-

betacool

Dlaczego czasami nawet droga do piekła musi wieść przez labirynt.

makulektura.pl

 

Makulektura nr 1 suplement nr 2

 

Dlaczego czasami nawet droga do piekła musi wieść przez labirynt.

 

Zbigniew Rewski. Zagadnienia sztuki w działalności Hugona Kołłątaja.

 

 

To już trzecia część tej opowieści, która nam się niespodziewanie rozrosła. Streszczenie poprzednich odcinków wygląda mniej więcej tak, że na podstawie opracowania profesora Rewskiego postawiłem hipotezę, że Hugon Kołłątaj nie był swej istocie kolekcjonerem sztuki, lecz likwidatorem masy upadłościowej i upłynniał bardzo cenne obrazy. Trudno odtworzyć ich faktyczne pochodzenie, ale mogły być to obrazy pochodzące z kasaty zakonu jezuitów. Pracę Z. Rewskiego oceniłem bardzo nisko, bo ze snutej przez siebie pełnej intrygujących szczegółów treści, wyciągał bardzo nielogiczne wnioski.

W odcinku drugim okazało się, że profesor Rewski miał z ówczesnym systemem bardzo nie po drodze i napisał swą pracę atramentem tak sympatycznym, że nie jestem pewien, czy bez naszej wspólnej tu pracy, dałoby się te sekretne treści odczytać.

Pani Jolanta w swoim komentarzu do pierwszego wpisu napisała wprost:

„Może trzeba zająć się analizą tekstów z tamtych lat pod kątem przemycanych w nich treści, ukrytych przed okiem cenzora? Takie czytanie między wierszami mieliśmy kiedyś za późniejszej, tej ponoć łagodniejszej komuny, opanowane do perfekcji”.

No to wyruszajmy w tę niezwykłą podróż, w której nieustannie będziemy musieli oddzielać ziarno od plew i uważać, czy nie podążamy fałszywymi ścieżkami.

Praca profesora Rewskiego ukazała się „Studiach z historii sztuki polskiej”. Cykl ten powstawał pod redakcją Ksawerego Piwockiego. Jeśli pójdziemy tym tropem to odnajdziemy życiorys, w którym przedwojenny konserwator sztuki, pisze pracę doktorską poświęconą polskiemu drzeworytowi ludowemu. W 1938 r. zostaje dyrektorem Muzeum Przemysłu Artystycznego we Lwowie, a po zajęciu Lwowa przez Niemców pracuje jako bibliotekarz.

Dowiadujemy się również, że Piwocki należał do Armii Krajowej, później był żołnierzem I Armii Wojska Polskiego dochodząc do stopnia porucznika.

Po wojnie odnosił sukcesy naukowe, prezesował instytucjom, otrzymywał nagrody, a w 1947r. został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. W sierpniu 1945 roku na Ogólnopolskiej Konferencji Historyków Sztuki w Krakowie wypowiedział się na temat odbudowy Warszawy : „Niedopuszczalne są żadne restauracje, oczyszczanie z naleciałości, żadne próby przywrócenia »dawnego« wyglądu. Ruinę należy podtrzymywać jako ruinę, fragmenty pozostawić fragmentami”.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Ksawery_Piwocki

Jak widzimy profesor Piwocki miał ciekawy życiorys i wyraziste poglądy na temat ruin. We wspomnieniu o nim da się nawet odnaleźć fragmenty jego prac, o których Aleksander Jackowski pisze, że jeszcze długo będziemy z nimi obcować.

http://cyfrowaetnografia.pl/dlibra/docmetadata?id=4157&from=publication

Tu muszę poczynić zastrzeżenie, że Ksawerych Piwockich wyskakuje w internecie dwóch. Nie sprawdzałem ich wzajemnych relacji, ale kto wie, może jakiś tropiciel doszuka się krajowej dynastii wybitnych naukowców.

Nie będę snuł przypuszczeń jak mogła się układać współpraca człowieka sukcesu, jakim niewątpliwie był profesor Piwocki z profesorem Rewskim, którego system raczej zaszczytami nie rozpieszczał. Poza tym jeden był w AK i w I Armii WP, a drugi najpierw w niewoli, a potem krótko w armii Andersa, wspólnych wspominków kombatanckich też więc chyba nie mieli. Słowem współpraca mogła się układać różnie, a nawet bardzo różnie.

Nie spekulujmy więc, lecz wróćmy do tekstu cytowanego przeze mnie w pierwszej części serialu „Import, czy eksport?”. Posądziłem ów fragment o „epokowe naleciałości”, a on dokładnie brzmi tak:

„Dopiero prace B. Leśniodorskiego i K. Opałka, a zwłaszcza rozprawa C. Bobińskiej, jako oparte na marksistowskiej metodzie naukowej, w jedynie słuszny sposób przedstawiały postać H. Kołłątaja jako „przede wszystkim śmiałego burzyciela starego ładu w życiu społecznym, prekursora Polski burżuazyjnej, która stanowiła postęp wobec Polski feudalnej”. Zarazem prace te ustaliły obciążenia ideowe Kołłątaja, jego powiązania ze starym feudalnym ładem, jak i reprezentowaną stąd przezeń kompromisowość oraz tkwiące w nim sprzeczności, charakterystyczne zresztą dla epoki(…)”.

Socrealistyczne pitu pitu?

W sumie tak ale przyjrzyjmy się wnikliwiej. Rewski wspomina o pracy Celiny Bobińskiej. Moje małe śledztwo wykazało, że ta praca została wydana w ponad 8000 egzemplarzy, (praca Rewskiego w dwóch tysiącach – niestety po wczorajszej wzmożonej aktywności niektórych uczestników blogowiska, w internetowych antykwariatach będzie ją trudno znaleźć). Pań Bobińskich (także wybitnych naukowców) w necie odnaleźć można kilka, ich wzajemnych relacji nie badałem, ale liczę, że może jakiś tropiciel się znajdzie, bo to może być kolejna wspaniała naukowa dynastia.

Wracajmy do pracy Rewskiego. W przypisie do podanego fragmentu, o pracy pani Celiny pisze on tak: „Cenna praca Bobińskiej nie mogła tu być w pełni uwzględniona, gdyż ukazanie się jej drukiem zbiegło się z chwilą ukończenia rękopisu niniejszej rozprawy”.

To, moim skromnym zdaniem wyrażonym współczesnym językiem tubylczej młodzieży, jest „totalna nie całkiem niejawna szydera”. Pan profesor nie czeka na cenną pracę, a jednocześnie wymienia w tym samym przypisie wszystkie mniej cenne prace, które wskazują na tkwiące w Hugonie K. sprzeczności. Mamy tu na ten przykład taką interesującą pozycję: H. Schmitt: H. Kołłątaj i jego prześladowcy. O to Kołłątaj miał jakiś prześladowców?

Chwilę później (nadal we wstępie książki) Rewski pisze, że współcześni z wyjątkiem Jana Śniadeckiego, mało zwracali uwagę na artystyczne zamiłowania Kołłątaja, a potem dodaje, że choć Śniadecki o tym wspomniał (nadmieniał także o zbiorze obrazów), to nie podał najpoważniejszych pobudek i celów działalności Kołłątaja.

Profesor podpowiada nam: "Wiele natomiast nieznanych materiałów zalega nadal w nieopublikowanej korespondencji Kołłątaja w P.A.U., w Muzeum Czartoryskich oraz w kilku drobniejszych zbiorach krajowych, jak też w niezmiernie cennym zbiorze zagranicznym, Centralnym Archiwum Związku Radzieckiego w Moskwie".

Koniec wstępu brzmi tak:

„Praca niniejsza nie rości sobie pretensji ani do wyczerpania najważniejszych dostępnych materiałów, ani też do najwłaściwszego ich wyzyskania. Pragnie jedynie posunąć sprawę naprzód i utorować drogę do dalszych opracowań(…)”.

Co nam naprawdę powiedział pan profesor Rewski ? Ano po postu, że mamy nie czekać na bzdety Celiny, zabrać się za wydanie korespondencji Kołłątaja i jeśli się da, zajrzeć do archiwów moskiewskich. Być może wtedy poznamy prawdziwe pobudki i cele naszego wybitnego oświeceniowca, bo profesor chwilowo nie ma warunków, by najwłaściwiej je wyzyskać.

Poza tym pan profesor wskazał nam drogę  w tajemniczym przypisie, który rzucił mi się wcześniej w oczy i którego przytoczeniem zamknąłem pierwszy odcinek. Rewski  wskazówkami tam zawartymi zaprowadził nas pod kolejne wrota. Zacytuję (tym razem bez skrótów):

 

Przypis szósty ze strony 55:„J. Morawinski, Galeria Wilanowska, Historia zbioru, rozdział IV: „Obrazy ze zbioru Hugona Kołłątaja i „sprawa o medale”, 1943, maszynopis w posiadaniu rodziny zmarłego historyka sztuki. Cenna ta praca, oparta na nieznanych materiałach źródłowych z wilanowskiego Archiwum Potockich, zwalcza zarzuty profesora W. Tokarza., pomawiające Kołłątaja o przywłaszczenie kolekcji medali St. K. Potockiego oraz drogocennych przedmiotów ze Skarbu Narodowego w r. 1794. Żałować należy, że studium J. Morawińskiego z dziejów kolekcjonerstwa nie ukazało się drukiem”.

Ja się mogę oczywiście mylić, ale mam wątpliwości, czy ten tajemniczy maszynopis rzeczywiście istniał. Nawet gdyby tak, to Rewski wskazuje na pojedynczy egzemplarz z 1943 roku, a każdy inteligentny student, wie co wydarzyło się ze stolicą rok później. Żaden mądry poszukiwacz prawdy nie pójdzie tym tropem. On się uda w stronę odwrotną. No to idźmy…

Proszę państwa przed nami praca habilitacyjna Wacława Tokarza z 1906 roku. Praca nagrodzona przez Akademię Umiejętności: „Ostatnie lata H. Kołłątaja”.

Chyba nie znajdziecie jej w antykwariatach, ale mamy ją na szczęście wszyscy dostępną w wersji cyfrowej:

http://www.dbc.wroc.pl/dlibra/docmetadata?id=25017&from=publication

Wykorzystajmy wolną chwilę, zanim nadejdą paczuszki z kolejną Baśnią. Naprawdę warto.

Moje ulubione fragmenty zaczynają się od strony 120, gdy Hugon na widok dogorywającej Pragi, wiedziony nienazwanym impulsem oddala się ze swym pełnym tajemnic kuferkiem i nie mniej tajemnymi dokumentami w siną dal.

Jeśli, ktoś nie ma uczulenia na związki siarki i jest pewien, że proponowana przeze mnie dawka na pewno go nie porazi, to może zmierzyć się z całością. Ale jeśli się obawia o swoje życie i zdrowie, to może poczekać na kolejny wpis: Oświeceniowe Zaleszczyki.

Na koniec jeszcze jedno słowo o profesorze Rewskim.

Dziś jestem przekonany, że on tę pracę o Kołłątaju napisał z rozmysłem. On wiedział, że tu tkwią szatańskie źródła tego co nastąpiło potem. Tego, co sam przeżywał broniąc figury Salvatora Mundi. Profesor Rewski zaprowadził nas pod wrota piekła. Chciał nam pokazać jak wygląda prawdziwy diabeł – jak do nas przemawia, jak potrafi zawładnąć innymi, jak jest niestały i ohydny. Raz jeszcze namawiam.

Przeczytajmy kim naprawdę był dzisiejszy patron wielu szkół i ulic.



tagi:

betacool
22 maja 2017 02:14
33     2232    4 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

betacool @betacool
22 maja 2017 02:32

Jak spotkacie na swej drodze kogoś, kto wymachuje magiczną leszczynową laską, to wiedzcie, że może to grozić poważnymi zaburzeniami snu (mam nadzieje, że tylko przejściowymi).

Wiem, wiem nikt nie mówił, że będzie łatwo...

 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool
22 maja 2017 07:13

No to pięknie. Co my z tym wszystkim zrobimy? Bo coś zrobić musimy, to pewne.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @betacool
22 maja 2017 09:19

Będę z zainteresowaniem towarzyszyć tym poszukiwaniom.

Życie w PRL nauczyło mnie, ze teksty coś kryją. 

Tak to z moim Ojcem czytaliśmy. Jak łamigłówki. 

Teraz jedt więcej możliwości poszukiwania.  Nie pomogę w tym za wiele, bo jak Pan wie, mam już spore kłopoty. I konieczną do wykonania własną pracę. 

Ale serdecznie wspieram takie prace, jak tu się zaczynają :).

.

A leszczyna kwitnie,  stąd bezsenność; ).

.

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
22 maja 2017 10:34

Dzięki za dobre słowo.

Pani Marylko - tknięty przez Panią tematami związanymi ze Śląskiem i okolicami, zapewniam, że
i takie klimaty się w makulekturze pojawią. Na razie stare książeczki leżą na półkach i wszystkie krzyczą: "Weź teraz mnie!"

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @betacool 22 maja 2017 10:34
22 maja 2017 11:29

Fajnie:)

Z tym, ze mój obszar to Zagłębie Dąbrowskie. 

To absolutnie inny historycznie obszar. 

Za nazwanie tego Śląskiem, tam na miejscu,  dostawało się realny, fizyczny łomot.

;).

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
22 maja 2017 11:33

Już to wiem, bo czytam Pani wpisy z uwagą, ale za słaby akcent na te okolice Śląska postawiłem.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @betacool 22 maja 2017 11:33
22 maja 2017 12:46

:)ważne jak się co nazywa. Potem tak się utrwala, ze można będzie kiedyś powiedzieć, ze przecież to odwieczny Śląsk niemiecki.. Sami się wyzbywamy.

Może do tego wrócimy,  jak będzie właściwy temat na pańskim blogu:).

.

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
22 maja 2017 13:16

Ma Pani rację.

Niech żyje Księstwo Siewierskie - w głowach, sercach i słowach.

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @betacool
22 maja 2017 13:42

Odpowiadam na pytanie w tytule... Żebyśmy mogli sobie pooglądać wszystkie te obrazki (a jest tego masa, więc każda ściana na wagę złota) które do niego prowadzą, i bogatsi o tę wiedzę poznali czym jest piekło zanim do niego trafimy (czyt. aby do niego nie trafić)... Labirynt rozsądnie wydłuża drogę do "celu" :)

zaloguj się by móc komentować

betacool @OdysSynLaertesa 22 maja 2017 13:42
22 maja 2017 13:47

To jest niesamowite, co napisałeś.

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool
22 maja 2017 16:11

Rzeczywiscie...

... to co napisal Pan Odys jest jednoczesnie niesamowite... ale i prawdziwe.  Labirynt rzeczywiscie wydluza "droge do celu"... ale daje tez szanse na "zawrocenie z tej drogi"... ja osobiscie w swoim zyciu staram sie omijac wszelkie labirynty szerokim lukiem.

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @betacool 22 maja 2017 13:47
22 maja 2017 16:17

Niesamowite to są Boskie zrządzenia i dopusty... Wiele "wody" (lania) i młodzieńczego buntu musiało upłynąć zanim to pojąłem... Nie ma przypadków!

Pozdrawiam i do przeczytania na kolejnym zakręcie (w labiryncie :) )

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @Paris 22 maja 2017 16:11
22 maja 2017 16:24

Chodzi w zasadzie o to żeby się "zgubić" dla tego świata Pani Paryżanko... nie odlatując w złudne marzenia o życiu poza labiryntem, tylko by twardo stąpając po ziemi dać się odnaleźć Temu który ma jego plan i zna drogę do wyjścia, potrafi też ów labirynt (jako Wszechmogący) wykorzystać :) 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @OdysSynLaertesa 22 maja 2017 13:42
22 maja 2017 18:50

Labirynt,  na posadzce katedry w Chartres jest centralnie  - labirynt. 

To jedyne miejsce w którym jest jasno. Ciemne witraże tylko na ten punkt rzucają światło 

.

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool
22 maja 2017 19:35

Z 5 lat temu postanowilam przejechac sie autem z Paryza do Rennes, droga krajowa wlasnie po  to aby nawiedzic te katedre... bylam tak miedzy 16-17.00, ale slynna katedra byla zamknieta "na 4 spusty".  Jedna napotkana mieszkanka powiedziala mi, ze w tygodniu nie ma szans... tylko weekendy i to nie kazdy... a najlepiej to zadzwonic i umowic sie.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool
22 maja 2017 19:57

Świetny trop. Zombie Kołłątaj na odległość kłapnięcia kłami, albo na odległość sztychu. Dorwiesz go. Reszta to kwestia inwestycji. Życzę szczerze.

Pewien Ksiądz historyk, jak mu sprezentowałem polską SN z tym moim artykułem o KENie, powiedział mi, że Kołłątaj jak święconej wody unikał Mszy Świętej, po prostu nie odprawiał albo rzadko odprawiał. Za to grał w karty na pieniądze. Podobno raz go przymusili kumple, chyba dla hecy, żeby zamiast spałty długu karcianego odprawił Mszę Św.. Zapomniałem się tylko zapytać skąd on, ten Ksiądz historyk, tę wiedzę zaczerpnął. 

Może te długi karciane. Banalne ale prawdopodobne. Nadto Marian J. Lech w Hugo Kołłątaj pisze o chyba 4000 zł pożyczonych przez niego z kasy Akademii Krakowskiej Protowi Potockiemu na konto jego banku, pieniędzy których nie odzyskał, bo bank Prota jak wiemy w 1794 zbankrutowała razem z Tepperem.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @OdysSynLaertesa 22 maja 2017 13:42
22 maja 2017 20:03

I rozszerza horyzonty poznawcze. Piekielne zapadki i pułapki widoczne jak na dłoni. Nieprzewidywalne korzyści labiryntów. 

zaloguj się by móc komentować


betacool @OdysSynLaertesa 22 maja 2017 16:24
22 maja 2017 20:58

Odysie, a w Tobie zew pisania się przypadkiem nie odzywa? 

Bo ja tu dostrzegam, że i wokół Ciebie zaraz zaczną się pojawiać znaki.

zaloguj się by móc komentować


betacool @Magazynier 22 maja 2017 19:57
22 maja 2017 21:02

O jego pracy duszpasterskiej i o dziwo po trosze deweloperskiej będzie traktował ostatni odcinek cyklu (chyba sobotni) - cały czas będziemy się trzymać znaków profesora Rewskiego.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Paris 22 maja 2017 19:35
22 maja 2017 21:28

Kilka lat temu na kilka minut przed zamknięciem wszedłem wraz z kolegą do katedry w Moguncji. Zapadał zmrok, katedra była nieoświetlona.

Byliśmy tam sami!

Świat ducha i mocy, świat którego nikt nie chce...

Pootwierałem wszystkie wolne zakamary w swojej duszy. Napakowałem "towaru" ile wlezie i powiozłem ze sobą.

Teraz od czasu do czasu sięgam i przy takich okazjach jak ta na nowo odkrywam.

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool 22 maja 2017 21:28
22 maja 2017 21:39

Boze...

... W ilu pustych kosciolach bylam tu we Francji... to po prostu palcow u rak i nog zabrakloby.  Tak, swiat ducha i mocy. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
22 maja 2017 21:57

Pakować "towar" i wysyłać paczkami do Polski....

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @betacool 22 maja 2017 21:57
22 maja 2017 22:00

Przynajmniej mielibyśmy cudowną architekturę kościelną, zamiast nowoczesnych potfforkofff:(.

.

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
22 maja 2017 22:09

No z tą współczesną polską architekturą sakralną jest coś nie halo. Czasami jak wchodzę i widzę, to kompletnie zapominam po co przyszedłem. Oczy zamykam i jest lepiej. Na szczęście Kraków pod bokiem i sobie jeździmy to tu to tam.

 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool
23 maja 2017 12:47

Pięknie się pańska opowieść rozwija. Cieszę się, że jakiś mały kamyczek mogłam tam dorzucić. Czasem lepsze to niż pisanie swojego "wymęczonego" tekstu na blogu;-).

A teraz tytułem uzupełnień: Celina Bobińska, którą wymienia jako ówczesny "autorytet" Zbigniew Rewski, była dziedzicznie obciążoną (przynajmniej drugie pokolenie!) komunistką - historyczką, która straszyła na UJ jeszcze w latach 80-tych XX w. (choć miała wystąpić z PZPR w proteście przeciw stanowi wojennemu?!). Ponoć w latach stalinowskich obowiązkową lekturą szkolną była jej słodka opowieść o młodych latach pewnego Gruzina, pt.: Soso.

Bardzo tow. Celina nie lubiła Pawła Jasienicy i celowała w atakach na niego z pozycji marksistowskich. Męża, niejakiego Wolskiego (tym razem ponoć nazwisko, nie ksywa) też miała ważnego: ministra w rządzie Cyrankiewicza, współpracownika sowieckich służb, który wg Wiki został za to zesłany wraz z małżonką do Krakowa! Akurat wtedy, kiedy tam starą inteligencję i mieszczańskie środowisko rozwalano, budując Nową Hutę. Bo właśnie na UJ ci "zesłańcy" się zatrudnili...

Natomiast postać prof. Wacława Tokarza jest przeciwieństwem Celiny. Głęboka wiedza, uczciwość, wierność swoim poglądom. Piłsudskiego poznał działając w organizacjach strzeleckich, ale szybko się do niego zraził i po 1926 r. nie miał łatwego życia. Ale może dzięki temu kontynuował rozpoczetą wcześniej pracę badawczą na polskimi powstaniami, w tym zwłaszcza kościuszkowskim i listopadowym. A wiele materiałów do tego pierwszego zdobył jeszcze w czasch zaborów, korzystając z krótkiego okresu dostępu do rosyjskich archiwów: "W 1911 roku ukończył, poprzedzoną wnikliwym przejrzeniem archiwów moskiewskich, pracę pt. Warszawa przed wybuchem powstania 17 kwietnia 1794 roku." (za Wiki).

Myślę, że stąd Rewski wiedział o zawartości tychże archiwów...

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
23 maja 2017 21:27

Czuję się jakbym wpadł po uszy. Nie chcę tu urzadzać kołłątajowskiej "Mody na sukces".

Wkrótce dwa ostatnie odcinki. A lektura Tokarza to prawdziwa przjemność. Powtórna lektura Rewskiego wręcz uczta pełna odkrywanych smaczków.

Cieszę się, że mogłem taką przygodę przeżyć - i to w tak znakomitym towarzystwie.

A Celinę sobie odpuszczę....

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool 23 maja 2017 21:27
23 maja 2017 21:52

Towarzyszkę Celinę rzeczywiście można sobie odpuścić. Lepiej posłuchać Taty Kazika: https://www.youtube.com/watch?v=zvJf_EWMJAE

I uzupełnić  tekstem pisanym: http://teksty.org/stanislaw-staszewski,celina,tekst-piosenki

Wszystko jako ilustracja do Baśni socjalistycznej;-)

zaloguj się by móc komentować

Matejek @betacool
23 maja 2017 21:54

dla przypomnienia, co pan GB onegdaj zapisał http://www.pch24.pl/w-sprawie-hugona-k-,14450,i.html 

zaloguj się by móc komentować

betacool @Matejek 23 maja 2017 21:54
23 maja 2017 22:52

Czytałem a jakże, ale sięgnałem duuużo głębiej w przeszłość.

Żródła z epoki:

http://www.dbc.wroc.pl/dlibra/doccontent?id=22856

 

zaloguj się by móc komentować


OdysSynLaertesa @betacool 22 maja 2017 20:58
26 maja 2017 00:09

Odzywa czasem, ale to jeszcze nie to... A znaki się pojawiają, co mnie upewnia w tym że  w końcu jestem na właściwej ścieżce... Póki co czytam i się uczę od lepszych

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować