-

betacool

Biznes plan pana premiera. Oświeceniowe Las Vegas.

Makulektura nr 1 część 4

 

Dziwne dzieje dziwnej kolekcji. Rzecz o budowaniu na zgliszczach.

Część 4. Biznes plan pana premiera. Oświeceniowe Las Vegas.

Zbigniew Rewski. Zagadnienia sztuki w działalności Hugona Kołłątaja.

 

W trzech poprzednich odcinkach, idąc kolejnymi tropami podsuwanymi w dziele profesora Rewskiego doszliśmy do dość zasadniczego pytania, czy Hugon Kołłątaj kierował się w życiu ekonomią, czy patriotyzmem. Do postawienia tego pytania sprowokowała informacja o przetapianiu złotych i srebrnych przedmiotów ze skarbca Uniwersytetu Jagiellońskiego celem odsyłaniu ich do mennicy w Warszawie. Oczywiście na rzecz powstańców i oczywiście pod pieczę Kołłątaja, który gospodarował powstańczym skarbem.

Zanim dokonacie świadomego wyboru między patriotyzmem i ekonomią pogrzebiemy się trochę w efektach pracy całkiem współczesnego historyka, pracy o nieprawdopodobnym wręcz tytule.

Andrzej Pociąsk: „Hugo Kołłątaj: kapłan, mąż stanu i polityk”. Resovia Sacra. Studia Teologiczno-Filozoficzne Diecezji Rzeszowskiej

 

http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Resovia_Sacra_Studia_Teologiczno_Filozoficzne_Diecezji_Rzeszowskiej/Resovia_Sacra_Studia_Teologiczno_Filozoficzne_Diecezji_Rzeszowskiej-r2011_2013-t18_20/Resovia_Sacra_Studia_Teologiczno_Filozoficzne_Diecezji_Rzeszowskiej-r2011_2013-t18_20-s317-337/Resovia_Sacra_Studia_Teologiczno_Filozoficzne_Diecezji_Rzeszowskiej-r2011_2013-t18_20-s317-337.pdf

 

Kapłaństwu Kołłątaja poświęcimy ostatni odcinek tego serialu (choć słowo „poświęcenie” będzie nas mocno uwierało w trakcie przyszłych rozważań).

Póki co, proponuję wrócić do ekonomii, bo ks. dr Pociąsk wnosi sporo nowego do portretu Hugona biznesmena:

 

„Pomimo rozlicznych procesów i nieustających konfliktów, umiejętna gospodarka pozwoliła Kołłątajowi zgromadzić całkiem pokaźny majątek. Nabył w związku z tym kompleks dóbr dziedzicznych w Miechowskiem, w których wykorzystywał nowoczesne metody gospodarowania związane z wielkotowarową uprawą ziemi. Znaczne dochody przynosił mu także handel zbożem i drewnem, przewożonym na własnych statkach budowanych nad Nidą. Tego rodzaju działalność Kołłątaj prowadził także umiejętnie w okresie warszawskim, kiedy nawiązał współpracę z tamtejszą finansjerą i patrycjatem miejskim, zakładając, między innymi na Solcu, składy drewna lub też powołując do życia kompanię solną w Krzyżanowicach. Działalność gospodarcza przynosiła mu w okresie Sejmu Czteroletniego roczny dochód w wysokości 100 tysięcy złotych, co stanowiło uchwaloną w 1789 roku przez sejm równowartość standardowego uposażenia biskupów. Ponieważ jednak uposażenie to było zazwyczaj dużo niższe, stąd bogactwo Kołłątaja stanowiło przyczynę niechęci okazywanej mu przez wiele wpływowych w życiu politycznym osób(…)”.

Pojawiają się więc i własne statki i owocna współpraca z finansjerą i patrycjatem.

Ale to jeszcze nie wszystko. Nie dość, że Kołłątaj to rzutki biznesmen, to jeszcze ma bardzo mocną pozycję polityczną. Tak mocną, że w pracy ks. dr Pociąska określa go słowem „premier”.

Przytoczmy ten fragment, bo z niego dowiemy się na co Kołłątaj wywierał wpływ i za co był odpowiedzialny w okresie tuż przed i tuż po uchwaleniu Konstytucji 3 Maja.

„Jako podkanclerz koronny (od 1791 roku) i kawaler Orła Białego, Kołłątaj wzmocnił swą pozycję w sejmie i rządzie, sprawując między innymi pieczę nad miastami, w których wprowadzał przepisy prawa o miastach z 1791 roku, a także przewodniczył Deputacji do Sprawy Żydowskiej, uzgadniającej interesy chrześcijańskiej i żydowskiej ludności miast. Kierował również kodyfikacją prawa karnego i cywilnego, jednocześnie dążąc do poszerzenia zakresu „łagodnej rewolucji” i ożywiając powstanie „konstytucji ekonomicznej”, „konstytucji politycznej”, a w późniejszym czasie „konstytucji moralnej”, związanej z kodyfikacją prawa sądowego w formie tzw. Kodeksu Stanisława Augusta. Prowadząc tak ważną działalność i dysponując bardzo szerokimi kompetencjami, Hugo Kołłątaj pełnił w tym czasie de facto funkcję premiera. Następnego dnia po jego desygnowaniu na Podkanclerzego, nuncjusz Ferdynand Salluzo w swojej relacji skierowanej do Sekretariatu Stanu, przypomniał opinię, która była już wiadoma od dawna w Kurii Rzymskiej, że Kołłątaj to człowiek „bardzo ważny dla filozofii i nowożytnej i nowości, które się wytworzyły. Jednocześnie jest jednak znienawidzony i nie cieszy się dobrą opinią(…)”

No i tu powoli zbliżamy się do rozstrzygnięcia kwestii najważniejszych, o których nas w szkołach nie uczą.

Uczą nas, że konstytucję uchwalili patrioci, a Tagrowica to byli zaprzańcy i zdrajcy (rzeczywiście nimi byli). Patrząc oczami Polaka, po wcześniej odebranej takiej, a nie innej edukacji, ocena moralna wydaje się dość jednoznaczna, ale spójrzmy na te kwestie oczami nuncjusza Saluzzo:

https://piotrbein.wordpress.com/2014/05/05/wroga-postawa-kosciola-wobec-konstytucji-3-maja-i-reform-sejmu-czteroletniego/

Autor książki "Papiestwo wobec sprawy polskiej" Otton Beiensdorf - pisze:
"Zaskoczony uchwaleniem dnia 3 maja 1791 roku konstytucji, nuncjusz papieski, Saluzzo, natychmiast donosił do Rzymu, że ustawa majowa była zamachem stanu dokonanym przy udziale aprobującego tłumu, a więc miała pozór rewolucji." Zwracając się do papieża, nuncjusz zalecał wstrzymanie się od sformułowań, które mogłyby pochwalić lub aprobować Konstytucję 3-go maja. Nazywał też H. Kołłątaja, St. Staszica i Scypiona Piattolego (osobisty sekretarz króla) "jakobinami i złymi duchami króla." Kuria rzymska i polski kler obawiali się, że Polacy nie poprzestaną na Konstytucji, lecz pójdą dalej - wzorem rewolucji francuskiej - pozbawią wszelkich funkcji państwowych, zlikwidują przywileje kleru, położą rękę na jego majątku, a księży przeniosą na państwowe pensje. Co już częściowo miało miejsce po uchwaleniu w roku 1789 przez Sejm Wielki ustawy przeznaczającej dochody z diecezji krakowskiej na wojsko polskie. Zaborcy zaś gwarantowali Kościołowi nienaruszalność praw i dóbr. Papież Pius VI dał Rosji zielone światło do wojny z Polską i jej rozbioru, kierując 24.02.1792 r. brewe dziękczynne do Katarzyny II, w którym nazwał ją heroiną stulecia i sławił jej podboje. Wśród nich wymienił pierwszy rozbiór Polski. Katarzyna II zareagowała na Konstytucję, wspierając polskich przeciwników reform, magnatów (ultrakatolicki beton) i dostojników kościelnych, którzy 27 kwietnia 1792 roku zebrali się w Petersburgu (!) i ogłosili manifest unieważniający Konstytucję 3-go Maja oraz wzywający Rosję do zbrojnej interwencji w Polsce. W celu zatajenia faktu, że spisek zawiązano w Petersburgu manifest opatrzono datą 14 maja i ogłoszono w Targowicy na Ukrainie(…)”.

Teraz przełóżmy plan Kołłątaja na język biznesu. Myślę, że w tym momencie możemy już się wymiennie posłużyć słowem „premier”.

Otóż „nasz premier” zmartwiony wysychającym źródłem grabieży jezuickich skarbów, stwierdził, że najprostsze i przećwiczone schematy są najbardziej efektywne. Ograbi się zakony i kościoły, księży przejmie się na państwowy garnuszek i będzie ich można zwolnić, jeśli nie będą nadawać treści zgodnej z listami pasterskimi pana premiera. Czyż nie genialne?!

Wiedząc, że te pomysły wzbudzą w Rzymie wzburzenie, troszczący się o dalsze losy kraju patrioci, powtarzali często – Polsko Twa zguba w Rzymie.

Teraz spróbujmy spojrzeć na rzecz całą oczami papieża. Banda diabłów odzianych w sutanny chce zdemontować kościół w obecnej postaci i przeprowadzić rewolucję. Z jego punktu widzenia decyzja jest jasna. Nie można na to pozwolić, tym bardziej, że papież wie z raportów nuncjusza z jaką nadgorliwością przeprowadzano jezuicką kasatę w Polsce.

Genialność planu, który Kołłątaj chciał wcielić w życie jest eksploatowana do dziś, bo do dziś zarzuca się papieżowi, że pomógł w III rozbiorze Polski, a nie pomógł polskim księżom patriotom.

A my? Kogo my w tym momencie mamy potępić, a komu przyznać rację? Takie pytanie na niedzielę...

Chyba najłatwiej zdać się na Opatrzność. A Opatrzność wolała jednak zabory, niż Polskę urządzaną przez premiera Kołłątaja…

Szczerze powiem, że się jej nie dziwię.

 

W momencie ogłoszenia Targowicy, dokonuje się też podział w przedsiębiorstwie wielobranżowym „Pojezuickia Masa Upadłościowa”.

Nie żyje już jej pierwszy szef – August Kazimierz Sułkowski. Co ciekawe (za wikipedią) szef umiera nie pozostawiając męskiego potomka i zgodnie z pozostawionym testamentem ordynacja rydzyńska Sułkowskiego przechodzi na własność KEN zarządzanej przez Kołłątaja.

Numerem drugim w tym przedsiębiorstwie był biskup Massalski. Teraz w obozie Targowicy. W Targowicy uczestniczą także Kossakowski, Miączyński (marszałek konfederacji), Adam Poniński.

Co ich łączy. Oj nie tylko wspólne interesy i polityczny kurs. Łączy ich to, że stają po przeciwnej stronie barykady niż Kołłątaj.

Ale jest jeszcze jedna wspólna pasja – karciana gra w faraona. Poczytajmy dłuższy fragment:

 

http://www.rp.pl/artykul/110329-W-szponach-faraona.html#ap-1

Późniejszy targowiczanin biskup inflancki Józef Kossakowski przyznawał szczerze i bez odrobiny wstydu‚ że wszelki zarobek w porównaniu z karcianą wygraną okazywał się nudny i zbyt pracochłonny. Emocje zaś, jakie mu towarzyszyły‚ nie dały się porównać z niczym innym. Ale jak tu w grze liczyć na ślepy uśmiech fortuny‚ skoro szło o krocie. Wielu więc pomagało losowi szulerstwem. Szulerzy działali pojedynczo bądź szajkami‚ a każdy z oszustów spełniał inną rolę. Jeden szukał ofiary i dokonywał wywiadu na jej temat‚ drugi wabił‚ a trzeci ogrywał znaczonymi kartami. Wielki zlot kostyrów odbywał się w Dubnie‚ przy okazji dorocznych kontraktów handlowych. Mieścina ta na parę tygodni stawała się centrum gospodarczym kraju. Prócz zawierania transakcji handlowych ucztowano‚ urządzano bale‚ bawiono się i grano. Rej‚ zarówno wśród handlujących‚ jak i wśród karciarzy, wiódł jurgieltnik carski‚ marszałek pierwszego sejmu rozbiorowego Adam Poniński. Prócz niego udane łowy mieli tam zawsze jego nieodłączni kompani: Kajetan Miączyński‚ Karol Wendorff czy Jarud Lulewicz‚ będący prawdziwym postrachem bankierów w grze w faraona‚ którzy woleli mu się opłacać, niż mieć go za swego przeciwnika. Jedną z ofiar szulerów był kasztelan sądecki Józef Ankwicz. Przegrawszy większość majątku‚ stanął przed widmem całkowitej ruiny i deklasacji‚ od której próbował się uratować, oferując swe usługi najpierw królowi‚ a później rosyjskiemu ambasadorowi. Po nieszczęśliwych bojach karcianych wpadł w chorobę i będąc bliski śmierci, spisał testament‚ w którym pisał pełen goryczy: „Zamiast fortuny zostawiam dzieciom mój przykład, do czego przyprowadzić może niebaczna do gry skłonność i nieostrożny kompanii wybór”. Najsłynniejszy chyba poeta doby stanisławowskiej Stanisław Trembecki był tyle namiętnym, co nieumiejętnym graczem. Z karcianych długów nie wybrnął do końca życia. Przeszedł najpierw na utrzymanie króla‚ a następnie Szczęsnego Potockiego. Był do tego stopnia niefortunnym graczem‚ że dawał się ogrywać nawet biskupowi Ignacemu Massalskiemu‚ nazywanego „krową dojną”‚ bo grał równie namiętnie‚ co kiepsko. Niewolny od karcianych długów był również jeden z współtwórców Konstytucji 3 maja – Ignacy Potocki. Przegrał astronomiczną sumę 50 000 dukatów do Ksawerego Branickiego. Po tym incydencie już nigdy nie odzyskał równowagi finansowej. Inny bohater narodowy książę Józef Poniatowski w podobny sposób stracił 18 000 dukatów. Król jednak wybawił bratanka z kłopotu‚ płacąc dług. Komiczny był w swym nałogu kanonik przemyski Michał Sierakowski‚ który infułę trzymał w futerale zrobionym z kilkunastu talii kart. Stał się łupem szulerów‚ w tym i Miączyńskiego‚ który ograwszy kanonika do ostatniego grosza i nie chcąc udzielić mu kredytu‚ grał z nim o msze śpiewane. Sierakowski oprzytomniał, dopiero kiedy przegrał ich pięćdziesiąt. Odprawiał je później w kościele Świętego Krzyża we wczesnych godzinach porannych ku uciesze całego towarzystwa‚ które bynajmniej nie z powodów religijnych skrupulatnie w nich uczestniczyło.

Gra w kary złamała szczerego patriotę, nieprzekupnego posła na Sejm Czteroletni Jana Suchorzewskiego. W zamysłach stronnictwa prorosyjskiego był brany pod uwagę jako ten, który zapobiegnie uchwaleniu konstytucji. Hetman Ksawery Branicki zaczął zapraszać Suchorzewskiego na kolacyjki‚ na których biskup Kossakowski i ambasador Jakub Bułhakow chwalili mądrość i prawość gościa i pozwalali mu ogrywać się na kilkaset dukatów. Tak zainwestowane pieniądze zwróciły się z nawiązką. 3 maja 1791 r. Suchorzewski, rycząc głośno‚ przeciwstawiał się uchwaleniu konstytucji. Gdy to nie odniosło spodziewanego skutku‚ wywlókł na środek izby sejmowej swego synka‚ grożąc, że pierwej go zarżnie‚ niż dopuści do tego, aby żył w tyranii. W końcu potargawszy na sobie szaty‚ padł na kolana i trykając łbem o posadzkę, przesuwał się w stronę tronu. Tego już było aż nadto i pośród odgłosów: „Ogolić głowę wariatowi i posłać go do czubków”‚ pośród ogromnego śmiechu wyniesiono nieszczęśnika. Tę tragikomiczą postać uwiecznił Jan Matejko w swym obrazie „Uchwalenie Konstytucji 3 Maja”. Suchorzewski na płótnie odgrywa rolę anty-Reytana‚ wokół którego leżą rozsypane karty‚ którymi poseł wygrał rosyjskie dukaty. Podczas trwania sejmu rozbiorowego grodzieńskiego w 1793 r.‚ który bez przesady można określić mianem szulerskiego‚ najgorsi łajdacy zagarniali majątki‚ defraudowali pieniądze‚ prześladowali zwolenników Ustawy Rządowej i... grali. Nigdy dotąd w ławach sejmowych nie zasiadało tyle osób tak nikczemnych‚ wybranych bez wyjątku za rosyjskie pieniądze. W Grodnie zebrało się towarzystwo znad zielonego stolika: biskup Kossakowski‚ Miączyński‚ Bieliński‚ Ankwicz‚ Drewnowski i Adam Podhorski‚ wnioskodawca zatwierdzenia zaboru pruskiego. Dramatycznym obradom towarzyszyła zabawa. Jedni chcieli zapomnieć‚ inni zagłuszyć swoje sumienie‚ a inni po prostu się bawili. Pamiętnikarz Jan Duklan Ochocki wspominał o workach złota‚ które zmieniały właścicieli. Stawki dochodziły do astronomicznych wysokości. Jurgieltnicze pensje prawie natychmiast trafiały na zielone stoliki. Zdrajcy byli tak rozochoceni‚ że nie wahali się ogrywać nawet swych mocodawców. Zgrany tercet: Ankwicz‚ Miączyński i Tadeusz Włodek‚ ograł rosyjskiego generała Johana Rautenfelda aż na 60 000 rubli.

Jurgieltnicy zaszczytami‚ władzą‚ pieniędzmi nie cieszyli się zbyt długo. Jedni, jak Ankwicz‚ bracia Kossakowscy‚ Massalski‚ zakończyli swój żywot na szubienicach. Inni, jak Trembecki, zdziwaczeli i umarli w biedzie. Niewielu było takich‚ co zarobione pieniądze potrafili zatrzymać i z nich skorzystać. Po upadku Polski życie towarzysko-karciane przeniosło się do Tulczyna‚ rezydencji największego magnata dawnej Polski Szczęsnego Potockiego. Nie żałowano tu sobie uciech. Kilogramy złota przechodziły z rak do rąk. Celował w tym zwłaszcza syn zdrajcy i jego imiennik Szczęsny Jerzy. Młody magnat grał iście po pańsku i to tak skutecznie‚ że po jego śmierci szacowano jego długi na 600 000 dukatów‚ czyli z górą przeszło dwie tony złota! Na tulczyńskim dworze żył i grał rezydent Potockich, niejaki Canton. Zakończył też tam żywot‚ a pogrzeb miał jak na karciarza przypadło. Kiedy trumnę spuszczono do dołu‚ zamiast grudek ziemi zebrani rzucali do grobu karty mieniące się różnobarwną gamą kolorów i figur. Wojciech Kalwat jest historykiem, redaktorem pisma „Mówią wieki”

 

Któż by się spodziewał. W oświeceniowej Polsce kwitnie hazard. Hazardują się prawie wszyscy, fortuny zmieniają właścicieli. Casanova wspomina, że stawki w Polsce są tak wysokie i umiejętności graczy i bankierów tak duże, że nigdy tutaj nie zasiadł do stolika.

Ale im dłużej przeglądam listy hazardzistów z tamtych lat, tym większe odnoszę wrażenie, że przegrywają przede wszystkim przeciwnicy polityczni Hugona Kołłątaja.

Przegrywają fortuny. Podobno biskup Massalski roztrwonił w karty w dwóch ostatnich latach życia równowartość 350 kilogramów złota.

Mało tego kilku największych przeciwników politycznych (a może także biznesowych) Kołłątaja przegrywa najważniejsze rozdanie życia - kończą na powstańczych szubienicach.

Przypadek?

No to o tych dziwnych przypadkach w następnym odcinku…



tagi:

betacool
28 maja 2017 02:52
9     2074    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

chlor @betacool
28 maja 2017 10:21

Czyli Kołłątaj nie był taki najgorszy, bo choć kradł tak jak jego przeciwnicy, to przynajmniej dobrze inwestował?
zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
28 maja 2017 10:33

Tu jest takie bardzo ciekawe nie za długie słuchowisko. Trzeba je wysłuchać od początku do samego końca.

http://www.polskieradio.pl/68/2461/Audio/293954,Jan-Sniadecki-w-Anglii

Dopiero na końcu jest o grze w karty, ale wcześniej o kupnie obrazów, które miały przyjechać do Polski, ale nie przyjechały i dużo innych bezcennych informacji...

To tak żeby trochę poczuć angielski klimat...

 

 

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @betacool
28 maja 2017 11:26

Tę epokę i to środowisko , w szczególności namiętność do kart i łajdactwo bezgraniczne opisał Karol  Zbyszewski w 1938 r. w książce będącej projektem doktoratu: "Niemcewicz od przodu i tyłu". Dobrze udokumentowana satyra, 100% faktów  i - doktorat odrzucony na UW, mimo odparcia przez autora wszelkich zarzutów. Szarpał panów Kołłątajów i biskupów oraz najwyższą arystokrację - bez litości.
PS. Teraz rozumiem, dlaczego w komunistycznej szkole tak nam wciskano do lektur romantycznych poetów, co "mieli problem z Rzymem".
Notka absolutnie rewelacyjna. Wielkie dzięki

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
28 maja 2017 13:01

To ja dziękuję za cenny trop, choć czas mi się skurczył do rozmiarów wszechświata przed wielkim wybuchem.

A co do rewelacji, to wydaje mi się, że one dopiero przed nami. Niektóre w sam raz na rozerwanie ząbkami Pantery. 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @betacool
28 maja 2017 16:11

Na rzecz powstańców, tym razem kosciuszkowskich , brał pieniądze i ,,krakowskie,, i Siewierskie, wspomniany tu administrator,  ksywa, ,ostatni książę Siewierski,,.

I tak to szło :(.

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @betacool
28 maja 2017 16:26

Świetne zestawienie notek dzisiaj. Ta i @rotmaister. 

Wymowne 

.

 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @betacool
28 maja 2017 17:01

Czy na podstawie serialu, który Pan tworzy da radę zrobić potem listę  prekursorów indywidualnego uwłaszczenia na cudzym majątku?

zaloguj się by móc komentować

Marcin-Maciej @betacool
29 maja 2017 09:58

Powiem szczerze, czytam Makulekturę z coraz większymi wypiekami na twarzy. Z odcinka na odcinek jest coraz lepiej.  Pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Marcin-Maciej 29 maja 2017 09:58
29 maja 2017 13:18

A ja powiem szczerze nie cierpię seriali. Chyba większość z tych, którzy tu wpadają, ma tak samo jak ja.

Nie chciałem tyle o HK pisać, ale każde kolejno otwierane drzwi otwierają dziesięć kolejnych, a katalog dziwnych postaci i ich jeszcze dziwniejszych losów i przypadków sprawia, że czasami nie wiem na co skierować oko kamery. Płynąłem wąskim strumykiem, a teraz jestem na morzu, a wokół mnie archipelag wysp i to takich ze Stevensona...

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować