O tym, czego na końcu nie widać, ale wcześniej na różne sposoby czuć.
makulektura.pl
Niedzielne cudka z Beta-ogródka.
O tym, czego na końcu nie widać, ale wcześniej na różne sposoby czuć.
Kiedyś, mój dobry kolega Grzegorz zaczął opowiadać, że ma strasznego pecha, bo gdy zaczyna rozpalać grilla, to za chwilę gromadzą się chmury i zaczyna lać.
Nie pozostałem mu dłużny i opowiedziałem mu swoje przeżycia z ostatniej jesieni.
Otóż pewnego dnia, małżonka stwierdziła, że nasza działka zapomniała już o pradziejach, w których szamba wszystkich wyżej położonych wiejskich domostw nieodpłatnie i ochoczo dzieliły się bogactwem z naszym gruntem. I że wniosek jest jeden - po dwunastu latach intensywnego eksploatowania, przez nasze rośliny tychże bogactw, trzeba działkę porządnie zasilić.
Wiedziałem, że się już nie wykpię zapewnieniami, że nawozy z marketowych półek też są dość porządne… i musiałem się zgodzić na przyjęcie trzech przyczepek obornika.
Pierwszy transport odbył się w ulewnym deszczu. Niestety osobiście przyjechała z tym bogactwem kierowniczka stadniny i głupio mi było proponować, żeby za dodatkową opłatą sama tę przyczepkę rozładowała. Cóż było począć, żółty ceratowy sztormiak widły i machanie w buchających obornikowych oparach i strugach zimnego deszczu. Skończyłem mokry jak majtki majtka w morzu. Od zewnątrz byłem zmoczony przez zimny deszcz, a od środka przez pot.
Kolejnego dnia znów przyjechała szefowa. I znów zimny deszcz, gorący i parujący obornik i w tym wszystkim zawilgocony ja.
Za trzecim razem jak dotarła do mnie woń zbliżającego się bogactwa, to z błaganiem, ale bez wielkiej wiary spojrzałem w niebo. Jeszcze nie padało. Kierowniczka stadniny na zakończenie naszej sezonowej współpracy zapytała, czy nie chcę więcej przyczepek, bo jej największy odbiorca – ogrodnik z kilkoma szklarniami właśnie zrezygnował z nawożenia naturalnego i przerzucił się na nawożenie sztuczne, w związku z czym jej pryzma stale rośnie. Zanim skończyła opowieść, to zaczęło lać tak jak nigdy jeszcze dotąd i ja znów machałem widłami dobrze rozumiejąc, czym się kierował ten szef od szklarni… pewnie brał pod uwagę i ten bogaty zapach, i to bogactwo wilgoci pod każdą postacią towarzyszące przeładunkom, i to skrzypienie kręgosłupa…
I tu zakończyłem, snutą koledze Grzegorzowi, opowieść.
A potem przyszła mi do głowy genialna myśl:
- Słuchaj Grzegorz, a może zróbmy tak… Następnym razem, gdy będziesz rozpalał grilla, to zaproś mnie. Mnie tam nigdy się nie zdarza, żeby przy tej czynności zaczynało padać, a ja Cię zaproszę, gdy trzeba będzie rozładować przyczepkę obornika… może wtedy też deszcz da na wstrzymanie.
Grzegorz się oczywiście głośno zaśmiał i stwierdził, że postara się sam odczarować swojego grilla.
Ja nie jestem niestety pewien, czy uda mi się odczarować wywalanie obornika, bo wszystko na tym oborniku rośnie jak szalone.
W jednej dużej donicy i pelargonie i jakieś inne kwiatuchy i pomidory i nawet kot.
Możecie być pewni, że te obfite plony nie umknęły uwadze małżonki, więc przed następną jesienią chyba jestem bez szans…
PS. Świeża nawigatorska tradycja mówi, że to Wy macie ułożyć morał z tej opowiastki. Tym razem chyba nie będzie łatwo.
Jak każe krótka tradycja łatwo rzeczywiście nie było - tyle, że wybrać morał dzisiejszego odcinka.
Muszę jednak przyznać, że jedna z propozycji zatrzęsła dziś romańskimi murami Wąchocka, a potem została ulubionym morałem mojej dziatwy (a musicie wiedzieć, że one mają większość w głosowaniach).
Na dobrej kupie, to i kot wyrośnie.
tagi:
betacool | |
16 lipca 2017 00:05 |
Komentarze:
Paris @betacool | |
16 lipca 2017 00:21 |
Moral jak moral, Panie Beacool...
... ale niestety jak sie ogrodeczka czy dzialeczki nie podnawozi to wszystko bedzie plowialo. Nawozenie chemia to nie to samo co taki oborniczek. U mojej mamy sa juz duze trudnosci z nabyciem obornika... a konski to juz w ogole marzenie scietej glowy... ale moja mama stosuje zwykly, swoj kurzak no i nawozenie kompostowe...
... i to tez swoje robi i duzo pomaga...
... a kicius sliczny.
Cierpliwa2 @betacool | |
16 lipca 2017 08:52 |
Trochę dla uśmiechu, słuchać niemieckiej prognozy pogody i robić na odwrót.;-)
Brzoza @betacool | |
16 lipca 2017 09:50 |
> pelargonie i jakieś inne kwiatuchy i pomidory i nawet kot.
Dobry obornik.
ainolatak @betacool | |
16 lipca 2017 10:22 |
I przyszedł niedzielny poranek…. :)
Patrząc na ten gąszcz urodzaju w donicy tylko jeden morał przychodzi do głowy: na dobrej kupie to i kot wyrośnie ;)
Kuldahrus @betacool | |
16 lipca 2017 17:59 |
Rzeczywiście trudno. Jedyne co przychodzi mi do głowy:
Za każdym sukcesem stoi ciężka praca, która nie zawsze odbywa się w dogodnych warunkach. My możemy(tylko) włożyć swoją pracę i zaufać Bogu że ta nasza praca ma sens, bo nie mamy stu procentowej gwarancji, że nawet na dobrym oborniku w pocie czoła zrzucanym z przyczepki wyrosną zadowalające plony.
chlor @betacool | |
16 lipca 2017 18:51 |
U mnie dziadek w 1964 nawiozł obornika, i wyrosły dwumetrowe pomidory. Trzeba było drabiny by zebrać. Ponoć przez to że Niemcy zakopali w ogrodzie puszki po farbie świecącej zawierającej rad, albo dziadek użył nasion sprowadzonych od ciotki z USA.
OdysSynLaertesa @betacool | |
16 lipca 2017 20:18 |
Chyba chodzi o to żeby się porządnie spocić (nie zważając na klimat), nie stroniąc przy tym nawet od ubabrania się nawozem, a resztę to już dobry Pan Bóg zrobi... i pięknie nagrodzi (co i kot najwyraźniej wyczół swoim nosem)
Wszak i z kupy łajna
które brzydko pachnie
cuda urość mogą
gdy wiary nie zabraknie
Pozdrawiam i gratuluję pomysłu na niedzielną publicystykę
chlor @OdysSynLaertesa 16 lipca 2017 20:18 | |
16 lipca 2017 20:36 |
Również podziwiam, i chętnie czytam. Mi nic za cholerę nie chce rosnac.
KOSSOBOR @betacool | |
16 lipca 2017 21:17 |
:)))
Odpowiadam nie morałem, ale anegdotą prawdziwą, współbrzmiącą i współpachnącą, że tak rzeknę.
Zawsze na jesień Tato zamawiał furmankę krowieńca do ogrodu. Gdy tylko gospodarz zwalił krowieniec, natychmiast pojawiali się przedstawiciele miejscowej ludności nonszalanckiej i prosili o pracę. Tak było latami. Jest końcówka lat 80-tych, Tato zamawia, gospodarz przywozi, my spokojnie czekamy na przedstawiciela miejscowej ludności nonszalanckiej, zajmując się swoimi pracami. Czekamy... Czekamy... robi się ciemno. Zaczyna lać deszcz. Góra /bezcenna!/ krowieńca się rozpływa powoli. Przeto: nie było rady - jeden doktor /lekarz/, jeden docent i jedna artystka, przyodziani stosownie, pół nocy wozili taczkami nawóz z ulicy przed domem do ogrodu.
Nb. nawóz był zawsze składowany na pryzmie pod rzędem orzechów laskowych. Po dwóch latach składowania orzechy zaczęły tak owocować, że to się normalnie w głowie nie mieściło. Wyciągnęły z ziemi wszelkie dobro, spływające z pryzmy. Zbiory były nieprawdopodobne. A byłyby jeszcze nieprawdopodobniejsze, gdyby nasze stado nie znalazło upodobania w orzechach. Stado składało się z dwoch dogów niemieckich i trzech jamników. Skubańce pracowały pod drzewami orzechowymi jak odkurzacze.
KOSSOBOR @KOSSOBOR 16 lipca 2017 21:17 | |
16 lipca 2017 21:19 |
PS. Przeca na końskim nawozie koty zawsze świetnie rosną ;)
Paris @KOSSOBOR 16 lipca 2017 21:17 | |
16 lipca 2017 21:41 |
Tak...
... krowiak to tez nawoz na WAGE ZLOTA !!! Mamie mojej jeszcze udaje sie jakims nadludzkim sposobem gdzies tych krowich plackow zdobyc... bo dzis nasza wies to kilkutysieczne osiedle i krowy - za chinskiego boga, ale nie uswiadczy sie.
Moja mama takie placki zalewa woda i po kilku dniach jak one sie "przemaceruja" to ta woda podlewa szczegolnie pomidory i - moje ukochane - peonie. Po takim potraktowaniu nasze malinowe albo bawole serca osiagaja wage dobrze ponad kilo jedna sztuka... a peonie maja grube paki, obficie kwitna i maja intensywne kolory... parenascie lat temu krowiakiem zasilalismy prawie wszystko co w ogrodku roslo... dzis tylko pomidory i peonie... no czasami tez gieorginie... jak one potem kwitna... to normalnie szok !!!
Kuldahrus @KOSSOBOR 16 lipca 2017 21:17 | |
16 lipca 2017 21:48 |
Nie wiedziałem, że psy lubią orzechy laskowe.
ainolatak @Kuldahrus 16 lipca 2017 21:48 | |
16 lipca 2017 21:56 |
lubią, chociaż zawsze się zastanawiałam czy to dla smaku czy dla radochy łupania
KOSSOBOR @Paris 16 lipca 2017 21:41 | |
16 lipca 2017 21:59 |
Naturalnie - placki muszą się przemacerować w wodzie.
Ale: do baniaka z wodą wrzucamy mlecze i pokrzywy. Po dwóch tygodniach masz istny "krowieniec". Zapach ten sam. Dobry nawóz do podlewania roślin.
Kiedyś tym specyałem podlałam rośliny domowe. Akurat miała przyjść z pierwszą wizytą zacna pisarka, pani Janina Wieczerska. A tu w całej chałupie, a już szczególnie w salonie /dużo roślin/ capi jak w oborze. Dosłownie! Zatelefonowałam do pani Wieczerskiej i poprosiłam o tydzień zwłoki :)
KOSSOBOR @Kuldahrus 16 lipca 2017 21:48 | |
16 lipca 2017 22:04 |
Włoskie też :) To była specjalność naszych licznych jamników. Pod stołem stała dyskretnie acz zawsze patera z włoskimi orzechami. A nasze jamniki były bardzo pracowitymi psami - co kilka dni trzeba było zagłebiać się pod stół z szufelką i zmiotką.
Gdy szłam pod orzechy laskowe z koszykiem, by zbierać plony, dogi dosłownie wisiały mi na plecach i starały się być szybszymi od moich rąk :) Nawet brzydkie wyrazy nie powstrzymywały tych bestyj!
ainolatak @betacool | |
16 lipca 2017 22:04 |
no ale rośliny pewno samą poezją bujności odpowiedziały :))
ainolatak @KOSSOBOR 16 lipca 2017 21:59 | |
16 lipca 2017 22:18 |
to o bujnych doniczkowych roślinach poniżej było do Pani :) przez nieuwagę poszło do Betacoola
betacool @betacool | |
16 lipca 2017 22:28 |
Propozycja Katalonii (czytanej wspak oczywiście) zatrzęsła dziś murami Wąchocka. Dobrze, że kawę zdążyliśmy wypić, bo poszlibyśmy na mszę cali utytłani.
A tak wszystko skończyło się w miarę godnie. Tyle, że dzieciaki ganiają po domu z niedokońcagodnym morałem...
ainolatak @betacool | |
16 lipca 2017 22:43 |
dobrze, że kawa trafiła tam gdzie powinna ;)
druga wersja miała być: w kupie (czyt.doborowym towarzystwie) to i kotu dobrze, ale bez nawiasów brzmiało jeszcze gorzej ;) no takie to uroki nawożenia, co poradzić
betacool @ainolatak 16 lipca 2017 22:43 | |
16 lipca 2017 22:46 |
Tak czułem, że to trochę śliski temat...
betacool @KOSSOBOR 16 lipca 2017 21:59 | |
16 lipca 2017 22:48 |
Dobrze czuję ten temat. Jak rodzinka chce pooddychać na tarasie, to zarządza, że w tym dniu mam podlewać cztstą wodą.
Paris @KOSSOBOR 16 lipca 2017 21:59 | |
16 lipca 2017 22:59 |
Niezle...
... moja mama tez domowe kwiaty podlewala, ale juz takim mocno rozcienczonym, wlasnie zeby nie capilo... a stare pokrzywy mocno ubite tez nastawialismy z woda na kilka dni, a potem po przecedzeniu byl calkiem niezly oprysk... na mszyce, np. na warzywa czy owoce.
Kuldahrus @KOSSOBOR 16 lipca 2017 22:04 | |
16 lipca 2017 23:07 |
Dla mnie to nowość. Nie spodziewałem się, że to dla nich taki przysmak.
KOSSOBOR @betacool 16 lipca 2017 22:46 | |
16 lipca 2017 23:08 |
Ale jaki rozwojowy :))) Nie mówiąc o urokach wspomnień ;)