-

betacool

Sztuka cięcia. O radykalnych ruchach w ogrodzie i bibliotece.

makulektura.pl

Niedzielne cudka z Beta-ogródka

 

Sztuka cięcia. O radykalnych ruchach w ogrodzie i bibliotece.

 

To chyba nie będzie zbyt odkrywcza myśl dotycząca ogrodów, ale to po prostu najprawdziwsza prawda, że przez pierwsze lata ogród zyskuje na wyglądzie, gdy się coś nowego w nim zasadzi. Po jakimś czasie natomiast, prezentuje się lepiej, gdy coś się z niego usunie, albo mocno przytnie.

Pierwsze poważne wycinki w moim ogrodzie miały miejsce dopiero trzy lata temu, czyli mniej więcej po dziesięciu latach od pierwszych nasadzeń.

Do tej pory zawsze udało się jakoś zagospodarować roślinę i przesadzać ją w inne miejsce. Jednak w pewnym momencie gabaryty roślin, po prostu to uniemożliwiły. Trzeba było podejmować radykalne decyzje – mocno ciąć, czy wręcz wycinać. Wyobrażacie sobie to drżenie ręki? Ręka, która sadziła, podlewała, pielęgnowała musi teraz wykonać wyrok.

Przyznam, że przejście w tryb cięcia było dla mnie dość bolesne. Pierwsze wprawki, na szczęście miałem już za sobą. Widzicie to na zdjęciu powyżej. Gdy ogród był ubożuchny w kwiaty i rośliny, wycięcie jakiejś różyczki, kwiatka, badylka i wstawienie ich do wazonu, było niczym akt barbarzyństwa. Po kilku latach okazało się, że ogród wcale wizualnie nie cierpi, a dom zyskuje. Teraz to już jest ten etap, że i dom zyskuje, i ogród o dziwo także.

Najbardziej kłopotliwe są oczywiście drzewa i wielkie krzewy. Pierwsze wsadzone u nas drzewko było wierzbą mandżurską. Przywieźliśmy ją fordem escortem. Na etykiecie miała podaną maksymalną wysokość i pamiętam, że było na niej napisane, że będzie to 6-8 metrów. Kupiliśmy ją z premedytacją, bo działka była podmokła, a pani w sklepie ogrodniczym powiedziała, że to drzewko wspaniale wyciąga z gleby nadmiar wody. Przed tygodniem ścinałem z tej wierzby ogromny konar. Myślę, że on miał z 10 m. Do escorta na pewno by się nie zmieścił, ale działka od jakiegoś czasu rzeczywiście podmokła nie jest. Może sprawił to dom sąsiadów postawiony na działce powyżej, a może ze 30 zasadzonych drzew i drzewek. Do tego doszły kolejne dziesiątki krzewów i krzewinek… Możecie być pewni wychodząc teraz do ogrodu bez sekatora, czuję się jak fryzjer, widzący w telewizorze Waldemara Kuczyńskiego, albo Jerzego Targalskiego – słowem, ból powinności niemożliwej do spełnienia...

No i teraz dochodzimy do momentu, w którym każdy rasowy ogrodnik powinien powiedzieć Wam, co robi z tymi bogactwami, które obcina w ogrodzie. Umówmy się, że wsadzenie do wazonu dwumetrowej gałęzi wierzby mandżurskiej i udawanie, że to piękny bukiecik, raczej w rachubę nie wchodzi. Mało tego takie coś mogłoby się jeszcze w tym wazonie ukorzenić, a w ten sposób można by multiplikować problem, zamiast skutecznie go rozwiązać. Otóż trzy lata temu, kupiłem sobie porządną rozdrabniarkę. Wpycha się do niej gałąź, a wychodzi sieczka, którą można rozrzucić na grządki, albo wrzucić te drobiny do kompostownika. Jest w nim wtedy więcej powietrza i maceruje się szybciej i w mniej smrodliwy sposób.

Są też oczywiście badyle, których ta rozdrabniarka nie tknie, bo są zbyt grube, albo zbyt mokre, albo zbyt elastyczne i okręcają się na bębnie urządzenia. Takie coś idzie do ogniska. Ze względu na blisko stojący dom sąsiadów, palenie staram się urządzać, gdy ich nie ma w domu, ale jest to opcja, na której ogród ma z odzysku bardzo mało, bo ta garść popiołu to oddaje innym roślinom naprawdę niewiele.

Dlaczego ja o tym wszystkim piszę? Tak się składa, że dwa dni temu Coryllus napisał parę słów o wyrzucaniu książek. Napisał, że wyrzucił „Cichy Don”, „Wojnę i pokój” i Dostojewskiego. Do tego Parasol dodał, że powinniśmy palić te wszystkie książki i tańczyć wokół nich jak Indianie. No i ja muszę się przyznać bez bicia, że miałbym z tym jednak pewien problem. Powiem więcej, ja już go mam. Biblioteka wygląda jak pozarastany ogród, a ja bronię się przed tym, żeby coś wyrzucić do ognia… a przecież całkiem niedawno przeczytałem, że dzieła Lwa Tołstoja były drukowane w Anglii, więc co z nimi zrobić? Wyrzucić, spalić, a może jednak przepuścić przez makulekturową rozdrabniarkę, okleić nalepką z trupią czachą - taką jak miał kiedyś denaturat i jednak wypuścić w świat, albo trzymać na półce opatrzone nalepką i komentarzem...

Nie wiem. Wiem tyle, że palenie jakoś do mnie nie przemawia.

Może dlatego że ten gest jest już nieco wtórny. Bo czy Wy wiecie, że jedną z książek na wizji spalił Wojciech Mann? Nie wiecie, nie pamiętacie, a ja mam to coś na półce i czeka sobie na osobny i osobliwy komentarz no i na pewno tego czegoś nie spalę, właśnie dlatego, że zrobił to dawno, dawno temu Wojciech Mann.

Oj, wiem, że mam i będę miał z pewnymi książkami problem. Na szczęście jak mam problem to zerkam na dzieło innej „Sztuki cięcia” – tej, którą prowadzą pan Krzysztof i Pyza. I jak patrzę na ten obrazek, to jestem pewien, że coś wymyślę.

Ja zamówiłem nawet drugi taki obrazek i darowałem go mojej chrześnicy w dniu ślubu. Gorąco potem dziękowała. Więc ja gorąco dziękuję panu Krzysztofowi i Pyzie. Dziękuję za to, że Ona dziękuje…

Co do makulektur – to nie obawiajcie się, chyba jednak nie zacznę ich masowo palić i tańczyć nad nimi jak szaman. Nieopatrznie zająłem się prozą kobiecą i jak mawia Mniszysko, „wpadłem w uporczywy stupor”. Ale dzisiaj popatrzę sobie na obrazek nieco dłużej i może mi przejdzie.



tagi: ogród biblioteka cięcie 

betacool
15 października 2017 14:23
16     1730    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Paris @betacool
15 października 2017 20:48

Nie mam dzis problemu z wyrzucaniem ksiazek...

... bo ich po prostu nie mam. Dzis jedynymi ksiazkami jakie posiadam sa ksiazki Pana Gabriela z "Kliniki Jezyka"... plus parenascie ksiazek z serii "dobre rady", Pismo Swiete, troche ksiazek kucharskich, o kwiatach, grzybach, o robieniu na drutach, szydelku, atlas geograficzny, itp...

... ksiazki po moim tacie... spalilam bardzo dawno temu... jak tato to odkryl to dostalam straszny lomot - pamietam do dzis... a tata nie mogl dojsc do "rownowagi" przez dlugi czas po tym moim wystepku... zdarzalo sie, ze nawet w doroslosci mi to wypominal, tata lubil czytac i czytal duzo... ja tego wtedy nie rozumialam, ale dzis - po tym jak taty juz nie ma parenascie lat - zrozumialam te jego pasje... i ksiazek mi jak najbardziej zal, bo pare bylo napewno wartosciowych. 

zaloguj się by móc komentować

chlor @betacool
15 października 2017 21:48

Duży problem to cięcia w szafie ubraniowej. Jakaś fundacja zbiera odzież, i trzeba wystawić pod dom worki. W szafie mam same szmaty, mogę oddać, ale w czym będę chodził? Chyba zostawię sobie parę najmniej zdartych, reszta wont.

zaloguj się by móc komentować

Paris @chlor 15 października 2017 21:48
15 października 2017 22:06

Prosze sie zastanowic...

... z wystawianiem tych workow ciuchow dla "fundacji".  Moje zaprzyjaznione starsze emerytki-wolontariuszki z roznych punktow pomocowych i rozdawniczych tu w "moim" Rennes mowia zgodnie, ze dobrych rzeczy - ciuchow, zabawek dla dzieci jest juz coraz mniej... ze ludzie oddaja straszne dziadostwo, rzeczy mocno wysluzone, zniszczone... marnej jakosci... ze to nie to co kiedys, kiedy zdarzalo sie gros nowych zupelnie rzeczy... nawet z metkami...

... wlasnie dzis w telewizorze zapodano, ze "zaczyna sie" kolejna wojna w Syrii... tym razem z Kurdami... wiec prosze jeszcze przemyslec sprawe i nie byc zbyt pochopnym.

zaloguj się by móc komentować

chlor @betacool
15 października 2017 22:30

Dla mnie to okazja by zrobić luz w szafie.

zaloguj się by móc komentować

betacool @chlor 15 października 2017 22:30
15 października 2017 22:52

Z książkami chyba tak nie jest.

OK klasykę ktoś nam narzucił,  wyznaczył kanon i my się w tym wąskim korytarzu poruszamy. Ale czy w międzyczasie nie zaistnienia autorzy, którzy są dziś niesłusznie zamilczane.  Czy z iluś opowiedzianych przez przedwojennych profesorów historii, jakaś ich część nie jest sklasyfikowana jako rojenia dziwakw.  Jak to sprawdzić.

To samo z klasyką. Dostojewski nie był wydawany w Polsce przez ostatnich 30 lat.

Teraz - właśnie teraz - jest wydawany znowu. Dlaczego? 

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool 15 października 2017 22:52
15 października 2017 22:57

Sorry tablet mi nawydziwiał. Ale chyba wiadomo, o co mi z grubsza chodzi.

 

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @betacool 15 października 2017 22:57
16 października 2017 11:51

Tę wierzbę mandżurską to malują na biało albo na kolor srebrny, i potem sprzedają na Boże Narodzenie po kwiaciarniach i gadżeciarniach. 

"Walczę" z moją sąsiadką, która prowadzi piękny ogród i dokonuje tych cięć. Bronię każdego /jej/ badylka, więc ona cichcem, poza konsultacjami ;) wycina i wywala, co tam uważa i potem z werdną satysfakcją oświadcza mi, co to właśnie wywaliła, co to nie chciałam, żeby wywalała. Ja wyzywam ją od morderców i barbarzyńców, ale tak z cicha, bo jak trzeba, to biorę od niej kwiaty do malarstwa.

http://kossobor.neon24.pl/post/134510,galeria-malarstwa

http://kossobor.neon24.pl/post/123422,galeria-malarstwa

/Fotki słabe, ale nie potrafiłam zrobic lepszych. Werniks odbijał światło. Kolory są w rzeczywistości mocne, ciemne, nasycone./

zaloguj się by móc komentować

betacool @KOSSOBOR 16 października 2017 11:51
16 października 2017 15:36

Ależ ten Stwórca sieje nierówno po ogrodach. Tyle talentów. Malowanie, pisanie i jeszcze konie...

zaloguj się by móc komentować

Paris @KOSSOBOR 16 października 2017 11:51
16 października 2017 15:44

Zgadza sie z tym malowaniem wierzby...

... sama tak robilam... a potem szla ona do dekoracji roznych stroikow.

A propos...

... cietych kwiatow uzywanych potem "do malowania" na obrazach... to sa one piekne... a Pani obrazy wyjatkowo - dla mnie np. - bardzo oryginalne. Uprzedzam, ze nie znam sie na malarstwie absolutnie... ale wiem co je piekne... czasami ogladam sobie Pani obrazy w galerii internetowej... moj zachwyt i uznanie dla Jej obrazow wcale nie maleje.

W ogole to tak ostatnio cos mnie ci malarze "kreca"... bardziej ich obrazy.  Przyjaciel ma znajomego malarza Bernarda Louedin'a... tez maluje bardzo ciekawie i oryginalnie, inna technika, ale to nie szkodzi... Bretonczyk, kocha morze, bardzo mily pan... nie wiem czemu, ale zawsze go kojarze z Pania... pewnie przez te bliskosc do morza. Kiedys nawet - zupelnie przypadkowo - ogladal Pani obrazy w necie i tez bardzo mu sie podobaly...

... no i to by bylo na tyle... o tych cietych kwiatach i wierzbie mandzurskiej. 

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @betacool 16 października 2017 15:36
17 października 2017 01:27

Jeszcze latam na mopie /po chałupie - żeby nie było!/ i jestem personelem dwu kocurr. Jak wiadomo, psy maja pana/panią, a koty mają personel ;) A kiedyś byłam panią dogów niemieckich i jamników... Eh, łza się w oku kręci...

:)

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @Paris 16 października 2017 15:44
17 października 2017 01:39

Zerknęłam sobie na obrazy Bernarda Louedin'a - to rzeczywiście inny świat malarski /technika/, ale z owym zacięciem surrealistycznym, które lubię. Proszę Go pozadowić przy okazji :) 

Dziękuję, Paris, za miłe słowa. 

zaloguj się by móc komentować


betacool @KOSSOBOR 17 października 2017 01:27
17 października 2017 10:38

To z kotami mamy remis.

A piesków ostał się york. 

zaloguj się by móc komentować

Paris @KOSSOBOR 17 października 2017 01:39
17 października 2017 15:32

Bede sie z nim zegnac "telefonicznie", wiec pozdrowienia od Pani zalatwione.

zaloguj się by móc komentować

pyza @betacool
19 października 2017 13:27

Sztuka cięcia się kłania!

zaloguj się by móc komentować

pyza @KOSSOBOR 16 października 2017 11:51
19 października 2017 13:29

Szczęka mi opadła jak zobaczyłam Pani obrazy! Podziwiam!

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować