Gawęda o murze i o wieży.
Niedzielne cudka z Beta-ogródka
Ciążył mi jakoś tekst, który powinien powstać kilka tygodni wcześniej, ale wtedy nie powstał. Ale w końcu jest…
Święta wielkanocne spędziliśmy rodzinnie w Berlinie. Cieszenie się sobą i biesiadowanie staraliśmy się przeplatać spacerami. Pogoda nie była najlepsza i dopiero w lany poniedziałek zaświeciło słońce. Oczywiście, było to hasło do natychmiastowego wymarszu.
Pojechaliśmy do centrum, a tam w samym centrum uwagi Mur Berliński, a raczej to co z niego zostało, czyli kawałki betonowych płyt, które teraz mają to do siebie, że niczego już nie dzielą. Nie ma już tej gorszej strony świata, nie ma już kilkunastometrowej strefy pułapek, które dzieliły zły świat, od tego lepszego. Nie mam bariery, o pokonaniu której można było marzyć i żyć nadzieją, że kiedyś ją się przebędzie. Teraz dobry świat jest wszędzie, więc Mur można oglądać z każdej strony, można go dotykać i nie można już marzyć, o tym by znaleźć się po jego drugiej stronie, bo teraz krążąc wokół, jest się przecież po tej jedynie właściwej.
Cały więc spacer był przyglądaniem się temu, jak wygląda, ten jedynie słuszny i najlepszy ze światów, który otacza Mur.
Tuż przy Bramie Brandenburskiej oglądamy „Pomnik Pomordowanych Żydów Europy”. To taki wielki labirynt z betonowych klocków, w którym dzieciaki bawią się w berka lub w chowanego.
Idziemy dalej. Na którejś z uliczek znajdujemy mural. Z daleka wygląda jak kawał namalowanego rajskiego ogrodu. Tyle, że My wiemy, że w każdym raju musi się gdzieś czaić jakiś wąż. Jest, a jakże na samym rogu – w bereciku z czerwoną gwiazdą. Ot taka niewinna dekoracja w świecie, którego nie dzieli już żaden Mur. Podchodzę bliżej i nie wierzę, własnym oczom, ktoś pod tym berecikiem, na samym czole napisał słowo „Morder”.
Idziemy dalej. Mijamy szkołę żydowską. Piękna brama, której chroni dwóch uzbrojonych policjantów.
Przed odbudowaną synagogą jest kolejnych dwóch uzbrojonych. Cała uliczka przed synagogą naszpikowana jest kamerami i mikrofonami kierunkowymi. Przez głowę śmiga mi myśl, że gdybym w jakimkolwiek języku świata powiedział słowo tutaj słowo „zamach” lub „bomba”, to błyskawicznie przetestowałbym skuteczność działania tutejszych służb. Dzionek jest jednak na tyle piękny, że nie ulegam tej pokusie, bo przecież przed nami kolejne atrakcje.
Kilkaset metrów dalej widać już przecież niebiesko migające policyjne „koguty”. Spokojnie zmierzamy w tamta stronę i to jest bardziej duży trawnik, niż park w środku miasta. Na trawce rozrzucone koce. Na każdym z koców zakwefiona mama z gromadką dzieci, a na pobliskich ławeczkach panowie mężowie, obsługujący przenośne podgrzewacze kebabów. Pośród mgiełek dymków z przenośnych palenisk przemieszcza się ośmioosobowy oddział uzbrojonych policjantów i okrąża ten trawnik mniej więcej tak, jak my przed chwilą pozostałości Muru.
A nad tym wszystkim, króluje dobrze znana nam wieża. To genialne dzieło NRD-owskich inżynierów ma to do siebie, że w każdy słoneczny dzień odbija się na niej wielki krzyż, a ja się zastanawiam, czy ten komunistyczny przeżytek nie zacznie kiedyś przeszkadzać i nie przyjdzie komuś do głowy, by go zburzyć. Oczywiście po to by móc pochodzić w zadumie wokół, czegoś co tworzyło, zły podział.
tagi: mur berliński wieża telewizyjna berlin
![]() |
betacool |
22 kwietnia 2018 15:35 |
Komentarze:
![]() |
adamo21 @betacool |
22 kwietnia 2018 18:50 |
Te dymiące grile w publicznych parkach istnieją wszędzie na świecie. Są one świadectwem nowej emigracji w fazie początkowej integracji ze światem nowym, niepoznanym jeszcze.
![]() |
betacool @adamo21 22 kwietnia 2018 18:50 |
22 kwietnia 2018 19:33 |
Czyli takie "obalanie murów" ?
![]() |
pink-panther @adamo21 22 kwietnia 2018 18:50 |
22 kwietnia 2018 21:07 |
"Wszędzie na świecie"? W Polsce nie widziałam grilla w parku. Ale ja z prowincji:)))
![]() |
pink-panther @betacool |
22 kwietnia 2018 21:14 |
Ciekawe obserwacje. Kiedyś wydawało mi się, że Berlin Zachodni to oaza szczęśliwości, spokoju, dostatku. Za małe pieniądze w knajpach obfite żarcie. Na ulicach czysto. Domy mieszkalne takie "rozparte szeroko". Sielanka. Oczywiście budownictwo tzw. nowoczesne - zbyt nowoczesne i zbyt atakujące przestrzeń. Za duże po prostu. Głównie siedziby bogatych firm. Żadnych oznak biedy czy zaniedbania. Ale to było pokolenie temu. Teraz nie wiem. Ale taka notka wiele wyjaśnia: grille w parkach i wachmani pod bronią. I pomyśleć, że parę lat temu dla śmiechu mówiłam o "kalifacie berlińskim" nie wierząc w to przez sekundę.
PS. Ten krzyż na wieży to ciekawa sprawa. Ma Pan oko do takich zagadkowych detali.
![]() |
betacool @pink-panther 22 kwietnia 2018 21:14 |
22 kwietnia 2018 22:35 |
Usłyszałem historię o krzyżu podczas tego spaceru. Ponoć mieszkańcy Zachodniego kpili niemiłosiernie z NRD-owców, że chcąc zbudować wieżę TV mającą szerzyć jedynie słuszny system, wystawili najwyższą (w dni słoneczne) wieżę kościelną na świecie.
![]() |
betacool @betacool |
22 kwietnia 2018 22:44 |
W Berlinie bywam raz na kilka lat. Ta kebabownia w centrum miasta to było dla mnie coś zupełnie nowego.
Ale wiele rzeczy, o których Pani wspomina jeszcze można uświadczyć. Dobre i nie za drogie knajpki (w każdym razie tańsze od wielu krakowskich). Ładne miasto. Choć dużo też w niektórych okolicach zwykłych kloszardów. Ot kontrasty zafundowane przez zburzenie muru między biedą a bogactwem.
![]() |
betacool @MarekBielany 23 kwietnia 2018 00:06 |
23 kwietnia 2018 17:02 |
Tyle, że bez muru, za który można od tego uciec.
![]() |
saturn-9 @betacool 22 kwietnia 2018 22:44 |
23 kwietnia 2018 17:38 |
Kebabownia to było w parku Tiergarten czy koło synagogi, na kawałku zieleni przy Szprewie?
W pierwszym przypadku to chleb powszedni od kilku dziesięcioleci wielokulturowego mrowiska jakim jest Berlin. Pierwsza generacja chętnie stąpa po kobiercu zieleni tak jak to drzewiej i hen daleko w domu bywało. Jeżeli to było w pobliżu tejże synagogi to być może jakiś nowy element w krajobrazie.
Sporo zielonych miejsc w metropolii. Nekropolie stanowią oazę zieleni oraz spokoju.
A kloszardzi to inna bajka. Sporo rodaków ...
![]() |
OdysSynLaertesa @betacool 23 kwietnia 2018 17:02 |
23 kwietnia 2018 17:42 |
Bo też nikt nie chce pamiętać o "murach" (Kaczmarskiego) inaczej jak do drugiej zwrotki... A jest przecież jeszcze trzecia. I całkiem inny refren
"...Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas
I z pieśnią, że już blisko świt, szli ulicami miast
Zwalali pomniki i rwali bruk - Ten z nami! Ten przeciw nam!
Kto sam, ten nasz najgorszy wróg! A śpiewak także był sam
Patrzył na równy tłumów marsz
Milczał wsłuchany w kroków huk
A mury rosły, rosły, rosły
Łańcuch kołysał się u nóg..."
![]() |
betacool @saturn-9 23 kwietnia 2018 17:38 |
23 kwietnia 2018 19:22 |
Tuż obok synagogi na kawałku zieleni przy Szprewie.
![]() |
betacool @OdysSynLaertesa 23 kwietnia 2018 17:42 |
23 kwietnia 2018 19:24 |
Ta trzecia przez jakiś czas strasznie nie leżała mi w kontekście, ale potem życie samo przyniosło tyle kontekstów, że ho ho.
![]() |
MarekBielany @betacool 23 kwietnia 2018 17:02 |
23 kwietnia 2018 23:26 |
Też pomyślałem o pustyni.
.
![]() |
Magazynier @betacool 22 kwietnia 2018 22:35 |
24 kwietnia 2018 20:00 |
To długo nie pożyje. Obywatele niemieccy wyznania muzułmańskiego postarają się. No chyba że zamontują tam złoty półksiężyc, który w blasku słońca i bez jego blasku będzie wyglądał jak ... poprzeczna belka Krzyża Św. Trzeba by im jakoś podrzucić ten pomysł na jakiś niemiecki portal. Świetny tekst i świetne zdjęcia. Nigdy nie byłem w Berlinie. Synagoga prawie jak kopuła Kaplicy Sykstyńskiej. Pewnie dlatego tam takie tłumy z kebabami.
![]() |
ainolatak @Magazynier 24 kwietnia 2018 20:00 |
24 kwietnia 2018 22:04 |
Pogoda pięknie dopisała na reportaż berliński :)
Ten tatuaż na czółku Che Guevary podnosi na duchu...widać, że w Berlinie jeszcze jakieś podziemie jest ;) Natomiast labirynt kloców okropny, od razu skojarzył mi się z tym
Osobiście Berlin zawsze będzie się kojarzył z pierwszym zagranicznym wyjazdem i sklepem z elektroniką, gdzie zakupiłam z pmocą brata odtwarzacz VHS Akai ;)
![]() |
ainolatak @ainolatak 24 kwietnia 2018 22:04 |
24 kwietnia 2018 22:04 |
miało być do Betacoola ;)