-

betacool

Uwodzicielskie obietnice obdarcia ze skóry.

makulektura.pl

makulektura nr 6

 

Uwodzicielskie obietnice obdarcia ze skóry.

 

Ludwik Krzywicki: Wspomnienia t.II

 

 

Wyobraźcie sobie dziesięciolatka w białej koszuli, granatowych spodniach i bordowym krawaciku stojącego na środku sceny i mówiącego do wypełnionej sali taki tekst:

„Dziś szkoła nasza otrzymała pełną nazwę. Będziemy mieć swego patrona, a jego imię widnieć będzie na tablicy, szkolnej pieczęci i złotymi zgłoskami wypisane będzie na sztandarze, który już za chwilę przejmiemy w swoje ręce. Przejmiemy go z radością, z drżeniem rąk, z biciem dziecięcych serduszek”.

To ja byłem tym dziesięciolatkiem. A dzień, o którym piszę był tym, w którym podstawówka, popularnie nazywana w naszym miasteczku „jedynką” została Szkołą Podstawową nr 1 im. Ludwika Waryńskiego.

Po moim tekście „szła” etiuda rewolucyjna zagrana przez jaką starszą koleżankę na fortepianie, a potem „Elegia o śmierci Ludwika Waryńskiego”. Później były jakieś przemowy i dużo braw, a po skończonej uroczystej akademii, za kulisy wpadł jakiś pan z kajecikiem. Zapytał, czy mam kartkę z tekstem, który recytowałem. Ja jej nie miałem, bo zmieniłem spodnie na odświętne. On mnie poprosił, żeby mu powtórzyć tekst, więc mu go jeszcze raz wyrecytowałem. Zapytał mnie jeszcze o imię i o to, w której jestem klasie.

Okazało się, że to był dziennikarz z „Gazety Olsztyńskiej”, a dzień później pani na lekcji polskiego odczytała nam relację z tej uroczystości i było w niej też o mnie i zacytowany był cały tekst, który tak dzielnie recytowałem.

Ja ten tekst pamiętam do dziś, bo próby do uroczystości trwały cały miesiąc. Zapał był taki, że brałem udział i w próbach chóru i w próbach recytacji. Raz terminy się nałożyły, więc w klasie wybuchła awantura, że mnie nie było na ćwiczeniu śpiewu. Chyba recytacja okazała się ważniejsza niż jeden słowik w chórze więcej, bo od tej pory już tylko deklamowałem.

Ja się szczerze przyznam, że o tym Waryńskim, to zupełnie zapomniałem, choć wtedy, przed laty, żal mi go było, że umierał w tym Szchlusselburgu i że się cienie tak potwornie w jego celi zbierały...

Potem historia potoczyła się tak, że czytanie o jakiś starych bohaterach było obciachem, więc nigdy temat Waryńskiego nawet na najkrótszą chwilę mnie nie zajął. Działo się to do czasu, gdy Coryllus nie zapowiedział, że zacznie pisać baśni o socjalistach.

Pomyślałem, że warto poczytać coś więcej, o tym, o czym ma zamiar napisać, choćby po to, żeby od czasu do czasu błysnąć anegdotką w komentarzach na jego blogu. Pewnego razu w jakiejś wypchanej książkami paczce przyszedł jeden tom wspomnień nieznanego mi w ogóle wcześniej Krzywickiego.

Okazało się, że tam są same „anegdoty”. Wkrótce skompletowałem trzy tomy, ale czasami dokupowałem tego Krzywickiego, tylko po to, by osiągnąć limit nie płacenia za przesyłkę. Krótko mówiąc mam nadkomplet tomów drugich i trzecich.

Przyznam, że był to do momentu ukazania się „Socjalizmu i śmierci” produkt dość łatwo dostępny, ale teraz internet jest wyczyszczony ze śladów wspomnień Krzywickiego. Są w dużej ilości jego dzieła, ale wspomnienia się ulotniły, choć ich pierwsze i jedyne wydanie nie było najmniejsze – 4205 egzemplarzy. Warto dodać, że tekst wspomnień przygotowali do druku i opatrzyli przypisami Wanda Jedlicka i Janusz Wilhelmi.

Tak, czy inaczej komplet „anegdot” (trzy tomy) sobie zachowam, a Wy możecie się zastanowić, czy warto sięgnąć do zatrutych źródeł i kupić te pojedyncze zbiory wspomnień o najważniejszych bohaterach pierwszego tomu coryllusowej socjalistycznej baśni.

 

http://allegro.pl/listing/user/listing.php?us_id=45865448&order=m

 

***

 

Przyznać muszę, że istoty opisywane we „Wspomnieniach” są rzeczywiście postaciami bardzo baśniowymi.

Zerknijmy do strof o Ludwiku Waryńskim, bo jest on jednym z bohaterów „anegdot” drugiego tomu.

Krzywicki pisze, że bił od niego urok:

„Urok nieodłączny od wielkich „uwodzicieli”. Albowiem Ludwik umiał jednać sobie ludzi, zwłaszcza kiedy tego zapragnął. „Uwodził” ich. Może termin uwodziciel jest nie na miejscu. Podsuwa bowiem skojarzenia dalekie od treści, jaką łączę w chwili obecnej z tym wyrazem. Chodzi mi bowiem o ów odłam żywych spójni społecznych, a więc o owych ludzi, którzy urokiem od nich idącym wiążą innych w zwartą, solidarną gromadę(…)”.

Krzywicki pisze, że Waryński uwodził uśmiechem, dźwięcznym głosem, mimiką, słowem, gestami ręki, a nawet ruchem palców.

Potem przytacza opowieść Gajslera. W czasie studiów był on członkiem organizacji socjalistycznych, po powrocie do domu został przekonany przez ojca, by wybrać drogę zarządzania fabryką. Młody Gajsler często gościł u siebie Waryńskiego i podczas jednej z wizyt zasłyszał taką opowieść:

„Na którymś zgromadzeniu robotniczym zawadzono o stosunki w jakiejś fabryce niezmiernie brutalne i wyzyskiwawcze. I Ludwik po usłyszeniu tych relacji zabrał głos i do przemówienia prócz słów dołączył gesty: „O, przyjdą nowe czasy! Weźmiemy pana fabrykanta i tak, tu dokonał odpowiednich ruchów – będziem darli z niego skórę, pas po pasie”. Przedstawiam sobie wymowę jego gestów, głos dźwięczny, rozbrzmiewający szczerym oburzeniem, jego mimikę twarzy i – uniesienie robotników, kiedy sam Gajsler, a więc poczynający fabrykant, mimo woli w opowieści swej naśladował gesty Ludwika, odtwarzającego przed nim całą tę scenę. Dopiero ochłonąwszy Gajsler zaznaczył Waryńskiemu: „Przecież nie darłbyś skóry z człowieka żywego”. „Naturalnie, nie darłbym! – ten śmiejąc się odparł. I tego uroku nie przestawał wywierać Waryński nawet w sprawach, gdzie zabierał głos zirytowany (…)”.

Chyba ten czar powodował, że skupieni wokół Waryńskiego młodzieńcy potrafili śpiewać gromadnie w pokoju Hotelu Saskiego rewolucyjne pieśni przy otwartym oknie i nikt zaczarowany tym anielskim śpiewem ich nie słyszał, a jak słyszał, to nie donosił.

Ten uwodzicielski czar działał również na kobiety:

„…losy Jentysówny, którą darzył silnym uczuciem i która mu się odwzajemniała, wywoływały w nim silny niepokój, a w dalszym ciągu przyprawiały o roztargnienie. W Cytadeli robił bezowocne starania, ażeby ją poślubić. W stosunku do kobiet nie lubił dorywczych zabaw z nimi – traktował umiłowaną jako małżonkę, mniejsza iż bez obrzędu kościelnego. W ogóle była to natura namiętna, gotowa pić pełną czarą z darów życia, lecz bez uszczerbku dla godności swojej jako człowieka, jak również z poszanowaniem każdej innej indywidualności. Ale jest dziedzina spraw osobistych, a więc święta, do której wtargać nie mamy zamiaru (…)”.

Przyznać muszę, że Krzywicki w tym ponad 600-stronicowym tomie nie zawsze stroni od opisywania spraw osobistych. Znajdziemy tu na przykład historię socjalisty, już zaręczonego, który potrafi przetańczyć całą noc z pewną mężatką, a potem się często z nią spotykać…Swym późniejszym wyjazdem do narzeczonej sprawił jednak, że mężatka na imprezie sylwestrowej wystrzałem odebrała sobie życie.

No jednym słowem uwodziciele potrafiący rozkochać na śmierć, uwodziciele potrafiący z anielskim uśmiechem nieść obietnice obdzierania ze skóry…

 

Ot takie socjalistyczne baśnie…



tagi:

betacool
1 lipca 2017 15:17
24     2246    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Magazynier @betacool
1 lipca 2017 16:46

Krzywizna czaso-przestrzeni jednym słowem. No chyba, żeby obdrał ze skóry. Np. Gajslera. Wtedy wiekopomny tow. Ludwik z tym samym uroczym uśmiechem rzekłby : "No jakoś tak wyszło, przyjacielu. Chyba nie masz do mnie urazu. Wiesz jak jest, konieczność dziejowa. 

Waryński był patronem mojego Liceum. Ale dzisiaj, co konstatuję z satysfakcją, jego patronem jest Kazimierz Wielki. Raz wzięli nas na Białego Mazura, film, że tak powiem, biograficzny o tow. Ludwiku. (Czy on nie miał żadnej ksywki?) To chyba była pierwsza klasa, bo już tych starszych raczej przezornie nie brali, w celu uniknięcia grubszych problemów pedagodiczno, że tak powiem, ideologicznych. Nic nie pamiętam, do niczego się nie przyznaję, jestem niewinny, pamiętam tylko sylwetkę Grochoczyńskiego czyli Waryńskiego przy oknie więziennym oświetloną blaskiem dnia. Na pewno grzecznie przesiedziałem cały seans, posłusznie gapiąc się w ten beznadziejny ekran.

Jakie szczęście miał młody św. Wojtyła i jego rówieśnicy, że jak  wgimnazjukm gdzieś ich prowadzili, to do teatru i na klasykę. Nas ani razu. 

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
1 lipca 2017 17:32

Może do niego pasowała tylko i wyłącznie ksywa "Uwodziciel", ale już wtedy przewidywali, że dzieciakom sto lat później nie byłoby żal gościa, o takiej ksywie,  gdyby w jego celi zaczynały się zbierać jakieś cienie..

zaloguj się by móc komentować

Marart @betacool
1 lipca 2017 21:30

Z tego co opowiadali koledzy mieszkający w internacie to Waryński sprawdzał się również przy męczeniu tzw. kotów. Musieli oni skakać na jednej nodze tak długo po stówie aż się Waryńskiemu okulary potłukły..

zaloguj się by móc komentować

adam-b @betacool
1 lipca 2017 21:34

Przywołałeś wspomnienia ...

9 maja 1970 ; koszula biała, portki granatowe ,miast krawata aksamitka, ;

I nadaję szkole imię I Armii Wojska Polskiego ...

Przemówienie w imieniu uczniów /wykułem na blachę/ wygłosiłem bez promptera...

Stresem było maszerowanie na oczach wszystkich dzieci przez asfaltowe boisko do mikrofonu ...

Ale - Pan  Kierownik otrzymał awans na majora LWP

, o czym poinformował smutno-poważny Pan przemawiający po mnie ...

Działo się w Krakowie ...

Szczęść Boże .

p.s. do wszystkich ...

Wybieram się do Mniszyska na Mszę Świętą 16 lipca w intencji wiadomej. Bez problemu i żadnych zobowiązań czy też kosztów zabiorę 3-4 osoby z Krakowa.

I odwiozę do domu :-))

zaloguj się by móc komentować


KOSSOBOR @betacool 1 lipca 2017 21:50
1 lipca 2017 22:19

No nie stronił ten Krzywicki od smacznych opowieści. Jak np. Gut mówił o Kasprowiczu, jaki to z niego /Kasprowicza/ tęgi hm........ /po krzaczorach, bo w chałupie na Harendzie była żona/.

zaloguj się by móc komentować

adam-b @betacool 1 lipca 2017 21:50
1 lipca 2017 22:33

Jak przeczytałem -  w samo południe

Szczęść Boże

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
1 lipca 2017 22:52

Namawiam towarzyszki.

zaloguj się by móc komentować

betacool @KOSSOBOR 1 lipca 2017 22:19
1 lipca 2017 23:07

Oj on się tylko tak przy Ludwiczku krygował.

Dla przykładu:

"Przybyszewski zjawił się z Dagną. Dagna miała dużą i burzliwą przeszłośćza sobą. Znalazłszy się w redakcji jakiegoś pisma skandynawskiego, przechodziła tam z rak do rąk - po koleżeńsku, ażeby później jeszcze zostac kochanką Strinberga. Przybyszewski mogąc ją posiadać bez ślubu i prawdopodobnie posiadając, poslubił ją".

Potem trochę o motywacjach Przybyszewskiego i bęc:

" A zatem Przybyszewscy wtargneli do redakcji "Życia", opanowali ją i rozpoczęli swoją działalność uwodzenia dusz ludzkich. Przybyszewski - umysłów, Dagny - umysłów i ciał.

Anegdota na anegdocie...

 

 

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @betacool 1 lipca 2017 23:07
2 lipca 2017 00:46

Anegdota na anegdocie... Fakt.

Potem anegdoty o domu Krzywickich napisała synowa, osławiona Krzywicka Irena. "Wyznania gorszycielki". Też anegdota na anegdocie, z przeproszeniem.

zaloguj się by móc komentować


bendix @Magazynier 1 lipca 2017 16:46
5 lipca 2017 09:46

Miał ksywę. Nazywał się Jan Buch.

zaloguj się by móc komentować

betacool @bendix 5 lipca 2017 09:46
5 lipca 2017 11:54

Może kogoś albo komuś coś "buchnął". Krzywicki tak dziwnie o nim pisze - jak o aniołku, który za wcześnie odszedł i że go już tylko jak przez świetlistą mgłę jego postać pamięta.

Kto wie, może rację ma Coryllus i lepiej było sobie przy tej postaci za wiele sobie nie przypomniać, bo też można było skończyć z "wyplutymi płucami".

 

 

zaloguj się by móc komentować

Czepiak1966 @betacool
5 lipca 2017 12:26

Ja chodziłem do szkoły podstawowej im. Andrzeja Żaka, jakiegoś komunistycznego lokalnego działacza. Teraz ta szkoła nosi, naturalnie, inne imię. Próbowałem przed chwilą znaleźć coś o gościu, ale nie ma nic. Przynajmniej nie udało mi się znaleźć. Trzeba oddać, że żadnych akademii na jego cześć nie było, zresztą żaden nauczyciel nie potrafił nic powiedzieć na temat patrona.

Ale, gdzie tam Żakowi do Waryńskiego!

Jakby Jerzemu do Michała...

zaloguj się by móc komentować

betacool @Czepiak1966 5 lipca 2017 12:26
5 lipca 2017 12:47

Fascynująca historia. Mógłbyś nieco podrążyć...

zaloguj się by móc komentować

Czepiak1966 @betacool
5 lipca 2017 13:01

Podrążyłem.  Cisza totalna.

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
5 lipca 2017 13:18

Historie spowite totalną ciszą są zazwyczaj najciekawsze...ja poszperam za tym Żakiem w makulekturach. A w jakim regionie ten lokalny działacz działał?

zaloguj się by móc komentować


Czepiak1966 @betacool 5 lipca 2017 13:18
5 lipca 2017 14:41

Może cały Dolny Śląsk, bo nie wiadomo gdzie dojechał i skąd.

zaloguj się by móc komentować

Czepiak1966 @betacool 5 lipca 2017 13:18
5 lipca 2017 15:02

Wklepałem do gugla nawet "andrzej żak kolejarz" (bo tak mi się obiło o uszy), ale wyszło tylko to: http://www.wolnadroga.pl/index.php?s=7&n=311783, ale to nie on głodował patrząc na listę. Żak nie jest rzadkim nazwiskiem i Andrzej nie jest rzadkim imieniem... Ta szkoła to zwykła 1000-latka i jego imię nosiła od zawsze. Skoro jesteśmy przy szukaniu po kluczu "kolejarz" to dodam tylko, że chodzi o największą stację kolejową w Polsce Wrocław-Brochów. Mam wrażenie, że jednak trzeba będzie pogadać ze starymi kolejarzami.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Czepiak1966 5 lipca 2017 15:02
6 lipca 2017 14:31

Spróbuj wstukać "andrzej żak PKP socjalizm". Na szczycie wywali ipn-owski pdf. Może coś będzie, a może skucha. Na razie nie mam czasu, żeby się zagłębiać....

zaloguj się by móc komentować


betacool @betacool
7 lipca 2017 12:32

W makulekturach na razie nic, ale do jeszcze jednej muszę zajrzeć...

Tak się dziwię trochę - w szkole nie było apeli z referatami o  patronie szkoły?

zaloguj się by móc komentować

Czepiak1966 @betacool 7 lipca 2017 12:32
8 lipca 2017 08:46

Takich apeli nie było. Może nauczyciele podchodzili do tego z dystansem, a może też niewiele wiedzieli. 

Były z okazji Dnia Kobiet, jakichś rocznic państwowych itd. O patronie nie było - zapamiętałbym.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować