O wyciąganiu bardzo nieuprawnionych wniosków z bardzo poprawnego obrazowania
Niedzielne cudka z Beta-ogródka
O wyciąganiu bardzo nieuprawnionych wniosków z bardzo poprawnego obrazowania
Być może niektórych nieco rozczaruję, ale tym razem musicie zaakceptować fakt, że Beta-ogródek może od czasu do czasu przekroczyć realne granice ogrodu.
Było tak, jak to się czasami w rodzinie zdarza. Nieco rozleniwiony patriarchat przegrał z dynamiczną sfeminizowaną demokracją. Słowem, jedna żona i dwie córki stwierdziły, że mają ochotę zobaczyć wystawę „World Press Photo”.
Patriarchat, nieco zaskoczony poziomem proponowanej niedzielnej dynamiki, mógł oczywiście skorzystać z nieuczestniczenia w imprezie, ale z doświadczenia wiedział, że sporadyczna uległość wobec niewieścich inicjatyw (byle nie działy się one w rajskim ogrodzie) może zrodzić jakieś pozytywne skutki. Póki co ani nasz ogródek, ani centrum Nowej Huty (tam była wystawa) za bardzo na raj nie wyglądają, więc ryzyko jakiejś wielkiej katastrofy było naprawdę znikome.
Zapakowaliśmy się w samochód i opuściliśmy realne granice naszego ogródka.
Przyznam, że wejście na salę wystawową było dla mnie niemałym zaskoczeniem. Dużo ludzi. Przed niektórymi prezentowanymi zdjęciami i ich opisami, tworzyły się nawet małe kolejki.
Początek zwiedzania delikatny i zachęcający – piękne zdjęcia zagrożonych gatunków z wysp Galapagos i radosne stadko skaczących do morza maskonurów. Potem zdjęcie stada flamingów lecącego nad mozaiką uprawnych pól.
Teraz nadszedł czas na zastosowanie kontrastu. Miasta pełne śmieci, rzeki pełne śmieci, zrujnowane działalnością ludzką krajobrazy. Masowa produkcja żywności. Fermy warzyw, chińska rzeźnia z setkami pracowników przy taśmie członkująca tasakami tysiące porcji mięsa.
Smutne portrety rosyjskich zmuszonych biedą ekonomicznych prostytutek w jeszcze smutniejszych, tchnących brzydotą łóżkach i pokojach.
Potem wojny i konflikty i odwieczny ponoć dylemat najlepszych fotografów – czy pstrykać, czy ratować… W związanym z tym tragicznym dylematem cyklu, można było podziwiać zdjęcia zrobione zza pleców jakiegoś snajpera, który właśnie położył trupem idącego ulicą mężczyznę. Kolejne zdjęcie to płonący człowiek, który ewidentnie biegnie w stronę fotoreportera z wrzaskiem o ratunek. I trzeba uczciwe przyznać, że zdjęcie wyraźne, widać każdy płomyk, a krzyk prawie słychać.
Nie tylko zdjęcia zmuszają do przemyśleń.
Opisy kolejnych fotografii także każą się nam zastanowić nad dziwnymi kwestiami.
Bo oto Wenezuela, kraj z ogromnymi złożami ropy, ogarnięty jest jeszcze większym od tych złóż chaosem. Bo oto wyznawcy, tak zdawałoby się pokojowej religii, jaką jest buddyzm, potrafią być zabójcami i podpalaczami.
W tym świecie ogarniętym czynionym przez człowieka złem zdarzają się jednak cuda. Prawdziwe cuda, a nie jakieś tam „cudka”. Oto jeden z opisów umieszczonych obok fotografii informuje nas o tym, że w krajach skandynawskich zanotowano występowanie nowej jednostki chorobowej. Uchodźcy (ale tylko z niektórych nacji) zapadają w nagłe odrętwienie, tracą kontakt z otoczeniem, moczą się, nie jedzą. Co dziwniejsze, przypadki takie dotyczą jedynie bałkańskich Romów i niektórych narodów kaukaskich. Na dodatek ta straszna przypadłość przytrafia się wyłącznie osobom, których bliscy mają problem z uzyskaniem prawa stałego pobytu. I tu właśnie jest miejsce na cud. Po uzyskaniu tego prawa, chorzy członkowie rodziny doznają nagłych ozdrowień.
Na końcu wystawy możemy podziwiać zdjęcia ze Stanów Zjednoczonych. Może słowo „podziwiać” nie bardzo tu jednak pasuje. Najpierw są zdjęcia amerykańskich prawicowych ekstremistów. Z kłębów dymu z tanich cygar wyłaniają się wytatuowane zarośnięte sylwetki z karabinem w ręku. Powiem Wam, że moim zdaniem istnieje szansa, że Biedroń widząc z bliska te archetypiczne typy męskie, mógłby doznać jakieś konwersji. Agitowanie za Wiosną odpuściłby sobie na pewno.
Ostanie zdjęcia nie pozostawiły żadnych złudzeń, co do tego do czego prowadzi prawicowy szał. Detaliczne fotografie z masakry w Las Vegas stanowiły finałowe memento…
- Jakieś wnioski z obejrzenia tej wystawy? - zapytałem.
Odpowiedziała najmłodsza członkini sfeminizowanej rodzinnej większości:
- Wiesz tato, to wspaniale, że żyjemy tu gdzie żyjemy.
https://nck.krakow.pl/world-press-photo-2019/
tagi: world press photo
![]() |
betacool |
11 marca 2019 00:12 |
Komentarze:
![]() |
Greenwatcher @betacool |
11 marca 2019 07:50 |
Dawno, dawno temu byłem na takiej wystawie. Też tłum ludzi. Podobne zdjęcia. Okazuje się, że mimo wysiłku autorów i jury, mimo upływu lat, one nie czynią go lepszym. No patrz pan …
![]() |
stanislaw-orda @betacool |
11 marca 2019 07:54 |
Wniosek jest taki, że wystarczy wkomponować własną sytuację w ramy właściwego tła i natychmiast stają się nieważne nasze dylematy egzystencjalne, gdyz redukują się do poziomu błahostek.
![]() |
parasolnikov @betacool |
11 marca 2019 08:52 |
Muszę się absolutnie zgodzić, wspaniale, że żyjemy tu gdzie żyjemy :)
![]() |
parasolnikov @stanislaw-orda 11 marca 2019 07:54 |
11 marca 2019 08:54 |
Ale na prawdę czy to właściwe "ramy i tła" czy to że "dzieci w afryce głodują" sprawia w jakikolwiek sposób, że nasze problemy stają się nieważne?
![]() |
atelin @betacool |
11 marca 2019 10:45 |
To całe World Press Photo to wyciskarka łez i pieniędzy z pensjonarek. Dużo lepszy jest National Geographic i dużo lepsze zdjęcia.
![]() |
stanislaw-orda @parasolnikov 11 marca 2019 08:54 |
11 marca 2019 20:30 |
Jeśli spotykamy się bezpośrednio z sytuacją biednych i chorych dzieci, któym w zasadzie nie jesteśmy w stanie sensownie
i skutecznie pomóc, to owszem, nasze własne problemy tracą na ostrości.