-

betacool

Polisa spisana sympatycznym atramentem.

makulektura.pl

 

Polisa spisana sympatycznym atramentem.

 

„Proletariusze wszyscy w raju, łączcie się!” Cz.3.

Makulektura nr 33

Ludwik Krzywicki: Wspomnienia t.2

Ludwik Krzywicki: Wspomnienia t.3

 

Może uznacie to za majaczenia morfinisty, ale co tam – zaryzykuję. Czytałem po raz kolejny wspomnienia Krzywickiego o Diksztajnie i strasznie, ale to strasznie nie leżał mi w żadnym kontekście fragment rozpoczynający te wspominki:

„ Było to w Lipsku.

W czerwcu 1884 roku otrzymałem od Szymona Diksztajna długi list (…).

List był mało konspiracyjny: zbyt wyraźnie mówił o wielu rzeczach, których nie mówiono otwarcie. Jedną zachował ostrożność: nie wymieniał żadnych nazwisk. Zdziwiony byłem tą nieoględnością. Dopiero później zacząłem podejrzewać, iż ta jego mała konspiracyjność była może celową, ażeby zapobiec podejrzeniu, iż pod tekstem tak niekonspiracyjnym znajduje się inny, bardziej konspiracyjny, a pisany chemicznie szyfrem. Na razie nawet ja sam, uwiedziony tym charakterem listu, nie podejrzewałem ani na chwilę ukrytego tekstu i dopiero zmuszony pośpiesznie niszczyć w swoim mieszkaniu różne papiery, podczas palenia ich dostrzegłem występujące litery i cyfry (…).

List zmarłego, przed dwoma, trzema tygodniami nie zawierał w sobie najmniejszych podźwięków jakiegoś przygnębienia, a tym bardziej owej tragedii, która przecież od wielu lat trawiła życie Szymona.”.

Może uznacie to za manię prześladowczą, może stwierdzicie, że po książce Rewskiego o Kołłątaju, jestem skażony patrzeniem na najprostsze teksty jak na szyfry, ale uważam, że ten właśnie fragment jest napisany sympatycznym atramentem i dotyczy znanych nam z poprzedniego odcinka bardzo niesympatycznych okoliczności. Urywek ten, moim zdaniem wcale nie traktuje o liście Diksztajna, spalonym w Lipsku, gdyż ta opowieść nie wnosiłaby do gawędy Krzywickiego zupełnie niczego. Ten tekst opowiada, że w liście Dyzia trzeba szukać tajemnicy i chodzi nie o list z Lipska, ale o ten z hotelu z Berna, gdzie znaleziono Diksztajna naszprycowanego morfiną i kwasem pruskim. Krzywicki to inteligentny gość mówi, że list był pisany „chemicznym szyfrem”. Rzeczywiście najistotniejszy jego fragment jest typowo chemiczny: „Jestem otruty kwasem pruskim” – pamiętacie? List ten „nie wymienia także żadnych nazwisk”, ale mówi o wielu rzeczach, o których mówiono otwarcie.

List pożegnalny Dyzia, zamieszczony w całości przez Krzywickiego jest wyjątkowo długi, ale przytoczmy fragment:

„Wziąłem jeszcze trochę morfiny, żeby nie robić (zdanie nie dokończone, prócz początkowych dwóch wierszy stronica jest czysta – dopisek Krzywickiego)”.

Czego i komu Szymon nie chciał robić?

Nieco dalej Dyzio pisze: „naokoło oczu mam (?)” – ten znak zapytania jest postawiony przez Krzywickiego i chyba oznacza wyraz, którego nie mógł, lub nie chciał rozczytać. Co lub kogo miał przed oczami Diksztajn?

Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie w kolejnym odcinku. Na razie wróćmy do Krzywickiego, gdyż jeśli przyjąć za prawdę, że wstępem rozdziału kieruje on nas do listu Dynia i sugeruje, że powinniśmy podgrzać go nad świecą, to znaczy, że doskonale wiedział, co się w pokoju hotelowym wydarzyło.

Zapytacie, dlaczego Krzywicki wychylił się z tą wiedzą i napisał o tym w tak zawoalowany sposób. Myślę, że ten tekst o śmierci Dyzia był swoistą „polisą ubezpieczeniową”. Gdy morderca Diksztajna czytał tekst p.t. „Jan Młot” (pseudonim Diksztajna), to musiałby być skończonym młotem, by nie zrozumieć, że Krzywicki wie o prawdziwych okolicznościach śmierci Dyzia i że Ludwik na pewno się odpowiednio zabezpieczył, by razie niecodziennych okoliczności, prawdziwe fakty ujrzały światło dzienne.

Pomyślałem, że co prawda dopisek pod artykułem o „Janie Młocie” ponoć ukazał się po raz pierwszy w roku 1928, ale podobny tekst mógł przecież powstać dużo, dużo wcześniej.

Bingo. Na stronie 254 t.2 znajduję takie zdanie:

„Śmierć Diksztajna odczułem silnie w swoim czasie. Pod wpływem wiadomości o niej (…) napisałem : Samobójcy-rewolucjoniści – kartka z dziejów walki o byt (Walka klas 1884, nr 4 sierpniowy). A kiedy drukowałem pierwszą swoją książkę: Ludy, poświęciłem ją S. Diksztajnowi i St. Krusińskiemu”.

Któż to był Krusiński ? – zapytacie.

Już wyjaśniam.

W wikipedycznym biogramie Ludwika możemy wyczytać, że w końcu 1882 r. uformowała się na uniwersytecie grupa młodzieży socjalistycznej „krusińszczyków”, do której obok przywódcy Stanisława Krusińskiego i zdolnego publicysty Bronisława Białobłockiego należał również Krzywicki.

To trio będące zapleczem intelektualnym socjalistów, już w 1886 roku było tylko duetem. Krusiński umarł w Kazaniu. Internetowy słownik biograficzny o okolicznościach jego śmierci pisze tak:

„Skutkiem nadmiernie wytężonej pracy i wyczerpania organizmu nabawił się zapalenia opon mózgowych i po trzech dniach choroby zmarł w Kazaniu 24 I 1886 r.”.

Ja tylko dodam, że Krusiński umarł na 4 dni przed egzekucją w proletariatczyków w Cytadeli, ale czy w akurat w Kazaniu, tego nie możemy być pewni, bo cegła „Myśl marksistowska w Polsce 1878-1939”, podaje  że umarł w Odessie „w czasie egzaminów”.

O Białobłockiego chyba nawet nie zapytacie, bo już się domyślacie, co się z nim stało. Dajmy tę historię dokończyć Krzywickiemu. W sumie to mamy nawet dwa zakończenia. W tomie drugim (s.146) pisze:

„Nie pamiętam na co chorował: suchoty, choroba serca, nerek plączą się w moim umyśle bez jasnego pojęcia o rzeczywistej chorobie. Zresztą natura choroby była mi wtedy obojętna wobec faktu jego wynędznienia i przede wszystkim otrzymanego poczucia, że dni jego są policzone”.

W trzecim tomie mamy natomiast informację, że „dogorywał na serce, opłucną, bodaj nerki, w ogóle na wszystkie organy” i że jego śmierć poprzedziła dziwna apatia:

„Z tymi Białorusinami zawsze bywa kłopot – ciche to jak strumyk polny, lękliwe jak pliszka, gotowe swoją tajemnicę ukrywać w głębi swojej jaźni przed ludźmi i czyimkolwiek współczuciem. Tajemnicę swojego załamania Bronisław zabrał do grobu (…)”

Dodajmy, że Krusiński był kolejną ofiarą „przepracowania”. Śmierć dopadła go w wieku 29 lat, a Białobłocki umarł na apatyczny uwiąd wszystkich organów mając lat 27.

Krzywicki stwierdził filozoficznie:

„Z całego zespołu, z którym rozstałem się w końcu kwietnia 1883 r., pozostałem ku końcowi r.1887 sam jeden, za mną w przeszłości sterczały tylko mogiły”.

Nie pozostaje nam nic innego jak poznać motywy „cichych zabójców” – gruźlicy, śmierci z przepracowania, skłonności samobójczych i skłonności do zaginięcia.

Zacznijmy od trójcy teoretyków. Diksztajn w liście samobójczym przyznał się do słabości, czyli do zdrady. Za miejsce, w którym uległ owej słabości, podaje Wrocław (zapamiętajmy, bo w kolejnych wpisach do tego nawiążę). Kto wie, może o to zwierzenie chodziło temu, kto zaaplikował mu morfinę, a gdy padły już słowa o zdradzie we Wrocławiu, to podano mu (jak w linkowanej na końcu wpisu, piosence – „gin z muchomorem”, czyli kwas pruski).

Białobłockiego również podejrzewano o zdradę. Opowiada nam o tym przypis z kolejnej „cegły”- „Dziejów Wielkiego Proletariatu” Leona Baumgartena (s.558), który twierdzi, że owe „oszczerstwa” wpłynęły na „osamotnienie w ostatnich latach jego życia” i jego „potępienie”. Nie mam pojęcia, czy wpłynęło to również na skrócenie jego życia, ale sami dobrze wiemy, że między potępieniem a śmiercią, istnieje niewielki margines do życia, zwłaszcza do życia rewolucjonisty.

Najciekawiej Krzywicki wypowiada się o Krusińskim, określa go (s. 22 t.3) mianem „inicjatora czynu, namiętnego organizatora gromad ideowych”.

Ale dodaje również:

„Dopiero później w następstwie licznych doświadczeń zrozumiałem, że niejeden organizator niszczy dzieło swoich rąk namiętnością swoją i jednostronną zapalczywością lub samowolą dyktatorską. Mam powody mniemać, iż niektóre tego rodzaju pierwiastki nie były obce naturze Krusińskiego ”.

W kolejnych wpisach będziemy gdybać, komu mogły nie pasować te „dyktatorskie skłonności” i wrócimy do niektórych ofiar przedziwnych plag, które sprawiły, że w 1887 roku Krzywicki został sam pośród „sterczących mogił”.

A tu dwa tomy, które bardzo pomagają w tym niezwykłym śledztwie (nawet jest kilku chętnych do pomocy):

https://allegro.pl/uzytkownik/makulekturapl?order=m

PS. Tu z kolei mały suplement - piosenka niby zupełnie o czym innym, ale ten gin z muchomorem i sympatyczny atrament – sami wiecie, nie mogłem się oprzeć.

https://youtu.be/rgAThDFAOeU

 



tagi: diksztajn  krzyywicki  krusiński  białobłocki 

betacool
10 marca 2018 21:00
15     1985    10 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

betacool @betacool
10 marca 2018 21:01

Parasol, dlaczego nie można wstawić youtuba w tekście?

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @betacool 10 marca 2018 21:01
10 marca 2018 21:12

Ja u siebie patrze i mogę, nie wiem.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @betacool
10 marca 2018 21:49

a kto to wymyślił:  ten gin z muchomorem .

?

zaloguj się by móc komentować

betacool @MarekBielany 10 marca 2018 21:49
10 marca 2018 22:05

A to chyba patent Grabarza ze Strachów. Syn kiedyś kupił bilety na koncert, potem sam nie mógł pójść, więc poszedłem z małżonką.

zaloguj się by móc komentować

chlor @MarekBielany 10 marca 2018 21:49
10 marca 2018 22:08

Nalewka na suszonym czerwonym muchomorze nie jest trująca, ale powoduje ciekawe halucynacje, i odbicie szajby.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @chlor 10 marca 2018 22:08
10 marca 2018 22:27

Ja pamiętam z cukrem jako pułapkę na muchy. Echh.

Muchy odpadały.

@betacool

 Nie nadążam. :) Gdzie jesteśmy ?

zaloguj się by móc komentować

betacool @chlor 10 marca 2018 22:08
10 marca 2018 22:27

Wiesz z Wikipedii,  czy od czasu do czasu degustujesz, żeby mieć bardziej odjechane komentarze?

zaloguj się by móc komentować

betacool @MarekBielany 10 marca 2018 22:27
10 marca 2018 22:38

A tłumaczyłem skąd tę piosenkę kojarzę.

zaloguj się by móc komentować

chlor @betacool 10 marca 2018 22:27
10 marca 2018 22:45

Nie, czytałem na portalu ezoteryczno szamańskim o tej nalewce. Może komuniści to spożywali?

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @betacool 10 marca 2018 22:38
10 marca 2018 22:46

Uciekam !

Dajmy odpocznienie i trochę cukru - bez tegocomachumory.

zaloguj się by móc komentować

betacool @chlor 10 marca 2018 22:45
10 marca 2018 23:13

I zagryzali ogórkami kiszonymi w prątkach?

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool
10 marca 2018 23:16

Ciekawe, że ci pierwsi socjaliści to się jeszcze bawili w seryjnego... Bo już w przypadku takiego np. Tarantowicza poszli na rympał i nawet nazwiska zabójców ze strzykawką znamy (Minkiewicz i Pużak, obaj później zasłużeni obywatele, sami też ofiary bardziej czerwonych katów)... A nie był to przecież odosobniony wypadek.

Nie będę wklejać "obrazka", bo mało apetyczny. Zostawię tylko link: https://d-pt.ppstatic.pl/k/r/1/d5/a9/588b6f0aeb01a_o.jpg?1513689634

zaloguj się by móc komentować

betacool @jolanta-gancarz 10 marca 2018 23:16
10 marca 2018 23:30

A bo chyba właśnie o to chodzi w tej historii, by uchronić paru zasłużonych obywateli...

 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool 10 marca 2018 23:30
10 marca 2018 23:50

Fakt. Ale odsiew, zwłaszcza w pierwszej fazie był wielki. Rozrzutny jest bóg socjalistów... Tyle odrzutów przy hartowaniu stali, a mimo to chętnych nie brakuje!

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool
13 marca 2018 18:34

Slalom sympatyczny. Plus.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować