-

betacool

Czy Władysław IV umarł od zbyt gwałtownej jazdy?

Czy Władysław IV umarł od zbyt gwałtownej jazdy?

 

Omawiana tu niedawno książka Kazimierza Piwarskiego „Czasy wojen religijnych” kończyła się na obszernym opisie planów Władysława IV i ich krachu związanym ze śmiercią i króla i wybuchem powstania pod wodzą Chmielnickiego.

W tym roku zakończyła się również wojna trzydziestoletnia. Niemieckie krainy i Cesarstwo były wykończone krwawymi zmaganiami. Jedynym silnym organizmem w Europie Środkowej pozostawała Rzeczpospolita, której król zmierzał do uporządkowania spraw nad Morzem Czarnym i planował wojnę z Turcją. Chciał oczyścić południowo-wschodnie rubieże kraju z sił, które rok w rok siały zniszczenie i zamęt i które nieustannie osłabiały tamtejszy potencjał rozwoju.

Tatarzy krymscy byli narzędziem w rękach ulokowanej w Istambule mafii, która rok w rok rozprowadzała tysiące schwytanych w Rzeczpospolitej wziętych w jasyr niewolników po krajach Orientu.

Przyznajmy, że plany Władysława IV były bardzo racjonalne, bowiem przesunięcie granic do wybrzeża Morza Czarnego utrudniłoby działalność mafii, ograniczając możliwość pozyskania żywego towaru tylko do czasu prowadzenia otwartej wojny.

Władysław IV zmarł w Mereczu w maju 1648 w trakcie powrotu z Wilna do Warszawy. Wikipedia podaje, że wskutek (przypuszczalnie) przedawkowania środków na  przeczyszczenie, choć przypisem do tej wersji jest nieistniejący artykuł z Onetu.

Jako, że źródło internetowej wiedzy niespodziewanie i chyba nieodwołalnie wygasło, postanowiłem sięgnąć do przedwojennej relacji Artura Śliwińskiego, która w biografii Władysława IV podaje następujące okoliczności śmierci 53-letniego wówczas króla:

„Władysław (…) postanowił udać się na Ukrainę i objąć komendę nad wojskiem. Nie wątpił, że samą swa obecnością uspokoi wrzenie ludności i przywiedzie do opamiętania darzących go wielkim zaufaniem Kozaków. Był również pewien, że na wieść o jego przybyciu do wojska poruszy się szlachta, możni panowie przyprowadzą mu swoje nadworne hufce i pomogą do stworzenia siły, pozwalającej na rozgromienie Tatarów i rozpoczęcie wojny z Turcją.

Ożywiony wielkimi zamiarami, trawiony wielką gorączką czynu, w końcu kwietnia 1648 roku wyjechał z Wilna i śpieszył do warszawy, by stamtąd, po załatwieniu spraw najpilniejszych, pociągnąć na Ukrainę. W drodze zachorowała królowa, skutkiem czego wypadało zatrzymać się w Trokach. Z kolei, również z powodu pogorszenia się stanu zdrowia Ludwiki Marii, przerwano podróż w Mereczu.

Władysław, korzystając z tej przerwy, wyjechał na łowy i cały dzień od świtu do zachodu słońca spędził na świeżym powietrzu. Przejeżdżając z miejsca na miejsce, a niezadowolony z woźnicy, który po przebywanych wertepach i manowcach jechał zbyt wolno, król sam pochwycił lejce i pędził w cwał, nie zważając na gwałtowne wstrząśnienia i niebezpieczeństwa szalonej jazdy. Po powrocie do Mereczu uczuł się bardzo osłabionym. W nocy pochwyciły go bóle i trwały aż do rana. W ciągu dnia przyszedł do siebie i czuł się już tak dobrze, że rozkazał otoczeniu szykować się do łowów na dzień następny. Lecz w nocy powróciły cierpienia i wzmagały się nieustannie. Lekarstwo, zażyte na zlecenie nadwornego medyka, a następnie puszczenie krwi nic nie pomogło. Wzrosła gorączka, król wpadł w malignę (…).

Dnia 20 maja 1648 r. o g. 2 po północy zakończył swe życie. (…)

Był jedynym człowiekiem, mogącym, według zgodnej opinii narodu, ugasić szalejący pożar i zażegnać najstraszliwszą burzę, jaka kiedykolwiek nawiedziła Polskę. To też na wieść o pierwszych klęskach wojsk polskich cały kraj ku niemu zwrócił swe oczy i cały kraj z największym przerażeniem dowiedział się o jego zgonie. Nigdy król Władysław nie był potrzebniejszy ojczyźnie, jak w owej właśnie chwili, kiedy w krwawym odblasku łuny wojennej śmierć porywała go ze świata”.

Jak widzimy król był „ożywiony wielkimi zamiarami”, ale szybkie przemieszczanie się ku Ukrainie uniemożliwiła mu choroba królowej, a potem jego własna, która przyniosła kres ożywienia i kres wielkich planów. Król zmarł więc ponoć od zbyt ostrej jazdy.

Warto dodać, że zdrowie i choroba Władysława IV budziły nie tylko moją ciekawość.

Oto w 1911 roku w „Przeglądzie Historycznym” ukazał się artykuł p.t. „Zdrowie Władysława IV”. Dziełko to kieruje naszą uwagę w stronę pewnej wstydliwej choroby, która być może zmogła króla. Autor sprawy nie przesądzał, ale podsuwał szereg niechlubnych sugestii. Analizował fatalny stan królewskiej nerki. Niby niechętnie wspominał o skłonności Władysława do alkoholu, za to dużo bardziej ochoczo szukał przyczyny choroby w epokowej rozpuście:

„Jak wiemy, Władysław IV tak jak jego brat młodszy, Jan Kazimierz, lubił bardzo zaglądać do kielicha i rzadko kiedy od bie­siadnego stołu wstawał trzeźwy. Niepodobna jednak poczytywać Władysława IV za pospolitego alkoholika, jakim był po części taki пр., opój jak Jerzy Wilhelm, ówczesny elektor brandenburski, arcyksiążę Karol i inni, bo obfite źródła dziejowe temu zaprzeczą. Wła­dysław IV nie upijał się do poduszki, opilstwa z zasady nie po­pierał i alkoholizm nie był pra-macierzą, śmiertelnej choroby nerek, tylko ubocznym czynnikiem bardzo jej rozwojowi sprzyjającym.

Trudniej się uporać z przypuszczeniem możliwego przeziębienia na wojnie, jako przyczyny cierpienia nerek, gdyż tak rozwiązły wojak jak Władysław IV mógł się równie dobrze zaziębić jak za­razić, zwłaszcza w dobie moskiewskiej lub 30-letniej wojny. Długo się srożące w XVII-ym wieku zamieszki Moskiewskie i wojny re­ligijne na Zachodzie, prócz wielu niewysłowionych nieszczęść, wy­wołały też wzmożenie rozpusty, w wieku XVI-ym nieco przytłu­mionej. W obozach stron walczących tak katolickiej jak prote­stanckiej nierząd rozrósł się do rozmiarów iście olbrzymich; po zawarciu zaś pokoju Westfalskiego i rozpuszczeniu wojsk,— rozlał się po miastach i miasteczkach. W Polsce, nieodgrodzonej od reszty kontynentu, styczne te wpływy dotkliwie się odbiły na zdrowo­tności ludu i poziomie jego moralności.

Jeżeli wszakże w chorobie nerek najstaranniejsze poszu­kiwania nie wykryją innej oczywistej jej przyczyny, wtedy jedy­nie rodzi się wniosek kiłowego zakażenia. A właśnie, w prze­biegu powikłanej choroby Władysława, znaleźć można więcej po­szlak istnienia przymiotu, niźli powstania choroby wskutek zazię­bienia. Jeśli zaś śmiertelne owrzodzenia nerek powstały na tle syfilitycznem, to obecnie nauka medyczna pozwala je mianować wprost kiłą nerek. Tylko wyodrębnienie zmian kiłowych w ner­kach przedstawia bardzo poważne trudności.

Dowodzenie syfilitycznej natury dawnego cierpienia nerek nastręcza szereg różnych wątpliwości i zagadek.

Jeśli pewien osobnik cierpi na kiłę, to bynajmniej nie idzie za tem, żeby wszelkie cierpienia, jakie go dotykają, miały wspólną patogenezę. Zmiany kiłowe w nerkach są jedynie możliwe, lecz nie konieczne. Jeżeli kiła porażać może mózg czy wątrobę,—ana­logicznie może ona, lecz nie musi, dotykać i nerek. Wreszcie, omawiane cierpienia są bardzo rzadkie tak, że w wywiadach jak i w rokowaniach należy być nader ostrożnym, gdyż syfilityk, jak każdy inny, jest narażony na zapalne sprawy pochodzenia kiło­wego”.

Przede wszystkiem, zwiastunem kiły u Władysława IV było jego charłactwo w dolnych kończynach. Następnie, na karb atretyzmu lub ataków podagry nie można kłaść objawów tak powi­kłanych cierpień. Skąd się wzięła choroba nerek, powikłana poda­grą, obrzękiem kończyn, kałkułem, częstemi przed zgonem zabu­rzeniami żołądkowemi i kiszkowemi, przewlekłymi bólami głowy, dusznością, porażeniem słuchu, paraliżem ręki, ckliwości i.t.p.? Współczesna wiedza medyczna poucza właśnie, iż kiła jest chorobą różnokształtną i nieraz u chorych syfilityczne cierpienia ne­rek bywają bardzo powikłane, istna trylogia patologiczna. Jakkol­wiek trylogia ta daje się spotykać i w innych chorobach ogól­nych, to jednak w przebiegu kiły zjawia się stale z tak osobliwą predylekcyą, że daje prawo do uważania zajęcia kilku narządów za pewną cechę patognomiczną. Taką trylogię patologiczną spo­tyka się zazwyczaj w późniejszym, czyli trzeciorzędnym okresie przymiotu. Dzieje przewlekłej choroby Władysława zdają się przy­puszczać jej okres trzeciorzędny i do tego okresu należą, o ile są, zgubne zmiany syfilityczne. Tylko w ten sposób można sobie do­kładniej uprzytomnić, dlaczego w tak ostrem zapaleniu nerek w Me­reczu wystąpiły zaburzenia żołądkowe i kiszkowe, śpiączka, ogra­niczone bezwłady, przeciągła czkawka. Nawet Wespazyan Kochowski podał, że ustawiczna czkawka długo niedozwoliła przyjąć Najświętszego Sakramentu, proszono więc lekarzy, by czkawkę tę uśmierzyć się starali. Jakoż po kilku godzinach całkiem ustała. Wreszcie, otoczenie dworskie zauważyło u króla drżenie ciała czyli drgawki, połączone z napadem duszności”.

Wybaczcie mi ten nieco przydługi cytat, ale musiałem go przytoczyć. Niezwykły bowiem jest to wywód, konsekwentnie i zręcznie zmierzający ku konkluzji, że to syfilityczna czkawka i drgawki nie pozwoliły królowi przyjąć Komunii.

Jak widzimy tekst ma pozory wszelkiej historycznej i medycznej fachowości. Z pewnym zdziwieniem konstatujemy jednak, że podpisany jest nie imieniem i nazwiskiem, lecz pseudonimem: Rumbold z Połocka. Zdawałoby się, że ów Rumbold otrzaskany był w kwestiach wiedzy historycznej, a jeszcze bardziej z wiedzą medyczną. Przyznam, że porażony wielkim zasobem wiedzy, której nie powstydziłby się nawet doktor House, z wielkim zapałem rozpocząłem poszukiwania prawdziwej tożsamości „Rumbolda”. Wytropienie danych autora nie było łatwe. Udało mi się je odnaleźć na stronach pisanych cyrylicą. Rumboldem z Połocka okazał się być Ryszard Mienicki – polski historyk i archiwista. Wikipedia ta temat używania pseudonimu „Rumbold z Połocka” milczy, Internetowy Słownik Biograficzny również. Podobno przyczyną używania przez niego pseudonimu, był brak formalnego historycznego wykształcenia. Mienicki uzupełniał je ponoć na UJ, a wcześniej studiował historię w Petersburgu. Opublikował ten artykuł w wieku 25 lat.

Czyż to nie zastanawiające, że młody student mógł w owych czasach snuć weneryczną opowieść o królu na łamach historycznego periodyku i że jego łamy były na taki rodzaj dociekań szeroko otwarte, a nawet chroniły personalia piszącego żółtodzioba pod równie dźwięcznym, co wdzięcznym pseudonimem. O słabości Mienickiego do dźwięcznych imion świadczy moim zdaniem fakt, że swojemu jedynemu synowi, historyk ów nadał imię Harald…

Ale wracając do jego tekstu warto zadać sobie ot choćby takie pytanie, czy nie dziwnym jest fakt, że Rumbold z Połocka w ogóle nie zwrócił swych zainteresowań ani dociekań ku niemal równoczesnej niemocy królowej? W sumie może to i lepiej, bo kto wie, czy nie dowiedzielibyśmy się, że cierpiała ona na drugą fazę „epokowej plagi”…

***

Niektórzy być może pamiętają stary makulekturowy wpis o Weintraubie, który będąc młodym studentem skrytykował profesora Windakiewicza za książkę o Janie Kochanowskim. Jedną z osi ataku były treści o dość lekkim prowadzeniu się Kochanowskiego podczas studiów we Włoszech, które Weintraub uznał za niedostatecznie udowodnione. Jak widzimy niektóre historyczne postacie podlegały wówczas wzmożonej studenckiej ochronie, gdy inne były celem niewybrednych ataków. Wspólnym mianownikiem owej studenckiej aktywności było jednak to, że fachowe periodyki stały dla młodej ambitnej humanistyki otworem.

Kończąc, wrócę jeszcze do tytułowego pytania, czyli od próby odpowiedzi na pytanie, czy Władysław IV zginął od zbyt ostrej jazdy?

Może się zdziwicie, ale odpowiem twierdząco. Władysław IV uwielbiał trzymać mocno lejce i podążać szybko w wytyczonych przez siebie kierunkach. Moim jednak zdaniem tą ostrą jazdę najtrafniej określa fragment z książki Śliwińskiego:

„Zawojowanie Krymu, wojna z Turcją, wyzwolenie uciemiężonych przez sułtana ludów słowiańskich, zdobycie Konstantynopola, wyparcie Turków z Europy, a w końcu oswobodzenie grobu Chrystusa, - oto były poszczególne ogniwa w łańcuchu ambitnych zamierzeń Władysława. Ostatecznym ich rezultatem miało być odbudowanie cesarstwa wschodniego”.

W kolejnych wpisach postaram się pokazać, że tak rozumiana „ostra jazda” musiała napotkać tępy opór. Postaram się jednak w większej mierze bazować na historycznych dokumentach, a nie na medycznych wywodach świeżo upieczonego historyka – Rumbolda z Połocka herbu Lew z Muru, czyli Prawdzic, czyli Prawda…

https://pl.wikipedia.org/wiki/Ryszard_Mienicki

https://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/ryszard-mienicki

http://pawet.net/library/history/bel_history/bautovich/081/%D0%A1%D0%BF%D0%B0%D0%B4%D1%87%D1%8B%D0%BD%D0%B0_%D0%9C%D1%8F%D0%BD%D1%96%D1%86%D0%BA%D1%96%D1%85.html

 

 



tagi: władysław iv  ryszard mienicki  rumbold z połocka  lew z muru  prawdzic  tadeusz śliwiński 

betacool
24 kwietnia 2019 14:17
14     2630    14 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

krzysztof-laskowski @betacool
24 kwietnia 2019 15:14

Król Mieszko II - ledwie przeżył zamach na swoje życie, król Stefan - zamordowany, król Zygmunt III - ledwie przeżył zamach na swoje życie, król Władysław IV - zamordowany (syfilityk trzeciego rzędu byłby ciężko chory psychicznie jak Ziuk), królewicz Karol Ferdynand - zamordowany, król Jan II Kazimierz - zmuszony do abdykacji przez rokoszan, król Jan III - zamordowany, król Stanisław August - pod podpisaniu aktu abdykacji zamordowany. A napisali niektórzy, że w Polsce nigdy nie doszło do królobójstwa.

zaloguj się by móc komentować

betacool @krzysztof-laskowski 24 kwietnia 2019 15:14
24 kwietnia 2019 15:43

Dokror House i Rumbold to spece od diagnozowania chorób.

My spojrzymy na ewentualne motywy i porównamy, czy nie były przypadkiem bardziej ponure niż najbardziej ponure medyczne diagnozy. Równie ciekawe będzie przyglądanie się metodom  opisywania historii i interpretacji dużo bardziej nam współczesnych historyków.

 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool
24 kwietnia 2019 16:49

Syn Harald, a pseudonim Rumbold. Ciekawe kim był prawdziwy Rumbold z Połocka i kiedy żył, bo że istniał tego jestem pewien

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
24 kwietnia 2019 18:25

Ten pseudonim wziął się ponoć z aktu elekcyjnego Władysława IV, który w imieniu województwa płockiego podpisał Jan Rumbold.

Bardzo zdumiał mnie fakt, że w opracowaniach naukowych np. w dobrze opracowanej książce o podróży Władysława po Europie Zachodniej, w przypisach przywoływany jest kilkukrotnie Rumbold z Połocka. Nazwisko Mienickiego w ogóle się nie pojawia. Książka została wydana w 1977 roku. Nikt wówczas nie wiedział kto używał tego pseudonimu, czy nikt się nie chciał tą wiedzą podzielić?

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool 24 kwietnia 2019 18:25
24 kwietnia 2019 18:40

A tak przy okazji. Podróż miała miejsce w latach 1624-25. Już wtedy relacje podawały, że królewicz ma problemy z nogami - rana w nodze zadana przez przypadek szpadą przez nieostrożnego dworzanina nie goi się przez wiele dni...

zaloguj się by móc komentować

smieciu @betacool
24 kwietnia 2019 20:25

Z opisu wynika więc że go otruli.

Ok. Tylko kto? Z pewnością ci sami ludzie, którzy doprowadzili do sojuszu Kozaków z Tatarami. Wykreowali Chmielnickiego. Wciągnęli do przyszłej wojny Rusków. Kontrolowali Szwedów. To byli ewidentnie zdolni ludzie a cel ich też był oczywisty: rozjechanie Rzeczpospolitej. Wiemy że równie łatwo poruszali się po stepach nadczarnomorskich jak i w ciemnej i zimnej Skandynawi. Można się domyślać że nie chodziło tu w istocie o specyficzną ochronę interesów, które ktoś prowadził na terenie Turcji... co pewnie dało się osiągnąć innymi metodami. Ci ktosie mieli plany raczej podobne do tych Władysława, kompleksowe. Nie jakiś tam handelek czy szlak handlowy. Tylko przejęcie całego państwa, wielkiego obszaru wschodniej Europy.

Mnie zawsze uderza ten cały kontekst. Że już wtedy 400-500 lat temu były ludki działające globalnie pociągając za sznurki od Atlantyku po właściwie Ocean Indyjski do którego sięgali Turcy. I ludki te robiły to tak skutecznie. Już wtedy, a potem przecież było nie mniej brutalnie a i rozmach był coraz większy. Ale jakoś nie przebija się do świadomości tych, którzy czytają te opowieści, takie jak choćby powyższa, jak daleko musiały z czasem zajść te ludki i jak kompletnie bezsensowna jest ta cała współczesna geopolityka która jakoś nic o tych ludkach nie mówi.

zaloguj się by móc komentować

betacool @smieciu 24 kwietnia 2019 20:25
24 kwietnia 2019 20:52

Na szczęście te "ludki" czasami do siebie pisały, a czasami kreowały ciekawe raporty. Część motywów ich działania określiłeś bardzo trafnie.

zaloguj się by móc komentować

Paris @smieciu 24 kwietnia 2019 20:25
24 kwietnia 2019 21:17

Pewnie, ze kompletnie bezsensowna ta geopolityka...

... bo zaklamana, zafalszowana do immentu, zawlaszczona i sformatowana przez dzisiejsze "ludki"... rozne takie tepe i wystrugane z kartofla Macron'y... Trump'y... Juncker'y czy Soros'e albo i rodzime "giganty polityczne" - "JUDASZ"  Tusk czy jak ostatnio PAD, "kreator" nowej cywilizacji "judeochrzescijanskiej"  !!!... albo inny "nadgorliwy" Brudzinski czy bp Markowski...

... a w razie klopotu - to spedzi sie towarzystwo do jednego samolotu i zrobi "wielkie bum"... potem bedzie sie "wyjasniac" do  us***ej smierci i prac mozgi ciemnemu ludowi coby sie nie polapal, ze to wszystko - ta cala deta polityka i dyplomacja to  ODGRZEWANE  KOTLETY,  ze to wszystko juz bylo  !!!

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool
24 kwietnia 2019 21:22

Super wpis, Panie Betacool...

... Pan to  "ma reke"  do tych "mlodych i aspirujacych" naLukAwych  cwaniaczkow... no i po tych planach z utworzeniem cesarstwa wschodniego - to juz tylko pozostalo tamtej lobuzerii otrucie Wladyslawa IV  !!!

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @gabriel-maciejewski 24 kwietnia 2019 16:49
24 kwietnia 2019 21:51

 Rumbold vel Rambold/Lambert po przyjęciu chrztu,  Wolimontowicz z rodu Kieżgajłów (1371 - 1432), to  litewski możnowładca, doradca wielkiego księcia Witolda (Witowd), starosta żmudzki (1409-1411), marszałek wielki litewski (1412-1432), namiestnik witebski (od 1422 r.). Uczestnik bitwy grunwaldzkiej dowodzący chorągwiami żmudzkimi. Przewodniczył litewskiej delegacji na soborze w Konstancy (1414-1418). W latach 1429-1430 prowadził negocjacje w sprawie osadzenia na tronie krakowskim litewskiego  księcia Witowda Gedyminowicza (książę Witowd/Witold na pierwszym swoim chrzcie - katolickim przyjął imię Wigand, na drugim chrzcie  - prawosławnym, imię Aleksander, a na trzecim - katolickim, ponownie Aleksander). W wyniku niespodziewanej śmierci księcia Witowda w końcu października 1430 r., wmieszał sie w walki dynastyczne o władzę w Wielkim Księstwie Litewskim, popierając wraz z bratem Jewnutem (Janem), wojewoda trockim,  księcia  Swidrygajło Olgierdowicza. W wyniku wygranej walki o władzę przez jego przeciwnika, Zygmunda Kiejstutowicza, został wraz z bratem stracony w listopadzie 1432 r.

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @betacool 24 kwietnia 2019 18:40
25 kwietnia 2019 06:16

Problemy z nogami, czyli trudno gojące się rany mieli też Henryk VIII i Stefan Batory. Ten pierwszy zachorowal na owe rany, kiedy podobno zaczął żałować,  że oderwal Kościół w Anglii od Rzymu (BBC o owym żalu mówiła w nakręconym przez siebie filmie), zaś Stefan Batory miał zbyt dalekosiężne plany zagrażające Londynowi

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Matka-Scypiona 25 kwietnia 2019 06:16
25 kwietnia 2019 06:30

cukrzyca w zaawansowanym stadium?

zaloguj się by móc komentować


Magazynier @betacool
26 kwietnia 2019 18:17

A niech to! Nawet na ostrą jazdę perspektywiczną nie można sobie pozwolić. Wszędzie trzeba mieć obstawę medyczną. I to własną. Najlepiej własną akademię medyczną. I tak nie daje to gwarancji.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować