-

betacool

Socjalistyczna "Bardzo stara baśń", baśń angielskiego autorstwa...

makulektura.pl

 

Makulektura nr 3

 

Socjalistyczna „Bardzo stara baśń”, baśń angielskiego autorstwa…

 

Peter Brock. Z dziejów Wielkiej Emigracji w Anglii.

 

 

„ Budowanie świadomości narodowej powinno być oparte na konkretnej wiedzy historycznej, a nie na przesądach, mitach, legendach. I tę wiedzę my historycy musimy społeczeństwu rzetelnie dostarczać”- cyt. za prof. Stefan Kieniewicz

 

Cytat z wywiadu z profesorem Kieniewiczem umieściłem z pełną premedytacją, bo to właśnie on napisał przedmowę do omawianej dziś książki. Na paru stronach poznajemy przede wszystkim życiorys Petera Brocka, a jest on trochę poszatkowany, ale bardzo ciekawy.

Otóż autor urodził się w 1920 roku na wyspie Guernsey w Archipelagu Normandzkim nieopodal sąsiadującej z nią wyspy Jersey, która stanie się sceną wielu opisywanych w książce wydarzeń.

Brock zaczął jeszcze przed wojną studia na Oxfordzie, a po wojnie znalazł się w 1946 r. w Polsce jako kierownik kwakierskiej misji pomocy dla Polski. Po zakończeniu misji, pozostał w Polsce i w 1948 r. wstąpił na UJ i już w 1950 r. studiując pod kierunkiem profesorów Piwarskiego i Lepszego uzyskał doktorat na podstawie rozprawy napisanej w języku polskim pt. „Bolesław Wysłouch, twórca ideowy ruchu ludowego w Galicji”. W 1950 r. powrócił do Anglii i uzyskał w Oxfordzie stypendium dla kontynuowania studiów, tym razem nad historią Czech. Tytuł pracy doktorskiej: „Polityczne i społeczne doktryny Jednoty Braci Czeskich w XV i na początku XVI w.” (1954). Jednocześnie Brock badał dzieje polskiej emigracji w Anglii.

 

Krótki rekonesans wikipedyczny nie wnosi do biografii historyka zbyt wiele. Poznajemy tytuły jego prac. A i mamy jeszcze wzmiankę, że Peter w czasie II WŚ był więziony jako działacz pacyfistyczny.

Nieco więcej możemy się natomiast dowiedzieć o działalności kwakrów w Polsce, oczywiście tej dzisiejszej, bo ta sprzed lat 70 jest jakaś taka mało opisana.

„Dzisiaj wśród kwakrów odnajdziemy nie tylko chrześcijan, ale również żydów, pogan, buddystów, hinduistów i zwolenników innych poglądów religijnych, a także agnostyków i ateistów. Kwintesencją kwakierstwa są podstawowe wartości, które kwakrzy nazywają świadectwami. Są to przede wszystkim równość, prawość, prostota, prawda i pokój”. http://www.rtpp.pl/1.html

 

Sposób docierania do prawdy też tu chyba jest dość istotny:

 

„Idea podążania przez życie w świetle Chrystusa nawiązuje do obecności Boga w człowieku oraz Jego bezpośredniego i osobistego doświadczenia. Kwakrzy doświadczyć mogą tej obecności na przykład, gdy zbierają się na swoich spotkaniach, zwanych waiting worship (ang. „nabożeństwach wyczekujących”), polegających na milczeniu i introspekcji. Ciszę przerwać może jedna z uczestniczących osób, gdy ta zostanie wewnętrznie poruszona przez Bożego Ducha i zechce podzielić się swoim zaimprowizowanym przesłaniem. Od tych zgromadzeń wywodzi się zresztą nazwa kwakrów, a właściwie od specyficznych drgawek, których niektórzy z nich doznawali podczas manifestacji wewnętrznego światła”.

http://ewangelicki.pl/intro/chrzescijanstwo-bez-sakramentow-lukasz-p-skurczynski-2/

Profesor Kieniewicz nie pisze nic o „specyficznych drgawkach” Brocka, natomiast wspomina, że temu młodemu człowiekowi udało się prześledzić mnóstwo dokumentów w archiwach brytyjskich. No i spod pióra profesora wychodzi jeszcze takie zdanie:

Przyjmowaliśmy przez długi czas za Marksem, że wśród emigracji polskiej po 1948 r. istniała „frakcja socjalistyczna”, niezależna od dwóch znanych frakcji: demokratów i arystokratów. Lecz o owych „socjalistach” polskich nic konkretnego nie umieliśmy powiedzieć(…)”.

Ja się mogę z profesorem w wielu rzeczach nie zgadzać, ale rzeczywiście, ta książka pozwala nam poznać sporo konkretów.

Zanim do nich dojdziemy, to warto wspomnieć, że pozycję wydała „Książka i Wiedza” w nieco ponad 2000 nakładzie w 1958 roku. Egzemplarz, który mam przed sobą jest oprawiony introligatorsko, ale upływ lat trochę po nim widać. Wycofano go z Miejskiej Biblioteki Publicznej w Brzegu 26 listopada 1975 roku.

Oto on – tradycyjnie do nabycia w licytacji od złotówki:

http://allegro.pl/peter-brock-z-dziejow-wielkiej-emigracji-w-anglii-i6865145059.html

Nie wiem co się stało z resztą nakładu, może gdzieś go wcięło, a może było tak jak dzisiaj opisał to pewien znany blogger, a więc zadziałał „…straszny mechanizm, ten mechanizm mielący wszystko na pulpę zupełnie jak w papierni w Konstancinie. Z jednej strony wsypuje się stare, być może nawet wartościowe książki, a z drugiej wylatuje szara breja, przerabiana potem na tekturę i papier toaletowy(…)”.

Dobra zapytacie, a jakież to treści mogły trafić do "pulpiarni"? Czy to jakieś niewygodne fakty, a może tylko baśnie rezedrganego kwakra?

 

***

 

Pod koniec powstania listopadowego tysiące żołnierzy polskich przekroczyło granicę Prus. Internowano ich. Tych, którzy nie chcieli wrócić do Królestwa Kongresowego traktowano jak więźniów i zapędzono do ciężkich robót przy budowie fortyfikacji Gdańska i Grudziądza. Brock pisze, że „kontrast między traktowaniem prostych żołnierzy, a stosunkiem do oficerów, których niewola była lekka, wzbudził w szeregach oburzenie – zaczątki świadomości klasowej(…)”.

Po dwóch latach Prusacy byli skłonni wypuścić żołnierzy, pod jedynym warunkiem, że nie udadzą się do Francji. Ponad sześciuset zapakowano na trzy statki mające płynąć do Ameryki, ale zerwała się burza, a okręty szukały schronienia w najbliższych portach. Ochota rejsu na nowy kontynent jakoś się ulotniła. Żołnierze z dwóch statków postanowili przyjąć propozycję żeglugi do Algieru, by wstąpić do Legii Cudzoziemskiej, natomiast „ci z „Marienne”, będąc widocznie ludźmi samodzielnie myślącymi, odmówili zarówno podjęcia na nowo podróży, jak i zgody na propozycje algierskie”.

Ci samodzielnie myślący czekali na okręcie 3 miesiące, po których 200 żołnierzom i 12 podoficerom pozwolono zejść na ląd i zapakowano do baraków w Portsmouh. Brock pisze, że byli to przeważnie chłopi, szlachta zagrodowa i drobni rzemieślnicy.

Dolą Polaków zainteresowali się kwakrzy oraz powstałe w 1832 r. Towarzystwo Literackie, czyli organizacja A.J. Czartoryskiego zmierzająca do odbudowy Polski w obliczu konfliktów, jakie miały mieć miejsce między Anglią, a Rosją o wpływy w Turcji, na Kaukazie i Azji Środkowej.

No a potem, jak to wśród stada nudzących się chłopów. Sama polityka i konflikty. Niby „żyli ze sobą w zgodzie na podobieństwo rodziny”, ale za chwilę wybucha kłótnia, o zasiłki wypłacane przez rząd brytyjski, który przyznał ich więcej dla oficerów niż szeregowych. Ten konflikt prowokują wydaleni najpierw z Francji, a potem z Belgii polscy radykałowie. Działają oni tak ostro, że w 1834 r. trzydzieści najbardziej zaangażowanych ideowo jednostek przenosi się na wyspę Jersey. Bock pisze, że najważniejszym powodem było to, że kilku z nich mając przyjaciół we Francji, uważało wyspę za bardzo dogodne miejsce do korespondencji.

Klimat wyspy był rzeczywiście niezwykły, bo rodziły się tam treści jak z angielskich powieści grozy.

Posłuchajmy:

Natura jest macochą własności, bo własności nie masz w naturze. Uświęcone wiekami rozbojów, mordów, grabieży prawo własności jest sprzeczne z prawem do życia… winno więc być obalonym, zniszczonym…Jak prawo do życia jest wspólne, tak i własność jest wspólna(…)”.

Niezłe! I to w czasach gdy Marks i Engels mogli jedynie pomarzyć o swoich przyszłych bujnych brodach, bo w owym czasie mieli na policzkach po trzy cienkie włosy na krzyż.

Chwilę później zrobi się jeszcze ciekawiej, bo radykalne towarzycha dzielą się na dwie gromady. Pierwsza (ta z Portsmouth) to Gromada Grudiąż (ku pamięci prostych żołnierzy zasuwających przy budowlance na oczach obijających się oficerów).

Druga kamaryla poszła z nazwą zupełnie po bandzie…

Ja tak sobie z dzieciństwa przypominam naradę nad nazwą naszej podwórkowej drużyny piłkarskiej przed turniejem „dzikich drużyn”. Nazwaliśmy ją „Herkules Mrągowo”. Potem „Herkules” zbierał baty od „Trampkarzy Kosewo”, ale przecież i tak był co najmniej remis, bo nazwą pobiliśmy ich na amen.

Tak…ta nazwa drugiej gromady z wyspy Jersey - to Humań. Gromada Humań – na cześć okrutnej rzezi dokonanej przez zbuntowanych chłopów i kozaków na szlachcie, duchowieństwie i Żydach w 1768 roku.

1:0 dla Jersey, no nie?

Ale to jeszcze nic! Na ideologicznej wyspie robi się jaszcze ciekawiej, gdy ster przewodnictwa przejmuje Zenon Bolesław Świętosławski.

Jak zobaczymy, co ma nam o nim do powiedzenia wikipedia, to zbaraniejemy. Dwie linijki tekstu.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Zenon_%C5%9Awi%C4%99tos%C5%82awski

 

A Zenon miał wizje… pracował nad „ustawami” nowego Kościoła Powszechnego. Brock pisze, że ta „ z miłości płynąca praca, która zabrała mu wiele czasu i energii, wyśmiewana była przez wykształconych współtowarzyszy, a przemilczana przez resztę rodaków i przez potomnych".

A teraz to, o czym milczeli potomni, ale nie miał zamiaru siedzieć cicho Peter Brock:

Każdy człowiek miał ściśle wyznaczone miejsce w społeczeństwie, jak kółko w zegarku, stałe i niewzruszone. Wszystkie dzieci miały być wychowane w prawdziwej wierze socjalistycznej i nawet w życiu dorosłych wszelka wolna dyskusja była zabroniona; ktokolwiek miałby wątpliwości co do wiary lub praktyki, musiał zwrócić się o poradę do władz(…).Kościół był federacją światową, dlatego też Świętosławski zredagował szereg szczegółowych przepisów, dotyczących machiny rządowej, poczynając od światowej stolicy, położonej na przesmyku sueskim, poprzez narodowe państwa członkowskie aż do gmin wiejskich najniższego szczebla. Władzę zwierzchnią dzierżyć miał „Namiestnik Chrystusa” wspierany przez radę dwunastu(…)”

 

Tu przerwiemy na dziś, a już wkrótce kolejna relacja z wyspy Jersey i zupełnie nieznane makulekturowe fakty o drukarni funkcjonującej pod bokiem Anglików, zarzucającej świat bibułą w najróżniejszych językach, o bezczelnie przemilczanym przez świat polskim projekcie UE, o ideowcach, dla których rewolucja była ważniejsza niż psucie dziewek…

Generalnie taki pequel do socjalistycznej baśni. Dodajmy, że również naznaczony śmiercią.

 



tagi:

betacool
21 czerwca 2017 21:33
8     1818    6 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

krzysztof-laskowski @betacool
21 czerwca 2017 21:43

Jedni heretycy bardziej heretyccy od drugich: a to kwakrzy, a to gromadnicy Gromad Ludu Polskiego. Zenon Świętosławski musiał być szczerym bolszewikiem/satanistą.

zaloguj się by móc komentować

betacool @krzysztof-laskowski 21 czerwca 2017 21:43
21 czerwca 2017 21:50

A Kosciół Powszechny budował...

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
21 czerwca 2017 21:52

I co prawda stolica miała być na przesmyku sueskim, ale za to językiem urzędowym miał być język polski.

zaloguj się by móc komentować

mc @betacool
21 czerwca 2017 22:15

Jersey ma bardzo specjalne znaczenie dla City.  Otóż gromadziła ona element rewolucyjny na stałe. W artykule o Juliuszu Verne we francuskim Nawigatorze pisalem że całe lata mieszkał tam rewolucjonista Victor Hugo wydalony z Francji w 1852 r. przez Napoleona III. City żeby wzmoc obrót kapitału tworzy też raje podatkowe - jak choćby Singapur czy Gibraltar. Taką samą funkcję pelnia dziś także Jersey oraz Guernsey. Nie dziwi mnie też ten przesmyk sueski. To była doktryna francuskich komunistów i zarazem brytyjskich agentów - Saint Simonistów. To oni zaczęli badać możliwość odtworzenia starożytnego kanału w latach 30. XIX wieku, a ostatecznieza jego twórcę uznaje się Ferdynanda Lessepsa - przyjaciela Verne'a i Saint simoniste. Egipt miał potężne znaczenie dla francuskich komunistów i lóż idea ta musiała zapładniać również naszych komunistów. W końcu to wezlowe miejsce handlu i kraj przepełniony starozytną symboliką.

 

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
21 czerwca 2017 22:27

Oczywiście Wiktor Hugo był zapraszany na balety do naszego Zenona i robił tam za gwiazdę...

 

 

zaloguj się by móc komentować

mc @betacool
21 czerwca 2017 22:27

Btw - świetny tekst.

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool
21 czerwca 2017 22:46

Co za zbieg okolicznosci, Panie Betacool !!!

Bylam na tej wyspie 7 lat temu... to byla moja pierwsza wyprawa promowa. Bardzo wczesnie rano przyjechalismy do St.-Malo, do portu, a potem juz "tylko" 2 godziny drogi dosc eleganckim i czystym promem, bo nowka. Dzien byl bardzo pochmurny, myslalam, ze bedzie padalo, ale jakos - dzieki Bogu - utrzymalo sie bez deszczu. Droge morska znioslam bardzo, bardzo zle, mocno kolysalo... i w ogole myslalam, ze zycie skoncze.

Jak juz doplynelismy i zobaczylam te slynne Jersey, ten raj podatkowy... to bylam tak zawiedziona, ze marzylam tylko aby ten fatalny dzien skonczyl sie jak najszybciej i zeby jak najszybciej wrocic do Rennes. Naprawde bylam zszokowana tym co zobaczylam... dziura niebywala. Jedyne co mile mile wspominam to to, ze kierowca busa objazdowego to byl bardzo mily i fajny pan... praktycznie caly czas mnie nie odstepowal i ciagle gadalismy o Polsce i Polakach... on powiedzial mi, ze tam na tej wyspie jeszcze ze 20-30 lat temu to populacja Polakow byla najwieksza, no i oczywiscie, ze na sasiednia Guernsey byl zeslany Vicor Hugo... oczywiscie zachecal do zwiedzenia muzeum VH, ale ja juz wiedzialam, ze w zyciu tam nie poplyne... ja tej Jersey mialam dosc.

Naprawde pierwsze przeczytalam dzisiaj... ze ta Jersey to bylo takie gniazdo szatana... na dodatek socjalistyczne... moze dlatego mam takie fatalne wspomnienia z tego nieszczesnego pobytu tam. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
21 czerwca 2017 22:52

Sorry ja musze zostać tu nieco dłużej - jeszcze jeden odcinek w tym bulgocącym kociołku pomieszam...

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować