-

betacool

Gdy spadnie śnieg i poziom zachwytu.

makulektura.pl

Niedzielne cudka z Beta-ogródka

 

Gdy spadnie śnieg i poziom zachwytu.

 

Próbuję w sobie odtworzyć to niesamowite uczucie sprzed lat. Pobudka, spojrzenie za okno i okrzyk radości, że spadł już śnieg.

Patrzycie na to czarno białe zdjęcie, a w nim zaklęta jest gdzieś ta czysta radość sprzed lat – świeży zachwyt bezmiarem bieli, która otwierała kosmos tysięcy możliwych psot i zabaw. Tonęliśmy w tej bieli na długie godziny na długie zimowe miesiące.

Ale stare zdjęcia zawsze zawierają też porcję smutku.

Bo dziadek już mi nie wytrze nosa, bo nie wiem gdzie są teraz te piękne sanki, bo  chyba już się nie wybiorę z siostrą na sanki…

Potem nadeszły długie lata, gdy podnosiło się kolejne swoje pociechy z ciepłych łóżek, brało się je na ręce i podchodziło do okna, by usłyszeć ten niesamowity pisk na widok pierwszego śniegu.

Ale i to gdzieś odeszło, gdy rozmiar pociech uniemożliwił swobodne branie je na ręce.

Co teraz zapytacie? Szczerze mówiąc pierwsze myśli biegną do tego, czy opony zimowe już założone i czy płyn do spryskiwaczy na pewno już zimowy, i czy jakieś rośliny trzeba jeszcze opatulić.

Na szczęście ktoś tam na górze chyba czuwa, żeby ten stary zachwyt gdzieś zupełnie nie uleciał.

I przyznam, że jest mi trochę wstyd, że ja o tym zachwycie czasami potrafię zapomnieć.

Co tam trochę - bardzo mi wstyd.



tagi:

betacool
3 grudnia 2017 00:45
27     1628    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

tadman @betacool
3 grudnia 2017 09:02

Z jakieś 500 m od domu w zagłębieniu terenu po jesiennych pluchach robiło się płytkie bajoro. Po zachwycie pierwszym śniegiem przychodziło oczekiwanie na pierwszy lód na tym bajorze. Najpierw robiła się taka szyba, którą bombardowało się kamieniami i czekało się na efekt. Najpierw kamienie tonęły, a po dniu lub dwóch pozostawały na uginającej się pod uderzeniem kamienia powierzchni lodu. Później próbowało się nogą czy na ten świeży lód da się wejść. W końcu ktoś z podwórkowej czeredy odważał się na więcej i za jego przykładem reszta brała się za ślizganie. Któregoś razu lód nie wytrzymał dokazującej dzieciarni i wylądowaliśmy po kolana w wodzie. Co było robić? W domu byłaby bura, bo rodzice nie pozwolili chodzić na ślizgawkę. Na szczęście matka jednego z kolegów pracowała, więc przemoczeni zwalili się do niego. Po jako takim podsuszeniu można było pójść do domu. Chyba obawa bury i ewentualntualnego zakazu wychodzenia na dwór/pole spowodowały, że nikt nie zachorował, ani nie miał najmniejszego kataru.

Teraz w tym miejscu pobudowano blokowisko, a zimą przy pływalni jest czynne małe sztuczne lodowisko. Niestety, tylko w ferie jest na nim trochę dzieciaków.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool
3 grudnia 2017 12:00

Ten zachwyt zimowy to coś niesamowitego. Myślałem, że tylko ja mam skrzywienie zimowe. Koszmar zimowo-oponowy ja biorę na klatę w listopadzie. Dlatego teraz czuję ulgę, najwyżej jakieś koszmary nocne, jeśli bigos przypalony. 

Mnie też bierze na pierwszy śnieg i krajobraz zimowy. Wspomnienie widoku z kuchennego okna, zaspy sięgających po czubek opłotków na piskim podwórku, wyrąbana ścieżka między opłotkowymi zaspami, czarny kot na białym śniegu,  babcia, który mi tłumaczy kim był Jezus Pan, a kim był pradziadek jeden i drugi, i kim jest Ks. Sopoćko. Nadto pachnący chlebek od Laskowskiego, ser biały z midokiem i herbata z malinową konfiturą. (Te mazurskie nabiały! W Piszu była taka mleczarnia, że głowa boli. Zlikwidowali. Teraz przetwórstwo mleczne w Ełku.) A na podwórku, lepienie bałwana, albo nawet murów stannicy, rzucanie śnieżkami w Azję Tuhajbejowicza, śnieżna górka na 2 metry i sanki, i hajda na dzikie pola. W tv czarnobiały Pan Wołodyjowski i Ogniomistrz Kaleń. Ale zwłaszcza Pan Wołodyjowski, stąd stannica Chreptiów na podwórku.

No i w końcu choinka, magiczne drzewo i prezenty. 

Do dziś przy pierwszym a nawet kolejnym śniegu ciśnienie mi spada i robi się taki nieziemski błogostan, jak pod wykrochmaloną pierzyną. Nawet przy ostrym zapierniczu zewnętrznym. 

Dlatego w lekturach na pierwszym miejscu mam Błogosławioną winę Kossakowej i ten nieziemski opis zimowego polowania na wilki. Dostaję jakiegoś odmiennego stanu świadomości, gdy to czytam.  

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
3 grudnia 2017 12:01

Nasza ślizgawka była na małym bagienku, które zasypano i zbudowano na nim supermarket. Teraz chodzi się po parkingu jak po zamarzniętych falach, a ludzie prowadzą wózki tak, jakby w środku urządzano permanentną promocję "Wyborowej" .

zaloguj się by móc komentować

betacool @Magazynier 3 grudnia 2017 12:00
3 grudnia 2017 12:38

Nasza działka była lekko pochyła. Sypaliśmy górkę ze śniegu, potem oblewaliśmy wodą, żeby zrobić na niej lód. Zjazd wiódł do fury sąsiadów. Otwieraliśmy ją, bo po sąsiedzku mieszkała siostra dziadka. Cała ulica to byli znajomi z tej samej wsi, którzy przyjechali z Wileńszczyzny. 

Miałem ciężkie dębowe sanki, które po śniegu nie chciały sunąć, ale po tym lodzie przejeżdżały z dużą prędkością przez całe podwórko siostry dziadka.

Mrozy do minus 30, a zaspy z odgarnianego śniegu w zimę stulecia miały po 2 metry.

Wchodziliśmy do iglo na stojąco.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @betacool
3 grudnia 2017 13:41

Na szybach mróz malował fantastyczne wzory. Chuchałam długo, zanim udało się przez przeźroczysty wreszcie krążek szyby zobaczyć zasypany ogród. Mój pokój był na piętrze, od strony ogrodu.

Jeszcze po drugiej stronie czekała praca. Tam widać było krążek ulicy i gołębnik sasiada:)

U Babuni na dole szyby drapało się specjalną drapaczką, żeby trochę światła weszło do kuchniu. I żeby, pracując przy kuchennym stole 'widzieć swiat'

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Magazynier 3 grudnia 2017 12:00
3 grudnia 2017 13:43

Herbata z cytryną po powrocie z sanek. Ze stromej górki w kamionce, czyli miejscy po wybranym kamieniu wapiennym:)

.

 

zaloguj się by móc komentować

Robo @Magazynier 3 grudnia 2017 12:00
3 grudnia 2017 14:09

Chodzilo sia calym podworkiem na Lesna Gorke ,ciekawe czy dzis ktos tam w ogole zajrzy  z sankami. Laskoski na kazdej dlugiej przerwie mial kolejki z ogolniaka , to samo w mleczarskim kefir i bulka. To bylo miasto pelne dzieci a zimy tam mielismy obfite i srogie

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Robo 3 grudnia 2017 14:09
3 grudnia 2017 14:50

Witam krajana. Zimy tam były takie jak trza. Ja byłem Piszaninem, ale dorywczo, przez kilka pierwszych lat mojego życia a potem na każde wakacje i czasem zimą. 

Dzieciarni było po pachy. Myśmy szmyrgali po Wojska Polskiego, Kajki i Mazurskiej. Że już nie wspomnę o torach kolejowych. Nad rzeką i nad jezioro tylko ze starszyzną.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Robo 3 grudnia 2017 14:09
3 grudnia 2017 14:53

A gdzie była Leśna Górka, bo w mojej paczce nikt nie używał tej nazwy?

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Robo 3 grudnia 2017 14:09
3 grudnia 2017 14:53

A gdzie była Leśna Górka, bo w mojej paczce nikt nie używał tej nazwy?

zaloguj się by móc komentować

Robo @betacool
3 grudnia 2017 14:56

 

Byly dwie kolo bunkra w lesie za barakami nad rzeka ,kawalek za lesnym boiskiem i lesna strzelnica . Kojarzysz przedszkole lesne na koncu ulicy Lesnej 

zaloguj się by móc komentować

Robo @Robo 3 grudnia 2017 14:56
3 grudnia 2017 14:57

To do Magazyniera

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool
3 grudnia 2017 14:59

Przy mleczarni sklepik miała taka pani, zapomniałem jej nazwiska, na Mazurskiej. Jutro sobie przypomnę. Po drugiej stronie ulicy, na tym klinie-cypelku między Wojska Polskiego a Mazurską, była najpierw budka z piwem, potem piwarnia, z odwiecznie walającymi pod nią zalanymi psiwem ogorzałymi Kurpiami, ale rzecz jasna nie zimową porą. Latem jakiś jeden od czasu do czasu musiał tam leżeć, albo obszczywać ścianę piwarni. To były czasy. 

zaloguj się by móc komentować

Robo @Magazynier 3 grudnia 2017 14:59
3 grudnia 2017 15:27

Wiecej lezalo kolo Trampu nad rzeka i oblegana Jubilatka naprzeciw Mysliwskiej.Z ciekawosci te Kurpie to od nazwiska czy ksywy bo to nir ten region przeciez

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Magazynier 3 grudnia 2017 14:53
3 grudnia 2017 15:28

Kojarzę, ale tam bywałem rzadko. Wojska Polskiego to kierunek przeciwpołożny. Zimą chyba wogóle. Latem z rodzicami na rowerach aż do Pogubia. Albo na Jabłoń i dalej do serca Puszczy Piskiej, Wiartel, jagody, grzyby. Raj prawdziwy, gdyby nie te kartki na cukier. Ale radzili sobie jakoś ci ludziska. Ostatnio jakiś mój znajomy postawił tezę, że to lud załatwił Gierka, wykupując cukier i robiąc z niego zapasy. A na co te zapasy? Jak to na co? A jak żytniej zabraknie w sklepie? Cukier pal sześć, zawsze będzie. Ale żytnia, panie dzieju, albo wyborowa. W tym sęk. Żartów nie ma. 

zaloguj się by móc komentować

Robo @Magazynier 3 grudnia 2017 15:28
3 grudnia 2017 15:33

Z tym towarem nie bylo problemu czy to z wersalki czy wlasnej produkcji ,wszyscy dawali rade a za polowke to i samochod zwiru ,koparka czy insze potrzeby zawsze dalo sie ogarnac. Jako dziecko dobrze wspominam te czasy. Jablon i Wirtel to codziennosc latm a czasem i rzeka. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Robo 3 grudnia 2017 15:27
3 grudnia 2017 15:37

Kurpsie w Piszu zawsze były od 1945. Przynajmniej na Wojska Polskiego i, o aronio losu, na Mazurskiej. Kurpsia poznaje się po wymowie słowa psiwo. No i wymowie nazwy własnej. Moi najlepsi kumple i kumpele z podwórka to byli czyste kurpiowskie typy. No i jeden Cygan, świetny facet.  

Przecież Pisz to mieszane osadnictwo kurpiowsko-kresowe. Z janisborskich(piskich) Mazurów ewangelików nic tam po 1945 nie zostało. Wszyscy uciekli przed Ruskimi albo i Ruscy ich gdzieś wywlekli. Nie wiem dokładnie. 

Trampik, tak go nazywaliśmy. Moje miejsce przedwczesnej inicjacji piwnej. Fatalnej w skutkach. Mordownia wspaniała. Przesadzam że mordownia, ale atmosferę to on miał, prostu z Rejsu Piwowarskiego. O i nawet nazwisko reżysera pasuje. 

Aha, ta kobita nazywała się Masłowska, ta co miała sklepik przy mleczarni na Mazurskiej. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Maryla-Sztajer 3 grudnia 2017 13:43
3 grudnia 2017 15:40

Herbata z cytryną niezastąpiona. Ale w Piszu za moich lat szczenięcych o ile pamiętam to był raczej rarytas. Dlatego konfitury. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Maryla-Sztajer 3 grudnia 2017 13:43
3 grudnia 2017 15:40

Herbata z cytryną niezastąpiona. Ale w Piszu za moich lat szczenięcych o ile pamiętam to był raczej rarytas. Dlatego konfitury. 

zaloguj się by móc komentować

Robo @Magazynier 3 grudnia 2017 15:37
3 grudnia 2017 15:46

No tak zgadza sie ja jestem z okolic szpitala wiec druga strona ,wszystko wtedy smakowalo . Jak rocznikowo stoisz ja '72

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @betacool
3 grudnia 2017 20:21

Nic nie przebije wspaniałości pierwszego śniegu za oknem. Tak jest od lat i tak pozostanie. Wieki temu były oczywiście saneczki. W drodze ze szkoły można było na trawniku się położyć i "wyprodukować orła". A potem porównać. W nowszych czasach podobno młodzież młodsza (do lat 10) szalała przez jakiś czas na miejscowej górce na poduszkach włożonych do plastikowych worków. Zero tarcia i przyspieszenie kosmiczne:)))
PS. A Notka oczywiście - super.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Robo 3 grudnia 2017 15:46
3 grudnia 2017 20:49

Ja 65. Ale mogliśmy się otrzeć. Bo moi rodzice jeździli po Piszu i okolicy, również Leśną na Pogubie albo Gdańską na Jabłoń, między 1978 a 1984 tandemem, rowerem na dwie osoby, ze względu na małą samodzielność rowerową mojej mamy, i na dokładkę ciągali ze sobą dobermanicę, a czasem ona ich. Taką rasową psicę mieliśmy z lekką nadwagą. A ja za nimi na składaku. Wycieczki były super extra. Raz to zrobiliśmy nawet 60 km w jeden dzień. Do Prania i spowrotem. Z przerwami rzecz jasna. 

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @betacool 3 grudnia 2017 12:01
4 grudnia 2017 02:50

Nadzwyczaj lubię Twoje notki, Betacoolu. 

Ten płaszczyk ze sztucznego misia, zawiązany specjalnym sznureczkiem /ozdobnym, żeby nie było :)/. 

Moje pelargonie, stojące od miesiąca w domu juz straciły "moc". Wystawiam je dość wcześnie, w kwietniu i od zimna robią im sie piękne, bordowawae liście. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @KOSSOBOR 4 grudnia 2017 02:50
4 grudnia 2017 11:20

To była tak dziwna jesień, że ja swoich pelargonii nie wniosłem jeszcze do domu. Spadł śnieg a one jak gdyby nigdy nic czerwieniły się za oknem.

To się chyba za szybko nie powtórzy, tak jak ten sztuczny miś ze sznureczkiem...

 

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @betacool 4 grudnia 2017 11:20
4 grudnia 2017 16:08

Moje pelargonie mają już pięć lat. Na zimę wstawiam je do domu. To nieco uciązliwe dla mnie, przeto tej jesieni powiedziałam szlus. Niech zdychają /są pięcioletnie i nieco - a właściwie mocno -  wyranżerowane/. Tak se mówiłam buńczucznie, a  jak zrobiło się na dworze mikro i przykro, no to zawlokłam te liczne donice pod dach :) Koty uliczne też łamały mi serce słotnym listopadem :))) Teraz są domowe i wylegują się na zabytkach. Pewnie to wiesz, ale napiszę dla porządku: pelargonie są bardzo, bardzo żarłoczne, wymagają stałego zasilania w okresie wegetacyjnym. Ale też odpłacają naszą troskę z nawiązką. Mam zestaw mocno ekstrawagancki jak dla malarza - wszelkie odcienie czerwieni i ostrych różów. Nigdy w życiu nie posadziłabym takich kolorów na półtnie, a więc nadrabiam w realu :) Gdy wybuchają kwiatami - to normalny szał!

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @betacool 4 grudnia 2017 11:20
4 grudnia 2017 16:12

Jeszcze wedle tytułu notki - śliczna fraza z Makuszyńskiego: "Śniegu nawaliło jak podatków".

zaloguj się by móc komentować

jestnadzieja @betacool
4 marca 2018 16:51

Ale cudna notka!

I dobrze mi sie komponuje z tym, co za oknem i moim stanem ducha sprzed trzech dni. Nawalilo sniegu jak nigdy (tu gdzie mieszkam, jak snieg pada, to natychmiast topnieje, taki mikroklimacik) i lezal sobie spokojnie przez dwa dni ujemnej temperatury. A ze sluzby nie przyzwyczajone, nie zdazyly na czas z akcja, to brnelismy tak przez miasto po tych kopach wspanialego, skrzypiacego sniegu. Kiedy trzy dni temu zobaczylam te bajke za oknem, to natychmiast mialam ochote wybiec, tarzac sie, lepic balwana i wyczyniac rozne figle. No ale nie bylo z kim, dziecko szlo do szkoly. Radosc na widok sniegu zawsze niezmienna.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować