-

betacool

O trudnościach w łączeniu pierwiastków, czyli wątpliwe wdzięki obnażonej alchemii

O trudnościach w łączeniu pierwiastków, czyli wątpliwe wdzięki obnażonej alchemii

Wdzięki obnażonej Alchemii

 

Dziś dokończę gawędę (tu jej część pierwsza) o skąpo odzianych przez Jana Matejkę, symbolicznych postaciach z obrazów przeznaczonych dla Politechniki Lwowskiej, mających przedstawiać zaślubiny nauki z religią.

Ożenek ten, jak się zapewne domyślacie, nie jest stanem pełnej harmonii. Określiłbym go raczej jako zbliżenie pełne burzliwych napięć i wyładowań, mocno przypominające małżeński związek mistrza Jana. O gwałtownych przypływach i odpływach afektu Matejki do swojej żony, opowiada większość biografii tego twórcy. Ciekawych odsyłam, choćby do rozdziału „Malarstwa biało-czerwonego” Waldemara Łysiaka poświęconego Matejce. Łysiak, wywodzi, że cykl lwowskich alegorii i widoczny w nim pęd do malowania nagich ciał, to efekt tego, że żona malarza w pewnym momencie odcięła mu dostęp do ekscytacji związanych ze wspólnym eksplorowaniem przestrzeni wyznaczanej przez sypialnię:

„…Kraków zaczął plotkować na temat pani M., że terroryzuje męża i przepuszcza jego honoraria obwieszając się złotem, klejnotami, wytwornymi sukniami, niby kokota jakaś albo co (…).

Hulała rzeczywiście, i to coraz częściej daleko od męża, regularnie wyjeżdżając bez niego i bez dzieci do europejskich kurortów, gdzie „zadawała szyku” spacerami z oswojonym szympansem, ubieranym każdego dnia nową modą. Wewnątrz kurortów nie brakowało „kawalerów”, i chociaż szczegóły są sekretem kurortowym, trzeba zawsze pamiętać o żelaznej regule (tu nie ma zmiłuj), którą rosyjski pisarz Wiktor Jerofiejew umieścił w książce „Świat diabła. Geografia sensu życia”: „Wysyłając żonę samą na wakacje, możesz być pewien, że ktoś ją wyjebie tam”. Mistrz Matejko, raz za razem zostawiany przez żonę (muszący opiekować się dziećmi i płacić jej rachunki), tęsknił jak głupi, a kiedy wracała na krótko do domu, również nie miał z niej pożytku żadnego (Maria Olbrycht: ”Pani Teodora często przekręcała klucz w drzwiach swej sypialni, 1975)”.

Nie będę komentował tych freudowskich teorii, gdyż pan Waldemar na pewno wie dużo więcej na temat motywacji wielkich twórców, do których grona na pewno, by siebie zaliczył. O ile dobrze pamiętam, on także po pięćdziesiątce (a może nawet nieco wcześniej), zaczął nas epatować odważnymi teoriami dotyczącymi relacji damsko-męskich. Mam nadzieję, że wziął pod uwagę ryzyko, że kiedyś jego przyszły biograf może stwierdzić, że miało to związek z jakąś zamkniętą na klucz sypialnią.

Wróćmy do próby obrazowego ożenku nauki i religii. Już na wstępie stwierdziłem, że jest to próba połączenia wody z ogniem. Wszak religia faszerowana coraz większymi dawkami nauki, zatraca to, co jest jej istotą, czyli wiarę. Wzbogacanie zaś religią nauki, zazwyczaj kończyło się czołobitnością przed jej osiągnięciami i jej mistrzami. Wtedy to nauka stawała się przedmiotem czci i kultu, a wiara w jej osiągnięcia tylko z rzadka przynosiła jakąś metafizyczną refleksję. Zazwyczaj ubóstwienie nauki oznaczało detronizację religii.

Alchemia była przez wieki symbolem wiedzy, synonimem naukowego eksperymentu i postępu. Za jej protoplastę dość zgodnie przyjmuje się Szymona Maga, który według „Dziejów Apostolskich” usiłował kupić od apostołów dar udzielania Ducha Świętego.

Z tekstu z Dziejów wynika, że Szymon Mag, obserwując apostołów i ludzi, na których zstępował Duch Święty, doszedł do wniosku, że moc Ducha jest udzielana dzięki samemu gestowi nałożenia rąk (a nie według woli Bożej). Święty Piotr stanowczo się temu sprzeciwił:

„Kiedy Szymon ujrzał, że Apostołowie przez wkładanie rąk udzielali Ducha Świętego, przyniósł im pieniądze. «Dajcie i mnie tę władzę - powiedział - aby każdy, na kogo włożę ręce, otrzymał Ducha Świętego».

«Niech pieniądze twoje przepadną razem z tobą - odpowiedział mu Piotr - gdyż sądziłeś, że dar Boży można nabyć za pieniądze. Nie masz żadnego udziału w tym dziele, bo serce twoje nie jest prawe wobec Boga. Odwróć się więc od swego grzechu i proś Pana, a może ci odpuści twój zamiar. Bo widzę, że jesteś żółcią gorzką i wiązką nieprawości»

Szymon Mag był przekonany, że cuda dokonywane przez apostołów, żadnymi cudami nie są. Sądził, że jest to efekt wiedzy uczniów Jezusa i technicznych zdolności jej wykorzystania, i że wiedzę o tych "technikaliach" można po prostu nabyć. Piotr odpowiedział mu wyraźnie, że daru Bożego nie można kupić. Dla Boga ważne są bowiem prawe serce i wolność od grzechu.

Być może te mocne słowa Piotra, zraziły Szymona Maga do czynienia dobra. Tradycja podaje bowiem, że Szymon nauczał potem, że uczynki nie są potrzebne do zbawienia. Ta niezgodność z nauczaniem chrześcijańskim o uczynkach, wypływających z wiary, prowadziła do swoistej amoralności wpisanej w doktrynę Maga - można było czynić cokolwiek, bo jedynie wyznawanie jego (Szymona) jako boga, miało moc zbawczą. Był to zaczątek idei gnozy - idei wiedzy (a nie wiary), która zbawia.

Legendy chrześcijańskie wspominają także o mistycznym pojedynku między Szymonem a św. Piotrem w Rzymie. Szymon Mag miał za pomocą czarów, a może zwykłej sztuczki, udać śmierć i zmartwychwstanie przed obliczem Nerona, naigrawając się przy okazji z wiary chrześcijan. Gdy zapragnął wniebowstąpienia, uniosły go w górę złe anioły. Wtedy Piotr wezwaniem imienia Chrystusa zmusił je do puszczenia gnostyka, który roztrzaskał się i zabił.

Z tych opowieści wyłania się przede wszystkim ogromna przepaść między nauką a wiarą. Nauka jawi się jako fałszywe unoszenie się na skrzydłach złych duchów. Nauka pozbawiona wiary kończy się śmiercią - śmiercią doczesną i śmiercią ostateczną (utracona szansa na dotarcie do prawdziwego nieba).

Alchemia, z której wywodzą się źródła eksperymentalnej nauki, to w dużej mierze wiedza o żywiołach. Ich symbolami były trójkąty. Poniżej od lewej symbol wody, powietrza, ziemi i ognia.

Połączenie żywiołów na polu symbolicznej zabawy trójkątami dawało klasyczny heksagram, będący znakiem Maga, Adama Kadmona, niebiańskiego człowieka Kabały, człowieka który odradza się przez gnozę i uznaje jej absolutną władzę nad Wszechświatem. Dwa skrzyżowane trójkąty tworzące gwiazdę symbolizują spotkanie dwóch bogów - bogów dobra i zła.

O istotnym znaczeniu figury trójkąta świadczy wiele źródeł, ot choćby ta strona tytułowa, w której oprócz nieco bardziej skomplikowanych trójkątów, znajdują się portrety wybitnych alchemicznych fachowców m.in. Rogera Bacona i Paracelsusa. Na szycie top listy znajduje się Hermes Trismegistos (Hermes Po Trzykroć Wielki lub Trzykroć Największy), człowiek?, a według wyznawców bóstwo łączące cechy greckiego Hermesa, egipskiego Totha i elementy żydowskiej magii. Od owego Hermesa Trzycośtam wywodzi się nazwa całego nurtu koncentrującego się wokół tej kosmicznej branży (tzw. hermetyzm”).

Dla nas najbardziej istotnym jest fakt, że ogień (i jego symbol – trójkąt skierowany wierzchołkiem ku górze), oznaczał pierwiastek męski, a trójkąt kierujący ku dołowi był symbolem wody i pierwiastka żeńskiego. W tym miejscu, część Pań mogłaby się zmartwić, bowiem interpretacja, że dołują ludzkość, jest już na wyciągnięcie kolejnej linijki tekstu. Pocieszę je jednak, bowiem jednym z fundamentalnych założeń alchemii było twierdzenie, że „To, co w górze, jest takie, jak to, co w dole”. Może nie jest to zdanie wybitnie rozgrzeszające piękniejszą cząstkę ludzkości, ale jego głównym przesłaniem jest to, że stworzenie jest odbiciem świata niewidzialnego. W takim "tworzenie" płynie z góry na dół... Stąd wniosek, że wyznaczony w ten sposób kierunek nie musi być tak do końca i ostatecznie zły.

Jak za chwilę ujrzymy, dokładanie kolejnych kawałków tajemnej wiedzy, było jednocześnie mnożeniem „komplikatorów”, których rozszyfrowanie, fachmani od deszyfracji, nazywali kolejnymi stopniami wtajemniczenia. Obrazem stopnia zawikłań i trudności towarzyszących kolejnym szczeblom do pokonania, niech będzie ten rysunek.

Jak widzimy, człowiek jest tu istotą zaklętą w przeróżne formuły, od geometrycznych poczynając, na architektonicznych, lingwistycznych i zodiakalnych kończąc. Jak się domyślamy, życiem takiego stwora nie kieruje wolna wola, przykazanie miłości i dziesięć innych prostych przykazań, lecz setki formuł, słońce, gwiazdy, znaki zodiaku, czy Cholernie Uzdolniony Jegomość, wiedzący co jeszcze…

Ten przydługi (choć i tak, moim zdaniem bardzo krótki) wykład o napięciach między pierwotną eksperymentalną nauką a religią, jest po to, byśmy mogli w nieco mniej frywolny sposób, niż  czyni to Waldemar Łysiak, poruszać się po alegoriach Jana Matejki.

Obrazem otwierającym cykl była „Trójca Święta”.

Przy pierwszym podejściu nasz wzrok koncentrował się na mocno obnażonej postaci Ducha Świętego z płomieniem na czole. Trójca przedstawiona jest na tle trójkąta skierowanego ku dołowi. Gdybyśmy sięgnęli do zaprezentowanych tu alchemicznych odwołań, to uznalibyśmy to za znak pierwiastka żeńskiego, który jest tłem dla wybitnie męskiej Trójcy Świętej.

Na kolejnych obrazach napięć między postaciami uosabianymi przez mężczyzn i kobiety, było nad wyraz wiele. Poprzedni wpis kończył się na obejrzeniu muskulatury szatana, który triumfował nad światem. Na pierwszym planie szalała śmierć, na drugim pożar. Mieliśmy więc do czynienia z ewidentną nierównowagą żywiołów. Pierwiastek męski siał śmierć i czynił zniszczenie, kobiecy ledwie trwał przy życiu.

Twórca obrazów zwrócił więc swój pełen nadziei, choć mocno ułomny wzrok na element kobiecy. Efekty tego manewru widzimy w broszurze wydanej przez sekretarza Matejki - Mariana Gorzkowskiego, który o trzech kolejnych obrazach cyklu napisał tak:

Tu pierwszy z opisanych obrazów:

Dzieło to (tak jak obraz Trójcy Świętej) jest także zbudowany na planie trójkąta (tym razem jednak skierowanego ku górze). Symbol pierwiastka męskiego jest tu tłem, a  sama treść, to idąc śladem wyjasnień Gorzkowskiego, najczystsza apologia pierwiastka kobiecego. Powtórzmy za nim:

"Domowe ognisko, matka, jest ogniskiem, z którego wypłyną domowe i publiczne cnoty, a z nich jako następstwo, zadatek prawdziwej wiedzy".

W tym momencie wszystkie Panie mogą odetchnąć z ulgą. Pierwiastek żeński został bowiem nobilitowany, posadzony na tronie miłosierdzia, wyposażony w moc zwalczania zła i obdarzony mocą prowadzenia, ku prawdzie i wiedzy.

Nie pozostaje nam nic innego niż podążenie tą scieżką, na której ujrzymy pełnię kobiecego piękna. Matejko okraszał nim kolejne postacie symbolizujące dziedziny ludzkiej aktywności i wiedzy.

Na powyższym obrazie trzy pierwsze wyłaniające się spośród "żeńskich" fal cuda: uskrzydlona poezja, "uharfiona" muzyka i "usowiona" historia. W tle ziejący cherlawym "męskim" ogniem wulkan. Gorzkowski twierdzi, że na harfie powiniśmy dostrzec głowy "Cherubina i niewinnego łabędzia", ale gdy powiększymy obraz, to okaże się, że z pana sekretarza zoolog chyba żaden, bo łabędź mało łabędzi, a anielska głowa zanadto diaboliczna. Cóż - może to tylko nic nie znaczące detale?

Przyjrzyjmy sie zatem szkicowi do kolejnego obrazu.

I jego finalnej reaizacji. 

Hallo! hallo!, proszę wycieczki, proszę nie patrzeć na rozchylajace się ponętnie płatki kwiatków i wyzierające z nich "liliową ?" rzeźbę, "różane" malarstwo i "rododendronową" architekturę. Ciekawsze bowiem są towarzyszące im szare rekwizyty.

Według Gorzkowskiego mamy tu znaleźć "kapitel joński", a po jego przeciwnej stronie "kamień podobny sowie". Tu niezbędne jest wyjaśnienie, że kolumna jońska to także symbol pierwiastka żeńskiego. Prosta i nieco przyiężka koluma dorycka jest oczywiście symbolem "męskości"). Kapitel i owszem jest, ale gdzie ten kamień przypominający sowę? Na szkicu Matejki jest kupa niewiadomoczego, która w swym bezkształcie mogła być przez kiepskiego z zoologii Gorzkowskiego wzięta za sowę. Z finalnej realizacji, sowa uleciała, a skalna bryła mocno przypomina skamieniałego baranka. Czy ta nieoczekiwana transmutacja szczegółów jest również przypadkowa?

Kolejny obraz, choć alegoryczny, jest w dużej mierze dosłowny. Otóż para umiejscowiona na platformie wagonowej to alegoria pary właśnie, tyle że pary wodnej. Spójrzmy na obraz i do opisu:

"Obraz IX. Przedstawia rozkwit nauk przyrodniczych, zastosowanych do użytku ludzkiego; walkę ognia z wodą, kolej żelazną. Mężczyzna wyprowadza niewiastę z domowego ogniska, na szersze krańce życia na ziemi, których dziecko: para, ciągnąc wóz, strzałą goni. W głębi siejba, orka, fabryki, a na zregulowanej rzece płynie bezpiecznie parowy statek".

Jak widzimy kolej rzeczy jest taka, że ogień walczący z wodą dochodzą do małej nagiej, ale za to napakowanej energią konluzji, która żwawo pomyka po torze postępu prostym niczym lot strzały. Świat wydaje się uporządkowany, bowem woda jest "zregulowana", a ogień zapakowany w fabryczne kotły i pod kontrolą. Wydaje się, że ukojenie płomiennych żądz nieokrzesanego brodacza, wilgotną obecnością alegorycznej wody, zaczyna rodzić owoce.

Okiełznanie elementu męskiego, wydaje się skutkować jeszcze większymi triumfami nauki i ludzkości, które możemy podziwiać na dwóch ostatnich obrazach cyklu.

"Obraz X. Wyobraża telegraf, elektryczność; świat stary i nowy dotykają się dłonią, ani czas, ani przestrzeń nie istnieją – Europa z bykiem, Ameryka symbolizowana delfinem łączą się, a w głębi Kolumb żegluje pośród burz morskich".

Jeśli przyjrzymy się obrazowi dokładniej to stwierdzimy, że Gorzkowski w swym życiu delfina nie widział na oczy. Zębiasta paszcza, kojarzy się z jakimś groźnym morskim stworem. Może to biblijny Lewiatan okiełznany przez Amerykę? Chyba przyznacie, że Europa także nie przypomina istoty zdjętem strachem z powodu porywającego ją byka. Czy telegraficzny kabel mógłby symbolizować lejce, za pomocą których piękne damy okiełznują nawet biblijne potwory? No tak, ale przecież mogłoby się to dziać jedynie wtedy, gdy byk będzie jednym z tych potworów. A czy byk może być, dajmy na to, potworem Behemotem? I kolejne pytanie, czy zagubiony we wzburzonym i pełnym potworów, wodnym świecie Kolumb, rzeczywiście żegluje ku pięknej przyszłości, w której "ani czas, ani przestrzeń nie istnieją"?

Ach, zapomniałem dodać, że czasoprzestrzeń w alchemii nie jest linearna tylko zwija się stale wokół samej siebie. Tę zależność przedstawia również wąż zjadający własny ogon...

Lewiathan, Behemoth i Ziz. Ambrosiana Bible, Ulm, 1238 - Biblioteca Ambrosiana (tak nawiasem mówiąc, to głowa tego "łabędzia" z harfy dużo bardziej tego biblijnego Ziza przypomina).

Tu dodaję pierwotny szkic Matejki, żebyście nie mieli wątpliwości, że Gorzkowski, któremu zdawałoby się, że pływa z delfinami, najprawdopodobniej skończyłby w paszczy jakiegoś rekina.

A to ostatni obraz cyklu:

„Obraz XI. Rozum ludzki zmienia oblicze lądów stałych, kultura starożytnego Egiptu łączy się z Azją sueskim przekopem”.

Ostatni, jedenasty obraz cyklu przedstawia kolejny milowy krok ludzkości, czyli przekopanie Kanału Sueskiego. Musimy przyznać, że unia osobników męskich, wygląda dużo mniej okazale niż poprzedni obraz. Nie ma tu dumnie wypiętych piersi. Są za to dwaj pełzający męscy niewolnicy, nad którymi dumnie rozpryskuje się damski pierwiastek.

Gdyby przyjąć tezę, że kobiety, które w alegoriach Matejki uosabiają wszystkie dziedziny nauk i ludzkich aktywności, są na dobrą sprawę symbolami rozkwitu wiedzy, to będąca nafaszerowana męskimi elementami religia, wychodzi z tej konfontacji mocno przygięta i pokiereszowana. Czy tak te kwestie postrzegał Matejko? 

Jeśli tak, to stawałoby to w poprzek ostatecznej tezie Łysiaka, którą filuternie wyraził w zdaniu zamykającym jego esej. Napisał on, że Matejko wykonał obrazy "by nikt nie ośmielił się sądzic, że mistrz Jan nie umiał rozebrać damy "do rosołu". 

Uważam, że jest to teza czysto sprzedażowa. Łysiak po prostu uważa, że jak się stuletniej sztuki nieco nie "popieprzy", to się współczesnej prozy traktującej o starych dziełach nie sprzeda. Nie bedę z tą tezą polemizował, bo może tak rzeczywiście jest. Wziąłbym jednak pod uwagę frazę Mleczki, że jeśli już pieprzymy, to nie pieprzmy bez sensu.

Myślę, że drogą do jego (sensu) odnalezienia, byłoby rozstrzygnięcie kwestii, jak do wykonania tego zlecenia podchodził sam Matejko? Po przeczytaniu sporej dawki tekstów, uważam, że wykonywał powierzoną robotę z dużą dozą rezerwy. Trzeba zaznaczyć, że inicjatorem powstania tego cyklu był sam cesarz Franciszek Józef. To właśnie on zamówił dla auli politechniki w pracowni Jana Matejki te 11 obrazów.

Długie targi dotyczące formy zlecenia pracy, jej aspektów finansowych, a także co najmniej kilkuletnia realizacja, mogą świadczyć o tym, że Matejko nie miał dla tej roboty serca. Przypomnieć trzeba, że pomagało mu w tej pracy aż czterech uczniów, nad których poźniejszymi dziełami wypada spuścić zasłonę milczenia. O poziomie prezentowanej przez nich odtwórczości, niech świadczy fakt, że Matejko musiał osobiście ich prace poprawiać.

Wydaje się, że część detali zaprojektowanych przez mistrza, "udoskonalili" jego uczniowie (ot choćby tego skamieniałego baranka). Czy zrobili to kierując się własną inwencją, czy cudzym zleceniem, pozostanie chyba jedną z niewyjaśnionych tajemnic.

Czy cykl malarskich prac związanych z politechniką, był skokiem na zadekretowany "budżet"? Być może... Ja skłaniam się ku tezie, że był raczej skok na dotychczasowy dorobek mistrza i próba odciągnięcia go od prac, którymi naprawdę żył i chciał się poswięcić. Kto wie, może tekst o tym jeszcze przede mną? 

Wracając do alchemii - obecnie uważa się, że głównym jej celem nie była transmutacja metali, stworzenie homunkulusa, czy kamienia filozoficznego, lecz duchowe odrodzenie ludzkości! 

Zgodnie z tą koncepcją uwiezioną w materii duszę człowieka można oczyścić i uszlachetnić za pomocą procesów duchowych przypominających procesy chemiczne stosowane w alchemii. Przy ich pomocy człowiek miał osiągnąć długowieczność, nieśmiertelność oraz zbawienie, czyli mniej więcej to wszystko, co obiecuje człowiekowi Bóg. Boska obietnica obowiązuje jednak wtedy, gdy w niego uwierzymy. Wiedza i poznanie pozbawione wiary, do nieba nie zaprowadzą.

Krótko mówiąc, od wieków pozostajemy zawsze z tym samym wyborem. Z wyborem między nauką a wiarą.

Od dziś pozostajemy także ze świadomością, ze lepsze lub gorsze próby ich połączenia, mogą się okazać dla kogoś postronnego, próbą udowodnienia, że potrafimy rozebrać "do rosołu" jakieś damy...  

Tym razem (wbrew tekstowi) nie proponuję książki Waldemara Łysiaka, lecz Romana Bugaja.

Jedna z ciekawszych książek o renesansowej alchemii i próbach alchemicznego "uszlachetniania człowieka", ot choćby takiego jak Olbracht Łaski, poprzez angielskie wieszczenie władania dwoma królestwami. Ale o tym kiedy indziej.

https://allegrolokalnie.pl/oferta/r-bujak-nauki-tajemne-w-polsce-w-dobie-odrodzenia

 

 



tagi: wiara  święty piotr  symbole  nauka  matejko  alchemia  waldemar łysiak  alegorie  szymon mag 

betacool
7 grudnia 2019 01:42
65     3507    15 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

ArGut @betacool
7 grudnia 2019 09:17

Postać uosabiająca Ducha Świetego wygląda jakby miała ginekomastię. Tak to już jest, że piersi to symbol żeński. 

zaloguj się by móc komentować

zw @betacool
7 grudnia 2019 09:41

Dla uzupełnienia wcześniejszy obraz Matejki na temat łączenia pierwiastków, czyli "Alchemik Sędziwój". Błazen też jest obecny.

Podobny obraz

zaloguj się by móc komentować

tomciob @betacool
7 grudnia 2019 09:54

Witam.

W tej przebogatej notce wszystko mi się zgadza prócz jednego. Z tego co zrozumiałem żona Matejki wysyłała się do kurortów sama, a więc formuła Wiktora Jerofiewa w tym przypadku nie ma zastosowania. :) Fajna notka bo ma sporo punktów zaczepienia do dyskusji i dlatego bardzo mi się podoba.

Dziękuję i pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

Pioter @zw 7 grudnia 2019 09:41
7 grudnia 2019 10:12

Nie dziw się obecności błazna:

Nazajutrz zeszli wszyscy doktorowie i mistrzowie. W tym też Sowiźrzał przyszedł. Miał z sobą swego gospodarza, przy tym nieco mieszczanów a innej drużyny niemało dla niejakiego gwałtu i mocy z strony studentów. Obaczywszy go, kazali mu do katedry wstąpić, aby na ich kwestyje odpowiedał. Napierwsze to pytanie rektorowe było, aby powiedział a prawdą tego dowiódł, jako wiele kropli wody w morzu jest. Jeśliżeby tej to rzeczy nie wyrozumiał, chcecie-li go za głupiego a prześladownika nauk wszytkich mieć, a k temu jeszcze skarać.
Na takowe pytanie, nie myśląc wiele, wnet odpowiedział:

– Wielebny ojcze starszy, rozkażcie pierwej innym wodom stanąć, które ze wszytkich stron do morza cieką, tedy ja wam ukażę i prawdziwie powiem, i samo się to okaże.
Rektorowi się to widziało być za niepodobne, aby on wodę mógł zastanowić i zaniechał tej rzeczy, tak zasromawszy się.

To jedno z pytań na błazeńskim doktoracie, wedle powieści złożonym przez Sowizdrzała w Pradze.

Widoczny na obrazie błazen znacznie więcej rozumiał z tego co Sędziwój ukazuje, niż pozostałe osoby, które widzą wyłącznie grudkę złota trzymaną przez alchemika w dłoni.

zaloguj się by móc komentować

zw @Pioter 7 grudnia 2019 10:12
7 grudnia 2019 10:40

Po tym wszystkim, co tu było napisane na SN nie mogę się dziwić. Chciałem tylko zwrócić uwagę na ten szczegół obrazu. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @Stalagmit 7 grudnia 2019 08:56
7 grudnia 2019 11:17

Warto zauważyć, że ten bardzo utylitarny aspekt alchemii jest nierozerwalnie złączony z kamuflowaniem wiedzy. 

Dobrze wiemy, że do dziś unikalne technologie podlegają wielopoziomowej i przemyślnej ochronie. Wszystko po to, by na korzyściach wynikających z unikalnej wiedzy zarobić. 

Ten aspekt czysto materialnego podejścia to dokładnie to, co oferował Apostołom Szymon Mag - dysponujecie unikalną technologią, a ja chcę ją kupić...

To jest w sumie istota tego, co uniemożliwia pełne zbliżenie nauki do wiary.

Po jednej stronie elitarność wprzęgnięta w ochronę najistotniejszych i przynoszących największe materialne korzyści formuł, kontra otwarty, niehierarchiczny i wolny od transakcyjnych opłat, dostęp do tajemnicy zbawienia.

zaloguj się by móc komentować

betacool @ArGut 7 grudnia 2019 09:17
7 grudnia 2019 11:19

To jest najdziwniejsze malarskie przedstawienie Ducha Św. jakie kiedykolwiek widziałem. Próbowałem znaleźć coś dorównującego poziomem twórczej imaginacji,  ale nie znalazłem.

zaloguj się by móc komentować

betacool @zw 7 grudnia 2019 09:41
7 grudnia 2019 11:25

Tak. To nadzwyczaj ciekawy obraz. Zestawienie postaci błazna i alchemika (jak słusznie zauważył Pioter) nie jest takie dziwne. Na obrazie jest jednak i Zygmunt III Waza i ksiądz Skarga, a to już zalatuje alchemicznym mieszaniem historyczno-propagandowej materii.

zaloguj się by móc komentować

betacool @tomciob 7 grudnia 2019 09:54
7 grudnia 2019 11:43

Mnie trochę dziwi to, że Łysiak tego Jerofiejewa czyta i cytuje. 

Wiki podaje, że w prozie rosyjskiej uchodzi on za skandalistę i prowokatora. Jego utwory są mocno nasycone erotyzmem, z sarkazmem rozlicza w nich rosyjską historię i mity. 

Pozycjonowanie podobne do tego, jakie Łysiak przez lata miał w prozie polskiej.

Jak widać akwizycja erotyzmu przeplecionego z historią to sprawa ponad narodowa. 

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @Pioter 7 grudnia 2019 10:12
7 grudnia 2019 11:47

Z tego co pamiętam pytania były trzy. A schematy unikania odpowiedzi na kłopotliwe pytania robiły na mnie ogromne wrażenie.

A wciska się nam, że opowieści o Sowizdrzale, to takie ludowe opowiastki...

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool
7 grudnia 2019 11:59

Po tak niezwykłej notce, samozwańczo rozgrzeszam Acana z wczorajszej nieobecności na wernisażu TB;-)))

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool 7 grudnia 2019 11:25
7 grudnia 2019 12:01

No, ale my skąd inąd wiemy, że Sędziwój nie alchemiczne badania prowadził dla Zygmunta III. 

zaloguj się by móc komentować

atelin @betacool
7 grudnia 2019 12:08

Plus. Spróbuję po kolei:

Rys. 1: Czyje to herby na "Obnażonej Alchemii"? Fajna ta sowa w binoklach z pochodniami. ;-)

Rys. 3: Odbicie dobra i zła - to wygląda na odbicie w mętnej wodzie.

Rys. 5: To nie domowe ognisko, to sąd. Widocznie w Niebie mają taki przerób, że Matka Boska musiała dostać mandat do sędziowania - tym mandatem jest korona cierniowa trzymana nad Jej głową.

Rys. 6: Ciekawe, że ta usowiona historia macza pióro w wodzie.

Rys. 9: Ten wózek na szynach to maksymalny surrealizm, myślę, że kluczem jest tu strzała - rzucona, czy goniona?

Rys. 10: Kolumb??? płynie w stronę sowy? 

Gdy wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego uczniowie. Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: Panie, ratuj, giniemy! A On im rzekł: Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary? Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru i nastała głęboka cisza. A ludzie pytali zdumieni: Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne? (Mt 8, 23–27)

Ciekawe, że na szkicu poniżej to nie sowa tylko rybi ogon.

Rys. 11: To chyba nie są niewolnicy - wygląda to tak, jakby biali i czarni mieli wspólny w swej idei interes związany z Suezem - tak to mógł widzieć Matejko. Co jeszcze widział Matejko? "A tam, walnę jeszcze krokodyla pod piramidą!"

zaloguj się by móc komentować

atelin @Stalagmit 7 grudnia 2019 08:56
7 grudnia 2019 12:19

Na samym końcu, tego jakże znajomego systemu, jest słowo "viov". Po grecku to "życie", więc może to zwykła destylarnia robiąca okowitę? ;-)

zaloguj się by móc komentować

Pioter @betacool 7 grudnia 2019 11:47
7 grudnia 2019 12:41

Było pięć pytań. Prócz tego z ochrony środowiska były jeszcze z historii (upływ czasu od Adama do dziś), geografii (wytyczenie środka świata), i dwa z astronomii (odległość ziemi do słońca oraz wielkość wszechświata). I co ciekawsze na te pytania do dnia dzisiejszego nauka nie potrafi odpowiedzieć w inny sposób niż ówczesne odpowiedzi Sowizdrzała.

W księdze jest jeszcze jeden doktorat opisany - tym razem to w Paryżu pytania zadaje Sowizdrzał. I pytanie tu jest o pożytek płynący z wiedzy.

Co jest lepszego: jeśliże lepiej jest, aby człowiek to czynił, co wie, czy-li się tego uczyć, czego nie wie; abo jeśli uczeni księgi czynią, abo księgi uczone działają?

Na te pytanie też nie udzielono odpowiedzi.

zaloguj się by móc komentować

betacool @jolanta-gancarz 7 grudnia 2019 12:01
7 grudnia 2019 12:45

Spec od branży hutniczej. Tyle, że jego prawdziwym pryncypałem niekoniecznie był Zygmunt.

zaloguj się by móc komentować

betacool @atelin 7 grudnia 2019 12:08
7 grudnia 2019 15:38

1. Nie wiem. To obrazek z 18 wiecznej włoskiej książki. Podejrzewam, że te 3 czerwone punkty to róże. Polskim herbem, który w pewnych wariacjach, by go przypominał jest Poraj.

3. Tak. Dobro, zło, biel i czerń, przejrzystość i nieprzejrzestość...

5. Też uważam, że ten tekst Gorzkowskiego bardzo się z obrazem mija.

6. Ciekawe spostrzeżenie.

9. Niektóre interpretacje kojarzą małego smyka z Hermesem, a od niego droga prosta jak strzała do hermetyzu. Miałoby to sens, bo cały ten nurt, próbował ożenić naukę z wiarą.

10. Nie dostrzegam, by Kolumb płynął w stronę sowy.

Za to dostrzegam, że uczniowie Matejki wyrzeźbili na maszcie w jego łodzi czyjeś ciemne oblicze.

11. Mi się bardziej rzucają w oczy egipskie piramidy. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @Pioter 7 grudnia 2019 12:41
7 grudnia 2019 15:41

Okazuje się, że wiedzą podstawową jest umiejętność wykazania cudzej niewiedzy.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @betacool 7 grudnia 2019 11:19
7 grudnia 2019 16:28

Zastanawia mnie czy amerykanie "wynajdując" / odkrywając scientologię, wzorowali się na czymś innym niż satanizm i nauka ? Czy mieli inspiracje inne niż francusko, angielskie lożowe inklinacje ? Czy to była ich niezależność, ta prawdziwa niezależność religijna ?

To by było tak "troszku" na opak w poszukiwaniach pana Jana Matejki.

zaloguj się by móc komentować

betacool @ArGut 7 grudnia 2019 16:28
7 grudnia 2019 17:08

Dla mnie to taki "upgreade" coraz bardziej zalatującej trupem alchemii. 

Ona już była reanimowana. Ot choćby przez Gustawa Junga. Naukowo-religijny materializm obiecujący transmutację złota, stworzenie kamienia filozoficznego, po kilku wiekach kończy z niczym. Wtedy pojawia się metaforyczne koło ratunkowe próbujące udowodnić, że założenia alchemii dotyczyły wyłącznie sfery ducha i doskonalenia człowieka.

Wszelkie religie zakładające pokonywanie stopni wtajemniczenia, zakładają że prawda nie może być pojęta przez prostaka, rybaka, celnika, nierządnicę,  czy cieślę. Te stopnie wtajemniczenia to pole działania dla pychy, czyli szatana.

 

zaloguj się by móc komentować

Pioter @atelin 7 grudnia 2019 12:08
7 grudnia 2019 17:50

Ad 1. Bardzo trudna zagadka.

Po długim szukaniu zgaduję, że to herb samej Alchemii, a dokładniej tzw rosa alchemica. Układ herbu pasuje do rzymskiej rodziny Rosa (występuje też z taczą czerwoną i białym pasem), ale ta tarcza nałożona jest na tarczę królów Francji - i takiego konkretnego herbu nie potrafię znaleść.

Moim zdaniem to jeden z wielu herbów mitycznych, jakie już pokazywał kiedyś umami - gdzie były herby zarówno Boga jak i śmierci oraz wielu mitycznych postaci.

Tu nawet lepiej na obrazie, bo przedstawiono różę alchemiczną jako sutek na kobiecej piersi, a te trzy piersi są równocześnie alchemicznym symbolem słońca (oraz złota). Być może stąd wzięło się mówienie do dziewcząt złotko lub słoneczko (albo symbolika poszła w drugą stronę - nieważne, to tylko dygresja). Trzykrotne powtórzenie oznacza coś bardzo ważnego.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Pioter 7 grudnia 2019 17:50
7 grudnia 2019 19:05

Matejko umieścił alegorię Malarstwa na płatkach róży.

Herb Poraj to w niektórych wariantach także trzy róże, tyle że skośny pas idzie w drugą stronę. To podobno bardzo stary herb czesko-morawski wywodzący się od św.  Wojciecha.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @betacool 7 grudnia 2019 17:08
7 grudnia 2019 19:39

A ja akurat lubię pana Junga, nie tylko dlatego,że pan Jordan Peterson dużo o nim gada. Podobają mnie się uczniowie,którzy nauczyciela nie traktują jak boga. 

zaloguj się by móc komentować

atelin @Pioter 7 grudnia 2019 17:50
7 grudnia 2019 19:54

Bardzo dziękuję. Pozdrawiam 

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @Stalagmit 7 grudnia 2019 12:21
8 grudnia 2019 09:47

a Michel Notre Dame (Nostradamus) preferował absynt, który , rzecz jasna sam potrafił sporządzać.  Miał po nim ciekawe wizje i omamy, i  w pijanym widzie część z nich zapisywał. Do dzisiaj robią za "proroctwa".

zaloguj się by móc komentować

smieciu @betacool
8 grudnia 2019 11:52

Patrząc na dalszą część cyklu faktyczne można odnieść wrażenie że Matejko nie garnął się do roboty. Wyraźnie intencje zamawiających różniły się od wizji wykonującego. Szczególnie zakończenie cyklu, ostatni obraz wydaje się być taki ni w pięć ni w dziewięć.

Jeśli miałbym całość zinterpretować po swojemu to jako klucza użyłbym chyba zupełnie współczesnej ideologii. Którą być może już wtedy zaczynali realizować różnego rodzaju planiści.

Teraz mając cały cykl widać już wyraźnie że motywem przewodnim jest kobieta, płeć żeńska. Mają one decydującą moc sprawczą zarówno w pierwszej części jak i drugiej. W pierwszej jest to wyraźnie moc negatywna. Kobiety są obarczone winą za upadek świata, mężczyzny. Choć oczywiście jest ta dziewczyna anioł z płomieniam Ducha czy starzec ratujący dziecko przed tą orgią żądz. Ten świat jest też wyraźnie antyczny i ma swój koniec, ostatni obraz poprzedniej części pokazuje jego zagładę.

Na szczęście ludziom została okazana łaska. Atelin słusznie zauważa że pierwszy obraz tej części pokazuje sąd. Sądzi matka boża choć w tym cyklu obrazów chyba lepiej po prostu uznać ją za jakiś archetyp kobiety. Kobieta jest w sumie dość miękka, daje ludziom kolejną szansę. Tylko że ... tym razem ogień napędzający ludzkość będzie bardzej żeński w porównaniu do tego pierwotnego, posłanego przez męskiego Ducha Świętego.

No i mamy. Sympatyczne dziewusie zamiast krążyć wokół facetów by ich omamić, same wzięły się za sztukę. I naukę. Myślę że to i dalsza część pokazuje nowy świat z nowoczesną kobietą. Często wyamencypowaną. Niezależną. Świat jaki budują też jest kobiecy. We współczesnym tego rozumieniu. Jest gospodarny. Nauka służy ludziom a nie walce. To kobiety są w stanie połączyć Amerykę i Europę. Ewentualnie, w domyśle, mężczyźni, którzy rozumieją ten punkt widzenia. Niby jest dobrze tylko że gdzieś zaginął ten prawdziwy mężczyzna. A to sobie płynie sam gdzieś, bez znaczenia na łódce. A to służy jedynie jako jakaś niezbędny element natury, jak na tym wózku. Kobieta niby mu ulega ale tak naprawdę ma przed oczami swój cel. Swój świat. Rozgląda się wokół i widzi że rzeczy idą zgodnie z planem. Który pewnie reprezentowany jest przez tą uciekającą strzałę. Sądząc z gestu dziecka i tego że ciągnie wózek.

To ostatnie jest już naprawdę współczesne. Można powiedzieć że te nowe dziecko już bez wahania pójdzie tam gdzie zaprowadzi go strzała. Tamte antyczne ale też w jakiś sposób męskie żądze czy też pragnienia nie staną dziecku na drodze. Nie mężczyźnie, nie kobiecie.

Całość świetenie zdaje się pasować do wsółczesnej ideologii gender. Mamy świat mięczaków. Świat zdominowany przez siłę żeńską, która każe każdemu skupić się budowaniu ciepłego gniazdka rodzinno społecznego bez poszukiwania rzeczywistej istoty rzeczy. Mężczyzna służy jako dawca nasienia. Weźmy np. połączenie patologii 500+ i  sądów, w których każda matka, gdy jej się znudzi facet, wygra sprawę i zyska tylko finansowo, mogąc spokojnie obejść się bez mężczyzny.

Ostatni obraz jest najbardziej zaskakujący ale to połączenie czarnych z białymi przede wszystkim świetnie wpasowuje się we współczesny świat i nachalną promocję tolerancji kulturowej. Szkoda że obraz nie jest w lepszej roździelczości. Ciekawe czy teoria o tym że wracamy w jakiś sposób do cywilizacji Egiptu nie byłaby bez sensu. Czarny to nie tylko Murzyn ale też Afrykanin, dziedzic Piramid. Społeczeństwa, które potrafiło je wznieść. Cud świata. Dlatego że było tak zorganizowane jak tego pragną współcześni planiści.Wydaje mi się że na wielbłądzie jedzie kobieta i to ona prowadzi całą tą karawanę do celu by dopełnić obrazu całości.

Takiego jak go widzieli masoni zamawiający cykl ;)

zaloguj się by móc komentować

ArGut @betacool 7 grudnia 2019 19:56
8 grudnia 2019 12:26

Nie dziękuję. Nie musze tego kupować. Wolę poczekać na nową książkę nawigatora STALAGMIT-a. Może też będzie o starożytnym Babilonie i Asyrii.

zaloguj się by móc komentować

betacool @smieciu 8 grudnia 2019 11:52
8 grudnia 2019 13:30

Brawurowo pojechałeś ten slalom. Łysiakowi powinna opaść szczena. Mam w planie jeszcze jeden odcinek tego cyklu. Ciekawe, czy nam się wersje jakoś zjadą.

zaloguj się by móc komentować

Rybak @betacool
8 grudnia 2019 13:34

Przeglądam sobie twittera a tu nagle nasz Duch Święty tylko w innym otoczeniu i pod tytułem "wolność albo śmierć" https://twitter.com/teresadutkiewi2/status/1203012164937756672 , tu o autorze w wiki https://pl.wikipedia.org/wiki/Jean-Baptiste_Regnault .

zaloguj się by móc komentować

smieciu @betacool 8 grudnia 2019 13:30
8 grudnia 2019 13:34

Dzięki ale naprawdę lubie takie rzeczy. Zresztą napiszę coś w podobnego choć współczesnego i z innej beczki ale też będzie trochę obrazów :)

zaloguj się by móc komentować

betacool @ArGut 8 grudnia 2019 12:26
8 grudnia 2019 13:34

Ja nie zachęcam. Dla mnie to jest próba transmutacji alchemicznego truchła w cokolwiek co może nosić w sobie jakieś oznaki ideowej żywotności.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Rybak 8 grudnia 2019 13:34
8 grudnia 2019 13:42

Jestem pod wrażeniem.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Rybak 8 grudnia 2019 13:34
8 grudnia 2019 13:53

Rzeczywiście podobieństwo uderzające. Tylko zapodanie religii  chrześcijańskiej, jako struktury hierarchicznej jest nieprawdopodobnym łgarstwem. Świadczy o tym Bóg, który osobiście rozmawia z prostymi ludźmi i przekazuje im proste przypowieści o prostej drodze do zbawienia.

Dzięki.

zaloguj się by móc komentować

Rybak @betacool
8 grudnia 2019 14:16

Oczywiście, tekst okropnie heretycki, podałem tylko tylko jako źródło, tego i paru innych, interesujących obrazów.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Rybak 8 grudnia 2019 14:16
8 grudnia 2019 14:25

Rozumiem. Przyznam, że znam jeszcze kilka malarskich realizacji z płomieniem gorejącym na czole. Kilka znajduje się nawet w Krakowie, ale to nie są obrazy Ducha Świętego. Zapewne o tym jeszcze napiszę.

zaloguj się by móc komentować

ArGut @betacool 8 grudnia 2019 13:34
9 grudnia 2019 06:25

On miał wielu zacnych poprzedników, o których dziś w szkołach, czasem mówią z nabożeństwem, o takim chociażby - Isaac_Newton.

zaloguj się by móc komentować

tadman @Stalagmit 7 grudnia 2019 08:56
9 grudnia 2019 07:54

Rysunek w lewym górnym rogu przypomina mi tzw. krówkę, czyli sprzęt do odbierania odpowiednich frakcji z destylowanej zawartości, czyli to już raczej chemia a nie alchemia.

zaloguj się by móc komentować

atelin @Stalagmit 7 grudnia 2019 16:19
9 grudnia 2019 08:20

Wiem, ale tłumacz google po wpisaniu "viov" pokazuje "życie".

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool
11 grudnia 2019 15:28

Delfin mnie zabił... Um jak malowany.

Kolumb też tak malowany, jak emigranci, co w nadziei żeglowali ku nowemu lądowi i nowemu życiu. A tu taki zong....stary ziz w osobie Wiktorii (uczeń sie sprawił, bo twarz tej ciemnowłosej damy bezbłędnie oddaje jej piękno umysłu) przekazuje w telegraficznym uścisku zizowate napięcie nowemu życiu...no i ziz, zupełnie jak alien przeżywa zmieniając jeno statek i żywiciela ;)

Wcale się nie dziwię, że Matejko nie miał serca do tego cyklu skoro:

Prezydium Namiestnictwa przysłało zamówienie według szkiców bezpłatnie wykonanych przez Matejkę, a szkice bez słowa podziękowania zostały po roku przetrzymywania zwrócone w bardzo złym stanie. Mistrz czuł się urażony formą i treścią pisma, które otrzymał od urzędu. Artysta wystosował list do urzędników Namiestnictwa, w którym wyjaśnił swoje stanowisko, co do sposobu traktowania jego osoby i jego pracy przez urzędników. Pisał: „W odezwie Wysokiego Prezydium znajduje się wyrażenie, że Jego Ekscelencja pan minister oświaty poruczył mi wykonanie tych szkiców dla Politechniki Lwowskiej?! To wyrażenie poruczyć według brzmienia naszego języka oznacza to samo, co nakazać; nie mogę, więc dotychczas nawet zrozumieć, na jakiej podstawie ktoś by mi mógł poruczyć albo nakazać wykonanie artystycznej pracy...” oraz na zakończenie wielostronicowego listu „mniemam jednak, ...że obecny minister oświaty nie mógł użyć formy pisma uwłaczającej mi! A gdyby tak było, to musiałbym bardzo żałować samego pana ministra oświaty; gdyż zamówienie obrazów nie jest ani łaską, ani dobrodziejstwem, zwłaszcza, gdy artysta oddaje lub odda pracę, która byłaby warta dziesięć razy tyle niżeli suma, którą Ministerstwo udzieliło.”·  Poczym Namiestnictwo się zreflektowało i napisało grzeczniejszą prośbę. Ale serca Matejki już nie odzyskało a ten „rozdał.. uczniom kompozycyjnego oddziału rysunki, według których wykonywać będą olejne obrazy.. Radość uczniów była ogromna, bo coś będą mogli zarobić”.

file:///C:/Users/Lenovo/Downloads/KatalogWystawy_2_2018.pdf

 

 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool
11 grudnia 2019 15:30

No, ale największe wrażenie zrobiły na mnie nie obrazy Matejki (choć to rzeczywiście kopalnia interpretacyjna), ale pewnien osobnik powiązany z ostatnio tu podawanymi tematami.

Tenże właśnie:

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool
11 grudnia 2019 21:46

Konieczność snu przerwała mi nagle wcześnejszy wywód, ale już wracam ;)  Pierwsza rycina, którą wstawiłeś to okładka dzieła medyczno-filozoficznego.Rzeczywiście jej ozdobą są postaci w XVI wieku uznane za mistrzów wytaczających trendy i odkrywających prawdę prawd czyli naukę ;)

Po Trzykroć Wielki: 1. alchemia, 2. astrologia, 3. teurgia (moc przywoływania bóstw)

Mamy więc tego Hermesa maga - Helleńczyka reprezentujacego mistyczną naukę, Jabira ibn Hayyana – Araba, któremu piętnastowieczni uduchowieni przypisywali prace o alchemii, magii, medycynie, astrologii itp., Morienesa Rzymianina, pustelnika zajmującego się alchemią, Anglika Bacona, Niemca Paracelsusa, no i własnie tego co mnie zainteresował Hiszpana (a w zasadzie Katalończyka) Rajmunda Llulla.

Niektórzy twierdzą, że ten franciszkanin, filozof i logik, który żył w czasach Fryderyka II, został niesłusznie podciągnięty przez piętnastowiecznych hermetyków do ich kręgu, tak jak niesłusznie przypisuje się mu prace nad alchemią, bo ocierał się o świętość.

Słusznie czy nie, jego pisma były zakazane przez kościół, papież Grzegorz XI a potem Paweł IV (mający niezłego nosa do herezji humanistów i Lutra, nie mający złudzeń co do politycznych gierek po sacco di Roma)  potępili i uznali go za heretyka.

Ramon to postać ze wszech miar warta zawieszenia oka. Najpierw się ożenił, spłodził dzieci, potem ich zostawił, by wieść dość wolne życie trubadura, by w końcu zostać mnichem pod wpływem wizji. Oprócz jego dorobku naukowego bazującego na myśli muzułmanskiej miał dryg do podróży. Spotykał się z papieżami, królami, ksiażętami w celu ustanowienia specjalnych szkół przygotowujących misjonarzy i uczących ich arabskiego. Słynął także ze sposobu nawracania muzułmanów – przez przekonywanie na chrześcijaństwo i modlitwę, a nie miecz, co szło mu raczej z marnym sukcesem, a nawet czasem ze szkodą dla ciała, kiedy to w Tunisie został prawie ukamieniowany przez tłum Saracenów w trakcie takiego przemawiania. Na tyle poważnie, że zmarł.

Mnie na poważnie zawascynowały jego podróżnicze szlaki. Najwyraźniej niejasne są misje większości tych krajoznawczych wycieczek po chrześcijańskim wówczas świecie, który otwierał się na różne nie chrześcijańskie wcale prądy. Jego działalność (medyczna) ma się rozumieć na uniwerku w Montpellier też musiała być udana biorąc pod uwagę jak często o niego zahaczał.

 

 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool
12 grudnia 2019 11:35

Ciekawe czy te szlaki pokrywają się ze szlakami XII wiecznych trubadurów. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @ainolatak 11 grudnia 2019 21:46
12 grudnia 2019 13:24

Na Twojej mapie zaznaczone jest malownicze miasteczko Rocamador.

Jest tam sanktuarium i posążek Czarnej Madonny i ciekawy herb. Nie wim czym są te trzy figurki na czerwonym tle. Może Pioter coś objaśni?

zaloguj się by móc komentować

Pioter @betacool 12 grudnia 2019 13:24
12 grudnia 2019 14:21

W tym miasteczku jest coś jeszcze ważniejszego niż statua czarnej Madonny. Jest w nim miecz hrabiego Rolandazwany Durandal.

A figura hrabiego ustawiona w średniowiecznym mieście oznaczała, że miasto ma przywileje tworzenia własnych przepisów i na ich podstawie rozstrzygania sporów - jak np takie miasteczko zwane Neumarkt in Schlesien - na podstawie przepisów którego szła prawie w całości lokacja miast na Śląsku, w Wielkopolsce i Małopolsce.

Dlatego chyba też francuskie miasteczko to zainteresowało naszego katalońskiego alchemika. Tu musiał być czynny jakiś wydział prawa miejskiego, który później promieniował na wschód - do Rzeszy i Rzeczpospolitej (posągi hrabiego Rolanda spotykamy nawet w Rydze).

A herb - za mało niestety danych w necie, a francuskiego nie znam, żeby przekopać się przez dane zawarte na stronie internetowej tego miasteczka.

zaloguj się by móc komentować

smieciu @Pioter 12 grudnia 2019 14:21
12 grudnia 2019 15:32

na podstawie przepisów którego szła prawie w całości lokacja miast na Śląsku, w Wielkopolsce i Małopolsce.

Zaraz, czyli to nie było prawo niemieckie a rolandowe?

zaloguj się by móc komentować

Pioter @smieciu 12 grudnia 2019 15:32
12 grudnia 2019 18:09

Jakich to ciekawych rzeczy możemy się dowiedzieć na SN. Ale to wyłącznie poszlaki.

Chodzi o tego Rolanda z Pieśni o Rolandzie, wzorze cnót rycerskich. Siostrzeńca Karola Wielkiego. Tylko dlaczego na sztandar wzięły go miasta? I to do tego te, które szczyciły się przydomkiem Freiestadt? Fakt - w tamtych czasach Rzesza obejmowała jeszcze Królestwo Franków.

Prawo miejskie dla Środy Śląskiej na podstawie przepisów z Magdeburga układano w Halle, specjalnie uwzględniając życzenia księcia Henryka Brodatego i mieszczan przybyłych z Flandrii. Dopiero w XVI w odstąpiono w Polsce od jego stosowania - opierając się na wyrokach sądu w Krakowie orzekającym w sprawie prawa magdeburskiego.

Trzeba by przejrzeć inne miasta ze statuami Rolanda, aby móc coś więcej mówić na ten temat, ale na szybko z wiki są to: Bandenburg, Brema, Parleberg, Quedlinburg, Ryga, Calbe, Dubrownik (Raguza ówcześnie), Belgern, Burg, Halberstadt, Handensleben, Halle, Lutherstadt, Magdeburg, Questenberg, Stendal, Zerbst, Bad Bramstedt, Northausen, Neustadt/Harz, Dortmund, Kiel, Hamburg, Kalkuta (tu pomnik z 1991 roku jako symbol praw miejskich).

Lista wydaje się potwierdzać tezę, że nie było to prawo niemieckie tylko rolandowe

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool 12 grudnia 2019 13:24
12 grudnia 2019 20:09

Rzeczywiście miejscowość niesamowita.

Druga część herbu, to herb biskupstwa, któremu Rocamadour podlegało - Tulle bodajże. Wygląda na to, że pod herbem nic się nie kryje. Myślę, że raczej kluczowa jest kwestia, kto w tamtym czasie pielgrzymował do tego miejsca (było często nakazywane jako kierunek pielgrzymki różnym władcom za pokutę).

Jak się okazuje Ramon Llull był jednym z pierwszych doradców jeszcze wtedy młodego i niedoświadczonego Filipa Pięknego "sowy" na dekadę przed tym kiedy głównym doradcą został de Nogaret. Mecenasem Llulla był bowiem wujek króla sowy, Jakub II z Majorki, również mający duży wpływ na Filipa i jego późniejszą politykę (do królestwa Majorki należało m.in. Montpellier i Roussillion).

Mamy tutaj kocioł wpływów (m.in. na królestwo Aragonii) i interesów kupców katalońskich z Barcelony dilujących na ziemiach Jakuba II, a dalej kwestie własności Sycylii i ziem majorskich z Montpellier włącznie, które na krótko trafiły do Aragonii właśnie - mimo, że de facto były lennem aragońskim to Jakub II miał tam faktyczna władzę. 

Llull ponoć miał również doradzać templariuszom, żeby połaczyli się z zakonem Joanitów, a na głównego przełożonego powinni wybrać jakiegoś króla, albo księcia...

Wracając do Rocamadour - pytanie do kogo tam jeździł i jakich tam miał informatorów.

 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @Pioter 12 grudnia 2019 14:21
12 grudnia 2019 20:26

Pytanie od kiedy w miastach niemieckich stawiano pomnik Rolanda?

Czy nie brało się to z tego genialnego szukania "antycznych" cywilizowanych korzeni niemieckich jeszcze przezd xvi wiekiem? Jak to uzasadniono, oczywiście oprócz fascnajcji Karolem Wielkim (Niemcem z krwi i kości ;)

No własnie tutaj Karol w wersji naszego błazeńskiego Dürera:

W przypadku tego francuskiego miecz nie działał jak pomnik, a raczej zależność od biskupstwa

zaloguj się by móc komentować

betacool @ainolatak 12 grudnia 2019 20:09
12 grudnia 2019 20:26

Mnie jednak ciekawość zżera, czym są te trzy przedmioty na czerwonym tle. Nigdy się z takimi figurkami w herbie nie spotkałem...

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool 12 grudnia 2019 20:26
12 grudnia 2019 20:35

Po francusku to są pionki

dochodzę do tego czy chodzi im o szachowe czy inne ;)

 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool 12 grudnia 2019 20:26
12 grudnia 2019 20:42

te nowsze wersje przypominają mi zakończenie pewnej czapki, ale xvi wieczna wersja jest inna

https://gallica.bnf.fr/ark:/12148/btv1b8528582x/f45.image.r=17256

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool 12 grudnia 2019 20:26
12 grudnia 2019 20:56

mamy je :)

Ale to całkiem niesamowite, że taka tam moda zaszalała na saraceńskie szachy, że aż weszła w herby...

zaloguj się by móc komentować

Pioter @ainolatak 12 grudnia 2019 20:26
12 grudnia 2019 21:08

Piszą, że pomniki powstały w XIII wieku - te pierwsze. Ale styl i wykonanie tych zachowanych wygląda mi na wiek XVII/XVIII. Wybór miast w których je ustawiono jest jednak mało przypadkowy.

Co do miecza Rolanda w skale - czy to nie pierwowzór miecza króla Artura?

Ten miecz nie znalazł się tam przypadkiem. Nawet jeśli to XV/XVI wieczna podróba.

zaloguj się by móc komentować

Pioter @ainolatak 12 grudnia 2019 20:56
12 grudnia 2019 21:09

Trzy wieże i trzy lilie królów Francji ;)

zaloguj się by móc komentować

betacool @ainolatak 12 grudnia 2019 20:42
13 grudnia 2019 00:40

Trzy białe szachowe wieże?

W szachach są dwie jednego koloru. Figury szachowe w herbach. Trzeba będzie kiedyś podrążyć. 

A napis:

Oto czerwona ścieżka do mocy?

Nie ma takiego słowa "rupus" , więc chyba chodzi o "rufus".

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool 13 grudnia 2019 00:40
13 grudnia 2019 00:59

nie wieże...

to w szachach arabskich słonie...we Francji - głupcy (!) i nasi/niemieccy gońcy...angielscy biskupi...

jak dam radę jutro to o tym napiszę

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @ainolatak 13 grudnia 2019 00:59
13 grudnia 2019 07:26

Zerknij na szachownicę. Figura najbardziej podobna stoi na polu przynależnym do wieży.

Chyba, że wtedy obowiązywało inne ustawienie.

zaloguj się by móc komentować

betacool @ainolatak 13 grudnia 2019 00:59
13 grudnia 2019 13:12

O kultowym wymiarze gry szachowej informuje komediowy poemat Szachy Jana Kochanowskiego odkrywający charakterystyczne dla Polski nazwy i interpretacje figur szachowych. Zgodnie z Kochanowskim była to gra królewska, choć uwielbiali ją też szlachcice i mieszczanie. Interesujące jest też wspomnienie o mistrzach, „starszych”, którzy poznali szachy na poziomie wręcz ezoterycznym

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool 13 grudnia 2019 07:26
14 grudnia 2019 13:28

W pierwszej chwili ze względu na ustawienie też myślałam o wieży, potem w nocy znalazłam, że słoń, potem film mi się urwał :) Szachy przechodziły zmiany, których archeologia do tej pory nie może wytłumaczyć...w pewnym momencie figurą tą oznaczany był słoń z zamkiem (stojący na skrajnych polach), w innych momentach inny słoń, który stał się potem lauferem. Zamek ostatecznie zleciał z karku słonia i została w postaci wieży tam gdzie jest. Do tej pory znajdowane są egzemplarze z innymi figurkami (i większej) ilości, których znaczenia nie znamy. No i plansze, gdzie było więcej pól... Są podejmowane próby, by jakieś historie dorabiać (np. zamiana wezyra w królową), ale choćby zmiany punktacji, już takie łatwe do interpretacji nie są.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool 13 grudnia 2019 13:12
14 grudnia 2019 14:19

A tak, komentowałam Szachy Kochanowskiego tutaj http://ainolatak.szkolanawigatorow.pl/operacja-polska-sukienka-realizacja-epoka-elzbietanska-czyli-czas-rosnacych-nastrojow-patriotycznych-cz-5

Ale w końcu wyjaśnię o co chodzi na drugim rysunku, który wcale nie jest - jak stwierdziłeś - mnożeniem „komplikatorów”, których rozszyfrowanie, fachmani od deszyfracji, nazywali kolejnymi stopniami wtajemniczenia.

Każdy kto grał kiedykolwiek w Submachine Mateusza Skutnika rozpoznał znajome kąty :) Swego czasu przerobiłam ich aż 10, więc już tłumaczę o co w tym wszystkim chodzi.

Pewnego dnia budzisz się na dachu czegoś...nic nie rozpoznajesz, biegasz, widzisz szczyty, gwiazdy Dawida, czarny lęk zakrywa nieboskłon, więc zbiegasz najbliższymi schodami szukając wyjścia z tego przeklętego miejsca.

Wpadasz do pierwszego pokoju, a tam po prawej i lewej stronie umazane krwią barana znaki. Robi ci się niedobrze, wizja schodzenia po drabinie odrzuca cię jeszcze bardziej, więc szybko wybierasz schody z plusem (może będzie jakiś bonus) i pędzisz schodami w dół ledwo opanowując torsje. Żadnego bonusa nie było, ale udało się wylądować w kolejnym pokoju z ksiażką. Uspokaja cię to trochę, bo pewno znalazłeś plan ewakuacyjny i instrukcje co robić, by stąd wyjść. 

Zaczynasz przerzucać kartki, a skóra coraz bardziej cierpnie, jakby malała na ciele. Jeśli w ciągu kilku minut nie dostaniesz sie na najniższy poziom to po tobie. Możiwe to jest w zasadzie tylko jeśli rzucisz się schodami bezposrednio wijącymi się wokół komina. Już prawie stawiasz krok, kiedy rysunki ostrzegają cię, że to pewna śmierć, albowiem pół poziomu niżej czychają dwa węże, czarny nasłany przez Marsa i zielony - Jowisza. Nie wierzysz w co sie k..ka wpakowałeś...słoń czy byk, słoń, czy byk...jak ginąć to pod kopytami rodaka...rzucasz się w bok i dajesz nura po bocznych schodach. Kątem oka zauważyłeś skórę zielonego węża, robi się mokro więc zamykasz oczy. Upadasz, ale nic sie nie dzieje prócz przyjemnego powiewu powietrza. Zbiera ci się na odwagę, lekko uchylasz oczy powieki...pokój lekko oświetlony menorą, na środku chodzi wiatrak a na ścianie jakiś Rafael napisał: też tu byłem. Wysyszyłeś spodnie, ale zauważyłeś też tarczę strzelecką, a tu tylko jeden otwór w kominie. Nie ma innego wyjścia. Skaczesz, a ponieważ jesteś cieżki wyskakujesz otworem z ksieżycem. Uff, przynajmniej szachy zostawiasz za sobą. Znowu pędzisz, ale tym razem dla zmyłki (gdyby, ktoś miał jednak celować do ciebie) wybierasz dalsze schody. Tam zaskakująco spotykasz maga delektującego sie winem. Chcesz go zapytać o to piekielne wyjście, ale ten kładzie ci palec na ustach i mówi: ciii, już niedaleko...

Biegniesz więc w dół, by za chwilę natknąć sie na kogoś kto ci uzmysławia , że bez względu czy wybierzesz duży czy mały kielich jesteś w czarnej d...e.

Tak to mniej więcej ta alchemia działa... ;)

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @ainolatak 11 grudnia 2019 21:46
14 grudnia 2019 16:32

Jak to "ocierał się o świętość"? Przecież został beatyfikowany przez Benedykta XIV, więc jest błogosławionym.

zaloguj się by móc komentować

betacool @ainolatak 14 grudnia 2019 14:19
14 grudnia 2019 17:13

Ten tekst o Elce to taka suknia, do której przyszłyłem właśnie kolejny kamyk - tekst o Łaskim, Dee i Edwardzie Kelley.

A tej gry to nie znam, ale na moje oko w obszarze interpretacyjnym profesora Święcickiego. 

zaloguj się by móc komentować


m8 @ArGut 7 grudnia 2019 09:17
13 lutego 2023 14:51

Pewnie był na winie z teŚciem.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować