-

betacool

Bombowa liga samobójców

makulektura.pl

 

Bombowa liga samobójców

Kto opłacał królobójców cz.3.

 

Makulektura nr 41

 

Pierwszy marca 1887 roku. Wspomnienia Józefa Łukaszewicza, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1981

 

Tak się ostatnio składa, że pewne tropy popychające nieco naprzód moje poszukiwania, odnajduję w książce Wacława Gasiorowskiego „Królobójcy”. Ważne jest tam nie tylko to, co autor napisał, ale równie ważne są fakty, o których Sclavus (pseudonim literacki Gąsiorowskiego) nawet nie wspomniał. Rozstaliśmy się ostatnio z jego książką w momencie, gdy opisywał udane zamachy na Aleksandra II i szefa policji petersburskiej Siudejkina, w których jak sią okazało (i to wcale nie z książki Gąsiorowskiego) nasi rodacy odegrali główne role. Tym razem przyjrzymy się opisowi jednego z zamachów na Aleksandra III.

A zatem kolejny bardzo ciekawy fragment „Królobójców”:

„Kroniki mówią, że 1 marca 1887 roku, a więc w szóstą rocznicę śmierci Aleksandra II, pochwycono w pobliżu kazańskiego soboru pięciu studentów, którzy bombami chcieli powitać cesarza jadącego na żałobne nabożeństwo. Powieszenie tych pięciu studentów (Ulianow, Gienierałow, Andriejuszkin, Osipow i Szewyriow) najlepiej potwierdza …”plotkę”. I kroniki mówią dalej o rozmaitych podkopach, przesyłkach zabójczych, truciznach bombach itp., grożących życiu monarchy”.

Pięć nazwisk, a pośród nich żadnego polskiego. Pięciu kandydatów na „świętych rewolucji” i ani jednego naszego rodaka. Niektóre serca zapewne się radują, że tym razem Polacy nie przyłożyli do ręki do tej zbrodniczej próby. Chyba radują się jednak nieco przedwcześnie.

To teraz przyjrzyjmy się, o jakich „plotkach” Gąsiorowski ani słówkiem nie wspomniał. Krótkie zdanie z Wikipedii powinno dać nam nieco nam nieco do myślenia:

„W przygotowaniu zamachu uczestniczyli m.in. Bronisław Piłsudski jego brat Józef Piłsudski oraz Aleksandr Uljanow starszy brat Włodzimierza Lenina).

Sporo szczegółów dotyczących zamachu, rozsiewa w swoich „Dziennikach” Ludwik Krzywicki. W baśni „Socjalizm i śmierć” Coryllus także relacjonuje tę akcję obszernie. Sprawa z grubsza wyglądała tak, że mózgiem chemicznym tego przedsięwzięcia był Łukaszewicz. Jego wspomnienia to mniej więcej mały instruktarz z cyklu „Zrób to sam” (pamiętacie chyba jeszcze cykl prowadzony przez Adama Słodowego?). Tyle, że w tym wypadku jest to przepis szyty na miarę bardziej dorosłych dzieciaków i sprowadzający się do arcyciekawego zagadnienia, a mianowicie jak z artykułów drogeryjno – monopolowo - aptecznych skonstruować jak najbardziej wymyślną bombę. Te wspomnienia nie zawierają nawet krzty skruchy, czy wątpliwości, co do słuszności podjęcia drogi terroru, a tego moglibyśmy się spodziewać po facecie, który od roku 1919, aż do śmierci (1928) był profesorem Uniwersytetu Wileńskiego.

Ja nieco odsłaniając kulisy zamachu, zacytuję akapit z Wikipedii, bo klimat tego przedsięwzięcia oddany jest w tym fragmencie idealnie, a przy okazji wymienionych jest w nim 5 osób, z których może trzy, może dwie, a w sumie licho wie ile, skończy śmiercią samobójczą:

„Materiały do produkcji bomb sprowadzono z Wilna. W Wilnie działała grupa rewolucyjna Tytusa Paszkowskiego. Paszkowski miał w Wilnie skład apteczny, który znakomicie nadawał się nie tylko do spotkań i dyskusji, lecz także do doświadczeń z truciznami, materiałami wybuchowymi, bombami itp. Po materiały służące do produkcji bomb wysłany został Michał Kanczer. Z grupą rewolucyjną Paszkowskiego kontaktowali go bracia Piłsudscy, u nich też nocował. Kanczer przywiózł z Wilna pistolet, 150 rubli, trucizny (strychninę i atropinę) i kwas azotowy”. Bomby były tak skonstruowane, aby car zginął nawet w przypadku lekkiego zranienia. Łukaszewicz włożył do bomb pięćset małych pocisków w kształcie kostek do gry. Każda kostka wypełniona została atropiną, a z wierzchu posmarowana papką strychniny rozdrobnionej spirytusem”.

Zamach nie doszedł do skutku, bowiem policja śledziła od jakiegoś czasu Andriejuszkina i aresztowała całą grupę, której tenże dawał na ulicy jakieś dziwne znaki. Potem zeznania Kanczera pogrążyły i Paszkowskiego i Piłsudskich. Jak już ogarniemy całą piekielność pomysłu przeprowadzenia zamachu i uświadomimy sobie, że miał być on dokonany w środku miasta i że każda z ranionych w tak zaplanowanej akcji osób, zginęłaby śmiercią zwykłego szczura, to w chwilę później dociera do nas, jak bardzo różni się ten opis od tego, suflowanego przez Gąsiorowskiego. Sclavus przypisywał akcję Rosjanom, a my tu mamy podaną na tacy sporą porcję polskiej śmietany. Dlaczego w 1904 roku (data pierwszego wydania „Królobójców”) terroryzm w polskim wydaniu był już passe i nie do tknięcia nawet cieniutką aluzją? Odpowiedź jest prosta, komuś te konteksty już nie pasowały. Ta sytuacja i ucieczka od terrorystycznych konotacji okazała się dość długotrwałym trendem. Sami zobaczcie:

Janusz Cisek w „Rzezczpospolitej” z 2009 roku:

http://www.rp.pl/artykul/268468-Idea-carobojstwa-unosila-sie-w-powietrzu---.html

„Brak w pismach, wypowiedziach i działaniach Piłsudskiego przesłanek, które pozwalałyby na posądzenie go o sympatię do terroru. Nawet jeśli założymy, że mógł poddać się nastrojowi epoki, a więc zauroczeniu terrorem ze strony członków Narodnej Woli, to na przeszkodzie akceptacji stanęłyby niewątpliwie inne względy. Wychowywał się w szczególnie ułożonej moralnie atmosferze szlacheckiego dworu, a dodatkowo, w przeciwieństwie do Rosjan, w atmosferze wiary katolickiej”.

Ja nie będę próbował robić tu rozbioru logicznego i faktycznego tych dwóch zdań. Jak ktoś chce, to niech spróbuje zmierzyć się z tym tematem w komentarzach.

Wrócę natomiast do cytatu z Wikipedii. Wymienia on dwóch Piłsudskich – Bronisława i Józefa, Józefa Łukaszewicza, Tytusa Paszkowskiego i Michała Kanczera.

Otóż z tej piątki najprawdopodobniej jedynie dwaj Józefowie zmarli śmiercią naturalną. Warto dodać, że Łukaszewicz przetrwał aż 18 lat Szlisselburga (od 1887 do 1905 roku).

Omawiana dziś książka opowiada o tym, że rozpaczliwa walka więźniów o poprawę swego losu zmieniła warunki twierdzy na nieco znośniejsze. My skądinąd wiemy, że przecież już Waryński (zmarły w marcu 1889) robił tam mebelki w warsztaciku stolarskim. Przedmowa do wspomnień Łukaszewicza maluje nam dalszy postęp na drodze cywilizowania resocjalizacji najgroźniejszych wrogów caratu:

„Zgodzono się na założenie warsztatów; pozwolono na podwóreczkach spacerowych sadzić kwiaty, warzywa, jagody; więźniowie mogli wreszcie spacerować parami, mogli rozmawiać przez otwarte klapy cel, kontaktować się przez ogrodzenia z innymi parami spacerowymi, a nawet z dwiema więźniarkami”.

Nieco to może dziwne, ale „sam Łukaszewicz o pobycie w szlissburskich kazamatach nie pisał”. Przyznaje natomiast nieco melancholijnie, że „stopniowo sprawy minione zaczęła zasnuwać mgła, wśród której zachowały się w pamięci tylko najbardziej jaskrawe sceny i epizody”.

Odwołajmy się zatem do tych epizodów, w których wspomina on jednego z „chłopców z ferajny”.

„Smutną sławę w naszym procesie zdobył Kanczer” – tak zaczyna swoją opowieść. Potem dodaje, że Kanczer z policyjnymi szpiclami jeździł do Wilna i powodował wsypy kolejnych osób (w tym Piłsudskich). „Kanczera skazano na dwadzieścia lat katorgi, przewieziono na Sachalin, gdzie udręczony wyrzutami sumienia, popełnił samobójstwo: zażył truciznę i zastrzelił się. Zgon nie nastąpił natychmiast i męczarnie trwały kilka godzin”.

Nieco to dziwne, bowiem Kanczer na Sachalinie zaczął pracować w więziennictwie, a okoliczności śmierci, choć tak dokładnie znane Łukaszewiczowi do dziś skrywają pewną tajemnicę, nie znana jest bowiem nawet przybliżona data śmierci Kanczera. Trochę dziwi mnie również fakt, że denat nie skrócił swojej śmierci pakując w siebie kolejne kule. Może nie przewidział, że jedna kula nie starczy i że trucizna będzie nieco za słaba? A może chciał wydłużyć swoją pokutę – jak sądzicie?

Kolejna śmierć jest jeszcze bardziej zagadkowa, by nie powiedzieć -nieostateczna. Co prawda Krzywicki uśmiercił Tytusa Paszkowskiego jak najbardziej ostatecznie, w drugim tomie wspomnień (s.213):

„…Tytus, aresztowany w związku z niedoszłym zamachem na Aleksandra III w 11887, był skazany na śmierć, lecz został ułaskawiony. Po odbyciu ciężkich robót na tzw. osiedleniu zakończył życie samobójstwem”.

Notka o okolicznościach śmierci Paszkowskiego z Internetowego Polskiego Słownika Biograficznego jest nieco mniej jednoznaczna i chyba w pewnej mierze potwierdza moje intuicje, z poprzedniego wpisu, że w owym czasie istniały już dość zaawansowane programy ochrony i likwidowania niektórych świadków. Poczytajmy zatem o śmierci Paszkowskiego:

„W r. 1893 wyszedł na tzw. osiedlenie, w rok później zastrzelił się w Jakucku. Istnieje też inna wersja, wg której samobójstwo Paszkowskiego zostało upozorowane dla umożliwienia ucieczki z Jakucka. Paszkowski podając się za syna prawosławnego duchownego, Mikołaja, mieszkać miał potem w Kijowie i współpracować z Socjaldemokratyczną Partią Robotniczą Rosji, miał też uczestniczyć w rewolucji październikowej i wojnie domowej na terenie Kijowa i Homla. Zmarł jakoby w kwietniu 1922 w Kijowie. Ponieważ jednak Feliks Kon, współtowarzysz Paszkowskiego z katorgi, w publikowanych już po rewolucji wspomnieniach nie odwołał wiadomości o samobójstwie, trudno dać wiarę tym informacjom”.

Okoliczności śmierci ostatniego z chłopców z ferajny - Bronisława Piłsudskiego szczegółowo opisał Coryllus, obficie cytując Krzywickiego. Niestety chyba tylko pan Ludwik podjął się naświetlenia tych nieco dziwnych okoliczności. Otóż brat przyszłego Marszałka na pół roku przed zakończeniem wojny światowej rzucił się do Sekwany. Ponoć miał mózg przeżarty jakimś paskudnym choróbskiem przywleczonym z zesłania, a może z Japonii. Ta przypadłość sprawiała, że nagle tracił wątek wypowiedzi, albo zasypiał, a tym dziwnym dezaktywacjom towarzyszyło jak najbardziej aktywne przemieszczanie się z miejsca na miejsce w ostatnim okresie życia. Tak oto pisze o tym Krzywicki (t.III, s.268-269):

„Ma odczyt w Krakowie. W toku odczytu w pewnej chwili zaczyna mówić ciszej i ciszej, jakby zmęczony, aż w końcu zasypia… Kiedy indziej, na towarzyskim zebraniu wieczornym przeprasza obecnych, że jest bardzo zmęczony i musi udać się do domu. Kiedy po pół godzinie inni goście wychodzą, znajdują go w postawie stojącej w przedpokoju, lecz śpiącego, z jedną ręką w rękawie palta. Objawy więc wielkiego wyczerpania nerwowego. Dręczy go potrzeba ciągłej zmiany miejsca pobytu. Lwów, Kraków, Wiedeń, Paryż – oto etapy jego wędrówki. Rękopisy swoje miał rozrzucone w różnych miejscach. Po jego samobójstwie nic z nich zgoła nie znaleziono. Podobno miały być u niejakiej pani Dąbrowskiej w Krakowie, ale nikomu nie udało się jej odnaleźć”.

Przyglądając się temu fragmentowi domyślam się, że ktoś tej pani Dąbrowskiej szukał. Czyżby komuś zależało na pamiątkach po bracie Marszałka? Czyżby pani Dąbrowska wiedziała, że lepiej w takim razie zniknąć? Ta materia pozostanie dla nas nieodkrytą. O ile jednak pamiątki po bracie były, jak się domyślamy, podmiotem pewnych zabiegów, o tyle ciało Bronisława do dziś dnia pozostaje na cmentarzu w Paryżu. Widocznie Marszałek nie był na tyle ckliwy, by sprowadzić ciało brata do kraju - jak by nie było bohatera - bohatera tych samych wydarzeń i bohatera biorącego udział w tym samym zamachu…

Gdyby ktoś zechciał sięgnąć do wspomnień konstruktora bomb, który jako jeden z nielicznych przetrwał tę z grubsza opisaną tu zawieruchę, to zapraszam. Są tu i listy dziękczynne do Krzywickiego i ciepłe słowa o bracie Lenina, który większość win wziął na siebie. Czyniąc tak, zapewnił sobie śmierć na szubienicy, ale kto wie czy jednocześnie nie uniknął jakiegoś samobójstwa…

Jak zwykle od złotówki i jak zwykle tydzień:

https://allegro.pl/1-marca-1887-roku-wspomnienia-jozefa-lukaszewicza-i7420198414.html



tagi: piłsudski  terroryzm  łukaszewicz  aleksanmach  uljanow 

betacool
23 czerwca 2018 23:01
15     4655    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

betacool @Stalagmit 23 czerwca 2018 23:08
23 czerwca 2018 23:29

Ja bym obstawiał, że to taka zasłona "zadymna" była, przed akcją na którą dużo materiału poszło:

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool
24 czerwca 2018 10:26

Bronek był czymś szprycowany, to oczywiste, jak wszyscy wówczas...

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski 24 czerwca 2018 10:26
24 czerwca 2018 13:36

Nic w sumie dziwnego, skoro aptekarze mogli mieć po kilka żyć, przynajmniej do momentu w którym towarzysze Kon albo Krzywicki nie stwierdzali,  że jest inaczej.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool 23 czerwca 2018 23:29
24 czerwca 2018 18:14

Bezdany.

Świetne. Opis i interpretacja stają się coraz bardziej zaawnsowane, dlatego mnożą się detale, wymagające czasu i wiedzy szcegółowej. Narkolepsja na przykład jest leczona amfetaminą, ale nie mogę znaleźć nic o narkotykach które to powodują. Jeśli Piłsudski majstrował przy chemikaliach to może się czegoś nawąchał/zatruł. Ale piszą też że może być wynikiem przeciążenia układu nerwowego. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Magazynier 24 czerwca 2018 18:14
24 czerwca 2018 19:43

No tak, bo to jest wiedza zastrzeżona, np. dla podmoskiewskich psychuszek lub podlondyńskich. Inne szczegóły sugerują dozowanie działek tow. Bronisławowi.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Magazynier 24 czerwca 2018 18:14
24 czerwca 2018 20:04

To nie Bezdany. To obrazek z kolejnego zamachu na Aleksandra III. 

 

zaloguj się by móc komentować


betacool @Magazynier 24 czerwca 2018 21:42
24 czerwca 2018 22:53

Podobno jakiś kuchik coś tam pitrasił w wagoniku, ale dostał dostał wysypki i sobie wysiadł.

Przyrządzona przez niego potrawka była tak odlotowa, że nawet wagony zaczęły latać.

Kuchcika nigdy nie zidentyfikowano. 

W kuchni angielskiej nie zdarzyło mi się napotkać żadnych odlotowych potraw. A w kuchni litewskiej są przecież wyśmienite zeppeliny...

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool
24 czerwca 2018 22:59

Super wpis...

... coraz ciekawsze sa te kolejne Pana wpisy... a mnie dzisiaj... wspolczesnie to wszystko tak bardzo zle i groznie kojarzy sie z tym calym UBER'em... z tymi  Pakistanczykami, Banglade i innymi  "imigrantami" na rowerkach ze srajfonami w rekach w centrum Warszawy... no i oczywiscie potem z tymi njusami u naszystUF, ze juz zamachy terrorystyczne w Polsce sa TYLKO  kwestia czasu...

... jestem pewna, ze i dzis wsrod naszyH ZONdzONcyH jest duuuzo  "sympatii do terroru".

Dzieki... i czekam na kolejne wpisy... o tym calym terrorze,  bo sa one bardzo wazne, przeciekawe i  "na czasie"  !!!

zaloguj się by móc komentować

betacool @Paris 24 czerwca 2018 22:59
24 czerwca 2018 23:05

Napiszę całkiem szczerze, że dla mnie te ciągoty do terroru rozsiane po naszej historii to prawie zupełna nowość. 

Niestety tych nowości dogrzebałem się znacznie więcej.  Najlepsi nasi spece byli chyba bardzo cenieni w świecie.

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool 24 czerwca 2018 23:05
25 czerwca 2018 00:16

No tak...

... tkwilismy wszyscy w slodkiej niewiedzy... a tu nam wychodzi, ze mamy w tej dziedzinie  duuuze... i niechlubne  "tradycje".  Tak sobie przypominam te Klewki i tych Talibow, co to sp. Lepper o nich wspominal... zwlaszcza  ogolnopolska smiesznosc i kpine dla Leppera jaka te jego denuncjacje wywolaly...

... dziekowac Panu Bogu, ze szpera Pan w tych swoich makulekturach i takie "przyklady terroryzmu" wyciaga na swiatlo dzienne  !!!

Czekam na Pana kolejne super wpisy.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool 24 czerwca 2018 22:53
25 czerwca 2018 12:12

Tekst i ten komentarz (z 22:53) - prawdziwe mistrzostwo świata. Wiedza i lekkość stylu (ach, te litewskie zeppeliny), godne pozazdraszczania ;-)))

zaloguj się by móc komentować

betacool @jolanta-gancarz 25 czerwca 2018 12:12
25 czerwca 2018 14:18

Dzięki za dobre słowo.

Tak sobie pomyślałem, że nie tylko "cudek" ale i Tropicela trochę ostatnio jakby mniej...

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool 24 czerwca 2018 22:53
25 czerwca 2018 15:19

"Kuchcika nigdy nie zidentyfikowano."

A dlaczegóż by mieli go identifikować. Wystarczy orzeczenie że to był czeczeński terrorysta. Pardons, nie te czasy, wtedy poprostu anarchista.

To ci "kuchcik kaukazki", ostra sztuka. Może zemsta za hrabiego Kantakuzena, który jak się okazuje (https://pl.wikipedia.org/wiki/Kantakuzen_(herb_szlachecki)) korzeniami sięgał do Bizajncjum. I pięczętował się tym samym herbem, co carskie i bizantyjskie imperium, czarnym dwugłowym orłem. Potencjalnie rywal Romanowych do imperatorskiego tronu. 

Ale ten wagon czegoś wygląda jakby dostał napędu rakietowego. Może kuchnia węgierska. Befsztyk płonący na angielskim oleju zaprawiony odrobiną słowiańskiej wody i egzotycznymi przyprawami np. "mieszanką japońskią":

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool 24 czerwca 2018 23:05
25 czerwca 2018 15:35

Jak zawsze nasi w czołówce szarży na despotyzm i tyranię. I w czołówce technologii zaawansowanej. Polak potrafi. Ba! Polak potrafić musi. 

Należy zatem sparafrazować znany dowcip gdzie bohaterem jest szeregowy Wania. Szeregowego Wanię zamienić na młodszego laboranta Bronia, który od dyrektora laboratorium Heykinga, słyszy rozkaz: "Despotyzm naciera! Młodszy laborant Bronio, nitro wziąść, despotyzm rozgonić!" Po chwili Bronio wraca zdyszany. Dyrektor pyta się: "Despotyzm rozgonił?" Bronio: "Ayay, sir, colonel Heyking sir!" Heyking: "Good boy. Nitro odłożyć na półkę."

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować