Baśń o Cyganach, o łowach na żebraków pochodzących z dobrych rodzin i o domowym zaciszu
Jakiś czas temu nieco baczniej przyglądałem się dziełu Bronisława Geremka p.t. „Świat opery żebraczej”. Mogliśmy wtedy porównać policyjne metody stosowane wobec żebraków w Rzymie, z tymi nieco bardziej dynamicznymi, które miały miejsce w Anglii. Te wyspiarskie w jakiś przedziwny sposób miały się (zdaniem profesora) splatać z etosem pracy, ale istoty tej więzi w poprzednim odcinku jeszcze nie zgłębiliśmy.
Aby pojąć fenomen tego związku, nasz historyk odsyła nas do aktów prawnych dotyczących żebraków i włóczęgów. Pierwsze statuty nakazywały chwytanie nieszczęśników, wsadzanie ich w dyby, stawianie pod pręgierzem i wypędzanie. Metody zwalczania procederu były więc dotkliwe, ale z pracą związku nie miały żadnego.
Istotne zmiany „etosowe” wniósł dopiero statut z 1547 roku, który stwierdzał, że próżniactwo i włóczęgostwo są źródłami „złodziejstwa, rozboju i wszelkich występków”, a dotychczasowe kroki podjęte przez władze okazały się „mało skuteczne z powodu nierozsądnej litości jaką okazuje się włóczęgom”. Walka przybrała więc wyraźnie mniej litościwy charakter:
„Wagabundzi i próżniacy to zbędni członkowie wspólnoty ludzkiej, a nawet jej wrogowie. Podjęte zatem mają zostać kroki ostrzejsze: włóczędzy, a za takich uznaje się wszystkich, którzy przez trzy dni pozostają bez pracy – mają być piętnowani i oddawani w niewolę na okres dwóch lat tym, którzy ich schwytają; w wypadku zaś ucieczki z pracy mają być powtórnie piętnowani i oddawani w dożywotnią niewolę. Słowa, że włóczęga ma stać się niewolnikiem, nie stanowią tylko zwrotu retorycznego, akt wyjaśnia, że pracodawca – a raczej właściciel – ma prawo użyć niewolnika do każdej pracy, przez dowolny czas, może go karać fizycznie, zakuć w kajdany, żywic go tylko chlebem i wodą, może także wynajmować go do pracy innym ludziom. Dzieci żebraków od piątego do czternastego roku mają być oddawane do terminu, w wypadku zaś ucieczki z terminu lub służby mają również być oddawani w niewolę.” (s.122)
Jak widzimy, związek żebractwa z tak zwanym etosem pracy, został w pewnym momencie w Anglii Henryka VIII, potraktowany bardzo poważnie. Jego trwałym spoiwem stały się bowiem kajdany, a ledwie trzydniowa bibka, mogła odmienić los człowieka, czyniąc go dozgonnie niewolnikiem etosu wraz z jego rodziną. Chyba nie wszyscy wyspiarze łatwo pogodzili się z państwowymi dożywotnimi gwarancjami pracy, bowiem ten okrutny akt został odwołany w 1550 roku. Geremek skomentował to tak:
„Sprawa zakresu grup i kategorii ludzi, których uznawać można za włóczęgów, budzić musiała niemało wątpliwości, ponieważ wykonawcom aktu pozostawało duże pole do nadużyć i do wyładowania partykularnych niechęci i nienawiści”.
Jak nas subtelnie informuje profesor, Anglia nie była wówczas krajem obfitującym w miłość i miłosierdzie. Możemy założyć królowało raczej podejście praktyczne i mało humanitarne, które kojarzy mi się nieodparcie ze sceną polowania na ludzi z pierwszej filmowej wersji „Planety małp”.
Te dowolności interpretacyjne dotyczące definicji „włóczęgostwa”, zostały potem (1572) pieczołowicie doprecyzowane. Mało tego, przez całe wieki implementowane w innych państwach i systemach i twórczo rozwijane. Otóż za włóczęgów uznano tych, którzy „wędrowali po kraju nie mając na to odpowiednich dokumentów, wystawionych przez kompetentne władze”. Być może ze względów praktycznych zdecydowano, że za włóczęgów można uznać tylko ludzi „zdrowych na ciele i zdolnych do pracy, nie posiadających ziemi, nie będących kupcami, czy rzemieślnikami cechowymi, nie mających stałego zatrudnienia i nie mogących wykazać z czego się utrzymują”. Osobników złożonych niemocą pozwolono wspomagać.
Ostrym represjom poddano także Cyganów. Od 1530 roku zamknięto przed nimi granicę i skazywano na banicję w ciągu 15 dni, odsyłano do Norwegii i Calais. Statut elżbietański z 1562-1563 r. był jakościowym przełomem, bowiem zawierał nakaz karania gardłem opornych Cyganów-włóczęgów. Ta ostrość postanowień miała, zdaniem profesora, wynikać ze związanej z Cyganami sławy złodziejstwa, stosowania czarów, a także ksenofobii i „niechęci instancji kościelnych wobec odrębności religijnej”. O tym jaką religię wyznawali elżbietańscy Cyganie, od Bronisława Geremka się nie dowiedziałem. Natomiast informuje on, że nakaz „karania gardłem” był stosowany w praktyce.
W kolejnym akapicie (s.125) profesor umieścił jeszcze bardziej intrygującą zagadkę. Oto ona:
„Statut elżbietański poleca karać tak samo jak Cyganów tych wszystkich, którzy się do nich przyłączali lub przebierali się za Cyganów. Także w praktyce surowo karano owych włóczęgów udających Cyganów: w 1577 posłano na szubienicę osiem osób obojga płci za udawanie Cyganów oraz uczestnictwo w kompanii cygańskiej”.
Gdzie tu zagadka, ktoś zapyta. Jak to gdzie? Od czternastu lat obowiązuje statut, który pozwala karać Cyganów gardłem, a w kraju restrykcyjnie podchodzącym do egzekucji prawa, znajdują się grupki chętnych, którzy się za Cyganów przebierają. Mało tego przebierają się i kobiety i mężczyźni. Skąd ta nutka ryzykanctwa? Może to są początki słynnej angielskiej dekadencji, albo romantycznych zachwytów nad ludowością? A może mieliśmy do czynienia z prekursorami badań etnograficznych okraszonych szczyptą socjologii? Niestety nad tymi dręczącymi mnie pytaniami profesor się nie pochylił. Szkoda, bowiem polowania na „odmieńców” w pewnych okresach miały charakter masowy.
Bronisław Geremek opowiada nam, że w obławach w samym tylko Suffolk, schwytano trzynaście tysięcy „bezpańskich” włóczęgów i postępowano z nimi bezceremonialnie chłoszcząc i wieszając. Profesor jednak uspokajająco twierdził (s.124), że choć w latach 1569-1572 „akcja polowań miała, jak się zdaje charakter generalny” to były to działania jednorazowe „nie było wszak siły, która mogłaby taka represję stosować w sposób trwały i stały, na skalę całego kraju”.
Już chwilę później nasz historyk raczy nas takim oto zdaniem:
„W toku tych działań powstawała i umacniała się scentralizowana kontrola państwowa w nadzorze nad opieką społeczną, nad których tokiem Privy Council czuwała bardzo uważnie, realizując w pełni zasady stanu wyjątkowego, pozwalając wieszać włóczęgów bez normalnej procedury sądowej, patronując zarówno lokalnym, prywatnym polowaniom na włóczęgów bez normalnej procedury sądowej (jak to, o którym donosił Fleetwood lordowi Burghleyowi), jak i wszelkim akcjom na skalę hrabstw czy całego królestwa”.
Przyznam, że przedzieranie się przez znaczeniowy gąszcz tego zdania jest dla przeciętnego magistra filologii zadaniem, które moglibyśmy porównać do próby zimowego szturmu na K2, podjętego przez pigmeja odzianego w tradycyjny stój ludowy. Ale spróbuję… Oto profesor twierdzi, że w Anglii panował jakiś stan wyjątkowy i że w jego takcie nie stosowano procedur sądowych. Nad wszystkim czuwała Privy Council (w tłumaczeniu na polski: Tajna Rada), jej członkowie zaś wymieniali na temat tych ekstraordynaryjnych działań korespondencję i sprawowali centralny nadzór nad szeroko pojętą (w jednym hrabstwie aż 13 tysięcy pojmanych) „opieką społeczną”.
Co ciekawsze ów stan wyjątkowy nieco przeciągał się w czasie, bo jeszcze w raporcie z 1596 roku mowa jest o bandzie z Yorku, której uczestników pojmano, a sąd skazał na śmierć 106 osób z czego wyrok wykonano na dziewięciu „najmocniejszych osobach”, a resztę przez wzgląd na 60 dzieci z owej bandy, którymi nie miałby się kto zająć, ułaskawiono i osadzono w więzieniach.
Profesor Geremek skwitował to zdaniem, które znowu wygląda na kop w zadek motywujący pigmeja do przechadzki w zimowych Himalajach :
„Charakter tek kompanii jest dość niejasny. Wiele wskazuje na to, że chodzi tu o Cyganów: zajmują się wróżeniem, powieszonych określono jako cudzoziemców, wreszcie powołano się na statut z piątego roku panowania Elżbiety, a spośród wydanych wówczas statutów antywłóczęgowskich właśnie statut przeciwko Cyganom przewidywał karę śmierci.(…) Podkreślenie jednak na wstępie dokumentu, że chodzi o „natural born subjects” królowej, a zwłaszcza że niektórzy z nich pochodzą z dobrych rodzin, sugeruje, że odnosi się to nie tylko do Cyganów, urodzonych w Anglii, lecz także włóczęgów angielskich. Przemawiałoby to za mieszanym charakterem bandy z Yorkshire”.
W ten oto (przyznajmy dość zawiły sposób) profesor poinformował nas, że po Anglii grasowały mieszane bandy złożone z Cyganów i ludzi pochodzących z dobrych rodzin. Niestety fenomenu, pchającego tych dobrze urodzonych w objęcia śniadych wagabundów, profesor nie wyjawia. W dzisiejszej Polsce moglibyśmy próbować to objaśniać efektem jednej z piosenek Maryli Rodowicz, albo filmami o Papuszy, ale w czasach, gdy angielska pop kultura była w powijakach, trudno sobie to zbiorowe kulturowe szaleństwo racjonalnie wytłumaczyć, tym bardziej, że za samo przyodzianie cygańskiego stroju, można było przecież zapłacić gardłem.
Mamy więc te profesorskie językowe wywijasy i chyba ledwie dwie opcje do wyboru. Albo Geremek nie wiedział, co się w elżbietańskiej Anglii naprawdę działo i skąd się w jednym hrabstwie brały kilkunastotysięczne bandy Cyganów i „włóczęgów”, albo doskonale wiedział i pisaniu dzieła „Świat opery żebraczej” towarzyszył uśmieszek ledwie widoczny pośród zgrabnie przyciętej profesorskiej bródki i dymu z fajeczki. Ja tam jestem bardziej skłonny obstawiać wersję z profesorskim uśmieszkiem, przetykanym cichym chichotem, zamieniającym się od czasu do czasu w dobrze nam znaną szeptaną frazę: „etos pracy”.
Geremek pod koniec rozdziału stwierdził bowiem, że polowania, łapanki i represje były mało skuteczne.
Bardziej trwały charakter miały kroki, których celem było zmuszenie do pracy. Mieszczanie londyńscy w liście do Privy Council z 1552 w sprawie fundacji królewskiej w Bridewell dowodzili, że przyczyną żebractwa jest próżniactwo, a jego przezwyciężeniem może być tylko praca. Mieszczanie londyńscy optowali za zapewnieniem włóczęgom pracy, a środkiem do osiągnięcia tego celu miały być zakłady poprawcze, takie jak ów Bridewell, gdzie włóczęgów będzie się zmuszać do pracy. Geremek o owym poprawczaku napisze tak:
„W angielskich przedsięwzięciach polityki społecznej w XVI-XVII w. te domy pracy przymusowej staną się klasyczną formą towarzyszącą zorganizowanej opiece nad ubogimi”.
Wspomniany tu przybytek był początkowo pałacem Henryka VIII. W 1553 został przekazany władzom miejskim Londynu, które utworzyły tam szpital, warsztaty oraz więzienie.
Po jakimś czasie słowo "Bridewell" stało się w angielszczyźnie tak mocno utożsamiane z więzieniem, że wiele kolejnych instytucji tego rodzaju w Wielkiej Brytanii, a później także Irlandii i Kanadzie umieszczało je w swojej nazwie.
Budynek ten w znacznej mierze spłonął podczas wielkiego pożaru z 1666 ale został odbudowany i ponownie mieściły się tam więzienie i szkoła. Obie instytucje działały do lat 50-tych XIX wieku. Pałac został rozebrany w latach 1863-1864. Od 1931 w jego miejscu stoi gmach stanowiący brytyjską siedzibę koncernu Unilever.
Niektórzy mogą oczywiście stanąć w obronie profesora Geremka i przyjąć, że wiedza, którą dysponował w czasie pisania książki (czyli przed 1989 r.) nie była na tyle rozległa, by mógł on jednoznacznie stwierdzić, czym był podyktowany ów "stan wyjątkowy", o którym wspominał i dlaczego pośród Cyganów trafiali się przedstawiciele dobrych rodzin, a rzesze żebraków potrafiły sięgnąć w jednym hrabstwie liczby kilkunastu tysięcy.
Te luki w profesorskiej wiedzy mozna jakoś wytłumaczyć. Oto bardzo ciekawy i wiele wyjaśniający arytkuł o angielskim stanie wyjątkowym ukazał się w niszowym piśmie "Odrodzenie i Reformacja w Polsce" dopiero w roku 2002. Profesor Geremek zajmował się wtedy polityką i mógł się nie zetknąć z publikacją Pawła Rutkowskiego „Państwowy antykatolicyzm w elżbietańskiej Anglii”.
Autor nie nazywa co prawda tego, co działo się pod panowaniem Elżbiety, stanem wyjątkowym, ale musimy przyznać, że w pewnym sensie jej zarządzenia dość wyjątkowe były, a na dodatek mogły się nieco przyczynić do zubożenia licznych grup społecznych :
„tzw. Akt o Ujednoliceniu (Act for the Uniformity of Common Prayer and Divine Service) z roku 1559, dołączany był do każdego wydania Book of Common Prayer. Akt ten nie tylko nakładał na każdego duchownego na terenie Anglii i Walii obowiązek stosowania nowego elżbietańskiego modlitewnika, lecz także wyliczał kary, jakie mogą spotkać tych, którzy się temu wymogowi nie podporządkują. Jeśli więc ksiądz stosował inną formę obrządku — tu ustawodawca miał na myśli przede wszystkim katolicką mszę łacińską — lub też próbował deprecjonować wartość obowiązującego modlitewnika lub jego zawartości, to za pierwsze przewinienie tego typu groziła utrata rocznych profitów z beneficjów i półroczny pobyt w więzieniu. Jeśli zaś ukarana w ten sposób osoba duchowna została skazana za ten sam występek po raz drugi, traciła wszelkie przynoszące dochody stanowiska kościelne, a sama szła na rok do więzienia. Podobnie osoby świeckie — w domyśle katolicka szlachta, niechętna nowym porządkom — które utrzymywały księży odrzucających Book of Common Prayer i jeszcze ich w tym akcie nieposłuszeństwa utwierdzały, lub też w jakikolwiek sposób uniemożliwiały odprawianie obowiązującej liturgii, mogły zostać skazane na grzywnę stu marek, która to suma przy drugim wyroku rosła czterokrotnie. Akt o Ujednoliceniu nakładał również na wiernych obowiązek uczestnictwa w nabożeństwie w niedziele i święta. Jeżeli ktoś nie pojawiał się w swoim parafialnym kościele w czasie uroczystości, kościelni zobowiązani byli wyegzekwować od niego dwanaście pensów grzywny za każdą nieusprawiedliwioną nieobecność. Trzeba przyznać, że kary za religijny nonkonformizm były dość dotkliwe. Dwanaście pensów w czasach Elżbiety stanowiło równowartość dniówki rzemieślnika, a sto marek zapewniało osobie dobrze urodzonej niemal dwuletnie skromne utrzymanie. Przepisy te ulegały zresztą stopniowemu zaostrzaniu: przykładowo w 1563 ustanowiono prawo, w myśl którego ksiądz odprawiający mszę, lub też osoba świecka, która mu to umożliwiła, zagrożone były karą śmierci; wprowadzono też karę grzywny w wysokości stu marek za samo uczestnictwo we mszy".
Jak widzimy proces przechodzenia od własności do konieczności korzystania z dobrodziejstw etosu pracy, był łatwy, szczególnie dla tych, którzy do swojej wiary przywiązani byli bardziej niż do własności. W odwrotnym kierunku, czyli od etosu do własności, kroczyli ci którzy kwestie wiary traktowali nieco mniej dogmatycznie.
Jak już zauważyłem, Geremek nie musiał znać treści tego artykułu. Najprawdopodobniej nie znał również książki Cobbetta "Historyja reformy protestanckiej w Anglii i Irlandii". Co prawda wydawnictwo stare, ale wznowione po polsku ledwie dwa lata temu.
Gdyby ją znał, to raczej bez trudu powiązałby efekt lawinowo rosnących żebraczych "band" z łupiestwem dokonanym przez Henryka VIII i jego operatywnych dworzan na katolickich klasztorach, które (dopóki istniały) troszczyły się o biednych, bez względu na to czy byli zdrowi, czy chorzy. Cobbett w swym dziele dzielnie polemizuje z Humem, który pozwolił sobie na spostrzeżenie, że „miłosierne uczynki i gościnność zakonników zachęcały do próżniactwa i tamowały wzrost publicznego bogactwa”.
Ciekawe, czyją stronę wziąłby w tym sporze profesor Geremek? Przypuszczam, że prawdopodobne (z racji późniejszych publikacji) luki w jego wiedzy, oszczędziły mu takich wyborów i sprawiły, że w rozdziale o henrykowsko-elżbietańskiej Anglii, słowa "katolicy", czy "katolicyzm" nie pojawiają się chyba ani razu. Jeśli się mylę, to na pewno za jakiś czas wyciągnie mi to jakiś Ebenezer.
Ale dajmy spokój profesorowi i wróćmy na chwilę do artykułu Pawła Rutkowskiego. Zapewnia on, że legislacyjne elżbietańskie opresje nie były początkowo egzekwowane z całą surowością i przybierały formy, które możemy obrazowo nazwać "gotowaniem żaby". Niemniej finalne danie było takie, że elżbiece palce lizać, tak jak finalne zdanie z poniższego cytatu pana Pawła:
"Pod koniec stulecia konsekwencja, z jaką ograniczano prawa i przywileje katolików zaczęła przynosić rezultaty. Wielu katolików nie wytrzymując dyskryminacji ze strony państwa czyniącej z nich obywateli drugiej kategorii — oraz nieufności okazywanej im przez ludzi, wśród których żyli — podejmowali w końcu decyzję o przejściu na anglikanizm. Z całą pewnością na ich dramatyczny wybór niemały wpływ miał brak oparcia w świeckich i duchownych przywódcach, którzy z powodu niewystarczającej w stosunku do potrzeb liczby nie byli w stanie zneutralizować presji wywieranej przez państwo. (...) W pierwszym stadium elżbietańskiej reformacji rekuzanci starali się kontynuować swój kult w swoim parafialnym kościele, lecz w miarę jak stawało się to coraz trudniejsze, ich religijność znalazła schronienie w rekuzanckich domach szlacheckich. To w nich odprawiano msze i goszczono księży, tam też oddawano się indywidualnej modlitwie i pobożnej lekturze. Angielski katolicyzm zniknął z życia publicznego Anglii, by stać się religią prywatną praktykowaną w domowym zaciszu".
Przyznam, że będąc czułym na językową warstwę historycznych refleksji, słowa o praktykowaniu religii w domowym zaciszu podziałały na mnie niczym kojący balsam z papryczek chili przytknięty z tkliwością do humanistycznego oka.
Tak sobie dumam, może jednak profesor Geremek wiedział o tych elżbietańskich statutach wypychających w ubóstwo i skazujących na poniewierkę całe rzesze katolików, może wiedział, że z hrabstwa Suffolk, w którym tysiącami łapano "włóczęgów i Cyganów"" ruszył kilka lat wcześniej triumfalny marsz na Londyn, katolickiej królowej Marii I?
Może w 1989 profesor Geremek nie chciał nas straszyć marszem ku etosowi pracy i wizją religii praktykowanej w domowych zaciszach i dlatego pewne rzeczy tak subtelnie niuansował...
Jak dobrze wiemy na niektórych produktach, które są wypuszczone na rynek z błędem, można zbić majątek. Nie jestem pewien, czy dotyczy to także książek. Raz mi się już nie udało, sprzedać książki Geremka. Teraz (powtórna licytacja) można nawet wybrać egzempalrz do wysyłki.; czy ma to być anonsownany w poprzedniej notce egzemplarz bez fabrycznie pominiętych stron dotyczących Anglii (ale ze skserowanymi brakującymi stronami), czy egzemplarz pozbawiony błędu.
https://allegrolokalnie.pl/oferta/bronislaw-geremek-swiat-opery-zebraczej
Biorę głębszy wdech, bo czuję, że to będzie licytacja o żebraczo dramatycznym przebiegu.
tagi: cyganie anglia henryk viii katolicy elżbieta i geremek żebracy włóczędzy bridewell paweł rutkowski unilever cobbett
![]() |
betacool |
6 lutego 2020 18:59 |
Komentarze:
![]() |
betacool @rotmeister 6 lutego 2020 19:38 |
6 lutego 2020 19:50 |
Masz absolutną rację. Pierwsze polskie wydanie z 1877 roku.
Gdyby profesor pogrzebał, to mógł się jednak z tym dziełem zetknąć.
![]() |
betacool @rotmeister 6 lutego 2020 19:59 |
6 lutego 2020 20:26 |
Ja ją właśnie kończę. Język jest dużo przystępniejszy niż zawijane zdania Geremka. Ktoś się gdzieś w komentarzach skarżył na nieprzystępność treści komiksu o nocy św. Bartłomieja. Cobbett bardzo przystępnie to klaruje, więc choćby z tego względu warto ją poznać. Opis implementacji anglikanizmu wstrząsające.
![]() |
betacool @rotmeister 6 lutego 2020 19:59 |
6 lutego 2020 20:30 |
Dzięki. Skoryguję ten fragment.
![]() |
olekfara @betacool |
6 lutego 2020 20:49 |
Bez ksiązki Cobbetta nie zrozumie sie, czym jest protestantyzm i imperializm brytyjski. Nie da się też zrozumiec współczesności. Idee zaszczepione przez króową Elżbietę są ciągle żywe i realizowane w praktyce. Oby nie były wieczne.
![]() |
betacool @rotmeister 6 lutego 2020 20:40 |
6 lutego 2020 20:54 |
Jakie tam trollowanie. Siedzimy na trzepaku i gadamy.
![]() |
betacool @olekfara 6 lutego 2020 20:49 |
6 lutego 2020 20:56 |
Też tak ją oceniam. Była przez jakiś czas u Coryllusa, ale jeszcze można ją znaleźć.
![]() |
WP @rotmeister 6 lutego 2020 20:40 |
6 lutego 2020 20:56 |
Pardwa przynajmniej zrobiła reprint przyzwojtej jakości i w dobrym formacie. Absolutnym przegięciem jak dla mnie jest natomiast wydawdnictwo Księgarnia Amoryka gdzie reprint drukuje się zmniejszając książkę do formatu jakiegoś A5, tak że po przeczytaniu 2 stron można dostać oczopląsu od malutkich literek (na dodatek ledwo widocznych jakby ktoś załował tuszu).
![]() |
betacool @WP 6 lutego 2020 20:56 |
6 lutego 2020 21:08 |
Rzeczywiście wydanie Pardwy jest coryllusowej jakości.
Natomiast próby zbrodni na czytelniczych oczach należy bezwzględnie potępiać.
![]() |
ainolatak @betacool |
6 lutego 2020 22:34 |
Ten w ząbek czesany profesor z fajką do Cobbeta nie zajrzał, bo wiedział, że takiego ładunku prawdy nie przeżyje, ale do czegośc takiego z roku 1966 pewno już tak: https://scholarship.richmond.edu/cgi/viewcontent.cgi?article=2066&context=honors-theses. W tychże wypocinach można przeczytać, że w rzeczy samej rozwiązanie klasztorów spowodowało pewne problemy, które te klasztory skrywały – żebraków, którzy teraz musieli przenieść w inne miejsca. Co więcej, mnisi znani ze złego zarządzania przedsiębiorstwami zakonnymi stworzyli duży, ale niepotrzebny rynek pracy! Nowi właściciele posiadłości klasztornych, zakonnych byli bardzo skuteczni w zarządzaniu, co przekładało się na konieczne zmniejszenie. I to wina mnichów, że teraz tylu ludzi stalo się wędrownymi żebrakami…
No, ale to również stworzyło szansę dla genialnego Cecila, by przeprowadzić pierwszą reformę polegającą na ulżeniu najuboższym…
A o tym jaka była reakcja na implementację protestantyzmu mówią choćby powstania, które cyklicznie - mimo krwawego tłumienia i reperkusji w postaci utraty majątku - wybuchały.
Pilgrimage of Grace
I tak:
1536–7 Powstanie Pilgrimage of Grace
Najpoważniejsze powstanie, które rozpoczęło się w Yorkshire i szeroko rozprzestrzeniło się na inne części północnej całkowicie katolickiej Anglii, w tym Cumberland, Northumberland i północne Lancashire, było buntem przeciwko zerwaniu Henryka VIII z Kościołem rzymskokatolickim i kasaty klasztorów, które doprowadziły do gospodarczego załamania się sytuacji w tych regionach. Po zgnieceniu powstania oprócz egzekucji jego organizatorów, mnichów, proboszczów, dowodzących uczestników, wprowadzono stan wojenny bo reszta uczestników wcale się nie rozproszyła i nie wróciła do domów
1537 –Rebelia Bigoda
Powstanie katolików w Cumberland i Westmorland przeciwko królowi Henrykowi VIII Anglii i parlamentowi angielskiemu (po stłumieniu jej, również kobiety były karane poprzez spalenie na stosie)
1549 – Powstanie przeciwko „Modlitewnikowi” (Prayer Book)
Powstanie objęło zachodnią część kraju (Dewon i Kornwalia). Powód: wprowadzenie anglikańskiego modlitewnika i zmiany religijne wprowadzanie przez Edwarda VI i lorda protektora Somerseta, w postaci zakazania pielgrzymek, usunięcia wszystkich symboli. W Kornwalii dochodziło do bezczeszczenia świątyń katolickich. Do tego doszły jeszcze nowe podatki. Powstanie krwawo stłumiono.
1549 – Powstanie w hrabstwach Buckinghamshire i Oxfordshire
Bunt chłopski wynikający z wprowadzenia Modlitewnika Edwarda VI i zmian religijnych
Powstanie stłumione z bezwzględną brutalnością, podobnie jak powstanie na zachodzie.
1549 – Rebelia Ketta
Nowi właściciele ziemscy i eksplozja biznesu wełnianego spowodowała wypychanie chłopów z gospodarstw, rosnąca inflacja, czynsze. Przeciwko rabowaniu biednych przez nowobogackich sprzeciwili się chłopi.
1569 – Powstanie Północy
Katolicka szlachta z północy próbuje obalić Elżbietę I na korzyść Marii. W odwecie królowa ogłosiła stan wojenny, mordując zwykłych mieszkańców z Yorkshire Dales, pomimo braku udziału w powstaniu (co najmniej 700 egzekucji). Ta pokazowa czystka miała wystraszyć pozostałych poddanych.
1569–73 i 1579-83 Powstania Desmonda
Powstania w irlandzkiej prowincji Munster przeciwko groźbie rozszerzania protestanckiej władzy Elżbiety w Irlandii. W trakcie trzech lat wyniszczających walk nastał głód, który wraz z zarazą spowodował, że zmarła 1/3 prowincji Munster (ponad 30 tys.)
A oprócz tych głównych powstań było jeszcze sporo małych rebeli ludności wyspy, która broniła wiary katolickiej.
Ot Cyganie i żebracy...
![]() |
betacool @ainolatak 6 lutego 2020 22:34 |
6 lutego 2020 22:48 |
Chyba nie było sposobu, by Geremek mógł na swej drodze tej wiedzy nie spotkać.
Pozostaje więc pytanie, dlaczego w 1989 roku, swoich czytelników i uczniów, chciał przed nią uchronić, by nie rzec, okłamać.
![]() |
ainolatak @betacool 6 lutego 2020 22:48 |
6 lutego 2020 22:58 |
W 89' skończył się komunizm, a zachód z Anglią na czele miał być ideałem z gotowymi wzorcami do naśladowania. "Cyganie i żebracy" nie bardzo tutaj pasowali, tym bardziej mechanizm, który wpędził katolików w rolę żebraków.
|
KOSSOBOR @ainolatak 6 lutego 2020 22:34 |
6 lutego 2020 23:06 |
"Ot Cyganie i żebracy..."
I ci liczni z dobrych domów pośród tych wagabundów...
|
KOSSOBOR @betacool |
6 lutego 2020 23:07 |
Bardzo cenna notka, Szanowny Betacoolu.
![]() |
ainolatak @KOSSOBOR 6 lutego 2020 23:06 |
6 lutego 2020 23:11 |
bo z tych dobrych domów to zepsuci ludzie byli,
pracować się nie chciało tylko łazić i w bandy zbierać...
![]() |
Paris @ainolatak 6 lutego 2020 22:34 |
6 lutego 2020 23:16 |
Dzieki wielkie, Pani Ainolatak...
... bo praktycznie - my Polacy - w zasadzie NIC O TEJ HISTORII NIE WIEMY...
... zamiast tego karmia nas jakimis chorymi urojeniami "imperium"... wystruganej z kartofla "royal familly"... albo o tej zastepczej chucpie Meganexit !!! Szczescie, ze toto przestaje juz ZREC... a nam ten bandycki, zaklamany, "krolewski" protestantyzm TYLKO omijac szerokim lukiem !!!
Trudno wprost uwierzyc, ze ta cala "historia brytyjska"... a raczej cala wystrugana legenda historyczna - to jedna WIELKA LIPA !!!
![]() |
betacool @ainolatak 6 lutego 2020 22:58 |
6 lutego 2020 23:17 |
Mi się wydaje, że profesor wiedział o naszej ksenofobii i że Cyganów nie lubimy aż tak bardzo jak katolików. Za bardzo nie będzie nam więc ich żal i może nawet jako Polacy przyklaśniemy tej eksterminacji. Miałby pewnie niezły ubaw, bo to w warstwie profesorsko ukrytej, wyglądałoby tak, jakby katolicy przyklaskiwali śmierci katolikom.
![]() |
betacool @KOSSOBOR 6 lutego 2020 23:07 |
6 lutego 2020 23:19 |
Nieskromnie się zgodzę.
![]() |
ainolatak @betacool 6 lutego 2020 23:17 |
6 lutego 2020 23:45 |
Cyganów tak, ale jednak ci "z dobrych domów" mogli wzbudzić podejrzenia.
![]() |
betacool @ainolatak 6 lutego 2020 23:45 |
6 lutego 2020 23:52 |
Ot taka wstawka dla wtajemniczonych i puszczenie do nich oka, że my wybrani wykształceni z wielkich miast wiemy, o co naprawdę szła wtedy walka.
![]() |
ainolatak @Paris 6 lutego 2020 23:16 |
6 lutego 2020 23:56 |
ma Pani rację, historia wystrugana z lipy...
![]() |
ainolatak @betacool 6 lutego 2020 23:52 |
6 lutego 2020 23:57 |
walka klasowa ;)
akurat temu z fajką "z dobrego domu" źle mogło się kojarzyć
|
KOSSOBOR @ikony58 6 lutego 2020 23:26 |
7 lutego 2020 00:04 |
Jakbym słyszała i czytała wiele wspomnień polskich ziemian...
Ostatnio - wspomnienia Elżbiety z ks. Lubomirskich hrabinie Stadnickiej o domach w Kruszynie i Nawojowej.
https://www.rosikonpress.com/autor_122/Elzbieta_Lubomirska-Stadnicka.html
![]() |
gabriel-maciejewski @betacool |
7 lutego 2020 08:04 |
Na początku lat osiemdziesiątych wyprodukowano serial "Czarna żmija" gdzie otwarcie i szyderczo mówi się o mordowaniu katolików w Anglii, a Elżbieta jest pokazana jako rozwydrzona kretynka. Geremek był po prostu kreaturą, nie można tego inaczej nazwać. Po co pisać takie książki? Komu on sie chciał przypodobać?
![]() |
Matka-Scypiona @ainolatak 6 lutego 2020 22:34 |
7 lutego 2020 10:02 |
Tudor humanitarianism - można się udlawic...
![]() |
Mukarnas @rotmeister 6 lutego 2020 20:40 |
7 lutego 2020 15:17 |
Pomysł dobry ale głupi.
Tekst Cobbeta został przetłumaczony z XIX wiecznego angielskiego na XIX wieczny polski, który jesteśmy wstanie na szczęście jeszcze zrozumieć. Po kilku takich ruchach (tłumaczeniach) tekst będzie przystępny nawet dla durnego studenta, tylko po co. Stare teksty pisane po polsku rozumiemy dzięki Biblii, która nie zmieniała się tak szaleńczo jak teraz.
Podam przykład. Słowo "porubstwo" występuje w Bibii Wujka wielokrotnie. Oznacza ono współżycie wolnego z wolną a przetłumaczone zostało np. w Biblii Tysiąclecia jako "bezwstyd". Doszło do tego, że nawet księża nie wiedzą co to jest porubstwo i jak taki grzech nazwać . Na kocią łapę? Przyznacie, że to mało dobitne jak na grzech. W Słowniku Języka Polskiego z 1996 nie ma tego słowa. Czyżby taka relacja między ludźmi już nie istniała, by ją zwięźle opisać?
Dzięki Sienkiewiczowi "ruja i porubstwo" na szczęście niestety tylko fonetycznie pobrzmiewa.
Poza tym to właśnie język odróżnia szlachtę od chamstwa.
A może by tak połączyć stare z nowym i na skrzydełku obwoluty nowego wydania Cobbeta napisać dla licealistów i studentów: "NIe, no, super, śtwaśtwa w dziki ryj, normalnie mega ruja i porubstwo, masakracja".
p.s. Czytałem Cobbeta.
![]() |
Mukarnas @betacool 6 lutego 2020 23:19 |
7 lutego 2020 15:32 |
Podzielam.Bardzo dobre.
Dziękuję również za wykład o wesołkach. Przyznam że mocno byłem zdziwiony faktem, że w XIII wieku powstała pomarańczowa alternatywa -zakon błaznów.
Ciekawe, że ci wszyscy masoni są mediewistami.Pewnie dlatego, że interesuje ich wiedza prawdziwa.
![]() |
betacool @Mukarnas 7 lutego 2020 15:32 |
7 lutego 2020 15:51 |
Taki obrazek o wiedzy prawdziwej z dzieła Branta.
![]() |
betacool @Stalagmit 8 lutego 2020 10:11 |
8 lutego 2020 11:28 |
Dziękuję za ciekawy artykuł. W pewnym fragmencie populacja Cyganów szacowana jest na 1000 osób, a państwo i jego działania to popis bezradności wobec tego tysiąca.
Powody pojawienia się fałszywych Cyganów tzn. przebierańców też jakieś mało konkretne.
![]() |
Magazynier @gabriel-maciejewski 7 lutego 2020 08:04 |
8 lutego 2020 12:39 |
Żeby nam dostarczyć radości? Radości z deszyfracji jego konfabulacji? I jego bandy.
![]() |
betacool @Magazynier 8 lutego 2020 12:39 |
8 lutego 2020 12:52 |
Piękny powód.
![]() |
umami @betacool |
8 lutego 2020 13:02 |
Ja się przychylam do zdania Gospodarza o Geremku — to kreatura i w dodatku cyniczna, bo nie uwierzę, żeby nie wiedział o tych prześladowaniach katolików i jeśli nawet zaraz Ebenezer będzie dowodził, że tak było, to co z niego za profesor mediewistyki? To dupa nie profesor.
![]() |
betacool @umami 8 lutego 2020 13:02 |
8 lutego 2020 13:45 |
Chyba mocno wyostrzyłeś możliwości naszego wyboru. Albo cyniczna kreatura, albo dupa nie profesor.
Może znajdzie się jednak jakiś obrońca profesora i podsunie nam jakąś inną logiczną możliwość...
![]() |
umami @betacool 8 lutego 2020 13:45 |
8 lutego 2020 13:51 |
Tertium non datur to znaczy, chciałem powiedzieć, Pacta sunt servanda :)
![]() |
betacool @umami 8 lutego 2020 13:51 |
8 lutego 2020 13:57 |
Trzecia to taka, że z oszołmami się nie dyskutuje.
![]() |
umami @betacool 8 lutego 2020 13:57 |
8 lutego 2020 14:08 |
Muszę przyznać, że z wiekiem, coraz częściej się tego trzymam.
![]() |
betacool @umami 8 lutego 2020 14:08 |
8 lutego 2020 14:56 |
Wiesz, że ja też prawie nigdy nie gadam do lustra.
![]() |
umami @betacool 8 lutego 2020 14:56 |
8 lutego 2020 15:12 |
Ja też nie, chyba że coś niechcący mi z rąk wyleci, to powiem do siebie parę słów. Ale to prawie, oznacza, że jednak coś, czasami, ze sobą wyjaśniasz... Are you talking to me?
Bo jak to ładnie się teraz określa, radykalizować się, to się radykalizuję na stare lata, nie mogę powiedzieć, że nie.
![]() |
Magazynier @Stalagmit 8 lutego 2020 10:11 |
8 lutego 2020 22:43 |
To jest bardzo ciekawe. Bo tu się pokazuje charakterystyczna taktyka nadsufitowa. Nawiązanie kontaktu z daną organizacją o niejawnych technologiach, przyswojenie niejawnych technologii, wykopsanie danej organizacji. Tak było z Żydami w Anglii i z kabalistami. Izaak N. wraz z królewskim towarzystwem filozoficznym studiował gorliwie źródła ezoteryczne i alchemiczne, by po instalacji w 1688 organizacji holenedrskich, kolejnych żydowskich i niemckich w City, wyrazić dezaprobatę dla kabalitstycznych zanieczyszczeń czystej nieskażonej wiary. Zaś pierwszoliniowi promotorzy zbliżenia angielsko-żydowskiego amsterdamscy Żydzi Menasseh ben Isreal i jego syn Samuel zmarli rażeni nagłą chorobą w Londynie. Samuel w 1657, jego ojciec miesiąc później.
![]() |
Magazynier @betacool 8 lutego 2020 13:45 |
8 lutego 2020 22:51 |
Nie to nie dupa. To miszcz układów piekielnych, świadomie wybieranych i z wielkim zamiłowaniem/wyrafinowaniem. Raz że jest wywiad Henellowej z nim, gdzie wyznaje że szczerze nienawidzi Polaków. Dwa, że jest takie nagranie ze spotkania JPII z parlamentarzystami, bodajże z 1999 roku, kiedy na koniec widać jak Geremek podchodzi do Ojca Św. i mówi mu ze złośliwym uśmieszkiem coś w tym stylu: "A widzi wasza Świątobliwość? Diabeł też potrafi ...". Dalej nie wyraźnie.
![]() |
genezy @betacool |
11 lutego 2020 15:20 |
Kapitan niepiśmiennych baronów prowadzi ich na wygnanie- boki zrywać ze śmiechu. Z tego Gieremka to niezły masoński jajcarz.
![]() |
Andrzej-z-Gdanska @betacool |
12 lutego 2020 10:24 |
Kiedyś funkcjonował taki dowcip o miszczu BG, że jak idzie po schodach to nie wiadomo czy wchodzi czy schodzi. To by wiele wyjaśniało. Podobnie było z jego dwuznacznymi wypowiedziami. Powiedział, żeby nic nie powiedzieć.
Być może miał to być "podręcznik" pt. Jak dostosować Polskę w czasach "S" do tak "pięknych" czasów henrykosko-elżbietańskich?
![]() |
betacool @Andrzej-z-Gdanska 12 lutego 2020 10:24 |
12 lutego 2020 12:29 |
"Być może miał to być "podręcznik" pt. Jak dostosować Polskę w czasach "S" do tak "pięknych" czasów henrykosko-elżbietańskich?".
Mi też takie myśli po głowie krążą.
![]() |
betacool @Andrzej-z-Gdanska 12 lutego 2020 10:24 |
12 lutego 2020 12:31 |
"Być może miał to być "podręcznik" pt. Jak dostosować Polskę w czasach "S" do tak "pięknych" czasów henrykosko-elżbietańskich?".
Mi też takie myśli po głowie krążą.
![]() |
genezy @Andrzej-z-Gdanska 12 lutego 2020 10:24 |
12 lutego 2020 18:49 |
Co do cajmrowskiego zachowanie typa, chyba to Łysiak napisał, że Geremek, osoba nad wyraz przecież wpływowa, nieudolnie grał samego siebie.