-

betacool

Opowieść nie byle jaka o Polaku uszczęśliwiającym cara i o żydach chroniących Polaka

makulektura.pl

Makulektura nr 45

 

Opowieść nie byle jaka o Polaku uszczęśliwiającym cara i o żydach chroniących Polaka.

 

Bronisław Grąbczewski, Na służbie rosyjskiej. Przedświt, Warszawa 1990

 

„Cesarz wesoło się uśmiechnął:

— Generale — zawołał — jakiem to czarodziejskiem zaklęciem się posługujesz? Udziel go nam! Toć wszyscy przyjeżdżający tu gubernatorzy okropności opowiadają o postępach rewolucji. Tylko pan jeden zawsze i niezmiennie melduje, że w tym ogromnym i z natury rzeczy burzliwym kraju życie płynie spokojnie i normalnie!”.

Owym wesoło uśmiechającym się carem był Mikołaj II, a gubernatorem, którego tak serdecznie witał, był Bronisław Grąbczewski – od 27 sierpnia 1903 roku gubernator astrachański i hetman polny astrachańskiego wojska kozackiego. Warto nadmienić, że awans na gubernatora otrzymał w niezwykłych okolicznościach. Grąbczewski pełniący służbę w Port Artur i orientując się świetnie w tym, co dzieje się na Dalekim Wschodzie (wcześniej bowiem odbył bardziej szpiegowską niż krajoznawczą podróż do Japonii), poprosił o długi urlop i udał się w podróż do Petersburga, by przestrzec cara o tym, że wkrótce wybuchnie wojna. Car zlekceważył ostrzeżenia Grąbczewskiego, ale o dziwo wkrótce po jego pobycie w stolicy, mianował go gubernatorem obwodu astrachańskiego. Tą krainą położoną u ujścia Wołgi, do Morza Kaspijskiego, Grąbczewski kierował w skrajnie niesprzyjających okolicznościach wojny z Japonią i ogarniającej Rosję rewolucji 1905 roku. Kierował i odnosił niezaprzeczalne sukcesy.

Grąbczewski był Polakiem i katolikiem, który w Rosji carskiej pokonywał kolejne szczeble kariery będąc raz wojskowym, raz urzędnikiem, a chyba nie raz podróżnikiem, naukowcem, szpiegiem i agentem. Grąbczewski urodził się w roku 1855. W wieku 20 lat zdał egzamin oficerski, a rok później został na własną prośbę przeniesiony do Turkiestanu. Jako mały chłopak przeżył aresztowanie i zesłanie swego ojca, który brał czynny udział w powstaniu styczniowym.

W takich to mniej więcej okolicznościach zaczyna się opowieść Grąbczewskiego:

„Lato. Los ojca był postanowiony. Deportowano go na Syberię. Przez stosunki udało się zatrzymać ojca na czas jakiś w Petersburgu i matka jechała tam, by go pożegnać i opatrzyć na drogę. Wzięła mnie ze sobą. Reszta rodzeństwa została pod opieką ciotki. Jechaliśmy własnymi końmi do Rygi, dalej statkiem do Petersburga.

W Telszach trzeba było zaopatrzyć się w dwie przepustki: od rządu rosyjskiego i od komisarza Rządu Narodowego. Zajęli się tym faktorzy Żydzi. Wspominając potem tę okoliczność, nie mogłem sobie wyjaśnić, w jaki sposób w małym miasteczku dwie wrogie władze mogą istnieć obok siebie. Okazało się, że bezpieczeństwo komisarza Rządu Narodowego było zagwarantowane przez miejscowy rabinat”.

Jak zapewne zauważyliście koniec cytatu zamyka słowo „rabinat”. Zapewniam Was, że to słowo jeszcze się w opowieściach Grabczewskiego pojawi, ale dużo, dużo później, gdy mowa będzie o skutecznym zarządzaniu w Astrachaniu. Do tego jednak wrócimy, ale po kolei.

Najpierw była bowiem obfitująca w dramatyczne wydarzenia służba w Turkiestanie. Młody polski oficer włóczył się tam po górach i poznawał lokalne stosunki. Niespodziewanie został wezwany do stolicy, a tam dostał niecodzienne i ściśle tajne zadanie:

„Generał oświadczył mi, że cesarz Aleksander III, znużony ciągłemi intrygami Anglików w sferze polityki zagranicznej Rosji, chciałby ich „boleśnie ukąsić“; ministerjum spraw zagranicznych (...) jest tak zniemczone, iż przy każdej poważniejszej akcji straszy wojną z Anglją, której cesarz Aleksander chciałby za wszelką cenę uniknąć. Więc w rozmowie z ministrem wojny, w wydziale którego był cały Turkiestan, graniczący na ogromnej przestrzeni z Afganistanem, zapytał, czyby nie można przedsięwziąć czegoś niemiłego dla Anglji od strony Turkiestanu. Minister wojny nie był nigdy w Turkiestanie i nie znał tego kraju; poruczył więc tę sprawę Kuropatkinowi, który z kolei, będąc w zażyłych stosunkach ze mną i wiedząc, że włóczę się ciągle po górach, mam dużo przyjaciół krajowców i jestem dobrze obeznany z miejscowemi stosunkami (...)”.

Początkowo nasz bohater poczuł się sparaliżowany ciężarem misji, ale znalazł sposób rozwiązania tej niełatwej łamigłówki:

„Przeniosłem się myślą do Turkiestanu, czyniąc przegląd stosunków pogranicznych. Nagle przypomniałem sobie, że w Samarkandzie mieszka Ischak-Chan, rodzony brat emira Abdurachmana afgańskiego, żyjąc ze skromnej pensji, którą mu wypłacał rząd rosyjski. Ischak-Chan był namiestnikiem emira w północnym Afganistanie (...); chcąc się uniezależnić, ogłosił się samodzielnym chanem, ale rozbity przez emira Abdurachmana, uciekł do Rosji i osiedlił się w Samarkandzie; z lschak-Chanem mieszka około 200 wybitnych Afgańczyków, którzy pomagali mu w tej sprawie i, czując się skompromitowanymi, uciekli z nim razem, a teraz pędzą nędzne życie, otrzymując razem 1000 rubli miesięcznie, które wypłacał Ischak-Chanowi rząd rosyjski. Byli to ludzie wpływowi, mający rozległe stosunki w północnym Afganistanie i przytem nienawidzący emira Abdurachmana, który skonfiskował majątki uchodźców i skazał na śmierć znaczną liczbę ich najbliższych krewnych. Taki element, zaopatrzony jako tako w broń i pieniądze, mógł nawarzyć gorącego piwa Anglikom, którzy za cenę ogromnych wysiłków, wypłacając emirowi Abdurachmanowi zawrotną na owe czasy sumę 1.200.000 rupij miesięcznie, utrzymywali protektorat swój nad Afganistanem, tworząc buforowe państwo między Rosją a Indjami. Opisawszy powyższe stosunki, dodałem, że według mego zdania, na początek dostatecznie będzie dać Ischak-Chanowi 1000 karabinów Berdana, 100.000 ładunków, 10.000 rubli srebrnych oraz na pewien czas ochronę z małego oddziału kozaków (...), póki Ischak-Chan nie zorganizuje własnej ochrony. Potem zaś należy pozostawić go własnemu losowi, wspomagając jednak pieniędzmi i orężem, gdyż czeka go walka nie tylko z bratem, ale z Anglją, która popiera emira Abdurachmana.

Napisawszy to krótko ołówkiem, podałem Kuropatkinowi, który przeczytał mój referat z widocznem zadowoleniem i zaniósł go do ministra wojny, prosząc mię, bym tymczasem coś przekąsił, a następnie przyszedł do niego za 2 godziny po odpowiedź”.

Odpowiedź zaskoczyła Grąbczewskiego. Minister bowiem naniósł na jego projekcie tylko niewielkie poprawki. Dopisał ledwie trzy zera. Jedno przy ilości karabinów, jedno przy ilości ładunków i jedno przy srebrnych rublach.

Ischak-kan dostał pomnożone po dziesiękroć wsparcie i wkrótce potem uskutecznił ucieczkę z Samarkandy, a Grąbczewski markując pościg eskortował go do granicy, a nawet nieco dalej.

„Byłem zdumiony masowym napływem stronników Ischak-Chana, którzy, otrzymawszy broń i zasiłek pieniężny, formowali oddziały partyzanckie (...) Po dwóch tygodniach siły Ischak-Chana tak wzrosły, że postanowił uderzyć na stolicę północnego Afganistanu, miasto Mazar-i-Szeryf, i przeprawił się na lewy brzeg Amu-Darji, prosząc, ażebym zatrzymał się jeszcze parę dni, aż on zajmie stolicę i umocni się.

Chociaż moja rola była skończona, chętnie odprowadziłem go do przeprawy, obiecując czekać na wynik wyprawy, żeby w razie niepowodzenia móc go ochronie. Rozstaliśmy się bardzo serdecznie: Ischak-Chan upewniał, że nie wątpi o zwycięstwie i będzie najszczęśliwszy, jeżeli spotka mnie u siebie, jako rezydenta Rosji w Mazar-i-Szeryfie.

Przeczucie go nie omyliło. Stolica, gdzie miał najwięcej stronników, poddała się bez boju, garnizon w panice uciekł, wzbudzając popłoch wśród innych garnizonów.

Dalsze losy Ischak-Chana, którego w życiu więcej nie spotkałem, znane mi są tylko pobieżnie. Zająwszy w ciągu miesiąca cały obszar ogromnej prowincji, Ischak-Chan kilkakrotnie zwracał się do Rosji, oddając się pod jej protektorat i prosząc o przysłanie broni, a szczególnie dział polowych i górskich, których nie miał zupełnie i kupić nie mógł, bo Anglicy nie sprzedaliby ich, Chińczycy zaś i Bucharczycy sami nie mieli. Rząd rosyjski, kokietując Europę swoją bezinteresownością w tej sprawie, wytargowywał od Anglji jakieś drobne ustępstwa na bliskim Wschodzie, sprzedając za przysłowiową misę soczewicy możność zajęcia ogromnych obszarów aż do Hindukuszui bezpośredniego wpływu na kieszeń Angłji — Indje”.

O Ischak-Chanie zapomniano, i nie otrzymał on obiecanej pomocy”.

Dalszego ciągu pewnie się domyślacie. Abdurachman, energicznie popierany przez Anglię uporał się z Ischak-Chanem, fundując jego zwolennikiem wyrafinowaną gamę azjatyckich okrucieństw, których wstrząsający opis (drastyczny więc pominę) znajduje się we wspomnieniach Grąbczewskiego.

„Tak się skończyło „bolesne ukąszenie“ Anglików przez cesarza Aleksandra III, którego Rosjanie po śmierci nazwali „Mirolubcem“.

Dla bezstronności muszę dodać, że rząd angielski także uciekał się do tych samych metod i przy sposobności chętnie podburzał poddanych rosyjskich rękami tychże Afgańczyków. Tak np. w 1885 roku, więc na 4 lata przed opisanemi wypadkami, najniespodziewaniej i bez żadnego powodu, wybuchnęło groźne powstanie w całej wschodniej części Fergany. Z gór zeszły oddziały Kirgizów i Kara-Kipczanów, uzbrojonych w nowoczesne karabiny wyrobu angielskiego, z marką afgańską — i napadły na miasta (...), siejąc popłoch wśród urzędników kolonij rosyjskich. Powstanie było dosyć szybko zgniecione żelazną ręką, a Derwisz Chan, przywódca oddziału, umknął do Afganistanu; w ręce rosyjskie wpadł tylko jeden z najgłówniejszych przewodników jego, Machmed Karym Datcha (generał byłego chana Hudojara), który wydał swoich przyjaciół politycznych. Surowe śledztwo wykryło całą konspirację, składy broni, ładunków i dużo gotówki, w woreczkach po 1000 rupij indyjskich, któremi rząd angielski wypłacał subsydjum emirowi Abdurachman - Chanowi. (...) Inspiracja tego całego przedsięwzięcia mogła pochodzić tylko z rozporządzenia wice - króla Indyj”.

Tyle o powstaniach i o ich prawdziwych źródłach i inspiracjach. Jak się okazuje najłatwiej je rozpoznać po tym, kto produkował i rozprowadzał broń. Rozczulająca skądinąd jest ta angielska dbałość o takie szczegóły jak umieszczenie na strzelbach „marki afgańskiej”. Tutaj warto chyba zatoczyć czasową pętlę i wrócić do stronic opisujących powstanie styczniowe. Jest tam krótka wzmianka o dostarczanych polskim patriotom karabinach – pochodziły one z Belgii upakowane w skrzyniach po 10 sztuk, a „dostawiał” je na Litwę – kto? Ja bym nie zgadł… – Włoch - niejaki Banoldi.

Jak widzicie opowieść się rozrasta, a ja nie chcąc nadmiernie skracać relacji z tego jak przebiegało zarządzanie Astrachaniem i okolicami i jak bardzo niezwykła była pomoc tamtejszego rabinatu, obiecuję Wam do tego wrócić w kolejnym odcinku makulektur.

Dodam tylko, że w powojennej Polsce nadzwyczajne zdolności Grąbczewskiego do zarządzania w dramatycznych czasach i okolicznościach były zupełnie nie wykorzystane. Były oficer i urzędnik carski został pozbawiony emerytury. Domyślam się, że żył z piętnem zdrajcy uczestniczącego w budowie krwiożerczego carskiego imperium. Może ta okoliczność wpłynęła na to, że zaczął spisywać swe wspomnienia i je publikować. Jego relacje z podróży po krajach Azji zostały wydane. Niestety jego zapiski z okresu, gdy z podczas rewolucji bolszewickiej z polecenia gen. Denikina udał się na Daleki Wschód z misją do admirała Kołczaka przepadły i chyba nie ocalały najmniejsze nawet fragmenty, a gdyby nawet ocalały, to czy w międzywojniu znalazłby się ktoś, kto mógł i chciał je wydać?

Grąbczewski, zapisem testamentowym przekazał swoje niewydrukowane prace oraz fotografie z podróży i notatki na rzecz kasy im. Mianowskiego, ale czy cokolwiek z tej spuścizny do dnia dzisiejszego ocalało nie wiem. Wiem tyle, że aktem notarialnym z dnia 20 maja 1991 r. Kasa im. Józefa Mianowskiego została reaktywowana w wolnej Polsce, jako Fundacja Popierania Nauki. Prowadzi program, zwany nieoficjalnie „polskim Fulbrightem”, skierowany przede wszystkim do wiodących ośrodków naukowych na Wschodzie. Największymi beneficjentami programu są przede wszystkim uczeni z Ukrainy. W dalszej kolejności występują uczeni z Białorusi (290 stypendiów). Liczne grono stypendystów reprezentowało pochodzenie rosyjskie – 13% wszystkich uczestników programu przyjechało z Rosji. Na stronach KRS można się doszperać wielu szacownych nazwisk (z Adamem Rotfeldem na czele). Możemy więc spokojnie założyć, że spuścizna po Grąbczewskim jeśli nadal jest, to na pewno jest bezpieczna.

Póki co o karierze Grąbczewskiego, jego poglądach i nieprawdopodobnej wręcz gubernatorskiej ekwilibrystyce możemy się dowiedzieć pochłaniając skromne 144 stronice. Pasjonująca lektura:

https://allegro.pl/uzytkownik/makulekturapl?order=m



tagi: bronisław grąbczewski  afganistan  kasa mianowskiego 

betacool
16 sierpnia 2018 21:32
30     2362    11 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Paris @betacool
16 sierpnia 2018 22:33

Az mnie zatkalo...

... no rewelacja ta reaktywacja... tej calej fundacji popierania nauki z programem "polskiego Fulbright'a" dla takich jak te wydalone - na dniach -  kozlowskie i kramki...

... wpis wyrywa z butow, Panie Betacool  !!! 

zaloguj się by móc komentować

betacool @Paris 16 sierpnia 2018 22:33
16 sierpnia 2018 22:57

Prezesem fundacji jest profesor Leszek Zawszowt. Wiki podaje, że członek Collegium Invisibile. To jest ponoć taki niewidzialny uniwersytet, ale trochę go można podejrzeć tutaj:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Collegium_Invisibile

Niech Pani uważa pani Paris, bo jak już Panią z butów wyrwało, to teraz może wyrwać z całej reszty.

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool 16 sierpnia 2018 22:57
16 sierpnia 2018 23:13

No nie...

... az tak zle ze mna to nie bedzie... wyrwala mnie z butow "reaktywacja" tego  ZEROWISKA  z tym pasozytem czerwonym rotfeldem... natomiast ten  zlodziejski  "niewidzialny" uniwersytet  ZDRAJCOW  i  SPRZEDAWCZYKOW  narodu polskiego jest mi znany od dosyc dawna  !!!

A poza tym... to dawniejsza edycja w zaklamanej wiki byla bogatsza w ilosc tych TARGOWICZAN  AKADEMICKICH... bo ta zalinkowana przez Pana strona... znacznie skromniejsza - to byla "edytowana-stylizowana" w kwietniu tego roku.

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @Paris 16 sierpnia 2018 23:13
16 sierpnia 2018 23:19

Naprawdę, żadnego tutora by tam dla siebie Pani nie znalazła?

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool 16 sierpnia 2018 23:19
16 sierpnia 2018 23:31

Nie...

... ja juz - z boza pomoca, znalazlam swojego/swoich tutorow na SN/PGR... i lepszych nie trzeba  !!!  Tutaj jest najlepszy UNIWERSYTET... i do tego widzialny.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Paris 16 sierpnia 2018 23:31
16 sierpnia 2018 23:38

Ryszard Legutko będzie niepocieszony.

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool 16 sierpnia 2018 23:38
16 sierpnia 2018 23:54

No tak...

... RL jest od dawna "PiS'owskim tutorem" wsrod tej czerwonej swoloczy... i wcale mu to nie przeszkadza, ale chyba nie on jedyny "reprezEtuje"  ten "postkomuszy" ciemnogrod z krakUFka w tym zerowisku z warszaFki. 

Wlasnie... w tej poprzedniej "edycji"  on byl wymieniony... chyba nawet na blogu byla dyskusja dyskredytujaca go... tego kolejnego  uzurpatora i hipokryte.

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool 16 sierpnia 2018 23:38
16 sierpnia 2018 23:54

No tak...

... RL jest od dawna "PiS'owskim tutorem" wsrod tej czerwonej swoloczy... i wcale mu to nie przeszkadza, ale chyba nie on jedyny "reprezEtuje"  ten "postkomuszy" ciemnogrod z krakUFka w tym zerowisku z warszaFki. 

Wlasnie... w tej poprzedniej "edycji"  on byl wymieniony... chyba nawet na blogu byla dyskusja dyskredytujaca go... tego kolejnego  uzurpatora i hipokryte.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool 16 sierpnia 2018 22:57
17 sierpnia 2018 14:10

Gwarancje rabinatu nadal obowiązują

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski 17 sierpnia 2018 14:10
17 sierpnia 2018 14:16

Astrachańska część opowieści pokaże, że nie tak łatwo jest je uzyskać, ale jak już są, to skuteczności chyba nawet anioł stróż mógłby pozazdrościć.

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @betacool
17 sierpnia 2018 17:39

Makulektura, którą dzisiaj zaprezentowałeś powinna być obowiązkową lekturą dla nas wszystkich. Coryllus pisał kiedyś o strażnikach narracji. Dzisiaj na przykładzie Fundacji Popierania Nauki zademonstrowałeś nam jak to się odbywa. Jak pomyśleć, co oni jeszcze mają w swoich rękach, aby tego nie dopuścić do obiegu, to złość człowiekiem miota, eh!

zaloguj się by móc komentować

betacool @mniszysko 17 sierpnia 2018 17:39
17 sierpnia 2018 17:50

Ależ wpuszcza się do obiegu ale w odpowiednich kontekstach.

Zamiast rabinatu "księgi jakubowe",  zamiast polityki - podróże i kresowe jądro ciemności.

https://culture.pl/pl/dzielo/max-cegielski-wielki-gracz-ze-zmudzi-na-dach-swiata

zaloguj się by móc komentować


gabriel-maciejewski @betacool 17 sierpnia 2018 17:50
17 sierpnia 2018 18:13

Czyli co? Max chce powiedzieć, że sam był takim szpiegiem i jak pojechał do Iranu to na zlecenie Londynu, tak?

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski 17 sierpnia 2018 18:13
17 sierpnia 2018 18:32

Maxa nie czytałem. Chyba tak jak Ty, chciał pociągnąć na cudzej fali. Ta fala Grąbczewskiego mogłaby być naprawdę nośna, ale Max wydziergał z tego minimum - chyba zaczął pisać o podróży wgłąb siebie. 

Książki Grąbczewskiego prawie nie ma, a  książką Maxa magazyny załadowanie na maksa mimo promocji w radio, Newsweeku i Tygodniku P.

https://www.ceneo.pl/40057446

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool
17 sierpnia 2018 18:47

Miodzio. Ciąg dalszy, ciąg dalszy, ciąg dalszy, ciąg dalszy ... czyli wpadłem w ciąg, musi że będzie tygodniówka.

Kurcze, Polak potrafi. No po prostu mamy naszego Kima. Albo raczej Kim Kiplinga niech się schowa z swoim akcentem etonowskim. Owoż i autentyczny Bronek, który złoił góry Pamiru i nie jednego ujeździł araba. Żadni kontrolerzy narracji tego nie uchowają. Prędzej czy później.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski 17 sierpnia 2018 18:13
17 sierpnia 2018 18:50

Tu mi kaktus. Londyn nie wyda nawet złamanego funta na chauturę.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool 17 sierpnia 2018 18:32
17 sierpnia 2018 18:53

Chciał raczej żeby go fala pociągnęła sama ... z pomocą wujka z Londynu. O naiwności! O rozleniwiona naiwności!

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski 17 sierpnia 2018 18:13
17 sierpnia 2018 18:58

Z samego rana trafiłem na reklamę, dla niepoznaki zwaną wywiadem, promującą książkę Maxa Cegielskiego. Książka opowiada o wyprawie tegoż Cegielskiego w góry Ałtaj, ale jej bohaterem nie jest autor – a na pewno nie tylko on – ale gen. Bronisław Grąbczewski. Ja bym się po tym wywiadzie prześliznął i dał sobie spokój z jego omawianiem, albo zauważyłbym, że dzieła Grąbczewskiego są nie wydane i pozostają w rękopisach, co otwiera wielkie możliwości tym, którzy chcą prowadzić rzeczywistą politykę historyczną w Polsce, ale nie mogę na tym poprzestać. Nie mogę, bo Max napisał, że trzeba się zastanowić nad tą historią, trzeba zrozumieć, że produkowanie słabych filmów nie uczyni z nas wielkiego narodu. Ja nie wiem do jakiego narodu należy Max, ale mam wrażenie, że nie do tego samego co ja. Jego zaś stwierdzenie jasno wskazuje na to czego on się tak naprawdę obawia. Wskazuje też owa myśl wyraźnie, że nie chodzi o żadną sztukę i jakość, ale o to by promować ludzi takich jak Grąbczewski, ludzi, którzy wykorzystali swoją szansę robiąc karierę w strukturach Polsce wrogich.

https://coryllus.pl/strach-przed-filmem-smolensk/

To już przynajmniej wiesz, kto ma rękopisy i skąd na tych rękopisach fura piachu.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Magazynier 17 sierpnia 2018 18:47
17 sierpnia 2018 19:04

Nawet nie masz pojęcia jaki z tego film by można było zrobić. W dodatku za rosyjskie pieniądze.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Magazynier 17 sierpnia 2018 18:47
17 sierpnia 2018 19:04

Nawet nie masz pojęcia jaki z tego film by można było zrobić. W dodatku za rosyjskie pieniądze.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool 17 sierpnia 2018 19:04
17 sierpnia 2018 21:24

Ty mnie tak nie podkręcaj, bo jeszcze przebiję tego Pana Nikta na allegro. 

Ale w moskiewskie pieniądze nie za bardzo wierzę. Nawet jeśli znalazłby się jakiś porządny polski reżyser, jakiś Krauze czy kto tam, to on tego zlecenia nie dostanie. Wezmą Vegę albo inną łachudrę i każą mu zrobić film o Polskim generale antysemicie, co to wystawił swojego przyjaciela muzułmanina na ogień angielskiej artylerii, albo zrobią z niego przyjaciela Trockiego i jeszcze się okaże, że to Grąbczewski odpalał działa na Aurorze.

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
17 sierpnia 2018 22:02

A co byś powiedział na dzielnego Polaka, który chciał budować nowoczesne państwo, który nie miał złudzeń jak działa świat i by być dalej od polskich samobójstw na cudze zlecenie, robił to co uważał za słuszne. J-23 w służbie cara, choć z wyboru jak najdalej na Wschód, by nie być wykorzystanym przeciwko rodakom.

Do tego genialny zarządca (o tym dopiero będzie).

Polskie państwo zapłaciło mu za to po swojemu - szykanami finansowymi i towarzyskimi, więc umierał samotnie i prawie w nędzy.

Wymowa taka - dawaliśmy Wam Polakom  i katolikom współrządzić naszą Rosją, zobaczcie co zrobiliście z takimi ludźmi we własnym kraju... 

Gdybyś był Rosjaninem nie rzuciłbyś rubelka?

 

 

zaloguj się by móc komentować

tomciob @betacool
18 sierpnia 2018 09:59

Witam.

Ciekawa książka i notka zachęcająca do przeczytania.

Dziękuję i pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

betacool @tomciob 18 sierpnia 2018 09:59
18 sierpnia 2018 10:56

Dzięki.

Zapraszam na ciąg dalszy p.t.  "Gdy rabinat dba o klimat. O Polaku, który rozmontował rewolucję".

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool 17 sierpnia 2018 22:02
18 sierpnia 2018 14:33

Zależy jakim Rosjaninem. Większość Rosjan jest sformatowana przez takich specnazów jak Sołowiow i Jakow Kedmi, czyli moskiewskie wtyczki w organizacjach koszernych, wułala Jakow Kedmi w programie tow. Sołowiowa o Polsce, tylko trzymaj się krzesła: 

Takich co by chcieli rzucić rubelka jest mało. Większość wolałaby rzucić koktajlem mołotowa.

Na "dzielnego Polaka, który chciał budować nowoczesne państwo, który nie miał złudzeń jak działa świat i by być dalej od polskich samobójstw na cudze zlecenie" ja z entuzjazmem. Ale to nie przejdzie.

zaloguj się by móc komentować

DrzewoPitagorasa @betacool
18 sierpnia 2018 14:43

Bardzo ciekawa historia. Prawdziwa polityka w pigułce. 

Czekam na ciąg dalszy. 

zaloguj się by móc komentować

DrzewoPitagorasa @betacool 17 sierpnia 2018 17:50
18 sierpnia 2018 15:11

Najlepsze hest to: 

"Cegielski, czerpiąc, jak zresztą w całej książce, z bardzo wielu źródeł, pokazuje kolonialne mechanizmy rządzące polskim myśleniem i stosunkiem do – już sama nazwa jest bardzo znacząca  - Kresów. Jako kolonizatorowi przygląda się też Grąbczewskiemu (domek, służba, przechadzająca się po ogrodzie wychowanka z białą parasolką)."

zaloguj się by móc komentować

betacool @DrzewoPitagorasa 18 sierpnia 2018 15:11
18 sierpnia 2018 15:28

To chyba miało znaczyć, że się Grąbczewski jako Wielki Gracz był tak wielki (skuteczny), bo parę wieków polskich kolonizacyjnych doświadczeń za nim stało.

zaloguj się by móc komentować

syringa @mniszysko 17 sierpnia 2018 17:39
19 sierpnia 2018 10:31

1.Rodzina G. żyje i ma się dobrze.

I nadal żenią się ze wschodnimi pięknościami. Może oni coś mają?

2.Podobna historia była z Kucharzewskim. Napisał 12 tomów "Od białego caratu do czerwonego" gdzie opisał szczegółowo historię ruchów rewolucyjno- anarchistycznych w Rosji . Po 90. roku wyszedł jednotomowy wyciąg i całość w 7 tomach . Mam je wszystkie CHOĆ ostatni -najciekawszy opisujący czasy porewolucyjne , "Czeka" itp. "zaginął" (nie wiem w tej chwili kiedy to sie stało, bo obecnie wiki w ogole nie wspomina, że ten ostatni tom zaginął...

https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Kucharzewski

 

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować