-

betacool

O zabójczej alergii na pracę i śmiertelnym babraniu się w samym sobie. Cz.2.

makulektura.pl

O zabójczej alergii na pracę i śmiertelnym babraniu się w samym sobie.

„Proletariusze wszyscy w raju, łączcie się!” Cz.2.

Makulektura nr 33

Ludwik Krzywicki: Wspomnienia t.2

Ludwik Krzywicki: Wspomnienia t.3

 

 

W części pierwszej pogawędziliśmy na temat masowej eksterminacji członków Proletariatu. Czterech działaczy skończyło na stokach cytadeli, a kilka innych osób dopadła śmierć spowodowana gruźlicą lub uciążliwościami związanymi z drogą na Syberię.

Okazuje się, że to nie wszystkie plagi dręczące socjalistów. Dziś poznamy kolejną. Nieocenione w tej naszej poznawczej przygodzie będą wspomnienia Krzywickiego. Tym razem dotyczyć będą Ludwika Dziankowskiego – jednego z głównych teoretyków socjalizmu. Proszę oto ciekawy fragment:

„Życie napięte i gorączkowe wydało swoje rezultaty, gdy Dziankowski znalazł się w Cytadeli. Otrzymał tam warunki wyjątkowe, cele jego była zapełniona książkami i mapami, a on, wprost opętany potrzebą studiów, nie znał dnia ani nocy. Dostał zapalenia mózgu połączonego z atakami furii, jako Danton w obłędzie przygważdżał przed tłumami obłudę Robespierre’a, a w końcu ciskał w wyimaginowaną postać książkami, stołkami. Jednak przyszedł do siebie. Jako „prowodyr” został zaliczony do nielicznej kategorii najciężej ukaranych – zesłaniem do wschodniej Syberii. Wobec stanu jego zdrowia zastąpiono mu Syberię Kaukazem. Zofia Płaskowicka, powodowana uczuciem ku niemu i chęcią opiekowania się chorym człowiekiem poślubiła go i udała się za nim na zesłanie, z którego powróciła po śmierci męża, ażeby w sprawie Proletariatu być skazaną powtórnie na zesłanie do Syberii. Niewątpliwie Dziankowski wszystko zrobił, żeby skrócić swoje życie. Dobry organizator, niezmiernie systematyczny i skrupulatny we wszystkim, był młodzieńcem wielkiej erudycji i rozległych pomysłów, ale niezrównoważonym. Cały jego układ umysłowy pozwala mniemać, iż po latach burzliwych oddałby się wyłącznie studiom naukowym, może dalekim od teorii socjalizmu. Zmarł na Kaukazie niepostrzeżenie, tak że nawet data jego zgonu nie jest dotąd znana (…)”.

Nawet nie bardzo wiem od czego zacząć. O wyjątkowych warunkach panujących w Cytadeli Warszawskiej już pisałem, ale zdaje się, że zbyt jednostronnie. Okazuje się, że można było w niej znaleźć nie tylko zestawy „małego ucieczkowicza”, ale również książki i mapy – słowem, żyć nie umierać, a jednak ci młodzi ludzie umierali. Dziankowski umarł mając 28 lat i zdaniem Krzywickiego „wszystko zrobił, żeby skrócić swoje życie”. Zrobił to jednak na tyle niepostrzeżenie, że jego świeżo upieczona małżonka nie zdążyła zachować dla potomnych daty i okoliczności jego śmierci.

Cóż jej życie toczyło się również wartko.

Po śmierci męża w r. 1882 Zofia Płaskowicka - Dzianowska powróciła do Kijowa. Prawdopodobnie nawiązała wówczas kontakty z tutejszymi działaczami socjalistycznymi za pośrednictwem Marii Izbickiej-Kosteckiej. Przypuszczalnie została zaproszona na zjazd działaczy polskich organizacji socjalistycznych w Wilnie w styczniu 1883. W roku Stanisław Kunicki wezwał ją do Warszawy z zamiarem wprowadzenia do Komitetu Centralnego. Wpadła podczas zasadzki urządzonej w mieszkaniu Bardowskiego, a my z pierwszego odcinka tego mini cyklu o proletariuszach pamiętamy, że obaj panowie planowali ucieczkę z Cytadeli, ale nie uciekli i zostali straceni.

Wyrok, który zapadł w 1885 w sprawie proletariatczyków skazał Zofię na 5 lat zesłania na Syberię Zachodnią. I oto dzieje się rzecz, którą dobrze już w tym cyklu poznaliśmy.

W tymże roku 1885 Ludwik Janowicz, członek KC Proletariatu, sądzony w tej samej sprawie, złożył prośbę o pozwolenie poślubienia Zofii. Została ona jednak odrzucona. Po odbyciu kary działaczka. nie powróciła do kraju, prawdopodobnie pozostała na Syberii. Dalsze jej losy nie są znane. Wikipedia podaje nieco bardziej dramatyczną wersję wydarzeń:

„Podczas zsyłki zaginęła, okoliczności śmierci nie są znane”.

Jej niedoszły mąż też miał ciekawy życiorys. Został zesłany do Irkucka. Tam utrzymywał się ze środków przesyłanych przez rodzinę, a następnie otrzymał zasiłek rządowy! Z zaoszczędzonych pieniędzy zakupił dwuizbowy dom, który przekazał na urządzenie biblioteki. W 1902 jego stan zdrowia znacznie pogorszył się, po przewiezieniu do Jakucka przeszedł załamanie psychiczne i popełnił samobójstwo. Krzywicki pisze, że „cały nadmiar energii zwracał przeciw samemu sobie”, że plan pierwszy „wysunęły się drobne, codzienne sprawy gospodarskie, nużące, męczące, a nieodzowne” i to sprawiło, że Janowicz „przeciął dni swojego życia”. Czyżby zabiła go alergia na pracę?

Krzywicki rysuje nam też obraz, który nieco kłóci się z obrazem kogoś, kogo stać na urządzenie biblioteki” bowiem wskazuje na „niedostateczne odżywianie będące w związku z jego więcej niż skromnym uposażeniem w środki pieniężne”.

Potem mamy jednak niezwykłą egzystencjalną tyradę na temat zgłębiania rewolucyjnych psychik, które mają nam zgrabnie wytłumaczyć historię kolejnych trupów, które masowo wypadają z szafy i których nie można wytłumaczyć już epidemią „prątka”:

„Zmniejszała się zdolność do czynu, chociażby do zarobkowania piórem, mnożyły się chwile gnuśnej bezwładności, tak sprzyjającej się w babraniu się w samym sobie. A wśród tej analizy nieustannie wypływa myśl o wyzwoleniu się od nieprawości własnej, myśl o tej nirwanie, w której nie będzie bólów, ohydy, własnej „podłości”, jakiegokolwiek czucia. I gdy to piszę, przede mną przesuwa się długi poczet takich rozbitków, przed oczyma stają pożółkłe kartki ich zwierzeń, nawet pamiętników, ich zmaganie się z samymi sobą, tak pozornie różne, a tak w istocie podobne do takich samych zwierzeń spowiedzi przedśmiertnej Diksztajna. A przecież wszyscy byli ludźmi niepospolitej miary moralnej: Filmonowicz, Ostachiewicz, Faustyna Mokrzycka, wszyscy stargali nerwy w nierównej walce z z nieprawością społeczną i wszyscy zwrócili rękę swoja przeciwko samym sobie (…)”.

O śmierci Diksztajna pisał szczegółowo Coryllus w swej „Baśni” (strona 102). Dość mocno obstawiał wersję samobójstwa, jednak obficie cytując Krzywickiego przerwał w najciekawszym moim zdaniem momencie, gdy do pokoju hotelowego, w którym mieszka samobójca zapukali dwaj robotnicy, chcący umówić się w kwestii odczytu. Ja pociągnę ten fragment dalej:

„Kiedy im nie otworzono, zeszli na dół do kantoru, zapytując o Diksztajna. Odpowiedziano im, że stanowczo, że jest w swoim numerze. Gdy wrócili, znaleźli drzwi otwarte z klucza, a w pokoju bezwładnie leżącego Diksztajna. Okna były otwarte. Widocznie usłyszawszy stukanie Dynio przerwał swoją spowiedź w pośrodku zdania na przecinku, po odejściu zaś gości przygotował i zażył cyjanowodór, otworzywszy przedtem okna i zamek we drzwiach. Mam wrażenie, że wizyta oddziałała jako pobudka stanowcza: przerwała wszelkie biadania na papierze i przed wyczerpaniem energii pchnęła do czynu ostatecznego. Spowiedź sama, prócz paru pierwszych stronic, jest pisana bardzo nieczytelnie, niekiedy łzy padały na papier i zalewały napisane wyrazy (…) Cały układ pisma na końcowych stronicach świadczy o niezmiernym pośpiechu, niekiedy podmiot nie godzi się z orzeczeniem, brak związku między wyrazami. (…)”.

Najciekawsze jest jednak jedno zdanie. Krzywicki pisze o liście „Dynia”, że „u dołu dodał ołówkiem po polsku i po niemiecku, iż otruł się kwasem pruskim”.

To proszę Was jest stwierdzenie bardzo bliskie prawdy. Tak bliskie, może zalatywać wielkim fałszem, gdyż w "oryginale" listu Dikasztajna, który także pojawia się w drugim tomie pojawiają się następujące zdania: „otruty jestem kwasem pruskim”, „Ich bin vergifted mit Blausauer”.

Czujecie tę subtelną różnicę – otruł się, czy był otruty?

Jak widzimy niezwykłe detyktywistyczne zagadki wręcz wysypują się ze wspomnień Krzywickiego.

Nic tylko brać lupę i zacząć je po raz kolejny dokładnie prześwietlać. Przyznam, że są one dla mnie coraz bardziej fascynującą lekturą i prowadzą w krainę niezwykłych zdarzeń z pogranicza życia i śmierci.

W drodze kolejne kartony ze starymi książkami, ja porządkując stare wydłubałem jeszcze dwa tomy dubletów wspomnień Krzywickiego, więc gdyby ktoś poczuł powołanie do dochodzeniowej roboty, to serdecznie zapraszam. Bez tomu trzeciego pracuje się kiepsko, bo jest tam spis nazwisk, więc zamieszczam go także:

https://allegro.pl/uzytkownik/makulekturapl?order=m

Dziś nasza lista ludzi związanych z Proletariatem i kończących życie bardzo młodo, nieco się wydłużyła, ale to nie jest jeszcze koniec. Trupów wypadających z tej szafy będzie jeszcze więcej. Musimy ją niestety uzupełnić, by ogarnąć ogrom „nieszczęść”. Oficjalna wersja historii przypisuje większość tych zdarzeń całkiem naturalnym przyczynom. Idąc tym tropem możemy się jedynie domyślać, że socjalizm nie był ulubionym ustrojem Pana Boga, a w związku z tym choroby i dziwne zaginięcia zdziesiątkowały w sposób wręcz nieprawdopodobny polskich apostołów tego systemu. Apostołów – to mało powiedziane, bowiem w książeczce „U stóp szubienicy” Mańkowski pisze tak:

„ Cichy i skromny Ludwik Janowicz był małomównym. W jego słowach, postaci i obchodzenia się było tyle miłości i poświęcenia, że nawet żandarmi odczuwali jego urok.

Natura to była na wskroś altruistyczna.

Tacy ludzie rodzą się jakby dlatego, aby otaczający widzieli do jakich wyżyn moralnych może wznieść się ludzkość.

Janowicz był więcej Chrystusem niż rewolucjonistą (…)”.

Dalej Mańkowski pisze tak:

„ Wiemy, że nasze ideały, nie giną z ostatnim tchnieniem, wyrwanem z piersi naszej ręką kata (…).

Gdy nieurodzaj w kraju, gdy ludzie mrą z głodu, oni i i wtedy grabią. Ceny chleba podnoszą się. Dla nich to nie klęska - to tryumf kapitału.

Najemnicy w sutannach, którzy w domach bożych i szkołach prawią o królestwie, które czeka nieszczęsny lud pracujący na tamtym świecie, na tym zaś trzeba z pokorą przyjmować te „dopuszczenia Boże”(…).

Ginęli nasi szermierze, skoszeni ciężką drogą etapu, zasiewając ją swemi kośćmi. Ginęli i giną na obszarach Syberii(…).

Cóż za potężna siła coraz to liczniejsze zastępy bojowników śle na tę Golgotę Ludzkości? (…)”

Dziś niedziela, więc dzień w którym trzeba strzępek czasu oddać Bogu. Ja postaram się, by w kolejnych artykułach zdjąć z Jego barków kilka śmierci przypisanych zsyłanym (ponoć przez Stwórcę) chorobom i przypadłościom. Może uda mi się powiązać choć część śmierci, które opisałem tu wczoraj i dziś, z zupełnie konkretnymi ludźmi i zdarzeniami.

Nie ma pewności, że mi się to uda, ale zasianie wątpliwości (tak jak w przypadku śmierci Diksztajna) też może Nas poprowadzić  nieco dalej w nawigatorskim kursie na prawdę, czyż nie?



tagi: socjalizm  śmierć  prolerariat  diksztajn 

betacool
4 marca 2018 20:25
23     2620    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

betacool @boson 4 marca 2018 20:56
4 marca 2018 21:03

Ja tu sobie od Hugona chciałem odpocząć, a tu jak w zaklętym kręgu. Tych kółek będzie chyba jeszcze więcej.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool
4 marca 2018 21:13

"Widocznie usłyszawszy stukanie Dynio przerwał swoją spowiedź w pośrodku zdania na przecinku, po odejściu zaś gości przygotował i zażył cyjanowodór, otworzywszy przedtem okna i zamek we drzwiach. Mam wrażenie, że wizyta oddziałała jako pobudka stanowcza: przerwała wszelkie biadania na papierze i przed wyczerpaniem energii pchnęła do czynu ostatecznego."

Ten fragment tak zalatuje ironią, że przez chwilę miałem wrażenie, że to napisał Coryllus. Czuję się jak pies myśliwski który złapał trop. Jak zatem musi czuć się Autor, nie trzeba zgadywać.

Zajrzyj do wewnętrznej.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @betacool
4 marca 2018 21:14

.

https://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/2156/Krzywicka-Dlugie-zycie-gorszycielki---Agata-Tuszynska

.

Tu można 'odpocząć ' od Hugona. Tylko trzeba czytać siedząc wygodnie :)

.

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @Magazynier 4 marca 2018 21:13
4 marca 2018 21:21

Wiesz, że ja też tak to odebrałem.

Taj jak ten fragment o tym, że Dziankowski zrobił wszystko, by skrócić sobie życie i umrzeć w bliżej nieokreślonych okolicznościach.

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @betacool
4 marca 2018 22:03

...„Zmniejszała się zdolność do czynu, chociażby do zarobkowania piórem, mnożyły się chwile gnuśnej bezwładności, tak sprzyjającej się w babraniu się w samym sobie. A wśród tej analizy nieustannie wypływa myśl o wyzwoleniu się od nieprawości własnej, myśl o tej nirwanie, w której nie będzie bólów, ohydy, własnej „podłości”, jakiegokolwiek czucia....

 

Krótko mówiąc: "Nadojeło adewat'sia razdiewat'sia".

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool
4 marca 2018 22:42

Kapitalne wpisy...

... i prosze o jeszcze wiecej tych  "trupow z szafy"  !!!... bo jeszcze nie dalam rady obejrzec i wysluchac wykladu z Hugonem.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Paris 4 marca 2018 22:42
4 marca 2018 23:11

Witam, ja pamiętam o obietnicy dotyczącej przekrętów Hugona...widocznie muszą poczekać, bo niektórzy umarli dopominają się o szczyptę zainteresowania okolicznościami ich śmierci.

Pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Maryla-Sztajer 4 marca 2018 21:14
4 marca 2018 23:16

Trochę się boję tej prozy kobiecej. Zwłaszcza w Wielkim Poście.

Słusznie?

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool 4 marca 2018 23:11
4 marca 2018 23:37

Przekrety Hugona sa rowniez  arcywazne...

... ale zdziebko moga poczekac... tym bardziej, ze oprocz Pana i portalowych nawigatorow nie widze zadnych zawodnikUF na tego lobuza... bo ten caly Petlewicz - to smiech wielki i babelki...

... ale te "trupy w szafie" to rowniez fascynujaca historia do odkrycia i poznania zgodnie z prawda... i rownie wazny, kolejny  MIT  do wymazania z naszej historii... i do  zapomnienia  !!!

zaloguj się by móc komentować

betacool @Paris 4 marca 2018 23:37
4 marca 2018 23:46

Chyba nie całkiem z naszej historii to po pierwsze (i to się powinno wkrótce okazać) , a po drugie to chyba część z tych dramatycznych historii skazana została na zapomnienie, albo w najlepszym wypadku na betonowy sarkofag gawęd Krzywickiego - mniej więcej taki, jak ten w Czarnobylu.

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool 4 marca 2018 23:46
4 marca 2018 23:57

Rzeczywiscie...

... sluszna uwaga... i ciekawam bardzo kolejnych wpisow. 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool
5 marca 2018 07:18

Babranie się w sobie to też ciężkie zajęcie, im bardziej skomplikowane "w sobie", tym bardziej babranie nie pozwala normalnie żyć i ostatecznie z pewnością skraca życie ;) Ale z Diksztajnem, to niezła historia...przy Betacoolu Pairot wymięka ;) Gdyby Ludek o tym wiedział, na pewno dodałby, że Dynia słabo znał niemiecki ;)

zaloguj się by móc komentować

betacool @ainolatak 5 marca 2018 07:18
5 marca 2018 07:26

Widocznie w Szwajcarii też słabo niemiecki znają i uznali, że tego typu niuanse, wobec podmiotów nie łączących się z orzeczeniem, to jednak ewidentna oznaka samobójstwa.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @betacool 4 marca 2018 23:16
5 marca 2018 07:38

Nie wiem. Są też jej osobiście pisane wspomnienia. 

Masa plotek z NAZWISKAMI. 

Ciekawe.  Gorszące jak i złodziejstwo Hugona K.

.

 

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @Maryla-Sztajer 5 marca 2018 07:38
5 marca 2018 07:44

Ok. Zajrzę do tej towarzyskiej agencji.

zaloguj się by móc komentować

Tytus @betacool
5 marca 2018 10:37

Dziwny pomysł przyszedł mi do głowy, a jeśli to Zofia Płaskowicka - Dzianowska nie była "siostrą miłosierdzia", ale "aniołem śmierci", bo któż podejrzewałby wiotką istotkę o wykonanie różnych potrzebnych "sprawie" wyroków śmierci?

Babranie się w sobie jako seryjny samobójca.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Tytus 5 marca 2018 10:37
5 marca 2018 10:47

To chyba nie jest dziwny pomysł. A jesli jest, to ja w tej chwili mam głowę pełną dziwnych pomysłów.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @betacool
5 marca 2018 12:28

Po prostu piękna notka. Jak na superpaństwo policyjne to ciekawe są te "zaginięcia na etapach na Syberię". Nie licząc samobójstw, gruźlicy i rezygnacji z ucieczek.
Zastanawia mnie, kto i wg jakich zasad - werbował tych młodych ludzi. Ta cała "lewica proletaryacka" jednak chyba mnożyła się głównie w książkach takich "Kadłubków socyalizmu" jak pan Krzywicki.

Ciekawe, że warszawska policja carska zupełnie nie była zainteresowana rozprowadzaniem druków zakazanych przez carskie prawo -w katolickich bibliotekach Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności i dopiero osobisty list księcia Michała Radziwiłła do gubernatora czy też szefa policji miejscowej z pytaniem o zaniechania policji w sprawie kolportażu dzieł zakazanych przez carskie ukazy - nieco ożywił to towarzystwo.  I został "człowiekiem znienawidzonym przez ludzi przyzwoitych" a na koniec - otruty w 1903 r. A w celach carskich więzień były te "zestawy małego ucieczkowicza socyalisty".
Ależ ten cyjanek potasu był popularny w przygotowaniach do rewolucji społecznej.

PS. Smutna ta notka w poście. Może trzeba się pomodlić za tych nieszczęśników. Coś mi się wydaje, że głównym celem ataku nie był żaden "kapitalizm" a nawet i nie "car" - tylko Kościół Katolicki. Przynajmniej w Prywislanskim Kraju. Brania dużego ten ruch "socyalistów" nie miał ale po latach legenda urosła. Wstrząsnęło mną zwłaszcza to zdanie:"...Najemnicy w sutannach, którzy w domach bożych i szkołach prawią o królestwie, które czeka nieszczęsny lud pracujący na tamtym świecie, na tym zaś trzeba z pokorą przyjmować te „dopuszczenia Boże”...". 

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @pink-panther 5 marca 2018 12:28
5 marca 2018 13:31

Mańkowski porównuje czas oczekiwania na ewentualną łaskę cara do kuszenia na pustyni.

Wszyscy kuszą tych pięknoduchów, by pokajalli się, ukorzyli przed carem-szatanem, ale oni byli niezłomni, bo przecież budowali "nowy kościół" na "Golgocie Ludzkości".

Im przeszkadzało wszystko, co podtrzymywało konstrukcję starego świata, to była wielka gra o wszystko, ale " Wielcy Proletariusze" to były tak naprawdę małe pionki, które ktoś w dużym zdenerwowaniu i pośpiechu poprzewracał.

 

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool 5 marca 2018 13:31
5 marca 2018 13:37

kuszenie na pustyni...dobre ;)) trudno mi sobie wyobrazić jaki hart ducha musiał wykazać 

ale bez tych małych mrówek, gotowych umierać z przepracowania za nowy świat Proletariat by nie ujechał daleko

zaloguj się by móc komentować

saturn-9 @betacool 5 marca 2018 13:31
5 marca 2018 13:51

małe pionki, które ktoś w dużym zdenerwowaniu i pośpiechu poprzewracał. 

Zrozumiałem, że miejscowy rozprowadzający diler idei się wkurzył i wykurzył towarzystwo z priwislanskiego kraju coby nowy garnitur kadr przystąpił do dzieła bowiem 1905 to piękna data na horyzoncie a inwestorzy, którzy inwestują ale i oczekują, pomrukiwali wielce wymownie ...

Legenda męczenników sprawy dodawała werwy w czerwonych rewolucyjnych trójkach szturmowych i się działo ...

zaloguj się by móc komentować

betacool @saturn-9 5 marca 2018 13:51
5 marca 2018 14:35

Chyba porównałbym to do manewru w szachch zwany roszadą. Powoli mi się rysuje kto i gdzie chował się za pionami.

zaloguj się by móc komentować

bendix @betacool
6 marca 2018 06:57

Coś z tym kwasem pruskim się kupy nie trzyma. Kwas pruski to cyjanowodór czyli gaz (znany jako zyclon B).

Ciekawe jak on się nim otruł. Ten fragment że zostawił otwarte okna...

Coś tu śmierdzi w tej relacji.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować