Kwiaty litości, owoce okrucieństw i bluszczyk kurdybanek
makulektura.pl
Niedzielne cudka z Beta-ogródka
Kwiaty litości, owoce okrucieństw i bluszczyk kurdybanek
Już jakiś czas temu chodząc po ogrodzie i oceniając efekty niektórych prac, stwierdziłem, że osiągnął on stadium, gdy wygląda znacznie lepiej nie wtedy, gdy się coś nowego w nim zasadzi, ale wtedy, gdy się coś starego wytnie.
Mam z tym wycinaniem pewne mentalne trudności. Sami wiecie coś cię wsadza, pielęgnuje, to coś rośnie, a tu trzeba w sobie obudzić pokłady okrucieństwa, wziąć nożyce i jechać, że aż furczy.
I tak właśnie było na wiosnę. Od dwóch lat rozrastały nam się krzaki jeżyn, a jak przychodziło lato to nawet kubka owoców nie dało się z nich zebrać, bo ich po prostu nie było. Tak złośliwa i permanentna nieowocowalność obudziła we mnie krztynę agresji. Wpadłem więc na wiosnę w te jeżyny i ciąłem tak okrutnie jak nigdy.
A potem (chyba nie do końca zadowolona z ostatecznych rezultatów mego okrucieństwa) wpadła w te jeżyny żona. To co ona tam wyczyniała to był już moim zdaniem nieuzasadniony sadyzm, ale co tam – same brakiem owoców się o to prosiły.
Potem podobnie stopniowanych znęceń dokonaliśmy na jabłoniach, malinach i leszczynie .
No i przyszło lato, a z nim triumf sadystycznego podejścia. Jeżyny uginają cię od owoców, jabłonie zawalone jabłkami i nawet leszczyna usypana orzechami.
Wspomniałem sobie o tym wszystkim, czytając dzisiejszy komentarz dziada-kalwaryjskiego, który przypomniał pewną trafną myśl:
"Kto nie ma odwagi przycinać latorośli, temu krzew winny rodzi tylko liście." Kard. J. Ratzinger, „Sól ziemi”, 1997.
Czyż nie podnosi to na duchu? Taki awans z szeregu okrutników i sadystów w szeregi ludzi odważnych?
Owszem podnosi i to jak. Podnosi tak, że można zapomnieć o paru innych faktach. Otóż spora część roślin trafiła do naszego ogrodu tylko z tego powodu, że kiedyś tam albo ja, albo żona nad jakąś rośliną po prostu żeśmy się ulitowali.
Jedną z pierwszych roślin kupionych przez małżonkę do naszego ogródka była mała żółta azalia. Gdy niosła ja przez centrum ogrodnicze, ktoś z boku rzucił, że nie przetrwa zimy – bo mała była, niepozorna i nie najpiękniejsza. Wsadziliśmy ja i zimę przetrwała. Potem przetrwała kolejne przesadzania i przeprowadzkę z ogrodu do ogrodu i dziś jest naszą największą azalią, bo wysoka na 1,5 metra a średnica to już chyba metry dwa i nikt jej nie śmie przycinać!
I z tego już chyba tylko jedna nauka płynie, że ciąć oczywiście trzeba mieć odwagę i owoce tego mogą być wspaniałe, ale trzeba ciąć mądrze.
Naciągana teza? Ależ skąd. Ileż to już razy słyszeliśmy już pytane, dlaczego nam hortensje ładnie kwitną, a pyta zazwyczaj ktoś, kto od paru lat czeka na kwiaty i nic. Potem okazuje się, że ten ktoś po raz kolejny wyciął na wiosnę wszystkie pędy kwiatowe, bo myślał, że to uschnięte badyle.
A teraz bluszczyk kurdybanek, czyli opowiastka o tym, że człowiek się uczy jednak całe życie.
A było tak. Gdy zakładaliśmy ogród, trzeba było nawieźć doń parę wywrotek ziemi. Z jedną z takich wywrotek przyjechała ziemia z drobinami jakiegoś zielska. To zielsko po splantowaniu ziemi i usunięciu większości tego zielonego paskudztwa, miało stałą tendencję do odrastania. Można było to wyrywać, traktować chemią i nic. Dalej to coś szło w trawę tłamsząc ją niemiłosiernie.
Wyobraźcie sobie, że moja szwagierka z Mazur od jakiegoś czasu coraz mocniej interesuje się medycyną naturalną i ziołami. Podczas jednej z ostatnich rozmów telefonicznych z moją żoną zaczęła opowiadać o małej roślince, która mogłaby puścić z torbami połowę aptek w Polsce, gdyby tylko z niej wycisnąć wszystko co najlepsze i że na Mazurach po długich poszukiwaniach udało jej się znaleźć jakieś małe stanowisko z tym cudkiem zielnej medycyny.
I gdy szwagierka zaczęła opisywać te roślinkę, to się okazało, że chyba jest to zielsko, z którym ja od lat walczę.
Najśmieszniejsze jest to, że na widok tego zielicha tyle razy posyłałem jakieś słowo zaczynające się na kur… i wyobraźcie sobie z tych setek szeptanych pod nosem słów ani razu „kurdybanek” mi nie wyszedł…
I teraz okazuje się, że ja się muszę z tym bluszczykiem przeprosić i czule przesadzać do doniczek, które zabiorę ze sobą na Mazury.
No żesz kur… , no żesz kurdybanek.
Ponoć można z niego zrobić nalewkę, więc może to ziółko jednak polubię, jak zrobię pierwszy kurdybaniak.
tagi: bluszczyk kurdybanek jeżyny azalia
![]() |
betacool |
15 lipca 2018 17:37 |
Komentarze:
![]() |
dziad-kalwaryjski @betacool |
15 lipca 2018 17:53 |
Piękne :) Własnie przeczytałem, że już w XVII wieku król Jan III Sobieski zwyciężył ze swoją armią pod Wiedniem, bo żołnierze pili napar z kurdybanku. Nie dość, że nie pochorowali się, to jeszcze nabrali większych sił. Wszystko ponoć dzięki herbatce na wzmocnienie.
PS Jeśli zrobi Pan solidniejszą ilość kurdybaniaku, to ten, tego - dogadamy się na priva...
![]() |
betacool @dziad-kalwaryjski 15 lipca 2018 17:53 |
15 lipca 2018 18:02 |
Jeśli zrobi Pan solidniejszą ilość kurdybaniaku, to ten, tego - dogadamy się na priva...
A potem szarża husarii?
![]() |
betacool @betacool |
15 lipca 2018 18:10 |
Takie coś jeszcze wyczytałem:
Mówi się też, że bluszczyk kurdybanek to naturalne antidotum na zatrucie organizmu, choćby po wypiciu nadmiernej ilości alkoholu. –
Znaczy chyba, że wypicie nadmiaru nalewki z kurdybanka raczej skutkami ubocznym nie grozi.
![]() |
parasolnikov @betacool |
15 lipca 2018 21:22 |
Małe mam doświadczenie zroślinami chociaż uprawiałem kiedyś roślinę użytkową, ale moim marzeniem są ziemniaki ... bez nich nalewki nie zrobisz :)
![]() |
chlor @betacool |
15 lipca 2018 21:41 |
Z cennymi ziołami leczniczymi jest taki problem, że rosną tylko tam gdzie chcą.
![]() |
betacool @chlor 15 lipca 2018 21:41 |
15 lipca 2018 21:53 |
Zapomniałeś o czymś. Rosną też tam, gdzie ja nie chcę żeby rosły, a to nieco rozszerza możliwości.