-

betacool

Czy Freddie Mercury jeszcze za życia trafił do piekła?

makulektura.pl

Niedzielne cudka z Beta-ogródka

 

Czy Freddie Mercury jeszcze za życia trafił do piekła?

 

Najpierw opiszę Wam zdjęcie. Oczywiście pochodzi ono z naszego ogródka, w którym jeszcze jesienią rozpoczęliśmy instalowanie kolejnej wersji. Nazwijmy ją zupełnie niezobowiązująco wersją „Beta”. Słowem, rozpoczęliśmy spore zmiany. Skutek na poziomie gruntu jest na razie opłakany, roboty rozbabrane i nie pokończone, więc póki co będę zmuszony zamieszczać tu obrazki z większą ilością nieba (co samo w sobie, przy pisaniu o niedzielnych cudkach chyba takie złe nie jest).

Na powyższym zdjęciu możecie podziwiać naszą czereśnię, na niej naszą kotkę, która czai się na nie naszą sójkę, a wszystko to na tle wspólnego nieba. Efekty tego kociego polowania były opłakane. Sójka niemiłosiernie wyszydziła kotkę posyłając jej przeciągłe i lekceważące spojrzenie i wiązkę dźwięków, które być może ułożyły się w komunikat:

- Co, zamiast dużych skrzydełek, mamcia Natura dała za mały móżdżek i za ciężkie futerko?

Zapewne zapytacie w tym miejscu, co ma kot i sójka wspólnego z Freddiem Mercury i z piekłem. Zapewniam Was, że znajdziemy pewien związek, ale ponieważ nawet w niedzielne popołudnie potrafię być nieco perfidny, to oczywiście rozwiązaniem tej zagadki będzie kolejna zagadka i to zadana na samym końcu tego tekstu.

A było tak. W jakiś późnojesienny wieczór cała rodzina zapałała ochotą wyjścia do kina. Starsza córa stwierdziła dziwny fakt, że krytycy oceniają film „Bohemian Rhapsody” bardzo nisko, a publiczność wręcz odwrotnie – bardzo wysoko. Okoliczność ta była na tyle ciekawa, że nie trzeba mnie było zbyt długo namawiać. Poza tym muzyka grupy Queen wypełniała mi spory kawał młodości i dopiero jej niemiłosiernie duża porcja serwowana po śmierci Freddiego zdołała mnie do niektórych ich melodii (choćby Show Must Go On) skutecznie zrazić. Ale dość o tym – oglądamy film.

Fabuła w sumie tak przewidywalna jak lista gości Moniki Olejnik. Jest zespolik i gra po małych klubikach, dotychczasowy wokalista odchodzi, a w jego miejsce wskakuje chłopak z ulicy, czyli Freddie i czary mary… robi wielką różnicę. Od tej pory wszyscy zgromadzeni pod sceną ruszają się żwawiej i bardziej rytmicznie. Potem przebój, kontrakt, długie trasy koncertowe i sukces. Do tego, dużo dobrze wszystkim znanej muzyki i widownia jak to się mówi kupiona.

No dobrze, a co w takim razie nie podobało się krytykom. Zerknijmy sobie co przykład bolało Przemysława Bollina z Onetu:

Muszę przyznać, że był to przedziwny seans, pełen homofobicznych reakcji widzów i łez na finał pewnego starszego pana w rzędzie obok. "Bohemian Rhapsody" podzielił widzów – powtarzają się krytycy filmowi.

Widzowie rzeczywiście różnie reagowali na film. Słysząc niektóre określenia na widowni jednego z warszawskich kin, można by stwierdzić, że od 1991 do 2018 roku w kwestii tolerancji zmieniło się niewiele. Wciąż na widok pocałunku dwóch mężczyzn na ekranie można usłyszeć stosowny epitet. Nie sposób tego pominąć, pisząc o artyście rzędu Freddiego Mercury'ego, który na każdym kroku zaświadczał o potrzebie życia na własnych warunkach. Bez względu na koszty.

Jak można było ograniczyć się tylko i wyłącznie do pokazania Mercury’ego jako showmana? Bez pokuszenia się o obraz człowieka, który zatraca się w hedonizmie, który ryzykuje wszystkim, by pójść za daleko idącym poznaniem, i krok po kroku stacza się w dół. Ten film choćby o milimetr nie przybliża nam tego artysty. Remi Malek doskonale wciela się w postać Freddiego Mercury'ego, ale to zdecydowanie za mało, by mówić o kreacji na miarę Oscara”.

Przystańmy na chwilę i zastanówmy się , co nam chce zakomunikować pan Przemek. On tęskni za tolerancją. Skoro tak o nią trudno, proponuje pójście w obrazy zatracania się w hedonizmie by „pójść za daleko idącym poznaniem, bez względu na koszty” i dopiero wtedy posuniemy się w przybliżaniu do artysty już nie o milimetry, ale może nawet centymetry… Nie wiem jak zaproponowany przez Przemka sposób „przybliżania” wpłynąłby na poziom tolerancji, bo on chyba zakłada, że pozytywnie. Ja tego taki pewien nie jestem.

Nie myślcie sobie, że tylko pan Przemek miał takie głębokie przemyślenia, cały chór krytyków piał zgodnym i wysokim głosem, że film to lukrowana kremówka i nie ma nic wspólnego z artyzmem i prawdę. Jeśli chcecie tego troskliwego pienia posłuchać, to odszukajcie rozmowę Raczka z Kuźniarem, którzy jeżdżą samochodzikiem po homofobicznej Warszawie i głośno sobie nie życzą żeby film „Bohemian Rhapsody” żadnych Oscarów nie dostał.

Czy nie zastanawia Was, co ich w tym filmie naprawdę uwiera?

Wydaje mi się, że znam odpowiedź na to pytanie.

Otóż na samym początku filmu Freddie poznaje fajną dziewczynę. Z tą dziewczyną planuje wspólną przyszłość i nawet się zaręcza. Pierwszy i chyba jedyny w tym filmie pocałunek męsko-męski, widownia odczuwa jak zgrzyt, bo wygląda on nienaturalnie i nienormalnie. Gość, z którym całuje się Freddie jest pokazany jako ten, który tak naprawdę wciąga go do piekła. To piekło pokazane jest bardzo dyskretnie, to są obrazki krajobrazu po imprezach, to są dyskretne obrazki z klubów gejowskich i gabinetu lekarskiego, w którym Freddie dowiaduje się, że jest chory na AIDS, ale oglądając film wiemy z całą pewnością, że jest to piekło. Twórcy filmu nie epatują nas jego detalicznym obrazem, ale doskonale czujemy, że mało który widz mógłby taki wierny obraz spokojnie znieść, bo to co widzi i tak jest wystarczająco odstręczające.

Prawie zawsze na progu tego piekła niczym anioł, pojawia się pierwsza miłość Freddiego – dziewczyna z początku filmu. Ona próbuje go z tego piekła wyrwać i my w każdej kolejnej scenie widzimy, że chce dobrze, że zostawia mu wybór, że czeka aż on z kręgu zła wyjdzie i z niego zrezygnuje i że jeśli się na to zdecyduje nie zostanie sam.

Koniec filmu jest gałązką oliwną, która ten czarno-biały przekaz burzy. Freddie bowiem znajduje prawdziwego przyjaciela, który go nie krzywdzi i który go nie wykorzystuje i który pokazuje, że może istnieć świat szlachetnych gejów, który jest zupełnie inny niż piekło prymitywnych hedonistycznych pederastów.

Jak jednak widzimy, gałązka oliwna została przez krytyków demonstracyjnie odrzucona. Oni woleliby, żeby nie demonizować towarzysza życia Freddiego i nie sugerować, że życie homoseksualisty może się wiązać z beznadziejną pustką i samotnością. Woleliby widzieć hedonizm jako środek do przeskoczenia na wyższy poziom tragicznego artyzmu do wskoczenia na poziom popkulturowego nieba. Dlatego i Przemek i Tomek będą oglądać ceremonię wręczenia Oscarów ogryzając paluszki, gdy ja w tym czasie będę spokojnie spał.

No dobrze, ale gdzie w tym wszystkim miejsce na kota i sójkę, zapytacie.

Proszę bardzo – macie odpowiedź, jest i sójka i kot:

Jeśli dotrzecie do całego obrazu, to na prawo od tych zwierzątek, zobaczycie kawał muzycznego piekła. A ja sobie zadaję pytanie, czy nie jest ono dla panów Tomka i Przemka szczytem popkulturowego nieba.

Tu książka o legendarnych przebojach rocka. Pośród nich Bohemian Rhapsody, Freddie i chyba z tuzin podobnych jemu postaci, które chciały polecieć jak najwyżej i jedyne co możemy o nich stwierdzić z dużą dozą pewności, to fakt, że chyba doleciały do popkulturowego nieba. Pytanie, czy był to lot w górę, czy jednak spadanie…

 

https://allegro.pl/uzytkownik/makulekturapl?order=m&bmatch=baseline-cl-n-uni-1-3-1123



tagi: queen  freddie mercury  bohemian rhapsody  hieronim bosch  muzyczne piekło 

betacool
24 lutego 2019 17:19
90     5306    13 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Grzeralts @betacool
24 lutego 2019 17:30

Zwłaszcza, że na koniec życia to kobieta była przy nim.

zaloguj się by móc komentować

K-Bedryczko @betacool
24 lutego 2019 18:01

Witam, po tej recenzji z pewnością film obejrzę. Dziękuję.

zaloguj się by móc komentować

Pioter @betacool
24 lutego 2019 18:30

W 1970 roku, kiedy powstał zespół Queen, w Wielkiej Brytanii zmienił się rząd, a ministrem edukacji została Margaret Thatcher. Kto wpadł wobec tego na pomysł nazwania zespołu "Królowa" skoro wiemy, że cały punk został wykreowany przez angielskie władze?  I czy przypadkiem zadaniem tego zespołu nie było przekazywanie tych informacji, których rząd angielski nie mógł przekazać drogą oficjalną? 

zaloguj się by móc komentować

gorylisko @betacool
24 lutego 2019 20:01

po tym tekście nabrałem chęci na obejrzenie filmu... zawsze  lubiłem słuchać tego zespołu, niwątpliwie był pewnym elementem kultury XX wieku... sam Freddie wygląda na to, że dostał to czego chciał... z tego co wiem w chwili śmierci był zaratustrianinem ale kim był etc. nie wiem to jego życie i jego sprawa zdaje się, że nie ideologizował tylko tworzył muzykę... no cóż Botticelli też był homosiem...da Vinci...też

zaloguj się by móc komentować

betacool @przemsa 24 lutego 2019 17:28
24 lutego 2019 20:09

Mamy dwie kotki. Starsza (nie ta ze zdjęcia) to prawdziwy killer. Cmentarzyk urządzony przez nią na tarasie, to był dla moich dzieci mały atlas nieżywych ptaków i gryzoni.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Grzeralts 24 lutego 2019 17:30
24 lutego 2019 20:09

To była, z tego co czytałem TA kobieta.

zaloguj się by móc komentować

Pioter @przemsa 24 lutego 2019 19:55
24 lutego 2019 20:11

W 1975 zespół Queen wydaje piosenkę Bohemian rapsody, która zaczyna się od słów Czy to jest prawdziwe życie czy może tylko świat fantazji....  W tym samym też roku odbywa się referendum w sprawie Brexitu

zaloguj się by móc komentować

betacool @Pioter 24 lutego 2019 18:30
24 lutego 2019 20:12

Tak QUEEN to wielki angielski produkt. Bardzo ciekawie o tym zespole Toyah pisał.

Zawsze warto sobie przypomnieć.

zaloguj się by móc komentować

betacool @K-Bedryczko 24 lutego 2019 18:01
24 lutego 2019 20:17

Proszę nie traktować tego tekstu jako wielkiej zachęty.

Dla mnie zachętą zazwyczaj jest to, do czego zniechęca Onet i Raczek.

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
24 lutego 2019 20:28

Przyznam, że małe niezgodności interpretacyjne dotyczące filmu są chyba niczym w porównaniu z kłopotami w interpretacji tego obrazu. Nad tym można spędzić niejedną niedzielę - choćby nad piekłem pełnym muzyki.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @betacool 24 lutego 2019 20:09
24 lutego 2019 20:51

Nasza sporządza z nich jeszcze preparaty anatomiczne.

zaloguj się by móc komentować


pink-panther @betacool
24 lutego 2019 22:51

Freddie Mercury urodził się w Tanzanii w rodzinie Parsów obojga wyznających zaratusztrianizm - jako Farrokh Bulsara.

  Ojciec był urzędnikiem kolonialnym Imperium brytyjskiego w tej Tanzanii. A konkretnie kasjerem w Brytyjskim Biurze Kolonialnym. Dziecko posłano do szkoły "brytyjskich zakonnic" ale to chyba było przedszkole bo on miał lat 5. A  po jakimś czasie został wysłany do brytyjskiej szkoły z internatem aż do dalekich Indyj,gdzieś pod Bombaj, gdzie mieszkała reszta jego rodziny czyli babcia i ciotki. Koledzy nazwali go Freddie.

W brytyjskich męskich szkołach z internatem dość łatwo było zostać molestowanym i zostać homoseksualistą. O czym wspomiał w wywiadzie w grudniu 1974 r. dla New Musical Express. Że  "jako chłopiec przeszedł przez to', bo "chłopcy w latach szkolnych przez to przechodzą".

W 1963 r. wrócił do Zanzibaru a w 1964 r. cała rodzina ewakuowała się do Londynu, bo "kolonie się skończyły". Wybuchło tam powstanie , w którym miejscowa ludność mordowała Arabów i Hindusów, żerujących na Murzynach.  Po ukończeniu "liceum artystycznego" został  skaptowany do jednego z wielu powstających wówczas w Wielkiej Brytanii zespołów muzycznych.

To był cały przemysł i cała zaplanowana "rewolucja obyczajowa", której stał się twarzą i ofiarą.  Ewidentnie prowokował erotycznie na scenie czyli zawodowo zajmował się - deprawacją na skalę masową. Bawił się wesoło, prawie tak jak Mick Jaegger , ale miał mniej szczęścia lub był mniej wybredny  i dożył tylko do 41 roku życia. Bo ten HIV.

Nie wiem, czego może uczyć jego życiorys.  Wszędzie stawiają jego pomniki, więc "piłka jest  w grze". I po śmierci może być wykorzystany do dalszej deprawacji.

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
24 lutego 2019 23:46

Nie wiem, czego może uczyć jego życiorys.  Wszędzie stawiają jego pomniki, więc "piłka jest  w grze". I po śmierci może być wykorzystany do dalszej deprawacji.

Joffe chcąc nakręcić film o bohaterskich księżach wyznających teologię wyzwolenia nakręcił "Misję"...

Może ktoś oglądając "Bohemian Rhapsody" zobaczy w nim kilka ostrzegawczych znaków, one tam na pewno są wyraźne, mocne i dla Tomasza Raczka zupełnie niestrawne. 

 

zaloguj się by móc komentować

glicek @pink-panther 24 lutego 2019 22:51
25 lutego 2019 04:06

Nie wiem, czego może uczyć jego życiorys.

Może trzeba rozpatrywać śmierć młodych, zdolnych, przebojowych jako symboliczny koniec pewnej epoki, którą reprezentowali i znak czasów? Freddie skupia w sobie pojawienie się HIV => AIDS => śmierć jak i nieodwracalny koniec epoki lat 80tych i muzyki? No i memento mori, które od czasu do czasu nam się objawia nawet tym, którzy w nic nie wierzą... że tych wszystkich bogactw, sławy i urody i tak nie wezmą ze sobą na drugą stronę. Nawet jeśli na koncercie na londyńskim Wembley w 1992 na cześć Freddiego wszystkie gwiazdy pod przewodnictwem Lisy Minelli zaśpiewają przebój "We Are The Champions".

Można wyliczyć parę spektakularnych śmierci u szczytu sławy które jakoś bardziej się pamięta a będących końcem jakiegoś epoki w popkulturze:

- z naszego rodzimego podwórka: Anna Jantar w katastrofie w 1980 i Magik z Paktofoniki w 2001.

- tak to morderstwo w willi Polańskiego w 1969 (o tym zresztą też się teraz kręci film i to w niezłej obsadzie), wiadomo Freddie w 1991, Kurt Cobain w 1994 jako symboliczny koniec epoki grungeu, raper 2Pac zastrzelony w 1996, nagła śmierć Michaela Jacksona w 2009, Stevie Jobs w 2011.

Jakby tak popatrzeć to ostatnio zmarło się wielu bardzo znanych, słąwnych i lubianych - Whitney Houston, George Michael, Prince, Amy Winehouse. Śmierci Arethy Franklin albo Charlesa Aznavoura przeszły właściwie bez echa, odnotowano je. Może oni nie byli tak legendowani jak Kurt Cobain i Freddie dlatego - parafrazując słowa Engelking - to była śmierć jak śmierć, kwestia biologiczna.

Freddie jest jeszcze legendowany, chołubiony i przypominany z jeszcze jednego powodu - może i zrobił karierę w środowisku "białych", niespecjalnie podkreślał swoje niebiałe korzenie, ale dla nacji azjatyckich (hinduskich) był, jest i będzie ICH. Że z nieustabiliziwanym życiem seksualnym? "Nie za to go cenimy" jak się mawiało w Radio Erewań. :)

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @glicek 25 lutego 2019 04:06
25 lutego 2019 04:29

Rzeczywiście, to ma sens. wychodzi na to, że piosenkarstwo to wyjątkowo niebezpieczny zawód. W latach 60-tych wszystko zapowiadało się na "nieustający karnawał".

On czyli Freddie miał "przydzielony" wyjątkowo wyzywający erotycznie "imidż". Skończył szybko i samotnie. Przypomnieli mi się inni bardzo utalentowani i mocno przystojni piosenkarze: jeden z Beach Boysów (podobno to on miał jakieś trefne kontakty narkotykowe z Mansonem i to jego Manson nagabywał na załatwienie mu nagrania jakichś jego "utworrów". I ten na odczepnego wysłał go na adres producenta a ten się wyprowadził do innego domu. A wprowadził się Romek z żoną. Ten "najładniejszy Beach Boys" załadowany prochami wypadł z łódki na morzu. Wersja oficjalna. 

No i idol nad idole - ten od Manzarka - Jim Morrison syn admirała marynarki USA. Skończył z jakąś satanistką napakowany po czubki włosów, z tym, że w Paryżu. Satanistka okultyska przytomnie wyszła za niego za mąż i zgarnęła fortunę,

Oni byli jak "jętki jednodniówki". A jaki był "przerób". Jak się pomyśli o setkach zespołów "zarejestrowanych" przez media i tysiące aspirujących w jednej tylko dekadzie i tylko w Wielkiej Brytanii i USA,  to jest armia młodych ludzi w wieku 18-35, która zabijała się na naszych oczach. Na placu boju zostało kilka, kilkanaście zespołów znanych "globalnie".

A ile tysięcy ofiar pociągnęli za sobą. Cały przemysł narkotykowy wart  setki miliardów USA obrotu w dekadzie - winien im wdzięczność. To oni "wylansowali produkt". Może to była ich główna rola w tej tragedii.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @pink-panther 25 lutego 2019 04:29
25 lutego 2019 06:25

Mogła być. Wtedy też są ofiarami. 

zaloguj się by móc komentować

gorylisko @betacool
25 lutego 2019 07:47

tutaj kawałek muzyki XX wieku z filmem XXI wieku...konkretnie z gry

 

zaloguj się by móc komentować

gorylisko @Pioter 24 lutego 2019 20:11
25 lutego 2019 07:49

cchyba brexinu ?? ;-)

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @pink-panther 25 lutego 2019 04:29
25 lutego 2019 08:25

Kiedyś byli święci do naśladowania i ich hagiografie, obrazy i próśba o wstawiennictwo. Dzisiaj są gwiadzy popu, którym "trzeba zazdrościć" (nie wiadomo czego), filmy o nich i ogłuszający wrzask po ich śmierci wyłączający myślenie.

zaloguj się by móc komentować

betacool @mniszysko 25 lutego 2019 08:25
25 lutego 2019 08:32

Bo ich śmierć to jeszcze świetny impuls sprzedażowy, oczywiście najlepiej gdyby jej okoliczności były również sprzedażowo ożywcze, czyli sensacyjne.

 

zaloguj się by móc komentować

tadman @betacool
25 lutego 2019 08:44

"Queen" byli zespołem cholernie elektrycznym, co mnie nie ciągnęło do nich. 

Moja była pracownica, lat trzydzieści kilka, zapytała mnie czy wiem jaka dzisiaj jest rocznica. Odpowiedziałem, że nie wiem i wtedy poinformowała mnie, że rocznica śmierci Freddiego. No i co z tego - stwierdziłem. Były dąsy. 

zaloguj się by móc komentować

tadman @betacool 25 lutego 2019 08:32
25 lutego 2019 08:48

Wszystko się sprzeda. Obwożono po Stanach pięściarskiego mistrza i obiecywano forsę temu kto go pokona. Po pewnym czasie obwożono wyeksploatowanego mistrza i obiecywano forsę temu kto jeszcze dołoży mistrzowi. 

zaloguj się by móc komentować

MarcinD @betacool 25 lutego 2019 08:32
25 lutego 2019 08:52

I właśnie na tym opiera się ten przemysł. Muzycy, aktorzy oraz inni "artyści" są w nim tak długo, jak długo realizują dobrze swoje zadania, czyli przede wszystkim zarabianie dużych pieniędzy, a oprócz tego masowe formatowanie głów w odpowiedni dla danej epoki (fali) sposób poprzez popkulturę lub/oraz promocja pewnych produktów lub całych rynków.

I kiedy system dochodzi do wniosku, że dana osoba się z jakiegoś powodu "wyczerpała" lub koszty jej działalności zaczynają przewyższać przychody, wtedy często staje się "legendą po śmierci", zwykle tragicznej (z powodu przyczyny zgonu, tragizmu postaci -  w końcu oni wszyscy mają bardzo trudne i skomplikowanie życie, lub często też po prostu młodego wieku). I dalej realizuje swoje zadanie przez wiele lata a nawet dziesięcioleci, szczególnie to finansowe. To dotyczy szczególnie muzyków. I przykładów można podać bardzo wiele.

Szczerze polecam przy tej okazji książkę o zespołach i muzyce p. Krzyśka Osiejuka (Toyaha). On to naprawdę ładnie zebrał i podsumował.

zaloguj się by móc komentować

jestnadzieja @pink-panther 25 lutego 2019 04:29
25 lutego 2019 09:10

Najgorsze jest to, ze smarkaczy chyba nie uczy sie o zyciu Freddiego w kontekscie ostrzezenia. (a moze jednak?)

Tu u nas jest teraz  wielki boom na Queen. Dziecko uczylo sie ostatnio na muzyce Bohemian Rapsody. W starszej klasie powstal zespol muzyczny, spiewajacy Queen.  Co roku w ramach walki z HIV przylaza jacys dziwni ludzie i rozdaja prezerwatywy. Jaki przekaz do tych nieuksztaltowanych dzieci: zwiazki homo sa ok, HiV istnieje, trzeba sie tylko odpowiednio zabezpieczyc..

P.S. w Montreux jest wielki pomnik Freddiego, prawdziwa atrakcja turystyczna. W kasynie zas male muzeum -jego studio nagran. W tym miescie mieszkal, leczyl sie i wypoczywal. A rok temu otworzono hotel Freddie Mercury. Biznes is biznes.

 

https://www.swisseducation.com/en/news/industry/new-freddie-mercury-building-in-montreux-4037

zaloguj się by móc komentować

Draniu @betacool
25 lutego 2019 09:21

Oswajanie z AIDS i HIV ,zwroc uwagę ,ze dzis juz nie mowi sie o tym, ze to jest choroba homoseksualistów.. A to oni wlasnie sa głównymi roznosicielami tej choroby.. Ta choroba jest dowodem na to jak obrzydliwe sa te preferncje seksualne.

Dzis ten film zdobywa Oskary..

Recepta na zdobycie tych nagród : martyrologia cierpień zydowskich, marytylogia cierpien homoseksualistów. I wszystko to jest falszywie interpretowane..

Tak własnie plasuje sie kinematografia amerykańska .To jest paździerz tak jak większość domow w USA.. 

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

gorylisko @mniszysko 25 lutego 2019 08:25
25 lutego 2019 09:24

podpisuję się pod tym co ojciec powiedział, wszystkimi czterema kończynami...

zaloguj się by móc komentować

gorylisko @tadman 25 lutego 2019 08:44
25 lutego 2019 09:28

ojoj ale zły z pana szef... fakt ostatnio zaktywizowały się aspekty Freddiego...czyżby w ramach wojny ze wstecznictwem ? zaistniała potrzeba stworzenia własnych świętych...

zaloguj się by móc komentować

glicek @Draniu 25 lutego 2019 09:21
25 lutego 2019 10:00

Od oswajania się z AIDS był inny film - również nagrodzona Oskarami "Filadelfia" z 1993 z Tomem Hanksem i Antonio Banderasem w roli głównej. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @MarcinD 25 lutego 2019 08:52
25 lutego 2019 11:14

Można by powiedzieć, że diabeł jak listonosz, zawsze puka do muzyków dwa razy. Raz obiecujęc im popkulturowe niebo (co oznacza mniej więcej muzyczne piekło Boscha), a drugi raz z tekstem:

- Wiesz stary, sprzedaż trochę siadła, twoje życie to na dłuższą metę, wcale nie seria niebiańskich doznań, ale koszmar. Po co się męczyć? Mocny akcent by się przydał na koniec. Sam wiesz...

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
25 lutego 2019 11:17

"Szczerze polecam przy tej okazji książkę o zespołach i muzyce p. Krzyśka Osiejuka (Toyaha). On to naprawdę ładnie zebrał i podsumował".

Nigdy nie ukrywałem, że była to pierwsza książka, którą kupiłem w Klinice Języka.

Rozdzial o Queen pamiętam dość dobrze. Tam bardzo wyraźnie wybrzmiewa słowo "projekt".

zaloguj się by móc komentować

MarcinD @betacool 25 lutego 2019 11:17
25 lutego 2019 11:34

Ja czytając ją często miałem ochotę napisać szeroką recencję. Taką rozmiaru dłuższego wpisu na blogu. Ale oczywiście potem zabrakło czasu i motywacji. A szkoda, bo książka jest warta duuużo więcej niż zwykłe opowiadanie o zespołach muzycznych. I do tego jest napisana z faktycznej miłości do muzyki, którą ja akurat też mocno mam zakorzenioną.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @betacool
25 lutego 2019 12:20

 Mnie zaś zastanawia, że w ideologicznym lansowaniu postawy, iż w życiu "należy wszystkiego spróbować", konsekwentnie pomijana jest oferta wypróbowania arszeniku tudzież cjankali.

zaloguj się by móc komentować

kalixt @pink-panther 25 lutego 2019 04:29
25 lutego 2019 12:26

Dziewczyna Morrisona też długo nie pociągnęła, zmarła jakieś 3 lata po nim. O schedę po jej chłopaku żarli się jej rodzice, nie ona. Ona chyba jednak nie była formalnie żoną Morrisona, choć pochowano ją pod nazwiskiem Morrison i stąd niektórzy tak uważają.

W kilka miesięcy po Morrisonie w Afryce zmarł młodo zaprzyjaźniony dealer narkotyków ''państwa Morrison'', Jean Le Tonnelier de Breteuil. Podobno to on właśnie dostarczył Morrisonowi ostatnią działkę heroiny, którą Jim ''przedawkował'' i podobno to on znalazł martwe ciało Jima. Ciekawa postać swoją drogą, arystokratyczna rodzina, potomek jakiegoś wysokiego urzędnika z czasów Ludwika XVI, jego ojciec był przyjacielem de Gaulle'a. W latach 60. Jean przypadkowo trafia do USA, przypadkowo poznaje tam Morrisona, bo przypadkowo studiują na tej samej uczelni, przypadkowo sprzedaje Morrisonowi heroinę, w którą przypadkowo zaopatrują go pracownicy francuskiego konsulatu. No i przypadkowo umiera zaraz potem, gdy sprzedaje Jimiemu ''złotego strzała'' i widzi jego zwłoki.

Kariera Jima to zresztą też seria niesamowitych przypadków. Syn, jako się rzekło, admirała i to nie byle jakiego admirała, bo dowódcy grupy okrętów odpowiedzialnych za tzw. incydent w Zatoce Tonkińskiej, od którego zaczęła się wojna w Wietnamie. Diabeł ma poczucie humoru - z syna tego właśnie człowieka zrobić ikonę antywojennego buntu w USA. Ciekawe, że o tożsamości ojca Morrisona mówi się stosunkowo od niendawna, całe pokolenie wychowane na kulcie Jima nie miało chyba o tym pojęcia.

Jim, zanim pojawił się w LA, to chłopiec grzeczny, krótko ostrzyżony, wychowany w dyscyplinie, jak to w wojskowej rodzinie, a przede wszystkim, zupełnie nie zainteresowany jakąkolwiek formą sztuki, a już w najmniejszym stopniu muzyką. W wywiadzie sam przyznaje, że przed założeniem The Doors nigdy nie był na żadnym koncercie. Zjawia się w LA nie wiadomo skąd i z miejsca staje się sławą. Sklecony na prędce zespół, do którego nie udało się nawet znaleźć basisty i w którym Manzarek był bodaj jedyną osobą, która wcześniej kiedykolwiek choćby stała blisko jakiegoś instrumentu muzycznego, robi furorę. Nic dziwnego, bo nie pracują od podstaw - Jim, jeszcze niedawno nie interesujący się muzyką, sztywny ''college boy'', przychodzi do zespołu mając już opracowany i skompletowany fenomenalny materiał na całą płytę. Wszystko gotowe. Przypadkiem...z tragarzami. Przypadkiem po nagraniu tej płyty tak niebywale płodny artystycznie Jim nie pisze już niczego innego. Wyjeżdża do Paryża, umiera młodo, przy okazji rykoszetem dostaje się kilku osobom, z którymi skrzyżowały się (przypadkiem oczywiście) jego życiowe drogi.

To był naprawdę ciekawy projekt, ten cały rock.

zaloguj się by móc komentować


betacool @stanislaw-orda 25 lutego 2019 12:20
25 lutego 2019 12:54

Ależ ona się pojawia, tyle że przy "drugim pukaniu listonosza".

O roli medyków przy zgonach Michaela Jacksona czy Princea wystarczy poczytać. Trochę inna lista leków ostatecznych, ale efekt ten sam.

zaloguj się by móc komentować

kalixt @betacool 25 lutego 2019 12:54
25 lutego 2019 13:06

Do niektórych jednak listonosz drugi raz nie puka i pozwala im doczekać sędziwej starości.

Ja podejrzewam, że listonosz z cyjankaliami puka drugi raz przeważnie do tych, którzy się zorientowali, w co się dali wciągnąć i próbują się wycofać. Albo choćby istnieje ryzyko, że mogą próbować.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @mniszysko 25 lutego 2019 08:25
25 lutego 2019 13:30

To był "projekt brytyjski", którego celów nie znam. Z jednej strony był to kolejny etap niszczenia chrześcijaństwa w Zachodnim Świecie a z drugiej, być może odwracanie uwagi od tego, że Sowieci,których sami wytworzyli na koszt ludów Europy Centralnej, Wschodniej i Azji - sami wycięli im numer, odbierając kolejne "perły w koronie": Indie a od 1960 r. Afrykę.  Ewakuowanie tysięcy Brytyjczyków z administracji kolonialnej to była trauma , o której do dzisiaj milczą.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @kalixt 25 lutego 2019 12:26
25 lutego 2019 13:34

Ach te przypadki. A ten Manzarek to był bardzo przytomny pan przez całe życie. Tak jak Mick Jaegger.  I pomyśleć, że angielski rock był we Francji bardziej ocenzurowany, niż w komunistycznej Polsce.

zaloguj się by móc komentować

kalixt @pink-panther 25 lutego 2019 13:34
25 lutego 2019 14:00

Mick był zawsze przytomny. Rasowy Brytol - genetyczna atrofia sumienia.

Był problem, bo było dwóch chłopaków nadających się na afisz, obydwaj równie ambitni, jeden przytomny, drugi myślący, że to wszystko jest naprawdę. Brian musiał utonąć.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @kalixt 25 lutego 2019 14:00
25 lutego 2019 14:03

No właśnie: Brian musiał utonąć. Tam wokół tych zespołów jakieś zapomniane trupy mniej wartościowych "członków zespołów" się walają.

zaloguj się by móc komentować

kalixt @pink-panther 25 lutego 2019 14:03
25 lutego 2019 14:42

O tym, że w historii rocka co i rusz można się potknąć o jakiegoś młodego trupa, to tak pobieżnie wszyscy zawsze wiedzieli. To był taki koloryt, ''choroba zawodowa'', no wiadomo, artyści - artystom zdarza się umierać młodo. Ale chyba nie każdy sobie zdawał sprawę, jak bardzo gęsto ten trup się ściełał, nie wyłączając trupów małych dzieci.

Wstrząsająca jest np. historia Godo Paulekisa, chłopca, który miał zagrać Lucyfera w jakimś filmie. On oczywiście tego nie wiedział, to było małe dziecko, z woli rodziców miał zaliczyć ten nobilitujący debiut filmowy. Nie zagrał (może na szczęście), bo zginął. Właściwie w bliżej nieokreślonym wieku, bo jedne żródła podają, że miał niecałe 3 lata, a inne, że miał 5. Nikt chyba nigdy nie przeprowadził wnikliwego śledztwa w tej sprawie, ciężko znaleźć szczegóły. Złe języki rozpuszczały pogłoski, że Godo zginął podczas sesji zdjęciowej, chodziło o pedofilskie porno. Godo był synem Vita Paulekisa, osoby znanej i charyzmatycznej w ''rockowym'' środowisku LA, animatora rodzącego się wówczas kultu rocka. Vito dowiedział się o śmierci syna wieczorem, gdy planował pójście na tańce. On prowadził taką grupę taneczną hippisów, zawodowo chodzili po klubach w LA, żeby nakręcać atmosferę na koncertach wschodzących gwiazd rocka. I zaraz po odebraniu wiadomości o śmierci syna Vito poszedł na te tańce. Razem z żoną, matką Godo. Every man knows his duty.

A tego Lucyfera w tym filmie, co go nie zagrał Godo, zagrał ostatecznie któryś z członków ''rodziny Mansona'' i to zdaje się jeden biorących udział w słynnym zabójstwie w willi Polańskiego. Muzykę do filmu pisali jednocześnie Rolling Stones i Led Zeppelin, ale producent zdecydował się jedynie na użycie materiału Rolling Stones. O ile dobrze pamiętam.

Sam nie wiem, może to tylko teorie spiskowe, tanie sensacje, ale jak się czyta niektóre materiały o historii rocka to to już nawet nie jest jakaś tam deprawacja, rewolucja seksualna, stare, dobre ''zepsucie obyczajów'' - to jest po prostu czysty satanizm. OK, na pewno inspirowany konkretnymi, ziemskimi interesami - handlowymi, politycznymi, bo zawsze o to przede wszystkim chodzi. Ale do tego satanizm.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @kalixt 25 lutego 2019 14:42
25 lutego 2019 15:18

Jak już jeteśmy przy teoriach spiskowych, to może przywołam tzw. Klub 27 czyli muzyków i piosenkarzy rocka a  nawet aktorów musichallowych, którym się zmarło nagle albo i nie -  w wieku lat 27.  Lista u docenta wiki (polskiej) obejmuje 50 nazwisk a wśrod nich chronologicznie Brian Jones zajmuje pozycję 9: zmarł 3 lipca 1969 r. a potem to już poooszło: Jimi Hendrix, Janis Joplin, Jim Morrison, Kurt Cobain i tak dalej. Główne przyczyny: przedawkowanie, samobójstwo, wypadek samochodowy. 

Był jeszcze legendarny  solista "legendarnego" zespołu AC/DC otwarcie nawiązującego do satanizmu - Bon Scott, który faktycznie był twórcą sukcesu tego zespołu  i dożył aż do wieku 34 lat ale zmarł nieoczekiwanie w samochodzie zostawiony w stanie upojenia alkoholowego (a może nieprzytomny z innych przyczyn)przez koleżkę w samochodzie przed domem w Londynie. Koleżce nie chciało się podobno targać Bona Scotta do mieszkania po schodach. Poszedł spać a Scott umarł. 

Tu małe dziecko w filmie satanistycznym a gdzieś indziej tuziny młodych aspirujących "ginących na froncie sztuki".

 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Klub_27

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
25 lutego 2019 15:25

Na temat wręczonych Oscarów wypowiedział się Tomasz Raczek:

"Oscara dla najlepszego aktora otrzymał w tym roku Rami Malek za rolę Freddiego Mercury'ego w "Bohemian Rhapsody" Bryana Singera. - Akademia jest strasznie dwulicowa; w zeszłym roku śledziliśmy, jak wyrzuca ze swego grona Romana Polańskiego, a Singer jest oskarżony o molestowanie 13-latków i nikomu nie przeszkadza, by jego film - słaby film, dodajmy - szedł po najwyższe laury".

Pytanie za 100 punktów. Raczek bardziej oskarża Singera, czy bardziej broni Polańskiego?

zaloguj się by móc komentować

kalixt @pink-panther 25 lutego 2019 15:18
25 lutego 2019 16:06

O tym, czy w klubie ''27'' tkwi jakaś kabalistyczna symbolika, to pewnie mógłby nam napisać Saturn-9, którego komentarze równie bardzo lubię, jak kompletnie ich nie rozumiem (a o łopatologiczne rozwinięcie nie mam śmiałości prosić).

Faktem jest, że oni ginęli w bardzo różnym wieku, może w wieku 27 lat była pewna statystyczna nadreprezentacja, ale nie była to twarda reguła. Omawiany tu Jim Morrison, stworzona w błyskawicznym tempie literalnie ''z niczego'' ikona buntu przeciwko wojnie w Wietnamie i jednocześnie syn admirała, który osobiście wykonał zadanie sprowokowania tej wojny....wiem, że się teraz powtarzam, ale to jest naprawdę fenomenalne poczucie humoru Złego, też zszedł w magicznej 27 wiośnie (chociaż wyglądał raczej na ok. 40). Ale były też zgony późniejsze, były wcześniejsze, a co najbardziej przeraża, na ołtarzu rocka umierały również małe dzieci.

Ja myślę, że jeżeli chodzi o tych zmarłych w wieku dorosłym, to w dużej mierze byli to tacy, którzy się połapali, w co się dali wkręcić i się przerazili. No i zaczęli się wahać, wycofywać itp. Bo nie byli tak ''przytomni'', jak Jagger czy Manzarek. A wiek 27 lat to jest taki w sumie dobry wiek na pierwsze, dojrzałe refleksje.

Niektórzy twierdzą, że z całym tym rockiem w USA chodziło o to, że trzeba było pobrać rekruta na wojnę w Wietnamie, czyli po prostu w najszczęśliwszej na świecie Ameryce, gdzie króluje dobrobyt i prawa człowieka, trzeba było wystawić dziesiątki tysięcy chłopaków w maturalnym wieku, dzieci w zasadzie, na pewną śmierć i jakoś to uzasadnić bez uszczerbku na legendzie o dobrobycie i sprawiedliwości. To były dzieci rodziców, którzy pamiętali II wojnę światową, wiedzieli, co to znaczy iść na wojnę. Był ostry sprzeciw. Trzeba było ten sprzeciw jakoś zneutralizować, skanalizować i okiełznać. Więc stworzono sprzeciw kontrolowany. To jest naprawdę bardzo charakterystyczne, że w czasach, gdy dziesiątki tysięcy amerykańskich chłopców dostawało karty powołania, nigdy nie dostał jej niemal nikt z koncesjonowanych gwiazd rocka.

By może to był jeden z celów projektu. Ale myślę, że nie jedyny. Te projekty są zawsze wielowarstwowe, piecze się wiele pieczeni na jednym ogniu.

AC/DC to jest taki satanizm na chama, jawnie, coś jak Nergal. Ja się nie boję takich satanistów, co odgryzają główki gołębiom, targają Biblię, wystawiają język i noszą na szyi pentagram. Bardzo zagubieni ludzie, trzeba się za nich modlić, ale przynajmniej kawa na ławę - od razu widać, o co chodzi. Jak ktoś mi śpiewa, że ''I got my bell, I'm gonna take you to hell, I'm gonna get you, Satan get you'', to ja szanuję przynajmniej to, że on mi szczerze mówi, o co mu się konkretnie rozchodzi. Groźniejszy jest satanizm z twarzą rzekomej miłości, rzekomego współczucia, rzekomej pomocy bliźnim, ubrany w jakieś światełko do nieba czy inne, dęte g**** i w ckliwy akompaniament. Pan Osiejuk też kiedyś o tym pisał.

Chociaż oczywiście ten jawny satanizm też ma swój target i swoje zadanie do wykonania. W projekcie pt. rock nie ma miejsca na jakikolwiek spontan.

zaloguj się by móc komentować

kalixt @betacool 25 lutego 2019 15:25
25 lutego 2019 16:12

Raczek mówi: NASZ molestował nieletnich i miał prawo, bo NASZ, a nie dostał Oskara, a NIENASZ dostał, chociaż też molestował, choć przecież nie miał prawa, bo NIENASZ.

zaloguj się by móc komentować

kalixt @przemsa 25 lutego 2019 16:15
25 lutego 2019 16:19

Muniek...ech, strasznie zagubiony chłopak. Taka jego, jak zwykle niegramotna, parafraza ''Sympathy For The Devil''. Potem Muniek pojechał do Medjugorje i zaczął się neoficko obnosić z różańcem, no i...tyle było o nim słychu.

zaloguj się by móc komentować

kalixt @przemsa 25 lutego 2019 16:29
25 lutego 2019 16:32

Ja myślę, że on się nawrócił. Taką przynajmniej mam nadzieję. I dlatego właśnie nic o nim dziś już nie słychać, choć w jego czasach grzesznych, pomimo tego, że ani nigdy nie miał głosu, ani ewidentnie najmniejszych oznak żadnego talentu, strach było przysłowiową lodówkę otworzyć.

zaloguj się by móc komentować

betacool @przemsa 25 lutego 2019 16:16
25 lutego 2019 17:57

Musiałem sprawdzić. Ja też mam.

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool 25 lutego 2019 17:57
25 lutego 2019 18:10

Ta książka była dla mnie bardzo ważna. Gdyby nie ona to kto wie, czy bym do księgarni Klinika Języka trafił.

Więc moje tu i teraz w dużej mierze bierze źródło z lektury tej książki.

Stąd nadzieja, że nie wszystko, co wiedzie przez R'n'R, prowadzi do diabła i zguby. I Toyah to wytrwale podkreśla.

To samo dotyczy filmu - przy dość banalnej fabule, prowokuje do postawienia niebanalnych pytań, które od zguby mogą kogoś odwieść.

zaloguj się by móc komentować

kalixt @przemsa 25 lutego 2019 16:40
25 lutego 2019 18:11

No dobrze, może się zraziłem, bo śpiewać rzeczywiście nigdy nie umiał. Najważniejsze, że się nawrócł.

zaloguj się by móc komentować

kalixt @betacool 25 lutego 2019 18:10
25 lutego 2019 18:33

Obawiam się, że to, co Toyah podkreśla, to jest tłumaczenie, że skoro JA lubię r'n'r, to znaczy, że to nie może być tak do końca złe. Taka przypadłość TegoKtóryZaczynaKażdeZdanieOdJa.

Oczywiście, że można dojść do Boga również przez r'n'r, tak samo, jak przez prostytucję (Magdalena), przez prześladowanie chrześcijan (Paweł), przez wojnę (Ignacy) czy przez hedonistyczne rozpasanie (Franciszek).

Ale nie da się służyć dwóm Panom. Nie można mówić - idę do Boga, ale ta moja prostytucja, wojna, rozpasanie i misja w Damaszku też w sumie są ok i szkoda by było odpuścić.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @betacool
25 lutego 2019 19:01

Życie jest po to, żeby na koniec umieć wybrać, któremu Panu się służy.

zaloguj się by móc komentować

kalixt @betacool
25 lutego 2019 19:20

A w ogóle to fajny wpis dzisiaj zamieścił Gospodarz.

Jak się w XIII wieku robiło poetę i po co.

A my tu dyskutujemy, jak się w XX wieku robiło gwiazdę rocka i po co.

Po to samo chyba.

zaloguj się by móc komentować

betacool @kalixt 25 lutego 2019 18:33
25 lutego 2019 19:48

Powiem Ci, że teraz sobie chwilę pomilczę.

zaloguj się by móc komentować


kalixt @betacool 25 lutego 2019 19:48
25 lutego 2019 20:31

Mam nadzieję, że niczym nie uraziłem, czy coś...

Pana Osiejuka też nie chciałem jakoś piętnować, mnie się wiele jego tekstów podobało, a choć nie ze wszystkim się zgadzam i niekiedy pewna jego maniera drażni, to mimo wszystko wolałbym pewnie z panem Osiejukiem zgubić, niż z niejednym znaleźć.

Ale na próby obrony projektu pt. rock nie mogę się zgodzić. Tam naprawdę było grube zło od początku i od podszewki. Tam naprawdę były ofiary w ludziach, również w dzieciach. I nie można moim zdaniem mówić - no tak, no może tu i tam coź zgrzytało, gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą, ale w końcu jakie fajne te riffy, te basy, ta perkusja. Można się pochylić nad ludźmi wciągniętymi w ten projekt, bo wierzę, że nie wszyscy oni byli świadomi tego, w co się dają wkręcić, a wielu z nich rzeczywiście miało talent i po prostu chciało go wykorzystać bez niecnych intencji. Ja w sumie jakoś szanuję (czy choćby rozumiem) takiego Morrsiona (on akurat żadnego telantu nie miał, no ale został wytypowany i w sumie nie miał wyjśćia), Hendrixa (on bez wątpienia talent miał), Joplin (biedna dziewczyna) i omawianego w tej notce Fredka również, bo to chyba też była ofiara projektu. A jak się pokapował, w co się gra i jakim kosztem i próbował się wycofać z pomocą tej dziewczyny, to mu listonosz zapukał drugi raz i dostarczył wirusa HIV. Ale to jest taki szacunek (zrozumienie) naznaczony goryczą i współczuciem. Projektu pt. rock nie da się obronić moim zdaniem. I nie należy.

zaloguj się by móc komentować

betacool @kalixt 25 lutego 2019 20:31
25 lutego 2019 20:44

To milczenie to raczej próba autorefleksji.

Co do rocka to pamiętam, że ja o Mercurym, Pink Floydach nie wiedziałem nic. Nie wiedziałem kim byli, jak wyglądali nic tylko muzyka, bo tekstów też bardzo długo nikt z nas nie znał. 

Pamiętam jednak, że Trójka puszczała w radio całe albumy. Jakoś mętnie tłumaczyli, że zachodnie prawa autorskie w Polsce nie obowiązują... A potem w tygodniku Razem pojawiły się tak zwane plakaty zespołów. 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @kalixt 25 lutego 2019 20:31
25 lutego 2019 20:46

Odwrotnie. Ten projekt, podobnie jak projekt "poeci" pokazuje, że Pan Stworzenia wszędzie umieścił jakies piękno i dobro. A niepiękny robi co może, żeby guano je zalało. Ale możemy to guano oskrobać, jak już wiemy gdzie przyschło. 

zaloguj się by móc komentować

kalixt @przemsa 25 lutego 2019 20:37
25 lutego 2019 20:55

Kiedyś dawno czytałem wywiad z jakimś rockmenem-chrześcijaninem, który mówił, że Dawid po pokonaniu Goliata zabrał jego miecz, więc w sumie dlaczego bogobojny rockmen ma nie korzystać na chwałę Boga z gitary Fendera, nawet jeśli ktoś ją wcześniej używał do celów niecnych. Zabrał miecz Goliata i przeiceż wymiata nim ad maiorem Dei gloriam, więc szafa gra,

To było dawno, byłem wtedy młody, przemówiło to do mnie.

Nie wiem, czy słuchanie rocka jest złe. Czy nie wolno. Nie chciałbym rzucać jakichś radykalnych osądów. Ja sam się wychowałwem na rocku, byłem takim obsesjonatem Pink Floyd, że podejrzewam, że wiedzą o tym zespole i detalach dotyczących życiorysów jego członków zagiąłbym nawet pana Osiejuka. Wierzę, że większości słuchanie rocka w niczym nie szkodzi.

Ale historia tego projektu jest straszna.

zaloguj się by móc komentować

jestnadzieja @kalixt 25 lutego 2019 20:31
25 lutego 2019 21:05

Dziekuje za ten komentarz.

zaloguj się by móc komentować

kalixt @jestnadzieja 25 lutego 2019 21:05
25 lutego 2019 21:15

Dziękuję za podziękowanie. Ja się zasadniczo nie znam, no ale tak sobie myślę, to napisałem.

zaloguj się by móc komentować


betacool @Matejek 25 lutego 2019 21:24
25 lutego 2019 23:28

Powiem, że raczej przerażające doznania z takiego zwiedzania.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @jestnadzieja 25 lutego 2019 09:10
26 lutego 2019 00:07

Wciąż stawiają Freddie'mu jakieś pomniki.Oczywiście nie ma żadnej "edukacji" tylko - pułapka emocjonalna i wstawianie "do panteonu ludzi godnych podziwu" grajka, który nie rozumiał, że jest obiektem manipulacji. I że jest ofiarą a jednocześnie mega gorszycielem, który nieznaną liczbę dzieci przywiódł do tzw zachowań niebezpiecznych: narkotyki, niekontrolowany seks, eksperymenty homo i biseksualne a na koniec HIV.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @mniszysko 25 lutego 2019 08:25
26 lutego 2019 00:14

Trafna uwaga. I chyba tylko o to chodziło i chodzi. Na pustych postumentach po obalonych figurach Świętych katolickich heretycy zaczęli szybko wstawiać "idoli zastępczych" w celach ogłupianai i łatwego manipulowania. Z tym,że to działało, kiedy sytuacja materialna stale się poprawiała i wydawało się, że "konsumpcja będzie prawie nieograniczona". A teraz wszystko padło. Czasem rzucam okiem na te masowe koncerty na stadionach: Tina Turner, AC/DC - wtedy zastanawiam się, co ci ludzie tak naprawdę mają "do wielbienia' i "do wierzenia", jeśli odebrano im Boga i Wiarę. Nie mają nic. Więc łatwo łapią się na takie pułapki. 

zaloguj się by móc komentować


manama1 @betacool
26 lutego 2019 20:59

Filmu nie ogłądałem - ale się  postaram.  jak na razie tylko same "wstepne kredyty i obrazy z nimi związane", gdyż ostatnimi czasy, często tzw. ryżyserzy starają sie tam coś niecoś podprogowo i nie tylko przemycić.

Zatem:

a) Fredy patrzy skosem w dół posępnym okiem "nieopatrznym", że się tak wyraźe ,że aż czuje się że coś złego (upadek?) się nieuchronnie stanie;

b) po czym porenak przez olśniewającym wystepem  swego  zycia rozpoczyna nasz protagonista  od kaszlu - znaczy: jego śpiew jest łabędzi" ;

c) w tle już leci "I need somebody to love" - gdy sam ma stanąc wobec nieprzeliczonego tłumu- (pierwsze wskazanie) najgorszy bedzie ten niewyobrażalny stopień samotności;

d) oglądać ma to wszytsko  "następna władza" - co to się zreszta w Poryżu potem "zabiła" i jej ksiązęcy małzonek, bedący usoosbieniem "uczciwości" - to dlanich jest ten występ;

f) dalej jednak wracamy do konsumpcyjnego społeczesntwa  -widać  koty  "nienażarte" w sporej liczbiew sypialni naszej gwiazdy - pytanie kto kogo konsumuje (aż strach sie zagłebiać);

g) Freddie  schodzi jednak z tego "otłarza kociej nienażartej konsumcji" i swojej sypialni zarazem (sic) i udje się na koncert,a przd nim drzi szeroko otwierają;

h) koty  (i tylko one) żegnaja go z okna owej sypialni ;

i)  jeszcze tyko kilka niewinnnych ujęc kołpaka, ktory ukłwda się przypadkowo podczas kręcenia (znaczy) jazdy w kształt sfastyki (aj waj); ale ten sam samochód  prowadzi  srebrny, tulący skrzydła  jako do lotu anioł (no przecież to Benley  - ach te rozdarcie wewnętrzne, materialne i duchowe)

  i już jestesmy na stadione (Life Aid), gdzie

j) otwiera sie sezam (kufer raczej)  z mikrofonem w  srodku,

a k) ciągnąca inny kufer ręka ma na jednym zpoalców masonksi sygnet z cyrklem ("wymierzył"czas Freddiego),

l) no i Freddie przy prawie przystkich oczach na siebie skierowanych wchodzi na scenę SAM z muzykę w tle "Find mie somebody to love" - a w oddli wiadc obrzymi tłum.

jakis wredny typ słysząc słowa tej poisenki - pewnie by powiedził ze ten glos o puste serca i głowy się odbija.

Wnioski: Sam początek daje odpowiedż  czemu film jest w pewnych kręgach niezbyt lubiany.

Odpowiedz: czy Freddie był  -według filmiarzy - w piekle na ziemi? Nie, bo w jego ujeciu smierć jest "on two legs"- konkretna i ma wymiar ludzki,  a on ewidentnie jest ukazany jako uwikłany czlowiek zagubiony. Smierc (diabeł) taka zaś nigdy nie jest.

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
26 lutego 2019 22:03

Przyznam, że kilka istotnych szczegółów mi umknęło. Ten "sfastykalno"-anielski dualizm Bentleya i masoński sygnet...

Ale niech Pan tu uważa ze swoją spostrzegawczością,  bo niektórzy koledzy nie są w stanie znieść, że ktoś jest bystrzejszy od nich.

zaloguj się by móc komentować

manama1 @betacool 26 lutego 2019 22:03
26 lutego 2019 22:18

A swoją drogą ciekawych czasów żesmy dożyli- ze takie kino w kinie mamy i zanim cżłowiek film zacznie ogładąc juz sie  z jego zasadniczym przesłaniem często styka.  Co zaś do spostrzegawczości nie do konca łapie- ale moze to i lepiej ;) Zreszta jestem przekonay ze jest tu bardzo wiele spostrzegawczych osób.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować