Post sex
Niedzielne cudka z beta-ogródka
Klasztor w Wąchocku. Fragment fresków.
Z racji tego, że jest jak jest, siedzimy razem w domu dużo dłużej niż kiedykolwiek. Wszyscy są powytrącani z zajęć w świecie zewnętrznym. Młodzież nie może bronić pracy magistrskiej, licencjackiej, ani uczęszczać do liceum. My - czyli rodzice pracujemy zdalnie, czyli spoglądamy co jakiś czas na komórkę i odpowiadamy światu, który zupełnie o nas nie zapomniał.
Wolnego czasu jest więcej, bo same dojazdy z pracy i do pracy to półtorej godziny dziennie. Zysk na czasie ewidentny i nawet za bardzo nie można nacieszyć się tanim paliwem, bo tankowana w karnister benzyna do kosiarki, starcza prawie na cały sezon.
Rozmowy, dyskusje i zabawa w pichcenie dawno nie przyrządzanych potraw skutkuje bez dwóch zdań tak zwanym "robieniem masy", a to z kolei szukaniem sposobów jej spalenia, czyli zajęć w ogródku.
Kilka zaległych tematów leżało odłogiem. Przegniły niektóre deski tarasowe. Były dość masywne i część materiału dało się odzyskać. Syn dociął dechy i je poskręcał w ramy dla tak zwanych grządek wyniesionych. Łatwiej o nie dbać niż o te tradycyjne i rośliny (no może z wyjatkiem chwastów) rzeczywiście je dużo bardziej lubią.
Potem zabawa z przygotowaniem placu i gleby. Czyli, rodzice szpadle w dłoń. Nasza gleba to twarda (tej wiosny wyjątkowo zeschnęta) glina. Aby coś (poza gatunkami tubylczymi) w niej urosło, co jakiś czas musimy ją mieszać z grubym rzecznym piaskiem, i biowiórami z rozdrabniarki. Do tego kompost i ziemia w workach. Bicepsy nie wiotczeją. Skłony, przysiady i bieżnia z włączonym oporem, czyli zapychanie z taczką.
Na wielki finał wchodzą córuchny z nasionami ziół i warzyw. I oto finał tygodnia sklecony z większej ilości chwil wolnych od rutynowej pracy.
Właśnie testujemy wynalazek z marketu. Dość przemyślny namiocik z solidnej folii.
W tym roku po raz pierwszy pelargonie na oknach pojawiły się już w połowie kwietnia.
Tak to jest. Sześć dni pracy i można pooddychać sukcesem człowieczej skali tworzenia.
Przy okazji człowiek wspomina, że sasanki dawno temu podarowali moi rodzice, a cesarskie korony, rodzice żony. Życie krąży sobie między czasami, pokoleniami i miejscami. Tak, po szóstym dniu pracy można się ponapawać.
Siódmy dzień. Dzwony słychać lepiej niż zwykle, bo taka cisza i bezruch dookoła.
W kościele, jak przed tygodniem, ludzi mało. Ksiądz umie liczyć, pytanie czy w trakcie mszy można się liczeniem rozpraszać? Drugie pytanie, czy można po rozpoczęciu mszy kogoś z niej wypraszać? Ja tylko teoretyzuję oczywiście, ale szybko przestaję, bo trzeba głośniej uczestniczyć.
Na koniec mszy mądry ksiądz poucza wszystkich o ludzkich przepisach i mówi, że należy ich przestrzegać, mówi o odpowiedzialności i o wolnym wyborze i o tym, że dotyczą one także przestrzegania nakazów boskich. Ładnie to mówi, prawie tak, jakby ostatnio sam musiał się z tą materią mierzyć.
Wychodzę myśląc, że kapłan to chyba jednak pracuje siedem dni w tygodniu... Dziś jestem dziwnie pewien, że i w siódmym dniu takiej pracy, można z niej czerpać radość.
tagi:
betacool | |
19 kwietnia 2020 18:37 |
Komentarze:
Maginiu @betacool | |
19 kwietnia 2020 20:18 |
Piękne te sasanki, prymulki, a cesarska szachownica imponująca.
Można pozazdrościć ogródka pod bokiem, bo nasz ogródek prawie sto kilometrów od Warszawy, a tam... mama żony 93 lata. Jeździć, nie jeździć?
To mój dylemat na teraz...
betacool @Maginiu 19 kwietnia 2020 20:18 | |
19 kwietnia 2020 20:28 |
Chyba najprościej zapytać, czy sama poradzi sobie z ogródkiem?
Paris @betacool | |
19 kwietnia 2020 23:20 |
Piekne kwiaty...
... u mnie wyroslo 9 koron od Pana, z czego 4 pieknie zakwitly na ciemny pomaranczowy kolor juz 2 tygodnie temu, akurat na palmowa niedziele... byly tylko stosunkowo krotkie, ale to efekt wyjatkowej suszy tego roku, a dzisiaj sa juz przekwitniete i zwyczajnie kwiaty im podsychaja. Moja mama byla bardzo milo zaskoczona ich obecnoscia w naszym ogrodku, prawie codziennie chodzila je podziwiac i za kazdym razem mowila mi o tym, jak to te korony sa wyjatkowo pieknymi i majestatycznymi kwiatami...
... takze mam podwojna z nich radosc.
betacool @Paris 19 kwietnia 2020 23:20 | |
19 kwietnia 2020 23:42 |
To się cieszę, że innych cieszą.
atelin @betacool | |
20 kwietnia 2020 09:21 |
Plus. Dałem, ponieważ kiedyś na ogródku zasuwałem, głównie ojciec zlecał przekopanie i teraz do tego wróciłem z racji Jego wieku. Ogródek fajny, nasz też.
A tytuł notki to trochę spóźniony, ponieważ bardziej na Wielki Piątek pasuje.
Pozdrowienia.
betacool @betacool | |
20 kwietnia 2020 09:44 |
Dlaczego uważasz, że tytuł pasuje na Wielki Piątek?
gabriel-maciejewski @betacool | |
20 kwietnia 2020 10:21 |
Nigdy nie miałem ręki do roślin :-(
atelin @betacool 20 kwietnia 2020 09:44 | |
20 kwietnia 2020 10:36 |
"Po szóstej".
ainolatak @betacool | |
20 kwietnia 2020 11:02 |
Cudnie! Można teraz tylko pomażyć z centrum miasta :) Dopiero w weekend uda się dopaść terenów zielonych...w końcu po takim czasie...
A co do workoutu to w ogrodzie jest taki, że pamiętam, że pod koniec dwudniowego maratonu w sobotę wieczorem padałam jak kawka :)
ainolatak @betacool | |
20 kwietnia 2020 11:04 |
kurczę, niby tylko 300 km, ale widać różnice w wegetacji... tutaj jeszcze tak się nie rozszalało
betacool @gabriel-maciejewski 20 kwietnia 2020 10:21 | |
20 kwietnia 2020 11:07 |
Mogę ci podesłać jakąś szadzonkę na początek. Pod warunkiem, że nazwiesz ją "Klinika języka".
Najlepsza w tym kontekscie byłaby chyba "języczka".
betacool @atelin 20 kwietnia 2020 10:36 | |
20 kwietnia 2020 11:08 |
Rzeczywiście...
betacool @ainolatak 20 kwietnia 2020 11:02 | |
20 kwietnia 2020 11:11 |
Lubię padanie jak kawka, choć na dzień dzisiejszy tak sucho, że bardziej przydałoby się samo padanie. Niedługo Wisła będzie wyglądała jak sezonowe rzeki w Hiszpanii.