-

betacool

O tym, jak socjaliści grali w Cywilizację.

makulektura.pl

Makulektura nr 14

O tym, jak socjaliści grali w Cywilizację.

Władysław Uziembło: Wspomnienia 1900-1939.

 

Muszę się przyznać, że dawno temu wpadłem w prawdziwy ciąg. Chyba ze 20 lat temu kupiłem płytkę z grą, która nazywała się „Civilisation II” autorstwa Sida Meyersa i ta gra kompletnie mną zawładnęła.

Potrafiłem godzinami siedzieć przed komputerem i budować swoje cywilizacje. Jeśli patrzycie na tą podłą grafikę ze zdjęcia, to pewnie nie możecie się nadziwić, że nad czymś tak prymitywnym można spędzić kawał życia. Ale tak po prostu było, a prawdziwym magnesem w tej grze było to, że można sobie porządnie porządzić.

Zależności stworzone przez twórcę tego arcydzieła (tak, to moim zdaniem było arcydzieło) przypominały prowadzenie polityki, uczyły dość skomplikowanych zależności budowanych w państwie. Trzeba było równoważyć budżet, rozwijać infrastrukturę, inwestować w naukę, obserwować nastroje poddanych, prowadzić dyplomację, szpiegować, a czasami napadać, łupić i rabować, po to by budować kolejne cudy świata, rozszerzać terytorium, panować nad coraz większą ilością obywateli, którzy żyli w coraz większym, potężniejszym i nowocześniejszym państwie i od wielkiego dzwonu wiwatowali na cześć swojego przywódcy.

Ta gra wcale nie była łatwa, a algorytmy dość złośliwe (zwłaszcza na trudniejszych poziomach). Bunt poddanych, albo niespodziewana napaść ze strony nieprzyjaciół, albo jeszcze bardziej niespodziewana napaść ze strony przyjaciół, obracała wszystko, co było zbudowane w ruinę, a w najlepszym przypadku cofała państwo o całą epokę wstecz. Zazwyczaj działo się tak, gdy nic nie wskazywało, że może wydarzyć się coś złego. Gospodarka rosła, nauka była w rozkwicie, wrogowie zajęci swoimi problemami. A tu nagle lud się burzy, nieprzyjaciele napadają, a od przyjaciół nie można się doprosić pomocy. Niespodziewanie wali się wszystko...

Oj tak, na najwyższych poziomach trudności samo przetrwanie państwa było sporym sukcesem…Tak sobie dumam, że być może ta sekwencyjna złośliwość programu, to było coś co potocznie nazywamy spiskową teorią dziejów…

To tak bardzo krótko, bo ciekawych spostrzeżeń i wspomnień dotyczących gry, a także analogii z prowadzeniem prawdziwej, niewirtualnej polityki na szczeblach wyższych, niższych, dalszych, bliższych mogłoby być całkiem dużo.

Z takich ciekawszych detali, które w kolejnych tekstach, albo w komentarzach można by było rozwinąć, warto wymienić choćby to, że budowanie kościołów i katedr wpływało bardzo pozytywnie na nastroje poddanych, choć ich budowa i utrzymanie było dość kosztowne.

Dlaczego ja sobie i Wam to wszystko przypominam?

Ano dlatego, że czytam kolejny niezwykły tom wspomnień i jak się niektórzy (nieco wierniejsi) moi czytelnicy domyślają, a ci niewierni (ale bystrzy) wnioskują po tytule, chodzi o wspomnienia kolejnego socjalisty.

Co mają te wspomnienia wspólnego ze przypomnianą przeze mnie grą?

Otóż Władysław Uziembło był od 1927 do 1930 roku wiceprezydentem Radomia i możemy się podelektować opisami, w jaki sposób socjaliści radzili sobie z rozwojem cywilizacji w tym ciekawym zakątku Polski.

Tak naprawdę już na początku zmagań dowiadujemy się, że lekkie one nie były i algorytm, który zafundowało samorządowcowi życie był jeszcze złośliwszy niż ten wymyślony przez Sida Meiersa. Największą plagą przedwojennych samorządowców (tak wychodzi ze wspomnień Uziębły) były pożyczki inwestycyjne od amerykańskiej firmy budowlanej Ulen.

Zaciągając osławioną pożyczkę ulenowską miasta Częstochowa, Lublin, Piotrków i Radom zdawały sobie sprawę, że wysokość długu i horrendalnie ciężkie warunki spłat przekraczają ich możliwości płatnicze. Ale na zawarciu kontraktów pożyczkowych zależało wówczas w dużym stopniu władzom rządowym. Minister Władysław Grabski zapewnił przedstawicieli miast, że skarb państwa przyjdzie im z pomocą finansową przy spłatach pożyczki”.

Oprocentowanie 8%. Kurs emisyjny 85. W tym czasie Kolonia i Frankfurt otrzymywały pożyczki na 6,5%-7% przy emisji 94-100.

Kapitał amerykański nie miał zaufania do Polski i udzielał miastom pożyczki pod zastaw nieruchomości.

„Ponadto udzielając pożyczki, towarzystwo Ulen zastrzegło sobie przywilej projektowania i wykonywania inwestycji, na które zaciągnięto pożyczkę. Za prace wstępne i zaprojektowanie inwestycji obliczano sobie zryczałtowane honorarium w kwocie 15% nominalnie pożyczonej sumy, co po obliczeniu różnicy kursowej i honorarium stanowiło faktycznie 21,43 % . (…) Niezależnie od zryczałtowanego honorarium, miasta obowiązane były do pokrywanie towarzystwu Ulen kosztów administracyjnych, które sam Ulen obliczał na 12% kosztów budowy, a które dochodziły do 20%. W świetle bowiem art.1 umowy technicznej wszelkie koszty, nakłady, wydatki wszelkiego rodzaju, jakie towarzystwo poniesie w celu wykonania zobowiązań umowy, miały być robione na rachunek i w imieniu samorządu.

Towarzystwo Ulen zastosowało bardzo szeroko wykładnię tego artykułu, bo wliczało w koszty budowy opłatę podatku dochodowego amerykańskich pracowników (…). Znamienną formą „zachęty” dla Amerykanów do bezpośredniego wykonywania robót był fakt, ze umowa techniczna nie zawierała klauzuli o odpowiedzialności towarzystwa za złe wykonanie robót, a stwierdzała jedynie, że powaga światowej firmy daje gwarancję dobrego wykonania (sic). W razie stwierdzenia złego wykonania firma wszelkie przeróbki wykonywała na koszt miasta.”

Prawda, że bardzo złośliwy algorytm gry…

Cóż się dzieje przy takich zapisach umowy możemy sobie wyobrazić. Plac targowy w Radomiu przed rzeźnią zostaje wyłożony płytami betonowymi na obszarze 1ha. Niestety plac nie zostaje zdrenowany, więc wszystko pęka i się zapada. W Lublinie stan rzeźni jest opłakany, bo zastosowano kiepski gatunek cegły. W Dąbrowie Górniczej stwierdzono osiadanie kanałów i konieczność przekładania całych ich ciągów kanalizacyjnych, a w Piotrkowie na wielu ulicach założono wodociągi, ale zapomniano o położeniu kanalizacji. Tam gdzie położono kanalizację, okazywało się, że była ona położona zbyt wysoko w stosunku do domów.

Ulen umożliwiał oczywiście zaciąganie nowych długów na poczet poprawek i spłaty starych zobowiązań. PRL-owski ekonomista Landau dużo później wyliczył, że za pożyczone w ten sposób 70 dolarów, w ciągu dwudziestu lat trzeba by było zapłacić 260 dolarów.

Podsumujmy. Mamy w grze złośliwy algorytm finansowy zaklepany przez chłopców z Warszawy, którzy roją sobie, że jak się Amerykanom pozwoli na polskie eldorado, to kapitał popłynie szerokim strumieniem w dorzecze Wisły. Dziwnym trafem okazało się, że kasa płynie jednak nad Potomak.

Co na to nasz Władysław – wyborny gracz samorządowy? Otóż on zachwyca się innym bohaterem – prezydentem Radomia – Józefem Grzecznarowskim (pseudonim Dziad). Oj ciekawy to życiorys, wymuskany przez wikipedię, że ho ho. No ale jedna rzecz tam się ostała, jak ktoś mógł sobie osobiście pogadać z Piłsudskim, to i najcięższe przewiny szły w zapomnienie.

https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Grzecznarowski

Pan Grzecznarowski radzi sobie ze złośliwym ulenowskim algorytmem w sposób imponujący. Odbiera od Amerykanów wszelkie skończone i nieskończenie spartolone roboty nie brnąc w kołomyję płacenia za poprawki. Płaci za niedoróby i mówi Amerykanom won, próbując coś sklecić za resztkę pozostałych pieniędzy.

Gra w Cywilizację Meiersa, takie ruchy doceniała. Wszelkie niekonwencjonalne posunięcia typu wysłanie szpiega do kraju swoich przyjaciół, albo przyzwolenie na zdobycie przez wroga miasta, w którym buntują się swoi obywatele, a dopieszczenie w tym czasie obszarów nie zbuntowanych, zazwyczaj się opłacało.

Grzecznarowski jest jednak człowiekiem czynu, jeździ, spotyka się, rozmawia, załatwia, więc urzędowanie spada na Uziębłę.

On zasiada do gry i dowiadujemy się, że poziom złośliwości algorytmu jest jednak nieco większy niż istnienie ulenowych zobowiązań.

Nasi spece od gry w radomską Cywilizację wpadają na genialny pomysł budowy gazowni, bo jak będzie gazownia, to może znajdzie się ktoś, kto zechce wybudować hutę szkła...

No i skucha. Nikt chętny się nie znalazł.

Gazownia uruchomiona została, zanim zyskaliśmy poważniejszych odbiorców gazu. Nie mieliśmy dostatecznie rozgałęzionej sieci dostawców gazu. Nie mieliśmy dostatecznie rozgałęzionej magistrali gazociągów i brak było kredytów na instalacje gazowe w mieszkaniach dla zgłaszających się konsumentów. Dlatego w pierwszych miesiącach swego istnienia gazownia musiała część wyprodukowanego gazu wypuszczać w powietrze, co spowodowało spore straty w eksploatacji rozruchowej”.

To nie wszystkie klęski, które spadły na miasto.

Nasi wybitni gracze wpadli na genialny pomysł zarabiania na gównie. Zakupili licencję na prowadzenie fabryki nawozów sztucznych.

Sposób był całkiem prosty. Mieszało się fekalia z torfem i wapnem i fosforytami, suszyło, mieliło i sprzedawało… to znaczy miało się sprzedać, bo w skutek kryzysu w rolnictwie zapotrzebowanie na takie nawozy spadło o 80% i produkcję trzeba było wstrzymać, a zakład zlikwidować.

Kolejnym pomysłem była budowa centralnych składów dla Monopolu Tytoniowego. Inwestycja miała przynieść zyski, ale koszty okazały się dwukrotnie wyższe od planowanych i miasto znów miało kłopot. Dobrze, że MT założyło w mieście fabrykę, bo to spowodowało, że ludzie mogli podjąć pracę, która okazała się bardziej trwała niż mieszanie i suszenie fekaliów (no ale co monopol, to monopol).

Na gaz wywalany w powietrze, też sposób się znalazł. Rada Miasta postanowiła zbudować ogromną cieplarnię na hodowlę kwiatków na miejskie skwerki. Model biznesowy nie bardzo podobał się prawicowym radnym. Zostali przegłosowani. Na szczęście znalazł się człowiek, który znał się i na hodowli i na handlu i wyprowadził tę biznesową ekstrawagancję na finansowy plus.

Potem władcy Radomia wzięli się za budowę tanich osiedli czynszowych, rzeczywiście czynsze były dużo niższe niż u prywaciarzy, tyle że ci ostatni byli gnębieni nieustanną podwyżką podatków i dopłatami od wzrostu wartości nieruchomości w związku z położeniem przez miasto kanalizacji (opis ostrej walki z kamienicznikami to całkiem pokaźny wątek wspomnień).

A teraz pora na prawdziwy rodzynek w opisie zmagań w tej radomskiej odmianie Cywilizacji.

Uziębło przyznaje, że najtrudniejszy był dla niego koniec roku, bo należało zabezpieczyć wpływy na trzynastą pensję dla pracowników umysłowych. Listkiem figowym były również wypłaty trzynastki dla robotników sezonowych pracujących dla miasta, tyle że ci ostatni dostawali ową trzynastkę proporcjonalnie od czasu przepracowanego w danym roku, czyli za miesiąc pracy dostawało się 1/12 trzynastki.

Na ten moment Uziębło wyznaczał terminy płatności podatków bezpośrednich, zwłaszcza od właścicieli nieruchomości przedsiębiorstw przemysłowych.

Nic to, że Mikołaj i Święta. Trzynastka musi być, a nasz Władysław dzielnie się o nią musi bić:

Przy pomocy ostrych represji wobec niepoprawnych płatników, aż do licytacji ruchomości, a przy równoczesnym stosowaniu ulg, udało mi się przekonać kamieniczników i kupców o korzyściach wynikających z płacenia należności w terminach ogłoszonych przez magistrat”.

Nie, nie to jeszcze nie koniec cywilizacyjnych gierek. Uziębło został bowiem wyznaczony do naprawy sytuacji w spółdzielni „Naprzód”, która została przejęta przez „Społem”. "Naprzód" zostało zatowarowane przez „Społem”, ale tak nieszczęśliwie, że do sklepów z żywnością trafiły koszmarne ilości papeterii i drogich konserw, które od długiego polegiwania zaczęły pęcznieć. Jako, że „Naprzód” nie płaciło centrali „Społem” konieczne było ogłoszenie jej upadłości. No ale to miałoby fatalny wpływ na sytuację finansową ”Społem”, a tego należało uniknąć.

Nasi genialni towarzysze uznali, że najlepiej będzie zaopatrywać się na kredyt u dostawców prywatnych i ogłosić upadłość, gdy dług wobec „Społem” zostanie spłacony. Tak też się stało. "Społem" zostało oddłużone kosztem nie spłaconych prywatnych dostawców.

Prezesem „Społem” był wtedy Marian Rapacki, ojciec Adama – późniejszego komunistycznego ministra spraw zagranicznych, który swoją karierę w Ludowej Polsce zaczynał od reanimacji... tak, tak spółdzielni „Społem”!

No ale to już inna bajka i gra w Cywilizację z lekko zmodyfikowanymi algorytmami.

W nowej odsłonie Władysław Uziembło będzie budował Polskę Ludową urzędując w Ministerstwie Przemysłu Budowlanego, a jego brat Adam będzie w tym czasie na Zachodzie współpracował z Radiem Wola Europa…

Ale o tym okresie wspomnienia Władysława już nic nie mówią, bowiem kończą się w roku 1939.

Kończą się prawie tak jakby kończyła się nasza wielka gra w Cywilizację:

Pod Dęblinem wpadłem w ręce Niemców, którzy zabrali mnie do grzebania trupów. Udało mi się jednak tego samego dnia uciec i (…) pieszo dotrzeć do Warszawy na drugi dzień po kapitulacji.

Wróciłem zdruzgotany nie tylko fizycznie; straciłem wszelką orientację polityczną, wszelką samodzielną myśl”.

 https://allegrolokalnie.pl/oferta/wladyslaw-uziemblo-wspomnienia-19001939

PS. Do wspomnień Władysława jeszcze wrócimy. Wspomina on o odsłonie pewnej dużo większej cywilizacyjnej gry.

"Masakra w kopalni złota" - czyż nie świetny tytuł na western?

No nie! Bo tym razem będzie to eastern..

 

 



tagi: radom  socjaliści  cywilizacja  inwestycje  łódź  władysław uziembło  pożyczka ulenowska  sid meiers  polska międzywojenna 

betacool
7 września 2017 21:01
12     4016    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

ewa-rembikowska @betacool
7 września 2017 21:28

Do I wojny Radom rozwijał się i funkcjonował normalnie. Widać odzyskanie niepodległości spowodowało u ludzi, którzy doszli do władzy syndrom "małpy w kąpieli". Jak nie za swoje, to można poeksperymentować - podatnik zapłaci.

Pytanie kto wziął porękawiczne za wtrynienie Grabskiemu pożyczki ulenowskiej?

zaloguj się by móc komentować

betacool @ewa-rembikowska 7 września 2017 21:28
7 września 2017 21:50

Wiem, kto je negocjował. Też napisał wspomnienia. Też wydane w PRL-u więc też się tu wcześniej, czy później znajdą...

zaloguj się by móc komentować

adam-b @betacool
7 września 2017 22:17

Też przez pewien czas zajmowała moje jestestwo podobna gra...

Dzisiaj zastanawiam się ; na jakim levelu aktualnie jesteśmy ....

I komu nieopatrznie ... albo i z rozmysłem ... Pan B. dał w arendę płytkę

z napisem -Ziemia  ...

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @adam-b 7 września 2017 22:17
7 września 2017 22:22

Ja tam mam nadzieję, że nie dał jej nikomu. 

Pretendujących do władania jest wielu, ale algorytm pozostaje poza ich ziemskim zasięgiem.

zaloguj się by móc komentować

adam-b @betacool 7 września 2017 22:22
7 września 2017 22:30

I tego się trzymajmy ; góra stoi !

Szczęść Boże .

adam-b

zaloguj się by móc komentować

bolek @betacool
8 września 2017 10:00

Dobra robota!

Czekam na cd ;-)

zaloguj się by móc komentować

Wrotycz @betacool
8 września 2017 10:18

Podobnie powinny wyglądać wspomnienia dr Leszka Balcerowicza

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @betacool
8 września 2017 20:59

Normalnie jakbym czytał o projektach "zrównoważonego rozwoju" dzisiejszej "dobrej zmiany" (zakochanej w sanacyjnej drugiej erpe) 

zaloguj się by móc komentować


Szestow @betacool
10 września 2017 10:48

Ciekawe czy właścicielem tego Ulen-u nie był przypadkiem JP Morgan?

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować