-

betacool

Dlaczego tak, a nie inaczej czyli makulektura.

makuletkura.pl


Dlaczego tak, a nie inaczej.


Podobno ktoś kiedyś wyliczył, że porządny student filologii polskiej chcąc przeczytać wszystkie lektury obowiązkowe, powinien pochłaniać trzysta stron tekstu dziennie.
Gdyby naprzeciwko Wydziału Humanistycznego w Gdańsku stał taki czołg, jaki stoi w pobliżu Akademii Medycznej, to zapewne powstałaby legenda, że wystrzeli, gdy zdarzy się w końcu tak „oczytany” student.
No ale, że stoi tam gdzie stoi, to obowiązuje nieco mniej cenzuralna wersja.

Studentem byłem umiarkowanie pilnym. Nie cierpiałem gramatyki opisowej i historycznej, a starocerkiewnosłowiański i łacinę też przebrnąłem z trudem i nie ubogacony wiedzą, do której mógłbym teraz wrócić. Trochę szkoda tej łaciny, bo już w najbliższych wpisach będziemy musieli po nią sięgnąć.
Ale jedno w tych studiach lubiłem. Mogłem czytać. Dużo czytać. Gdyby zważyć książki, które miałem w rękach, to z pewnością uzbierałoby się tego parę ton.
Wiem, że nie gorszym wynikiem mogą się pochwalić ostatnio nawet pracownicy Biedronki, bo też przerzucają sporo tego towaru. Podejrzewam jednak, że tylko nieliczni zagłębiają się w przenoszone treści.
Widok książki leżącej obok sprzętów ogrodowych, albo papieru toaletowego, albo karmy dla psa i kota był dla mnie kulturowym wstrząsem.

Wychowałem się w małym miasteczku. Księgarnia była niedaleko podstawówki, a tuż obok niej był Pewex. To były dwie witryny, przed którymi wracając ze szkoły spędzałem z kumplami całe kwadranse.
W Peweksie największe wrażenie robiła na nas kilkulitrowa butla  Martini i jakiś koniak, którego butelka była ułożona na kółkach i wyglądała jak gotowa do wystrzału armata. Ale towary z tej witryny były dla mnie i większości kolegów absolutnie nieosiągalne.
Inaczej było z księgarnią.  Tu czasami  mogłem coś nabyć. Gdy na wystawie pojawiała się ciekawa książka, to leciałem do domu, opróżniałem moją skarbonkę (to był plastikowy zielony słoń, któremu przez szczelinę w główce wrzucało się monety, a on ruszał wtedy uszami) i pędziłem, żeby kupić kolejną lekturę.
Na końcu był ten magiczny moment, gdy pani ekspedientka brała książkę i pięknie pakowała ją w papier. Prawdziwa sztuka, sztuka do dziś dla mnie niepojęta i boleśnie nieosiągalna, o czym przekonuję się corocznie usiłując owinąć kolorowym papierem gwiazdkowe prezenty.

Pewex i księgarnia znikły niemal równocześnie. Teraz są tam warzywniak i apteka.
A potem przyszły markety, a w nich te książki.
A potem przyszło zapomnienie o przeżytym wstrząsie. Książka w markecie przestała ranić.

Dopiero lektura  bloga Coryllusa uświadomiła mi, że przywykłem do kolejnej rzeczy absolutnie nienormalnej.
Przyznam, że na początku nie do końca nadążałem za wszystkim, co Coryllus opowiadał.
To było jak nauka nowego języka. Z każdą kolejną lekcją było coraz lepiej. Po jakimś czasie stwierdziłem, że On musi skądś swą wiedzę i swoje intuicje czerpać, a że uwydatniał swoje „źródła” równie intensywnie jak profesor Staniszkis swoje wargi, to nie pozostało nic innego niż po nie sięgnąć.  
Oczywistość tej konstatacji pozwalała przypuszczać, że zadanie będzie proste. I rzeczywiście tak było. Jest temat „Kołłątaj” – to sięgamy po Kołłątaja, jest temat o nafcie – szukamy, jest o księgarstwie – też da się coś znaleźć.
No i już po chwili prostota tego planu wysiadła jak króliczek bez baterii Duracell.
Okazało się, że tematów i nazwisk padało tyle, że w tydzień zapchałem wszystkie luki na dostępnych półkach. Po trzech tygodniach książki stały na regałach w dwuszeregu, a po kolejnym miesiącu rodzinka zaczęła się potykać o kartony z książkami i pojawiły się zatroskane pytania, o co w tym wszystkim chodzi.
Opowieści o tym, że to są świetne książki, po jakimś czasie okazały się nie do końca wystarczające, no bo spróbujcie wytłumaczyć prawie dorastającej dziatwie i żonie,
że tradycyjnie odchylony „na prawo” ojciec nagle zapełnia półki wspominkami rewolucjonistów i rewolucjonistek. Poza tym zacząłem się zachowywać jak Hobbit na widok pierścienia. Mam to i to, i tamto, a niedługo jeszcze owamto.
Jednym słowem problem szybko nabrzmiał do rozmiarów biustu Katarzyny Figury. No i wtedy mnie olśniło!
- Słuchajcie, ten kłopot niedługo zniknie. Zacznę pisać bloga o tych książkach. Najpierw je przeczytam, a potem odsprzedam.
I tu wpadłem jak śliwka w kompot, bo akurat pozycja o Kołłątaju miała nieporozcinane strony od momentu druku w 1953 roku, a ja nieopatrznie pochwaliłem się wcześniej, że będę jej pierwszym czytelnikiem.
- Jak to - chcesz sprzedawać ludziom książki, których nikt przez pół wieku nie przeczytał? – zapytała rezolutnie najstarsza córa.
- To da się nawet ładnie nazwać – wtrąciła moja żona – to taka makulektura…
- Makulektura?
- Jasne. Świetna nazwa na bloga o książkach, których nikt nie czyta –rzekła lekko prowokacyjnie moja latorośl.

No i tak jestem tu, gdzie jestem. Jest nazwa, jest blog i mam nadzieję ciekawe opowieści
o książkach.
Niektóre z nich będę odsprzedawał, bo jak twierdzi większość wpadających tu osób – rodzina to rzecz święta i chyba musi mieć przestrzeń życiową nieco odmienną od hurtowni antykwarycznej. Poza tym dane rodzinie słowo do czegoś zobowiązuje. Przeczytam, opiszę
i niech makulatura przeobrażona w lekturę leci w świat.
Ale powodów jest więcej. Te książki moim zdaniem powinny krążyć, a wiele z nich to nieliczne pozostające w obiegu egzemplarze. Uczestniczenie i aktywność na tym konkretnym blogowisku jest niemal gwarancją, że te książki trafią we właściwe ręce.
Nie będę taić, że jest jeszcze wątek finansowy. Mój budżet, przeznaczony na te osobiste jak dotąd studia, prawie wysechł, a lista kolejnych lektur, po które trzeba koniecznie sięgnąć puchnie w tempie geometrycznym.
Część omawianych  tytułów będzie więc trafiać na trzydniowe aukcje na allegro. Nie będzie ich wiele (najwyżej jedna-dwie w tygodniu), bo lektury wymagają czasu. Ekstremalny przykład to trzy tomy wspomnień Krzywickiego - prawie 2000 stron. Pisanie także nie przychodzi mi łatwo, wymaga pewnej wprawy i staranności, żeby na tle mistrzowskich tekstów z blogowiska te moje nie zalatywały zanadto pop cornem.
Mam cichą nadzieję, że osoby kupujące, po przeczytaniu książek będą chciały podzielić się nimi z kolejnymi osobami. Wystarczy wtedy wkleić link do aukcji  (choćby w komentarzach do kolejnych wpisów na tym blogu). Oczywiście Największą radością byłoby dzielenie się kolejnymi przemyśleniamii spostrzeżeniami.
Taki jest zamysł.
I jeszcze jedna ważna sprawa. Większość książek docierała do mnie jak stada wyrzutków.
W brzydkich kartonach, owinięte czarną folią, pościskane. Ich stan nie zawsze jest więc idealny.
Ja postaram się tym książkom przywrócić szacunek. Mam na to pewien pomysł i myślę, że powinien się on spodobać wszystkim, do których trafią książki.
To tyle na dziś. A już wkrótce kolejne powody dlaczego tak, a nie inaczej i pierwsza prawdziwa makulektura:

Dziwne dzieje dziwnej kolekcji Hugona K. Rzecz o budowaniu na zgliszczach.

 



tagi: makulektura 

betacool
17 maja 2017 10:17
26     4526    14 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @betacool
17 maja 2017 10:21

Super. Dobrze, ża zacząłeś

zaloguj się by móc komentować

bolek @betacool
17 maja 2017 10:25

makuletkura - dla mnie bomba :)

zaloguj się by móc komentować


ArGut @betacool
17 maja 2017 11:42

Oby link makuletkura.pl też ożył. No i pisząc o książkach mając takie fajne narzędzie jak szkolanawigatorow.pl z bajerami i edytorami urozmaicaj, nie przesadnie, tekst, proszę.


 

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
17 maja 2017 12:19

Rzeczy nabrały takiego tempa, że nie ze wszystkim można nadążyć. Ten link kiedyś ożyje, ale na razie ważniejsze są kolejne teksty i organizacja zaplecza technicznego "przywracania szacunku książkom". A tekst się edytorsko trochę rozjechał. Nad kolejnymi postaram się zapanować.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool
17 maja 2017 12:38

Super. Czekam na te teksty. Mam nadzieję, że rodzina też będzie je czytać i trochę poklika ;-)

zaloguj się by móc komentować

BINOKLE @betacool
17 maja 2017 12:58

Cieszę sie, że bedzie można przeczytac coś od pana, jako znakomitego harcownika książkowego z grupy Coryllusa. Na marginesie - wkradła się literówka w adresie na górze strony. Pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
17 maja 2017 13:59

Dzięki ale na razie " harcownik" wystarczy. Co do literówek, to chyba ich nie uniknę, bo przy dość długich lekturach oczy wymagają coraz większej ilości kropli.

Z tego co tu czytam, to nie ja jeden mam takie problemy.

Ps. Te "Binokle" to też chyba nie zbez związku?

 

zaloguj się by móc komentować

Czepiak1966 @betacool
17 maja 2017 16:15

Fantastycznie.

Myślałem, że tylko ja jestem takim zacofańcem.

Czytałem całą podstawówkę, całe liceum i całe studia. Po studiach jeszcze dwa lata, ponieważ publicystyka, z którą miałem do czynienia uświadomiła mi, że te wszystkie (prawie wszystkie) książki mogę spokojnie zużyć do ogrzewania mieszkania.

Póżniej przyszła żona, przyszły dzieci..., przerwa totalna. W 2010 roku moja żona dostała w prezencie "Miłość nad rozlewiskiem" M. Kalicińskiej. Z nudów przeczytałem ją w 2012 i nic. Książka jak książka.

Dopiero coryllus w 2015 roku uświadomił mi, że to zwykły syf mimo, że nie przypominam sobie aby o Kalicińskiej kiedyś pisał. Może nawet nie tyle mi uświadomił, ile otworzył mi oczy na to, co mi podświadomie łaziło pod skórą ale mogłem być już tak zduraczony, że się nie czepiałem.

Jednakże pani Kalicińska spowodowała mój powrót do czytania i przypomniała o istnieniu książek. Od 2012 roku przeczytałem więcej książek niż przez pół życia, a kupiłem więcej niż przez całe. Z tymi książkami dzieją się różne rzeczy: niektóre krążą po znajomych, później po ich znajomych..., a większość z nich opatrzona moim exlibrisem trafia do biblioteki, którą widzę ze swojego balkonu. Pani przybija pieczątkę biblioteki, drugą pieczątkę z napisem "dar" i się uśmiecha.

Wspomnienia Korwin - Milewskiego i hanel wołami też tam trafią.

I do tego nikt się w domu o nic nie potyka :-)

Pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Czepiak1966 17 maja 2017 16:15
17 maja 2017 16:23

Super misja. My zaś musimy coś zrobić, żeby przychodziło tu więcej osób. To znaczy wydać gazetę i rozpropagować tam tę platformę. Zabierzemy się za to po 27 maja.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Czepiak1966 17 maja 2017 16:15
17 maja 2017 18:12

Zdawałoby się, że biblioteki to dobre miejsce dla książek.

Z tym, że (o czym będzie w jednym z następnych wpisów) wiele egzeplarzy, które do mnie trafiły zostało wycofanych z bibliotek. I to naprawde są prawdziwe perełki. Jedna z nich kupiona na portalu aukcyjnym ma stemple z Paryża. Z biblioteki radia "Wolna Europa".

Tytuł tej pozycji to: "Wspomnienia rewolucjonistki" - czyż nie ciekawy początek kolejnej opowiastki?

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool
17 maja 2017 18:19

No tak, oni chcą zrobić teraz miejsce dla kolejnych bohaterów, tym razem mają to być koncesjonowani kontrrewolucjoniści

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool 17 maja 2017 12:19
17 maja 2017 18:20

Świetny tekst. Czekam na ciąg dalszy, czyli dekonstrukcję Kołłątaja Hugona i jego kolekcji, tudzież innych przyjemniaczków. Watek finansowy i lęk przed mieszkaniem w magazynie bibliotecznym rozumiem doskonale, bo u mnie sprawa dotyczy obu połówek stadła;-))).

Ale może uda się coś jeszcze uzupełnić z kolekcji, albo zamienić?

zaloguj się by móc komentować

Czepiak1966 @betacool 17 maja 2017 18:12
17 maja 2017 19:29

Taaa...

Ale nawet jeśli przeczyta kilka osób i się zarazi...?

zaloguj się by móc komentować

BINOKLE @betacool 17 maja 2017 13:59
17 maja 2017 21:22

Wzrok tracę czytając notki i komentarze grupy Coryllusa. Czlowiek dla takiej frajdy gotów poświęcić wiele. Pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

betacool @jolanta-gancarz 17 maja 2017 18:20
17 maja 2017 22:10

Pani Jolanto - co do wymiany, to oczywiście możemy wypróbować działanie poczty na tym forum.

A przy okazji - "Kto zabił..." - najlepszy kryminał, jaki przeczytałem w tym wieku.

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski 17 maja 2017 18:19
17 maja 2017 22:13

Ciebie to chyba klonują i teleportują...

Tak "koncesjonowanie" to kluczowe słowo.

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @Czepiak1966 17 maja 2017 19:29
17 maja 2017 22:50

Nie wiem, czy bez swego rodzaju seminariów, czy studiów, które się tu odbywają, książki które wymieniłeś byłyby w stanie mnie zarazić z bibliotecznej półki...

Bez impulsu, który poszedł w moim kierunku z kilku blogów przed mniej więcej trzema laty, nadal czytałbym Ziemkiewicza albo Łysiaka.

Piszę to z pełnym przekonaniem, szczerze i z pewnym zażenowaniem.

PS. 1966 - baaaaardzo dobry rocznik.

 

zaloguj się by móc komentować

Czepiak1966 @betacool
17 maja 2017 23:43

Dokładnie to.

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool
18 maja 2017 21:01

Swietny debiut !!!

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
18 maja 2017 21:38

Dzięki.

Paris!

Chyba przy następnym wpisie będziesz mogła sobie pozwolić na większą wylewność i to taka w Twoim stylu.

Wpis powinien być w sobotę.

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool
18 maja 2017 21:52

OK.

Tak Pan zakrecil moja ciekawoscia, ze czekam cierpliwie i z przyjemnoscia poczytam.

A zatem... dobranoc... i do soboty,

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool 17 maja 2017 22:10
19 maja 2017 14:12

Przepraszam, że tak późno odpowiadam, ale wczoraj nie było mnie w domu, a hasła do blogowiska nie znam na pamięć, bo dopiero muszę zmienić na "swoje", więc nie mogłam się zalogować ze smartfona. Zresztą pisanie komentarzy przy pomocy Androida to jest męka i ciągłe narażanie się na niezrozumienie treści przy chwili nieuwagi;-)

Sprawę wymiany oczywiście podtrzymuję, choć muszę najpierw zastanowić się nad listą, podobnie jak Pan, zapewne. No i muszę wypróbować działanie poczty wewnętrznej, bo jeszcze z niej nie korzystałam.

Natomiast ostatnie zdanie z Pańskiego komentarza traktuję jako zwrot kurtuazyjny, bo na taką pochwałę moja mała książeczka z pewnością nie zasługuje. Zwłaszcza, że rozwiązanie tytułowej zagadki może dla miłośników kryminałów pozostawiać wiele do życzenia:-)

Ale za komplement dziękuję i deklaruję, że rada starałas' (niestety, nie wiem, jak mój mąż ustawia rosyjską czcionkę, więc musi wystarczyć transkrypcja).

zaloguj się by móc komentować

umami @betacool
30 grudnia 2019 14:55

Dobry tekst. Czytam go pierwszy raz.
A jak na niego trafiłem?
Po dzisiejszym tekście naszego Gospodarza, w którym powołuje się on na wpis Cenckiewicza, który ten zamieścił na fejsie, wymieniając w nim nazwisko „Tomasz Gabiś”. Skorzystałem więc z wyszukiwarki SN i wpisałem „Gabiś”, a ta wyszukała mi Twój tekst. Jakim cudem, skoro „Gabiś” się tu nie pojawia?

zaloguj się by móc komentować

umami @umami 30 grudnia 2019 14:55
30 grudnia 2019 15:19

Jakim cudem, skoro „Gabiś” się tu nie pojawia?
No jak sprytna ta sztuczna inteligencja. Kluczem muszą być ci „koncesjonowani kontrrewolucjoniści”, o których pisze, w komentarzu wyżej, nasz Gospodarz.

zaloguj się by móc komentować

betacool @umami 30 grudnia 2019 15:19
30 grudnia 2019 15:27

To cchyba znak, że muszę wrócic do Kołłątaja.

Ale najpierw wykład o błaznach...

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować