-

betacool

Przez szparę judasza.

makulektura.pl

Makulektura nr 24 i 25

Przez szparę judasza.

 

Józef Nowicki: Wspomnienia starego działacza.

Kim Hyon Hui: Łzy mojej duszy.

 

 

Może nie wszyscy pamiętają, ale większość z nas chyba jednak tak, że w „Elegii o śmierci Ludwika Waryńskiego” przez szparę judasza zaglądała do celi śmierć. To co widziała, niestety jej nie wzruszyło, ale właśnie, ta jej niewzruszoność wobec wypalających się oczu Ludwika i jego ostatniego podźwignięcia na boku i upadku w ostatnim krwotoku, miała chwycić nas za gardło i zaszczepić w nas myśl podpalającą mury więzień.

Ja proponuję przeprowadzić teraz mały eksperyment, polegający na tym, że staniemy sobie w miejscu gdzie stała śmierć i spojrzymy przez judasza, co działo się z rewolucjonistami w więzieniach zaledwie dwie dekady później.

Trzymajcie się mocno, bo można skończyć jak Waryński – można paść i się nie podźwignąć (pisownia tekstu oryginalna):

„ Stosunek władz więziennych do więźniów politycznych, szczególnie do nas, Polaków, był bez zarzutu. Wykorzystywałem staruszka naczelnika, stale zgłaszając nowe pretensje. To mi księżyc, świecąc w okno, odbija kratę na przeciwległej ścianie, to za często dozorcy zaglądają przez „judasza”, to znów stara podłoga z zadziorami rani mi stopy. Naczelnik wszystkiemu starał się zaradzić. Zasłaniano w noc księżycową okno kocem, kocami wyścielono podłogę, trzy razy dziennie podawano do celi samowar naczelnika. Gdy wyczerpały się nasze zasoby pieniężne, a nowe jeszcze nie nadeszły, ze zdziwieniem dowiedzieliśmy się, że ktoś uzupełnia naszą kasę w administracji tak, że pieniędzy na dożywianie nigdy nie brakowało. Później dowiedziałem się od lekarza, że to władze więzienne tak się nami opiekują. Gdy gruchnęła wieść po okolicy, że w więzieniu przebywają polityczni Polacy, zaczęły niemal codziennie napływać do naszych cel szynki, kiełbasy i półgąski litewskie.

Cela moja była obliczona na dziesięciu lokatorów. Dziewięć drewnianych łóżek zostało przymocowanych do ściany. Na pokój, jak zęby, sterczały nogi od tych łóżek. Był moment, że wszystkie nogi udekorowane były wędlinami. Prokurator, gdy odwiedził mię po raz pierwszy, był zachwycony moja wędliniarnią. A gdy dowiedział się, że ja sypiam po szesnaście godzin na dobę i że mi się nigdy nie śni więzienie, rzekł: - Panie, tu właściwie pan jesteś na wolności. Żyć nie umierać. Odpowiedziałem, że rzeczywiście nie odczuwałbym więzienia, gdyby on, żandarmi i władze więzienne nie odwiedzały mnie za często..

Pomimo tych wygód (...) przy każdej sposobności wyczyniałem władzom rozmaite przykrości, powodując często, nawet w nocy, demonstracje za „krzywdy”, jakie rzekomo dzieją się reszcie więźniów politycznych i kryminalnych.

Kochany naczelnik Sławiński „damskim” w miasteczku przezywany, nieraz pytał, po co ja mu robię tyle przykrości? – Wolałbym, dziesięciu Katorżników mieć w więzieniu, niż pana. Pozostało tylko jedno, - powtarzał, - przenieść pana do mojego mieszkania, a samemu osiąść w pańskiej celi. Gdy opuszczając więzienie, powiedziałem mu „dowidzenia”, stary wykrzyknął: - Co ja panu złego zrobiłem, po co pan mnię straszy”.

Tak sobie bardzo bezbożnie wyobrażam, że gdyby śmierć wcześniej przeczytała elegię Broniewskiego, a potem spojrzała przez judasza na Józefa, to mogłaby skonać ze śmiechu i w ten oto niezwykły sposób nasz socjalista wypełniłby część planu zbawienia ludzkości (zwyciężyć śmierć). Możemy jednak się domyślić, że listę lektur obowiązkowych, układa śmierci ktoś, kto umie przewidzieć bardzo wiele zdarzeń i zapobiegliwie Broniewskiego na tej liście nie umieścił, więc śmierć nadal działa, tak jak działała wcześniej.

Właśnie w obliczu pewnej śmierci poznajemy Józefa nieco gruntowniej. Mam wrażenie, że niektórzy czytelnicy już po lekturze poprzedniego wpisu mieli bardzo wyrobione zdanie o Nowickim. Dynaq stwierdził, że to po prostu „popieprzony gnojek z niedorozwojem uczuciowości wyższej”.

Proponuję kolejny fragment wspomnień, który być może pozwoli nam się odnieść, do jakby nie było dość mocnej oceny.

Pod koniec odsiadki Józef dowiedział się o tym, że jego dziecko nie żyje:

„Zacisnąłem żeby. – Żołnierz nie płacze, rewolucjonista nie śmie. (...)

Dozorcy przynieśli spakowane moje rzeczy. Smutno mi było z powodu ciężkiej tragedii rodzinnej. Z żalem rozstałem się z więzieniem – tak się rozstaje z pierwszą w życiu kochanką”.

Jak widzimy jest tu i powstrzymywany płacz, i smutek, i nostalgia po rozstaniu z czymś bliskim. Nie możemy się uwolnić od wrażenia, że uczuciowość wyższa rewolucjonisty wznosi się na niedostępne dla nas szczyty, na które Dynaq nigdy się nie wdrapie.

Nie dowiemy się z tych wspomnień, jak dziecko miało na imię i czy było chłopcem, czy dziewczynką, ale porównanie więzienia z kochanką wali w naszą empatię jak piorunian rtęci.

O ile Józef Nowicki bardzo niechętnie pisał o swej rodzinie, o tyle dość chętnie wspominał swoich kolegów. Jednym z nich (o czym była mowa w poprzednim wpisie był James Douglas).

Z tego, co podpowiada nam wikipedia był to Polak pochodzenia szkockiego, którego przodek został sprowadzony w połowie XIX celem uruchomienia cukrowni na Ukrainie. We wspomnieniach Nowickiego, poznajemy Jamesa w takich okolicznościach:

„Puściliśmy pierwszy próbny dwupudowy transport „Promienia” i bibuły P.P.S. Transport gładko dojechał do Kijowa, gorzej było z powrotem do Lwowa. Musieliśmy przecież oblać udany wyczyn. Wydaliśmy tyle pieniędzy, że nie starczyło na zapłacenie hotelu. Zostawiłem Szymańskiego jako zakładnika i przyjechałem do Lwowa. (...) Konspirując to cośmy robili, poprosiłem kolegów o zbiorową pożyczkę na wykupienie „Olka”. Kochany James Douglas pożyczkę sfinansował, i nazajutrz przywiozłem Szymańskiego...”.

Potem James uczestniczył w poważniejszych przedsięwzięciach. Należał do Centralnego Komitetu Robotniczego Ukraińskiej Partii Socjalistycznej. Oprócz niego znaleźli się w nim Nowicki, Jaroszewski, Szymański, Meleniewski i Kaniewiec. Sami Polacy! O cóż ci Polacy walczyli? Jakże by inaczej – o niepodległą Ukrainę. Jakże oni się cieszyli, gdy w końcu udało im się zgarnąć do partii jakiegoś Ukraińca, bo tak naprawdę były z tym spore problemy, o których Józef całkiem szczerze pisze.

Jednym z pomysłów U.P.S. było zakłócenie występów we Lwowie rosyjskiego chóru:

„Akademikom radykalno-ukraińskim bardzo się nasza propozycja podobała. Obiecali tłumnie przyjść na koncert. O godz. 8-ej wieczorem młodzież polska zebrała się pod „Narodnym Domem”. Ukraińcy nie przyszli. Sami musieliśmy wtargnąć do sali i, symulując Ukraińców, śpiewać „Szcze ne wmerła Ukraina”(...) Postanowiliśmy działać bez nich – dla nich”.

Tych nieprzewidzianych zdarzeń było więcej:

„Ciekawy wypadek zaszedł w miejscowości Nowozybków. Gdy rozrzucona literatura trafiła do rąk chłopów, ci nie mieli nic lepszego do roboty, jak urządzić pogrom żydowski. Pogrom trwał około dwóch godzin. Chłopi uważali nasze ulotki za carską „hramotę” i „wyższe” zezwolenie na pogrom Żydów. Towarzysze nasi musieli wiać na piechotę z Nowozybkowa do Kijowa”.

Te wszystkie zdarzenia mają miejsce ok 1900 roku. Dziwi nieco rozmach poczynań opisywanej przez Nowickiego gromadki. Są pieniądze, jest bibuła i to drukowana i pisana, jak twierdzi Józef: „nieskażonym językiem i prawdziwą ukraińską pisownią”. Ale to nie wszystko. Dowiadujemy się, że Ukraina to jedynie mały wycinek szachownicy:

„Podobne intrygi prowadziła P.P.S. wśród innych narodów, ujarzmionych przez carat. Popierała ruch separatystyczny na Łotwie, wspierała irrydentę na Kaukazie. Popierała czynnie te rosyjskie partie nielegalne, które jasno opowiadały się za przyznaniem Polsce bytu niepodległego.. Przypominam z późniejszych czasów mojej „pracy” w komorze celnej w Wierżbołowie, że bardzo często przemycałem obok bibuły pepeesowej nadsyłane mi via Londyn rosyjskie wydawnictwo „narodowców”, eserów, powstających „kadetów” i inne.

Tak – to była wielka „intryga polska”, robiona przez P.P.S. (…) Stworzenie U.P.S. to było wręczenie Ukraincom sztandaru Niepodległości. Ukraińcy ten sztandar odtąd ponieśli…”

Tyle, że ponieśli pod nieco innym szyldem. Cztery lata później U.P.S. już nie istnieje. Powstaje Rewolucyjna Ukraińska Partia, która była reprezentowana wyłącznie przez Ukraińców. Jak to się stało?

„James Douglas, wydalony z granic Rosji, osiadł we Lwowie. On to przeprowadził oddanie agend zagranicznych U.P.S. we Lwowie towarzyszowi z R.U.P. Herasymence. Jaroszewski zmienił nazwisko na Konaszewicz, stał się Ukraińcem i umarł po połączeniu się ukochanej przez niego partii z R.U.P. Meleniewski po wystąpieniu osiadł zagranicą. Ludwik Siedlecki po wystąpieniu z U.P.S. zukrainizował się, przybrał sobie przezwisko Sawa Kryłacz, ideowo stał się hetmanowcem monarchistą ukraińskim)”.

Ależ poplątane losy. Koledzy, którym zależało na niepodległości Polski nagle się ukrainizują i organizują ruchy narodowe i monarchistyczne, a najważniejsze zmiany przeprowadza Polak z domieszką krwi szkockiej.

Co się stanie potem z Jamesem Douglasem?

Wikipedia twierdzi, że w 1904 przebywał w Japonii pełniąc obowiązki korespondenta gazety „Słowo Polskie” ze Lwowa oraz realizując wraz z Józefem Piłsudskim i Tytusem Filipowiczem zadania PPS. W Tokio spotykał się także Dmowskim.

Włodzimierz Kalicki z „Wyborczej” pisał o tym tak:

„Dmowski w Tokio często się z nim spotykał. O swych tajnych planach rozmawiał z nim szczerze. To była wszak epoka dżentelmenów - skoro Douglas dał słowo, że rozmowy zachowa w dyskrecji, Dmowski czuł się swobodnie i nie skrywał swych politycznych zabiegów”.

Józef Kossecki w książce „Tajemnice mafii politycznych” pisze o nim wprost jako o brytyjskim szpiegu mającym za zadanie czuwanie nad poczynaniami Piłsudskiego i Dmowskiego.

Cóż z Douglasem stało się później. Otóż, kampanię wojenną I wojny światowej odbył w oddziałach Legionów Polskich. Pełnił też funkcję w polskiej służbie zagranicznej, m.in. jako konsul RP w Harbinie – Mandżuria (1931-1933). Wikipedia w miejscach daty i miejsca śmierci stawia pytajnik.

Czyż nie ciekawy życiorys?

O drugim ciekawym koledze Nowickiego – już bardzo krótko.

Aleksander Lutze-Birk

Od 1900 do 1905 studiował na Politechnice w Zurychu, gdzie był współpracownikiem Ignacego Mościckiego. Od 1905 działał w Organizacji Bojowej PPS, był m.in. kierownikiem tajnego laboratorium wyrobu bomb i granatów w Warszawie. Był twórcą nowego rodzaju bomb służących do zamachów na carskich urzędników. We wrześniu 1908 był uczestnikiem "akcji pod Bezdanami" pod dowództwem Józefa Piłsudskiego.

W 1908 wycofał się z działalności politycznej i rozpoczął pracę na Politechnice Lwowskiej. W listopadzie 1918 był uczestnikiem obrony Lwowa. Wraz z innymi inżynierami politechniki zorganizował m.in. warsztaty techniczne naprawiające uzbrojenie.

Od 1919 do 1923 pracował w służbie dyplomatycznej, m.in. od 1920 do 1923 był konsulem w Rydze. Od 1924 był dyrektorem technicznym fabryki konserw "Produkt" w Warszawie, od 1925 do 1933 urzędnikiem Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. Od 1934 był wolnomularzem Wielkiej Loży Narodowej Polski.

Od 1933 do 1935 był naczelnikiem biura technicznego Państwowego Monopolu Spirytusowego. Od 1935 do 1941 kierownikiem Centralnych Warsztatów Samochodowych, zaś od 1941 do 1944 pracownikiem wydziału Technicznego Zarządu Miejskiego w Warszawie. W okresie okupacji przejściowo więziony przez Niemców. W jego mieszaniu przy ul. Pilickiej 36 przechowywany był sprzęt łączności do obsługi Komendy Głównej AK w trakcie powstania.

Od 1945 do 1954 był pracownikiem Zjednoczenia Przemysłu Spirytusowego. Był uczestnikiem Klubu Krzywego Koła, zaś w lutym 1961 jednym z założycieli tajnej loży wolnomularskiej "Kopernik".

Jak się to wszystko czyta, to dziw człowieka bierze, że na tak pokrzywionych kołach, da się przejechać w ciągu jednego życia, przez tak wiele różnych stacji…

Wróćmy jednak na koniec do naszego Józefa. Wszelkie inne przejrzane przeze mnie źródła, niczego nowego nie wnoszą. Ponoć w niepodległej Polsce zarządzał on fabrykami. Nie chwali się jak mu to szło, ale my możemy się domyślać, że z jego piorunującym poziomem rewolucyjnej empatii i miłości do klasy robotniczej, musiało się w tych fabrykach całkiem sporo dziać. Szkoda, że uznał, że praca na kierowniczych stanowiskach nie jest warta nawet kilku jego słów.

Chętnie bym o tym poczytał, pytanie czy komuś się uda gdziekolwiek i cokolwiek odnaleźć. Być może, tak jak przy śmierci Jamesa Douglasa, wypadnie nam postawić pytajnik.

O terrorystce z Korei już nie będę Wam pisać. Po tę historię wielkiej zbrodni i próby jej odkupienia sięgnie kto chce. Jak widać po załączonym linku, chętnych jest nie za wielu. Może kończy się zbyt banalnie, a może Nawigatorzy mają naturalną skłonność do podążania za znakami zapytania, a tych w przypadku Józefa i jego kolesi, mamy na horyzoncie zdecydowanie więcej.

https://allegro.pl/uzytkownik/makulektura?order=m



tagi: józef nowicki james douglas lutze birk u.p.s. 

betacool
6 grudnia 2017 02:12
26     3011    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

ainolatak @betacool
6 grudnia 2017 07:20

oni są po prostu niemożliwi, zwykły śmiertelnik nie posiada takiej empatii, by objąć rozumem czy sercem rewolucyjną wrażliwość i poetykę ;)

i trzeba czytać wspomnienia......w "naukowych" opracowaniach wspominają o Bohdanie Jaroszewskim i Marianie Meleniewskim, jako pomysłodawcach tej małej grupki zwolenników niepodległej Ukrainy, a tu proszę jeszcze jedno serce polskie, a rodzina na wyspie

zaloguj się by móc komentować

JK @betacool
6 grudnia 2017 08:49

Syn Aleksandra Lutze - Birk był zasłużonym pracownikiem Centrali Produktów Naftowych - popularnym CPN. Zajmował się wdrażaniem procedur ISO i BHP.

Jeśli ktoś nie wie jaką strukturą była CPN to za kumuny i jeszcze trochę później, to może da mu do myślenia fakt, że kierowca Bł. Jerzego Popiełuszki, po tym jak przestał być Jego kierowcą, znalazł zatrudnienie właśnie w tej strukturze.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool
6 grudnia 2017 10:02

Potem James uczestniczył w poważniejszych przedsięwzięciach. Należał do Centralnego Komitetu Robotniczego Ukraińskiej Partii Socjalistycznej. Oprócz niego znaleźli się w nim Nowicki, Jaroszewski, Szymański, Meleniewski i Kaniewiec. Sami Polacy! O cóż ci Polacy walczyli? Jakże by inaczej – o niepodległą Ukrainę.

I jak tu nie zacytować Maćka "Rózeczki" z arcydzieła wieszcza Adama:

Aż Maciek, dotychczas ponury,

Nieruchomy, wstał z ławy i wolnymi kroki

Wyszedł na środek izby, i podparł się w boki;

I spojrzawszy przed siebie, i kiwając głową,

Zabrał głos, wymawiając z wolna każde słowo,

Z przestankiem i przyciskiem: "A głupi! a głupi!

A głupi wy! na kim się mleło, na was skrupi."

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool
6 grudnia 2017 10:11

Ciekawe, że Józef Nowicki nie ma biogramu w polskiej Wiki, a w PSB piszą, że był wyznania prawosławnego (matkę miał unitkę!), co ułatwiało mu starania o posadę w zaborze rosyjskim, w tym owo tak ważne dla partii stanowisko celnika w Wierzbołowie. A kiedy wskutek denuncjacji został aresztowany...:

"W lipcu 1903 wskutek denuncjacji woźnicy został aresztowany, a następnie osadzony w suwalskim gubernialnym więzieniu w Kalwarii.
Dzięki interwencji osób wpływowych z Petersburga uniknął rozprawy sądowej i w grudniu t. r. został osiedlony w Nikolskiej Słobódce koło Kijowa."

Niestety, autor biogramu naszego przyjemniaczka w PSB, Leonard Dubacki, nie podaje, jakie to wpływowe osoby z Petresburga interweniowały w jego sprawie w 1903 r.

zaloguj się by móc komentować

betacool @jolanta-gancarz 6 grudnia 2017 10:11
6 grudnia 2017 10:27

Chwali się tym we wspomnieniach.

Żona Nowickiego "wykorzystała przyjaźń dawnej jej znajomej, baronowej Stackelberg, żony naczelnika chóru przy carskim dworze, przyjaciela Łopuchina. Łopuchin po wstawiennictwie ustalił kaucję 1000 rubli, po wpłaceniu której Nowicki wyszedł z nakazem "prowizorycznego wygnania na wieś do Rosji".

Wieś wybierał sam Nowicki, więc wybrał taką, żeby było blisko do granicy Austro-Węgier. Potem oczywiście tę granicę przeszedł.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @jolanta-gancarz 6 grudnia 2017 10:11
6 grudnia 2017 10:31

No jak to? Matka hrabiego Zubowa przecież...

zaloguj się by móc komentować

betacool @JK 6 grudnia 2017 08:49
6 grudnia 2017 10:32

Część chemicznych uzdolnień odziedziczył po Aleksandrze - zajmował się wykorzystaniem izotopów w przemyśle.

zaloguj się by móc komentować

betacool @jolanta-gancarz 6 grudnia 2017 10:02
6 grudnia 2017 10:37

Mnie zdumiewa ich zdolność do adaptowania kollejnych koncepcji. Niby polscy niepodległosciowcy, a juz za chwilę ukraińscy narodowcy i ukraińscy monarchiści i to z podmienionymi nazwiskami i wszystkie te "drożdże" rosnące na fermentacji londyńskiej bibuły.

zaloguj się by móc komentować

JK @betacool 6 grudnia 2017 10:32
6 grudnia 2017 10:38

Te rodziny się jednak wyradzają. Syn nie był tak uzdolniony chemicznie i robił w administracji - jak napisałem ISO i BHP.

zaloguj się by móc komentować

betacool @JK 6 grudnia 2017 10:38
6 grudnia 2017 10:45

Radzę jeszcze raz sprawdzić. Są i stypendia Humboldta i sporo publikacji o materiałach promieniotwórczych i chyba nawet mocne zainteresowanie szachami.

zaloguj się by móc komentować

JK @JK 6 grudnia 2017 10:38
6 grudnia 2017 11:17

No faktycznie. Coś tam wcześniej z tymi izotopami było.

Natomiast natrafiłem na informację, że jedyny prawdziwy polski, niezależny, patriotyczny i co tam jeszcze chcemy dodać, premier Jan Olszewski w swoim spocie wyborczym przywoływał postać Aleksandra Lutze-Birk w pozytywnym świetle

zaloguj się by móc komentować

betacool @JK 6 grudnia 2017 11:17
6 grudnia 2017 11:20

Olszewski rzucał małe bombki starej konstrukcji.

Skażenia izotopami promieniotwórczymi dopiero przed nami.

Wraz z bratem nie tylko upatrywaliśmy w Piłsudskim najważniejszą postać II RP oraz najwybitniejszego Polaka obok Jana Pawła II i Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Uważaliśmy się w jakiejś mierze za kontynuatorów jego myśli - napisał Jarosław Kaczyński w liście przygotowanym specjalnie z okazji Koncertu Galowego organizowanego w warszawskim Palladium z okazji 150. rocznicy urodzin Józefa Piłsudskiego. List odczytał redaktor "Gazety Polskiej", Tomasz Sakiewicz.

zaloguj się by móc komentować

JK @betacool 6 grudnia 2017 11:20
6 grudnia 2017 11:30

Że Kaczyński z Dudą nie są w stanie wyjść poza myślenie socjalistyczne to wiemy ale te małe bąbki starej konstrukcji Olszewskiego pokazują którędy idą stare idee. Inaczej mówiąc PRL, Staliniści, Breżniwowcy i co tam jeszcze...,  to byli ci zli socjaliści. My wracamy do źródeł, a źródłem są "prawdziwi" socjaliści.

Jedno tylko w tym jest ciekawe, że tych swoich protoplastów nie chcą wprost nazwać socjalistami, tylko nazywają ich "państwowcami".

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool
6 grudnia 2017 11:55

Wśród PPS-owskich działaczy we Lwowie (z mackami w Kijowie), był jeszcze jeden Nowicki - Eustachy (1885 - 1954). Ponoć robociarski syn i dr filozofii, autor wielu tekstów do "promienia", działacz oświatowy w międzywojniu i po wojnie. Tak o jego działalności w owych czasach i miejscach pisze PSB:

Zarówno w czasie studiów w szkole średniej, jak i w latach uniwersyteckich N. brał bardzo czynny udział w życiu organizacyjnym młodzieży socjalistycznej skupionej wokół czasopisma „Promień”. Rozwinęła ona w 1. 1901—2 żywą działalność zewnętrzną; z niej wyszły inspiracje do demonstracji przeciwko caratowi pod konsulatem rosyjskim we Lwowie w lutym 1902. Równocześnie prowadzono intensywną wewnętrzną pracę w tajnych kołach samokształceniowych. Jedno z kół lwowskich kierowanych przez N-ego, potem przez Władysława Czyżewskiego, interesowało się szczególnie fizyką i chemią. W 1. 1905—6 współpracownicy pisma i członkowie Komitetu Centralnego «Promienia» wypracowali program przebudowy szkoły galicyjskiej. Obok Mariana Kukiela, Stanisława Kota, S. Rozmuskiego, Adama Uziembły N., który był przywódcą lwowskiej grupy promienistych, wchodził wówczas do zespołu kierowniczego. Od r. 1908 należał do związku całej postępowo-niepodległościowej młodzieży lwowskiej «Życie», zbliżył się tu do Kazimierza Świtalskiego, co później odegrało rolę w jego karierze życiowej. Ze studiów uniwersyteckich, z żywego uczestnictwa w tajnych kołach samokształceniowych wyniósł też N. zainteresowanie dla problematyki oświaty pozaszkolnej.

Same znane nazwiska;-)))

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool 6 grudnia 2017 10:27
6 grudnia 2017 11:58

Żona też ponoć była z Nowickich! Co za nazwisko: albo pobożni duchowni, albo socjalistyczne piekłoszczyki.

Niektórzy znawcy twierdzą, że było to ulubione nazwisko przechrztów (jako nowo narodzony dla wiary). Obok nazwisk odmiejscowych (Kijowski, Poznański, Mazowiecki), albo od nazw miesięcy, w których przyjmowali chrzest (Majewski, Kwieciński).

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @JK 6 grudnia 2017 11:30
6 grudnia 2017 12:11

Zdaje się, jakbyśmy byli na jakiejś wyspie.... Nasz depozyt to wiedza co to jest socjalizm i jak go rozpoznać pod rozmaitymi szatkami i warstwą makijażu

.

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
6 grudnia 2017 13:26

Jak głębiej poszperać, to okazuje się, że wnuk Douglasa mieszka w Szczecinie i prowadzi bloga. Nie jest to blog apolityczny. Trochę poczytałem, ale tam gdzie opowieści zaczynały być interesujące, to się zbyt szybko rwały.

http://www.douglas.strefaweb.xip.pl/index.php?id=15&page=2

 

zaloguj się by móc komentować

chlor @betacool 6 grudnia 2017 13:26
6 grudnia 2017 19:31

Coś takiego. Rownież ja mieszkam w Szczecinie i dawno temu córka Jana Douglasa wyszła za mojego pra..dziadka. Jakiś był nalot Douglasów na Polskę najwidoczniej.

zaloguj się by móc komentować

betacool @chlor 6 grudnia 2017 19:31
6 grudnia 2017 20:04

No to chyba z panem Jerzym możesz pogadać o wspólnym przodku...

zaloguj się by móc komentować

chlor @betacool 6 grudnia 2017 20:04
6 grudnia 2017 20:27

Nie pali mi się jakoś..

PS. Córka tego "mojego"  Douglasa, (chyba Ann) nie cierpiała Anglików i nie pozwalała swoim dzieciom na naukę angielskiego, więc ród szybko się spolonizował. Już dziadek ani w ząb..

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool 6 grudnia 2017 13:26
6 grudnia 2017 21:27

Ale właściwie skąd pewność, że to wnuk TEGO Douglasa? Bo w zakładce: O mnie  są tylko dokonania zawodowo - polityczne. Żadnej wzmianki o przodkach, czy rodzinie.

zaloguj się by móc komentować

chlor @jolanta-gancarz 6 grudnia 2017 21:27
6 grudnia 2017 21:31

W samej Szkocji Douglasów były tabuny, a po emigracji to już całkiem się namnożyli.

zaloguj się by móc komentować

Paris @Stalagmit 6 grudnia 2017 20:10
6 grudnia 2017 22:11

Tak...

... wpis i komentarze  kapitalne  !!!

zaloguj się by móc komentować

betacool @jolanta-gancarz 6 grudnia 2017 21:27
7 grudnia 2017 00:21

Tak pan Jerzy pisze:

Co tam Panie w polityce? Chińczycy trzymają się mocno. Te słowa z ?Wesela? wydaja się dziś szczególnie prorocze.
Wczoraj wróciłem z Chin. Korciło mnie by w czasie pobytu prowadzić bloga, ale bałem się dzielenia zbyt powierzchownymi obserwacjami.
Bo Chiny to kraj olbrzymi i dla nas europejczyków, bardzo egzotyczny. W czasie tygodniowego pobytu nabiera się powoli własnego  oglądu otaczającej nas rzeczywistości, ale podstawowe pytanie brzmi zawsze tak: -Czy widzimy prawdę, czy to co chcą nam pokazać? Pewnie obie części tego zdania są prawdziwe.

Nigdy nie planowałem wyjazdu do Chin, a przed wylotem miałem pretensje do losu, iż muszę do państwa środka podróżować. Jakoś mnie tam nic nie ciągnęło, chociaż może powinno. Bo z Chinami wiąże się do pewnego stopnia historia mojej rodziny. To z powodu przyjęcia przez mego dziadka Jamesa, pod koniec lat dwudziestych ubiegłego wieku, propozycji objęcia stanowiska konsula generalnego w Harbinie, propozycji złożonej przez  dobrego kamrata z czasów wspólnej działalności w PPS-ie, Józefa Piłsudkiego, moja rodzina  zmieniła obywatelstwo, wychodząc spod patronatu korony brytyjskiej. W związku z tą pracą Dziadka, będąc jeszcze  dzieckiem,  mój Ojciec spędził w Chinach kilka lat swego życia. Gdy  James Douglas opuszczał w 1933r Chiny, mój  Tata miał 12 lat. Przeżył wraz z Rodzicami wkroczenie Japończyków do Mandżurii i ustanowienie, całkowicie zależnego od Japonii, państewka Mandżukuo. Pewnie  były to ciekawe czasy, ale zapamiętałem  z opowieści Ojca jedynie obraz niezwykle biednego kraju, pełnego sympatycznych ludzi.

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool 7 grudnia 2017 00:21
7 grudnia 2017 00:26

Większość repatriantów z Harbina (Mandżuria) wylądowała w Szczecinie i na Pomorzu Zachodnim.

http://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/1,34939,17888542,Z_mandzurskiego_Eldorado_do_Polski___Pojedziemy_nad.html

 

zaloguj się by móc komentować

chlor @betacool 7 grudnia 2017 00:26
7 grudnia 2017 09:08

Tak, z jednym z nich chodziłem 10 lat temu na kurs chińskiego. Mają jakieś swoje stowarzyszenie.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować