Dlaczego masoneria nie służy jednostkom wybitnie zdolnym, a przede wszystkim wielkim artystom.
makulektura.pl
Makulektura nr 37
Dlaczego masoneria nie służy jednostkom wybitnie zdolnym, a przede wszystkim wielkim artystom.
Cinema – magazyn filmowy, listopad 1999, Oczy szeroko zamknięte.
Jakiś czas temu dyskutowaliśmy tu trochę o twórczości Stanleya Kubricka. Niektórzy go tu mocno krytykowali, inni równie mocno próbowali bronić. Ja za specjalnie wylewny nie byłem, niemniej zapowiedziałem, że obejrzę „Oczy szeroko zamknięte”, które słabo pamiętałem sprzed lat i określiłem "erotycznymi przygodami Toma Cruse’a w masońskiej scenografii".
Pewna miła komentatorka próbowała mnie jednak od zamiaru ponownego obejrzenia filmu odwieść, wyrażając na temat tego filmu takie zdanie: ”Przy tym dziele Kubricka chyba tylko dwie reakcje oczu można obserwować: zamknięte (jak u mnie, choć nie wiem czy szeroko), albo szeroko otwarte w poszukiwaniu innego kanału...ale może jest jeszcze jakaś inna reakcja, mam nadzieję, że zdradzisz jeśli wystąpi”.
Jak czytam po raz kolejny ten komentarz, to przyznam szczerze, że w kontekście tego konkretnego filmu zabrzmiał on przynajmniej dwuznacznie, bo jaka miałaby być ta „inna reakcja”, która miałaby wystąpić u faceta, oglądającego film przez większość portali filmowych klasyfikowany jako thriller erotyczny.
Potem przekomarzaliśmy się z komentatorką jeszcze chwilkę i ona starała się mnie przekonać, że film jest kiepski i że nie warto go oglądać, ale ja (jak większość jak mniemam facetów) skonstruowany jestem w ten prymitywny sposób, że im mnie ktoś do czegoś bardziej zniechęca, tym większą ochotę na to mam.
Muszę jeszcze dodać, że Toyah w dyskusji o filmie, wytknął mi, iż naczytałem się chyba za dużo recenzji z tego filmu, a one były prawie tylko i wyłącznie o seksie. Dodał jeszcze, ze masonom film się nie podobał.
Te jego uwagi zaciekawiły mnie jeszcze bardziej.
Obejrzałem ten film, ale potem długo nie miałem wolnej chwili, by opisać moje ewentualne „inne reakcje”.
Siadam do tego teraz, gdyż ostatnio z książkami dochodzącymi do tysiąca stron miałem do czynienia na tyle intensywnie, że uznałem, że filmowy przerywnik może mnie ocalić od jakiegoś grubszego nieszczęścia.
Kubrick nakręcił ten film na podstawie powieści Schnitzlera wydanej w 1925 roku. Jej oryginalny tytuł brzmiał „Traumnovelle” (w polskim tłumaczeniu pt. „Jak we śnie”). Jest to historia wiedeńskiego lekarza, który usłyszawszy wyznanie żony o jej fantazjach erotycznych udaje się na nocną eskapadę, by się zemścić. Dzięki pomocy przyjaciela trafia na bal maskowy, który przeradza się w orgię.
Książki nie czytałem (trudno dostępna, a w związku z tym droga), ale fabuła filmu Kubrika jest podobna, z tym, że orgia ma charakter masońskiego rytuału. Choć wszyscy są tam w maskach, to doktor, którego grał Tom Cruise zostaje rozpoznany i jako gość spoza grona wtajemniczonych zmuszony do zdjęcia maski i do poniesienia konsekwencji. Nie wiemy, jakie miałyby one być, ale muzyka i nastrój są tak groźne, że człowiek nie ma ochoty na żadne „inne reakcje”, prócz porządnej trzęsawki ze strachu.
One (te inne reakcje) mogłyby oczywiście wystąpić. Okoliczności są po części sprzyjające, gdyż po pałacu kręci się mrowie golusieńkich panienek (no nie tylko panienek), ale w tej akurat scenie boimy się razem z doktorem i o działaniu jakichkolwiek erotycznych bodźców mowy być nie może. Z opresji wybawiła medyka jedna z tychże golusieńkich „orgietek”, głośno oświadczając, że konsekwencje jego niepożądanej w tym miejscu obecności chce ponieść ona sama i żeby doktora wypuścić. Tak też się staje. Lekarz się zmywa, a dziewczyna zostaje na maskowym balu.
Po jakimś czasie lekarz dowiaduje się, że jego kolega z czasu studiów - muzyk, od którego wydębił hasło wprowadzające na masońską imprezkę, ulotnił się z miasta z mocną obitą twarzą w towarzystwie mało przyjemnych przyjemniaczków; a dziewczyna, która się za doktorem wstawiła, została znaleziona martwa. Za medykiem zaczynają się kręcić jakieś podejrzane typy i wysyłają ostrzeżenia, żeby za bardzo nie interesował się tymi wydarzeniami.
Naszego ocalonego bohatera zaprasza na pogawędkę jeden z uczestników odjechanej maskarady i wyjaśnia mu, że śmierć dziewczyny to był czysty przypadek i że on, jako lekarz, który wcześniej ratował tę samą dziewczynę z narkotykowego odjazdu (tak rzeczywiście było) nie powinien mieć żadnych wątpliwości, iż to zwykłe zaćpanie przeniosło ją z tego świata w zaświaty.
Doktor jest totalnie rozbity. Jeden wieczór wstrząsnął jego światem. Nie jest niczego pewien. Nie wie, czy był mimowolnym sprawcą śmierci dziewczyny, czy nie. Nie wie, czy klub wielbicieli różnorodnych maseczek mu odpuści, nie wie, co się stanie, gdy powie o wszystkim żonie. Nie wie nic. Nie ma żadnej pewności, a My jej nie mamy razem z nim.
Żona (grana przez Nicole Kidman) wysłuchuje spowiedzi męża, mówi mu, że go kocha, a potem dodaje: „musimy jak najszybciej zrobić coś bardzo ważnego”. Gdy ten pyta, co to jest, pada jednoznaczna odpowiedź: „pieprzyć się”.
Taka jest mniej więcej wersja translacyjna suflowana w opisach dotyczących zakończenia filmu.
No dobrze zapytacie, ale jaki to ma związek z to byciem wielkim artystą i z masonerią?
Już Wam wyjaśniam. Otóż artysta, który dał się wciągnąć w tajemnicze stowarzyszenie jest w dokładnie takiej samej sytuacji, w której znalazł się nasz lekarz pod koniec filmu.
Artysta bowiem, który wplącze się masońskie tryby, także musi dojść do wniosku, że nie jest pewien niczego. Będąc uwikłanym w nieformalne struktury nie może być pewien, czy recenzje jego filmów nie są kupione, albo pisane na zlecenie, czy koledzy klepiący go po ramieniu nie są kumplami z „balu maskowego”, czy splendory i nagrody na niego spływające nie są efektami czyichś zakulisowych poczynań. Nie jest pewien, czy jego dzieła mają autentyczną wartość i czy ich odbiór nie jest sztucznie kreowany oraz w jakiej mierze sukces, który odniósł, jest wyłącznie jego zasługą.
Chodzi mi o to, że ktoś taki czuje się jak uczestnik wyścigu konnego, który jechał wierzchem, ale w opasce na oczach. Na mecie wszyscy klepią go po plecach i mówią, że wygrał, ale on nie jest pewien, czy w wyścigu nie brały udziału jakieś liche chabety i czy się nie ścigał z podstawionymi konikami na biegunach. Zero wiedzy, zero pewności, dezorientacja i brak autentycznego, niezmąconego poczucia własnej wartości i sukcesu.
Mając w pamięci komentarze Toyaha, zadałem sobie trochę trudu i wygrzebałem z czeluści Internetu magazyn „Cinema”, który pilotował wejście „Oczu” do polskich kin.
Powiem Wam, że Toyah miał w swoim komentarzu tyle racji, że mógłby jej ilością zrównoważyć jej ewentualne braki we wszystkim, co napisał później.
Ilość golizny, jaka znalazła się w tym numerze, może konkurować z każdym numerem „Playboya”- ze stu stron magazynu na ponad 20 oglądamy gołe cycuchy i poślady z innych znanych z przeszłości skandalizujących filmów. Pewnie się domyślacie – ostatnie tango na paryskich podłogach, listonosz puka dwa razy (z czego raz na stole), odbudowa japońskiego imperium w oparciu o sferę zmysłów i na tle tego wszystkiego oczywiście Cruise i Kidman, którzy sprawdzają „jak daleko można się posunąć”.
Nawet Wojtek Cejrowski przeprowadza w tym numerze wywiad z jakąś polską aktoreczką, która latała po planie filmu „Małżowina” w stanie wybitnie przewietrzonym. Wojtek pyta ją o to, czy się z tego spowiadała i czy w windzie faceci ślinią się na jej widok.
W takim właśnie sosie zanurzono film Kubricka i wygląda to na robotę uczynioną z pełną premedytacją.
W tymże numerze można również znaleźć anegdotę przytoczoną przez niejakiego Matthew Modine’a:
„Któregoś dnia opowiedziałem Stanleyowi dowcip. Mówiłem: „Wyobraź sobie, że nie żyjesz”. Na to on, że to wcale nie jest zabawne. „No tak – kontynuowałem – ale Steven Spielberg też nie żyje”. To mu się podobało, więc opowiadałem dalej. A więc jesteś w niebie, właśnie umarł Steven Spielberg. Archanioł Gabriel wita go u bram niebios i mówi mu, jak bardzo jego filmy podobają się Bogu i że w związku z tym zostanie spełnione każde jego życzenie. Życzeniem Spielberga jest spotkanie z Kubrickiem. Gabriel spogląda na niego ze smutkiem i mówi, że musi chyba wiedzieć, że Kubrick z zasady nigdy nie bierze udziału w spotkaniach. Na pocieszenie zabiera Spielberga na wycieczkę po Niebie. Kiedy koło nich przejeżdża na rowerze facet z brodą, ubrany w wojskową kurtkę, podekscytowany Spielberg rozpoznaje w nim Kubricka. Pyta, czy nie mógłby po prostu podejść i przywitać się. Na co Gabriel wyjaśnia, że to nie Kubrick, lecz Bóg, któremu wydaje się, że jest Kubrickiem.” Stanleyowi spodobał się dowcip”.
Jestem przekonany, że Kubrick był niegłupim gościem i chyba z masonerią miał jakieś styki. Tak sobie myślę, że on z pełną premedytacją poprowadził ten film i uczynił go formą podsumowania z bandą „maskonurów”. Bo cały film zmierza w sumie do tego, by na końcu zrobić coś bardzo ważnego i powiedzieć jedno słowo:
FUCK.
A co najdziwniejsze, Bóg chyba także uznał dowcip Modine’a za udany i rzeczywiście zabawił się w reżysera. Mało tego, zamienił się w samego Kubricka i stwierdził, że to jedno słowo, będzie najodpowiedniejszym zakończeniem i podsumowaniem - to właśnie jedno słowo, do wypowiedzenia którego Kubrick przez cały film zmierzał… Po jego wypowiedzeniu przez Nicole Kidman, film gwałtownie się urywa.
I równie gwałtownie urwała się cała twórczość Kubricka, bowiem umarł jeszcze przed premierą tego filmu.
Niesamowite zakończenie, ale jeśli pracowało nad nim dwóch wielkich Twórców…
A tu profesjonalnie przygotowana instalacja, odsyłająca ostatni film Kubricka prosto w kanał:
http://allegro.pl/czasompisno-cinema-stanley-kubrick-i7343615262.html
tagi: masoneria stanley kubrick cinema artysta tom cruice nicole kidman oczy szeroko zamknięte
![]() |
betacool |
12 maja 2018 13:25 |
Komentarze:
![]() |
Rozalia @betacool |
12 maja 2018 17:27 |
Oglądałam w telewizji. Nudziłam się jak mops. W czasie reklam przełączałam między kanałami. Film mi się parę razy urywał. Jednak jak się poźniej dowiedziałam, że film był o masonerii, a Kubrick oddał za niego głowę, to chciałam obejrzeć uważniej. Niestety w katalogu już filmu na DVD nie było, no to machnełam ręką.
Przed chwilą obejrzałam na YouTube trailer i dwa krótkie fragmenty. Nuuuuda. Ani thriller ani erotyczny. Widocznie nie byłam, ani nie jestem w nastroju.
Emmanuelle na końcu też poszła na bal maskowy. Chyba, bo już mi się te wszystkie filmy mylą. Nie nudził bo byłam młodsza.
![]() |
betacool @Rozalia 12 maja 2018 17:27 |
12 maja 2018 18:06 |
Dobrze, że się Pani, Pani Rozalio odezwała. Bo zaległa tu taka cisza, jakbym bąka na balu puścił. Na balu maskowym, oczywiście.
![]() |
mniszysko @betacool 12 maja 2018 18:06 |
12 maja 2018 18:46 |
Ja dałem ci plusa. Bardzo jest ciekawe to, co napisałeś. Podziwiam, że przebiłeś się przez tę erotykę i zajrzałeś za kulisy.
Ale film musiałbym obejrzeć ... z dala od wszystkich ciekawskich oczu ... szeroko otwartych. ;-P
![]() |
betacool @mniszysko 12 maja 2018 18:46 |
12 maja 2018 18:49 |
Za dwa tygodnie z soboty na niedzielę w Wąchocku, mógłbym być z płytką i z czymś o Kołłątaju.
![]() |
100peral @betacool |
12 maja 2018 20:07 |
"Powiem Wam, że Toyah miał w swoim komentarzu tyle racji, że mógłby jej ilością zrównoważyć jej ewentualne braki we wszystkim, co napisał później."
To jest najsłabsze zdanie w twoim tekście :) Daję plusa
![]() |
mniszysko @betacool 12 maja 2018 18:49 |
12 maja 2018 20:37 |
Proszę o kontakt mejlowy. Musimy się umówić, żebym był.
![]() |
betacool @przemsa 12 maja 2018 19:00 |
12 maja 2018 20:46 |
No tak, osiem nazwisk, jedna data. Mogłem jednak coś wyrzucić.
![]() |
betacool @100peral 12 maja 2018 20:07 |
12 maja 2018 20:48 |
Może masz rację. Mogłem jeszcze nad nim trochę popracować.
![]() |
ainolatak @betacool |
12 maja 2018 20:49 |
Moje intencje były jednoznaczne – z czystej ciekawości badawczej zastanawiałam się, czy może wystąpić jeszcze jakaś inna reakcja oczu. Oczu panie dziejku ;)) Choć czytając po raz drugi swój komentarz jednak muszę stwierdzić, że można było go różnie odebrać, f…ck ;)
Pamiętam, że ta „trzęsawka” i wybijane na pianinie przerażające akordy, które heroicznie acz bez skutku próbowały podbić dreszcze filmu, chwilowo otwierały mi oczy, ale tylko chwilowo i wcale nie szeroko. Ale po tym Twoim opisie, już wiem co mnie chyba najbardziej umęczyło…te dylematy i tragedie doktorka i może jeszcze scena, kiedy jego żona po skręcie prowadzi wywody na temat „innych reakcji” mężczyzn vs. jej wewnętrzne piękno i fantazje, sprowadzając później wszystko do magicznego słowa, którym od teraz mają się upajać wszystkie prawdziwe mężatki…
Nie wiem ja Ty, ale miałam wrażenie, że 1,5 godziny tego "masońskiego dzieła” Kubricka poszły się f…ck ze złotymi malinami ;) A i niewykluczone, że on sam mógł to słowo w ostatniej chwili wypowiedzieć, zaskoczony planami Stwórcy, który mimo dobrej anegdoty, Kubrickiem nie jest….
Nawet masonerii taki gniot nie mógł się podobać, to już chyba ten bąk na balu fartuszkowym większą furorę by zrobił, przynajmniej oczy by nie bolały ;)
![]() |
ainolatak @betacool |
12 maja 2018 20:53 |
i plus za poczucie humoru, nie mówiąc już o odwadze, by zmierzyć sie z "dziełem" :)
![]() |
betacool @ainolatak 12 maja 2018 20:49 |
12 maja 2018 21:39 |
Obejrzałem sobie wczoraj jeszcze raz ostatnią scenę. Po tym "Fuck", film gwałtownie się urywa. Tak jakby Ktoś zatrzasnął drzwi, albo wieko od trumny.
Kubrick nie miał pewnie świadomości, że tak krótko po jego nakręceniu pożyje, miał chyba jednak świadomość, że film wielu osobom z jego otoczenia się nie spodoba. To "Fuck" na końcu było jednak w dużej mierze obciążone ryzykiem, że w tym oto momencie zamyka Kubrick swoją trumnę. Umiera jako reżyser, bo kasy na następny film nikt mu do końca życia może już nie dać.
![]() |
Rozalia @ainolatak 12 maja 2018 20:49 |
12 maja 2018 21:43 |
Czyli nie tylko ja miałam trudny odbiór dzieła. Najbardziej utkwił mi w pamięci chłód i drętwota. W przerwach musiałam się rozgrzewać herbatą i otwierać szeroko oczy na jakiś przyjemniejszy widok niż bohaterowie filmu, którzy też cały czas wyglądali zimne ryby. Obydwoje, i Nicole Kidman i Tom Cruise, mają z natury półotwarte usta, co przy ładnym uzębieniu nie jest wadą, ale kurczę nie cały film grać karpiami.
Dziękuję bardzo Betacoolu za streszczenie, już nie będę się starała o film, zaoszczedzę dwi5 godz8 z reszty mojego życia. Ale teraz wiem, że un, czyli Cruise, to był dochtór. Swoją drogą skoro oni się fuckali tylko bezowocnie, to dla urozmaicenia i ocieplenia klimatu, przydałby im się jakiś pies, kot, albo chociaż chomik.
![]() |
ainolatak @betacool 12 maja 2018 21:39 |
12 maja 2018 21:46 |
myślę, że gdybym nakręciła takie oczy, to chyba też miałabym świadomośc, że "niektórym" się nie spodobają ;) A co do nie dania kasy, to moze przekleństwo, miało symbolizować to "kurczę, nie dość, ze słabo poszło, to jeszcze w słabym temacie, ale f..ck co mi tam, najwyżej kolejny film będzie laurką i jakoś to będzie" ;)
![]() |
ainolatak @Rozalia 12 maja 2018 21:43 |
12 maja 2018 21:49 |
półotwarte karpie, niezłe ;))
nie no karpie małego karpika, znaczy dzieciaka w domu mieli, dlatego skręty tylko wieczorem palili ;)
![]() |
betacool @Rozalia 12 maja 2018 21:43 |
12 maja 2018 22:07 |
Oni mieli w tym filmie dziecko - córeczkę.
Co do tych nudnych scen orgii, to one (moim oczywiście zdaniem) miały wiać zimnem i pustką.
Bo tak chyba wygląda seks ludzi wypatroszonych z uczuć.
Relacje pary bohaterów nie są idealne, ale na tle tej mechanicznej rąbanki w pałacu i tak tchną człowieczeństwem.
![]() |
Magazynier @Rozalia 12 maja 2018 21:43 |
12 maja 2018 22:51 |
Ależ, oni mieli córkę, chyba 8 latkę.
![]() |
Rozalia @betacool 12 maja 2018 22:07 |
12 maja 2018 23:00 |
Przerwa na herbatkę, przełączenie na inny kanał i córeczka mi przeleciała między kliknięciami... Aż się znowu zainteresowałam filmem. Co ta córeczka tam robiła.
Swoją drogą śmierć Kubricka jest zagadkowa, ale... gdyby masoneria nie chciała tego filmu, to on by utknął w dystrybucji. Ponadto błyskotliwa kariera Toma Cruisa i Nicole Kidman też świadczą o tym, że film masonerii nie wadził. Oni się lubią pochwalić i napawać swoim sprytem. No i wabić kolejne dzieci wdowy. Jak ktoś wdepnie w masonerię, to staje się niewolnikiem. Na wieczność.
Dzisiaj wypowiadał się na temat polityki NASZ wielki artysta i "autorytet", Daniel Olbrychski, który nawet w Popiołach Wajdy, z oddaniem grał w scenie przyjęcia do masonerii. Oni, członkowie masonerii, albo głupieją i stają się bezmyślni, albo muszą robić to co im każą, ze strachu. Zresztą chyba bez pychy, pragnienia sukcesu za wszelką cenę, pożądliwości, żądzy sławy i bogactwa oraz chęci pozostawania bezkarnym, raczej się do masonerii nie wstępuje. Ale się pozycję dziedziczy... i nawet gdyby ktoś chciał, potem wyrwać się trudno.
![]() |
betacool @Rozalia 12 maja 2018 23:00 |
12 maja 2018 23:19 |
Ja tam wolę myśleć, że Kubrick tę parę aktorską w przedziwny sposób wykorzystał.
W czasie kręcenia filmu oni Cruise i Kidman byli parą. Kubrick doskonale wiedział o uwikłaniu Toma Cruise'a w nieformalne struktury scjentologów. Dał im zagrać ich życie i ich prawdziwe uwikłania w filmie.
Dał im szansę na zobaczenie samych siebie jego oczami. Jak się obejrzy film z tej strony, to też jest niesamowity.
![]() |
betacool @Rozalia 12 maja 2018 23:00 |
12 maja 2018 23:22 |
O masonerii wkrótce jeszcze jeden tekścik napiszę, a może nawet dwa.
![]() |
Magazynier @betacool |
12 maja 2018 23:28 |
Dobre. Prawie mnie przekonałeś, że Kubrick chciał tym scientologom dofuckować. Dokładniej przekonałeś mnie żeby zrobić śledztwo w tej sprawie, które zrobię nie wiem kiedy. Cruise czegoś tam kręci ze scjentologami. Nie wiem jak tam Kidman. I powiem że na bazie tego filmu i gry Cruise'a, potwierdzam że masz rację. Kontakty z sektą nie wychodzą na zdrowie aktorom, a tym mniej jak widać reżyserom. Cruise pewnie byłby dobrym aktorem, lepszym niż teraz, gdyby grał w prywatnym swoim teatrze studyjnym dla grona przyjaciół a kasę zarabiał na korepetycjach z np. dykcji albo emisji głosu albo szermierki teatralnej.
Pieprzny początek ominąłem, bo on na nic nie był tam potrzebny. Gra ciałami ledwie uzasadniona. Cała historia mieści się w poźniejszym "śledztwie" doktorka. Najgorszy moment w tym filmie, najbardziej zajeżdżający fetorem fałszu to właśnie monolog Cruise'a na temat nieszczęsnego losu tej biednej narkomanki sprzedającej swoje ciało a potem zabitej. Po tym monologu już nawet nie liczyła się dla mnie ta konkluzja. Wszystko już było do bani. Fuck byłoby dobre gdyby nie ten monolog. Że Kubrick na to pozwolił. Że nie ociosał scenariusza z mięsa i Cruise'a z fałszu. W pale mi się to nie mieści. Za to coraz więcej wątpliwości i pytań co do Kubricka i tego filmu. Biorę pod uwagę jeszcze to, że cały holiłud przetkany jest plotkami, intrygami, interesami mafijnymi, służbami, wtykami armii, mediów, polityków. No właśnie, intrygi i rozgrywki personalne. To mi się kojarzy w pierwszej kolejności.
Nadto zdaje mi się, że orgie nie są masońskie. To jakieś podrzędne sekty. Może scjentolodzy. Wg mojej wiedzy, masoni rytu szkockiego wymagają od wtajemniczonych nienagannego prowadzenia. Może i mają romanse ich członkowie, ale na zewnątrz musi być cacy. Zresztą może być z tym różnie w różnych rytach. Ale z tego co wiem, to oni raczej traktują erotomanów, alkoholików i innych zboczeńców jako narzędzia.
![]() |
betacool @Magazynier 12 maja 2018 23:28 |
12 maja 2018 23:35 |
Wiesz, ja miałem nadzieję, że objawi się tu jakiś mason (oczywiście w masce) i nam te ewentualne wątpliwości co do rytów i związanych z nimi praktykami erotycznymi lub ich całkowitym brakiem, trochę poobjaśnia.
![]() |
ainolatak @betacool 12 maja 2018 23:35 |
12 maja 2018 23:54 |
no też tak czekam na objawienie, może wtedy zrozumiem co nieco z tego głębokiego przekazu i nie będę go już więcej nazywać gniotem ;)
niestety próby Kubricka zrobienia masonerii w konia, tudzież odsłoniania horroru sekt w ogóle mnie nie przekonały
![]() |
betacool @ainolatak 12 maja 2018 23:54 |
12 maja 2018 23:59 |
Nie przekonały, by szerzej otworzyć oczy, jak rozumiem.
![]() |
betacool @ainolatak 12 maja 2018 23:54 |
13 maja 2018 00:06 |
Mam pomysł, obejrzyj go może po dżinie z kiszonym ogórkiem i od razu pozbędziesz się malarycznych drgawek.
![]() |
ainolatak @betacool 12 maja 2018 23:59 |
13 maja 2018 00:13 |
otóż to,
i nie sądzę, żeby dżin pomógł, nawet ten z lampy
![]() |
betacool @ainolatak 13 maja 2018 00:13 |
13 maja 2018 00:32 |
To pozostaje mi tylko pomysł ze stworzeniem odpowiedniego tła.
Na tle "Antychrysta" Larsa von Triera, "Oczy" powinny wypaść rewelacyjnie.
![]() |
Magazynier @betacool 12 maja 2018 23:35 |
13 maja 2018 09:21 |
Próżne nadzieje. Z takimi parwieniuszami nie będzie gadał.
![]() |
betacool @Magazynier 13 maja 2018 09:21 |
13 maja 2018 09:37 |
Myślisz, że to są sami piloci boeingów i na niskie pułapy nigdy nie schodzą?
![]() |
bolek @betacool 13 maja 2018 00:32 |
13 maja 2018 18:08 |
"Na tle "Antychrysta" Larsa von Triera, "Oczy" powinny wypaść rewelacyjnie."
Na jego tle każdy film wypada rewelacyjnie.
Swoją drogą, zastanawia mnie dlaczego Defoe, skądinąd dobry aktor IMHO, dał się namówić na występ w tym chłamie.
Do końca życia będzie mnie chyba prześladowała scena z "demonicznym" kotem czy zającem mówiącym kwestię "I am the master of evil" :D
![]() |
betacool @bolek 13 maja 2018 18:08 |
13 maja 2018 19:05 |
Pełna zgoda. Każdy film przy tym czymś nabiera dotąd nie dostrzeganego wdzięku.
![]() |
Czepiak1966 @betacool |
14 maja 2018 09:47 |
Ciekawe.
Nie oglądałem i nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem na L4, ale z zamieszczonych fotek widzę, że 1999 to był chyba ostatni rok, w którym pokazywali futerka.
![]() |
betacool @Czepiak1966 14 maja 2018 09:47 |
14 maja 2018 11:46 |
Nie wiem, nie znam się...
![]() |
betacool @bolek 13 maja 2018 18:08 |
15 maja 2018 14:58 |
Budowanie odpowiedniego tła nabiera chyba szybkości i rozmachu, ale nie wszyscy nadążaja za tempem postępu.