-

betacool

Wielka opera żebraczej przemocy, czyli o przeróżnych sposobach zbijania kapitału

Henryk Siemiradzki, Żebrzący rozbitek

Ostatnio dość często i dużo pisałem tu o obrazach. Tym razem nie będzie inaczej. Zaczniemy od płótna polskiego twórcy, który z racji tego, że nie wnosił niczego wielkiego do narodowego dziedzictwa, powędrował sobie w świat. Wikipedia informuje nas o tym w sposób lekko zalatujący sensacją. Okazuje się bowiem, że nawet współcześnie na „żebraniu” można zarobić, wykręcając na dodatek finansowe rekordy:

„W 2000 roku obraz („Żebrzący rozbitek” Henryka Siemiradzkiego) został zakupiony w domu aukcyjnym Sotheby’s w Nowym Jorku przez biznesmena Ryszarda Krauzego, który odsprzedał go właścicielce domu aukcyjnego Polswiss Art Iwonie Büchner. Na zorganizowanej następnie w Warszawie aukcji obraz sprzedano prywatnemu kolekcjonerowi za rekordową dla polskiego rynku aukcyjnego sumę 2 130 000 zł. Do grudnia 2013 roku była to najwyższa w Polsce suma zapłacona za obraz.

26 listopada 2013 roku obraz sprzedany został za 1 082 500 funtów w londyńskim oddziale domu aukcyjnego Sotheby's. Wcześniej Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego uznało, iż obraz nie ma ważnego znaczenia dla polskiego dziedzictwa narodowego i zezwoliło na jego wywiezienie z kraju”.

Powyżej przytoczona historia uczy, że na żebrakach można zbić niezły kapitał. Dalsza część notki uświadomi Wam, że sposoby jego zbijania mogą być bardzo różnorodne, a sam kapitał nie koniecznie musi być brzęczącą monetą.

Tytuł notki w sposób oczywisty nawiązuje do wielkiego dzieła, które z nierozpoznanych przeze mnie względów, jest przez wiele osób oceniane bardzo kiepsko.

W „Makulekturach” (jak dotąd około siedemdziesięciu) były tylko trzy pozycje, które wystawione na tygodniowe aukcje od złotówki, bimbały na licytacyjnym portalu przez tydzień i nie zostały przygarnięte przez nikogo. Trzy dzieła żebrały o złotówkę plus koszty przesyłki i nie doczekały się litościwca, który by tego zeta wydał. Pierwsze z nich to „Imię róży” Umberta Eco, drugim dziełem był film Luisa Bunuela p.t. „Mroczny przedmiot pożądania”. Tę krótką listę zamyka „Świat opery żebraczej” autorstwa profesora Bronisława Geremka. Książka ta ukazała się w 1989 roku. Praca nad nią i nad jej niezwykle, jak na czasy schyłku komuny solidnym wydaniem, musiała chwilę trwać. Bronisław Geremek w negocjacjach dotyczących swojej naukowej publikacji, zaprawiał się zapewne się w niełatwej szermierce, z systemem który ustawiał go w roli represjonowanego dysydenta.

Tuż po tragicznej śmierci profesora, Halina Mańkowska napisała wspomnienie o nim. Tekst ten uzmysławia nam wielki dramatyzm nierównej walki, jaką było dane stoczyć wybitnej jednostce z gnuśnym i opresyjnym systemem:

„Jego działalność polityczna od sierpnia 1980 r. – od momentu pojawienia się w strajkującej stoczni gdańskiej i przyjęcia roli eksperta, a w istocie głównego stratega najpierw walki o demokratyzację Polski, a następnie budowy demokratycznej Polski – jest powszechnie znana. Polityka odciągnęła go od najważniejszej dotąd pasji – mediewistyki, ale przyczyniły się do tego także represje, jakie na niego spadły: internowanie od 12 XII 1981 r. do 23 grudnia następnego roku, „uwięzienie” w Polsce przez permanentne odmowy zgody na wyjazd za granicę mimo oficjalnych zaproszeń od najbardziej prestiżowych instytucji naukowych i ich protestów, aresztowanie od 17 V do 29 VII 1983 r., wreszcie wyrzucenie z instytutu historii w 1985 r. Znalazł wówczas pracę w jezuickiej bibliotece Pisarzy, publikował głównie zagranicą i w katolickich czasopismach w kraju. Do instytutu historii powrócił formalnie w 1989 r”.

Piękne wydanie „Świata opery żebraczej” (obwoluta, twarde okładki, duża ilość zamieszczonych fotografii), udowadnia nam, że profesor Geremek wyszedł jednak z tych opresji zwycięsko. Jego wiekopomne dzieło zdążyło się ukazać, zanim zwalczany przez profesora ustrój, zdążył wydać ostatnie tchnienie. A może było zupełnie inaczej. Może księga była nie tylko historycznym rozrachunkiem z poprzednią epoką, ale odnajdowaniem w przeszłości wskazówek na drogę, która miała nasz kraj dopiero czekać.

Osoby reagujące alergicznie na osobę i twórczość Geremka, mogłyby się w pewien specyficzny sposób w tym dziele odnaleźć, ale tylko w przypadku, gdyby chciały rozpocząć karierę w branży żebraczej. Otóż profesor, przytaczając stare dzieło autorstwa Teseo Pini opisuje jedną z 39 żebraczych specjalizacji. Tak zwani Acapones przy pomocy ziół i innych dostępnych alergenów, wywoływali na swym ciele wysypki i rany, by udawać ciężko chorych. Od czasu do czasu zioła szły w odstawkę, a wtedy symulanci pojawiali się jako ozdrowieńcy i zbierali pieniądze na rzekomy zakup dziękczynnego wotum.

O celach, które postawił sobie Pini, pisząc swe dzieło Geremek opowiadał tak:

Zdemaskowanie oszustów leży w interesie ogólnym; wyłudzają oni od naiwnych jałmużny, posługując się różnymi środkami, a wobec mniej naiwnych uciekając się po prostu do natarczywości. Ukazać ich pochodzenie, ich ród, ich rodzaje, jak też wniknąć w używaną przez nich mowę – oto zadanie, jakie postawił przed sobą Pini”.

Jak postanowił, tak uczynił, po czym opisał 39 rodzajów żebraczej specjalizacji, które szukały naiwnych, udając na zawołanie płacz (Alacrimantes), epilepsję (Acadentes) lub obłąkanie (Asciones). Inni obiecywali pomoc w szukaniu skarbów, poznania przyszłości (Felsi). Jeszcze inni (Biantes)– okazywali różne bulle papieskie, twierdząc, że mogą wyciągać dusze z czyśćca, a nawet z piekła. Affratres udawali zakonników, rozgrzeszali, odprawiali msze, zbierali świeży chleb i wino, a dla poruszenia kobiet jedli suchy chleb moczony w wodzie. Reliquiarii zajmowali się handlem fałszywymi relikwiami. Kilka kolejnych „bractw” to typowi naciągacze – sprzedawcy fałszywych pereł, krętacze opowiadający, że mają krewnych w tureckiej niewoli i zbierają na ich wykup. Atrementes łączyli pewne profesje. Najpierw, by dostać się do szpitali udawali paralityków, by potem ogrywać pacjentów tychże przybytków w kości.

Nieco wyżej w żebraczej hierarchii stali Alacerbati. Wśród proszących za jałmużnę byli oni uważani za wirtuozów, gdyż swego kunsztu używali także po to, by oszukać innych oszustów. Pini wspomina o spryciarzu, który posługując się kością jako relikwią naciągał niewiasty twierdząc, że żadna bezwstydna kobieta nie będzie w stanie do niej przystąpić. Za drobną opłatą można więc było u niego zdobyć publiczny „certyfikat” moralności. Geremek zauważa, że analogiczną anegdotę znajdziemy w jednej z opowieści Eulenspiegla.

Były jednak także grupki stojące w żebraczym systemie zdecydowanie wyżej. W taki sposób opisywał je profesor Geremek:

Iucchi” to tacy, którzy twierdzą, iż są bogatymi żydami, których cudowne widzenia skłoniły do przyjęcia chrztu, a z okazji kolejnych chrztów uzyskują w każdym mieście żywność, odzież i pieniądze. „Falpatores” albo mistrzowie sztuk nauczają, jak posługiwać się fałszywie słowami, aby zwieść prostaczków, a zwie się ich mistrzami, bo nauczają złego życia; są to ludzie, którzy z powodu starości, a niekiedy choroby, nie są już zdolni do życia wędrownego i pozostając w domu – jak filozofowie czy retorzy – nauczają młodych tajemnego języka, jak i sztuki oraz obyczajów potrzebnych do prowadzenia takiego trybu życia”.

O ciągłości istnienia tej korporacyjnej struktury i ogromnym zasięgu żebraczej organizacji świadczą zeznania szesnastoletniego Pompeo, ujętego gdy żebrał w kościele w trakcie mszy. Podczas przesłuchań zeznawał:

„Jest prawdą, że są tacy szefowie, zarówno włoscy jak i zaalpejscy (oltramontani), i z innych prowincji, którzy pozostają we wzajemnym porozumieniu, stosownie do odpowiednich sekt, i widują się dwa czy trzy razy do roku w okresie jarmarków, targów, dni odpustowych czy głównych świąt dorocznych. [Udają się] z Rzymu do Wenecji, a potem do Lombardii, następnie zaś do Toskanii, potem do Loreto, a potem do Neapolu, i jest między mini całkowite porozumienie tajemne”.

Bossowie spotykali się w najlepszych karczmach, dzieląc się wiadomościami, rynkami i pieniędzmi. Od czasu do czasu zdarzały się nieprzewidziane zdarzenia, którym trzeba jakoś zaradzić.

Wtedy zwoływano „zgromadzenie generalne”, podczas którego zapadały najważniejsze decyzje. W tym te, dotyczące ewentualnego użycia przemocy. Pompeo skarżył się przed sądem na to, że już raz za swą zdradę ledwie uszedł z życiem uciekając przed żebraczą mafią, która planuje dalsze działania:

W najbliższym czasie (…) ma się odbyć (…) zgromadzenie wielkiej liczby żebraków w grotach Albano. Postanowiono zwołać to zgromadzenie generalne, aby dokonać zmiany żargonu w związku z tym, że język ich został zdradzony i odkryty. Ma tam zapaść uchwała, że ktokolwiek zdradziłby tajemnicę języka, ma zostać ukarany najsrożej – puginałem”.

Młody Pompeo, pytany o to dlaczego nie porzucił żebraczej drogi życia, całkiem dojrzale jak na nastolatka zauważył:

„Poczucie swobody jakie daje życie wędrowne, bez stałego miejsca pobytu, zdobywanie środków do życia bez trudu i cudzym kosztem po prostu wciąga, „a kto raz zakosztuje szelmostwa już łatwo od niego nie odejdzie”.

Mafijny charakter organizacji skłaniał włodarzy Rzymu do instytucjonalnej walki z żebraczą plagą, która przeszkadzała w odprawianiu nabożeństw, wywoływała w kościołach sprzeczki i tumulty. Na pierwszej linii batalii z tymi nadużyciami stanął przede wszystkim Kościół. W papieskich dokumentach pojawiały się także zarzuty oszustw, symulowania nędzy, skłonności do lenistwa i niechęci do pracy, a także żerowanie na naiwności ludzkiej skutkujące tym, że pomoc wcale nie trafia do prawdziwych chorych i ubogich. Profesor Geremek stwierdził, że podjęte przez Kościół działania były „krokami natury policyjnej”. To określenie wcale nie było takie bezpodstawne. Pius IV wyznaczył komisarza, który miał pod karami więzienia, banicji, czy nawet galer oddzielić prawdziwie chorych do klasy próżniaczej. Kroki te były jednak mało skuteczne. Wielki reformator – Pius V zamyślał o zamknięciu ubogich w wydzielonych dzielnicach miasta, gdzie rozdzielano by im żywność. Papież ten dokonał szeregu zmian, które przywróciły powagę i majestat Stolicy Piotrowej. Jednym z podjętych przez niego kroków, który budzi mój szacunek, było wypędzenie z pałacu papieskiego błaznów. Niestety o ile posunięcia dotyczące wścibskich wesołków okazały się trwale skuteczne, o tyle z walka żebrakami, wręcz przeciwnie.

Jego następca – Grzegorz XIII postanowił stworzyć centralny przytułek, w którym mieli być osadzeni wszyscy żebracy.

„Ogromna rzesza żebraków w uroczystym, procesjonalnym pochodzie została 27 lutego 1581 r. odprowadzona do nowego przytułku (w procesji miało wziąć udział 850 żebraków). Jednakże w dwa lata później przytułek już nie istniał, a żebracy włóczyli się po Rzymie zupełnie jak dawniej)”.

Potężny opór żebraczej, acz chyba dość majętnej, materii ujawnił się już jednak na samym starcie:

„W 1581 r. opowiadano w Rzymie, że żebracy zaproponowali zapłacenie ogromnej sumy 2500 skudów jako cenę zachowania swobody (…)”.

Nie jest to jedyna wzmianka o tym, że włóczęgowskie korporacje dysponowały dużymi kapitałami. Geremek pisze, że w czasie rewolty chłopskiej „żebraczy przywódcy za cenę dwóch tysięcy guldenów zgodzili się nieść pożogę w Alzacji i Burgundii”. Ale wracajmy do Rzymu.

Kolejną próbę walki z rzymskim „marginesem” podjął także Sykstus V organizując duże hospicjum:

„Ogromne hospicjum Ponte Sisto, bardzo sowicie wyposażone przez papieża, pomieściło tysiąc żebraków, którzy zamknięci tam byli dzień i noc pod strażą, mężczyźni ogoleni, wszyscy odziani w jednakowe szaty; na miejscu były warsztaty, w których wszyscy, zgodnie ze swoimi możliwościami i umiejętnościami, mieli pracować. Przedsięwzięcie nie było jednak skuteczne na dłuższy czas”.

Wkrótce okazało się bowiem, że w hospicjum przebywało niewiele więcej niż sto osób. Profesor skrupulatnie wyłowił w swym dziele dokument, będący czyimiś zeznaniami, nazywający owo hospicjum „więzieniem”. To określenie Geremek potraktował chyba nieco poważniej niż zeznania młodego Pompeo, które zdaniem profesora „aż zbyt dobrze odpowiadały potrzebom chwili” i stały się propagandową pożywką, usprawiedliwiającą papieskie represje. Niestety nasz naukowiec nie wyjaśnił (a szkoda), jak to możliwe, że przy tak policyjno-wartowniczym, okrutnym systemie, tak pilnie strzeżony zakład penitencjarny, gwałtownie pustoszał. Nie odnalazłem także żadnych socjologicznych objaśnień, dlaczego żebraczy profesjonaliści wykazywali tak ogromną i nieprzepartą alergię na pracę, dlaczego wybierali tak niewdzięczną przecież drogę żerowania na chrześcijańskim miłosierdziu. Dlaczego woleli powrót do pracy w klanie, który miast miejsca w warsztacie pracy, groził „puginałem”. Czyżby profesor Geremek miał rację, może zeznania Pompeo były zwykłą kościelną propagandą. A może żebracza mafia oferowała więcej niż papieskie przytułki – kasę, możliwość awansu w hierarchii i „życie bez trudu i cudzym kosztem”, od którego tak trudno odejść.

Co prawda profesor Geremek w podrozdziale p.t. „Zwierciadło szarlatanów i korporacje żebracze”, pozostawił mnie bez kliku istotnych odpowiedzi, ale za to już na następnych stronach, zabrał w równie fascynującą podróż. Kolejna bowiem część rozprawy nosi tytuł: ”Na dnie "Elżbietańskiej Anglii”. Jak widzimy, profesor musiał darzyć bądź królową, bądź jej kraj i jej czasy dużą atencją, bowiem związek frazeologiczny „elżbietańska Anglia” stosunkowo rzadko pisze się wielką literą. Niestety równie wielkie, jak litera w tytule rozdziału, było moje rozczarowanie, bowiem w egzemplarzu, który posiadałem (a który nie wykazuje żadnych oznak celowego naruszenia, bowiem jest porządnie szyty) brakowało 16 stron arcyciekawego tekstu. Przyznam, że w moich długich lekturowych przygodach, był to dopiero drugi taki przypadek. W tym pierwszym (o którym kiedyś niechybnie napiszę) także brakowało kilkunastu stron dotyczących Anglii…

Zamówiłem więc drugi egzemplarz książki Geremka i czekałem na „uzupełnienie”.

Warto było czekać, bowiem okazało się, że tym razem książka okazała się już kompletna, a brakujące „angielskie” stronice przeniosły mnie na scenę prawdziwie emanujące przemocą:

„W drugiej połowie XVI w. organizowane są regularne łapanki i poszukiwania włóczęgów, zamieniające się niekiedy w polowania na człowieka (w 1571 r. w Shropshire 125 ochotników uczestniczy w takim polowaniu). Informacje globalne o rezultatach takich polowań są zapewne nieraz przesadzone, ale fakt, że w samym Suffolk w 1569 r. schwytano jakoby trzynaście tysięcy „bezpańskich” włóczęgów, pozwala zdać sobie sprawę z rozmiarów akcji. Realizowany jest także repertuar kar przewidziany przez statuty królewskie: nie tylko chłoszcze się włóczęgów jak Anglia długa i szeroka, ale także, w wypadku uporczywej recydywy, skazuje ich się na śmierć; w 1598 r. w samym hrabstwie Devon zawisło na szubienicach 74 włóczęgów”.

Jak widzimy wyspiarskie podejście różniło się nieco, od poznanego wcześniej modelu „rzymskiego”. Większą ilością dość drastycznych „detali” zajmę się w kolejnym wpisie, bowiem dotyczyć one będą spraw niezwykle zajmujących, mających związek z tytułem notki, czyli ze zbijaniem bardzo różnorodnych kapitałów.

Nie oprę się jednak pokusie, by nie umieścić zakończenia rozdziału „angielskiego” zafundowanego przez profesora Geremka. Brzmi ono tak:

„Znakomity historyk angielski, George Unwin, w szkicu o życiu gospodarczym Anglii czasów Szekspira pisał, że „poprzez prawie cale ustawodawstwo społeczne epoki Tudorów możemy zobaczyć jak Anglia przeszłości budowała na próżno bariery przeciwko przyszłości”. Dotyczy to także ustawodawstwa skierowanego przeciwko włóczęgostwu, które stanowiło społeczną cenę wzrostu gospodarczego. Ale zarówno samo zjawisko – pojawienie się wolnej siły roboczej – jak i jawiący się z coraz większą siłą w działaniach legislacyjnych ethos pracy zapowiadały właśnie Anglię przyszłości”.

W ten wirtuozerski sposób profesor Geremek kwalifikuje angielską drogę walki z włóczęgostwem, jako społeczną cenę wzrostu gospodarczego i zahacza o legislacyjne umocowania ethosu pracy.

Ja już przeszedłem cały profesorski wywód, który do tego zakończenia wiedzie. Uwierzcie, że droga którą nasz naukowiec tak zgrabnie prowadzi to prawdziwie dialektyczno-historyczny slalom gigant. Dla nas będzie to nauka tym cenniejsza, że chcąc skutecznie walczyć ze współczesnym żebractwem, moglibyśmy dość swobodnie sięgnąć po dzieło profesora i argumentować, że chodzi nam tylko o legislacyjne wzmocnienie ethosu pracy i o zapowiedź Polski przyszłości.

Obawiam się jednak, że tak dobrze znany nam świat, stanąłby wtedy na głowie. Juras mógłby się obrazić na „żebracze” cytaty z profesora Geremka, Matka Drobiu zaczęła by dumać jak zamknąć Jurasa w warsztacie pracy przymusowej, Juras jak się wykupić z opresji legislacyjnie dopinanej przez politycznie umocowany niezależny polski Drób; a od tego byłby już tylko krok, by zamiast czerwonych serduszek, na ulicach pojawili się łowcy włóczęgów i solidne szubienice rodem z elżbietańskiej Anglii.

C.D.N



tagi: rzym  anglia  geremek  żebracy  włóczęgostwo  siemiradzki 

betacool
23 stycznia 2020 16:35
31     2582    16 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

deszcznocity @betacool
23 stycznia 2020 17:15

W starej wesolej Anglii plaga zebractwa rozpoczela sie wraz ze statutami z Merton (taki angielskie reformy barcelowicza) - pisalem o tym sporo tutaj. O "aktywizacji zawodowej" po angielsku pisalem szerzej rowniez tutaj.

zaloguj się by móc komentować

betacool @deszcznocity 23 stycznia 2020 17:15
23 stycznia 2020 17:27

Ten historyczny slalom gigant będzie bardziej odpowiadał klimatom z tego drugiego linku.

Przyznam się, że w przypadku Geremka urzekła mnie finezja prowadzenia nart ku mecie i bannerowi z lokowaniem produktu o nazwie "ethos pracy".

 

zaloguj się by móc komentować

teddyb @ikony58 23 stycznia 2020 17:52
23 stycznia 2020 18:07

Jesli wierzyc Golicynowi to chyba juz w latach 60 rozpoczal sie proces legendowania pewnych kadr na przyszlosc. Dobry bukmacher zawsze obstawia wszystkie opcje.I tak chyba bylo w tym wypadku. Sam fakt ,ze nie spotkala tych "dysydentow ",zadna kara swiadczy ,ze cos bylo na rzeczy. Za " kare" dostawali paszporty i mogli sie ksztalcic na zachodnich uczelniach.

A kto placil za to? to jest ciekawe pytanie ,ktore jest warte wyjasnienia.

Zawsze w tym momencie przypominam se historie opowiedziana przez jednego ze starych dzialaczy Solidarnosci.Po wprowadzeniu stanu wojennego w miescie dzialal ( Warszawa) telefon z ktorego bez problemu mozna bylo zadzwonic do Paryza.W pierwszych tyg nikt nie mial glowy sie nad tym zastanawiac ,ale jak  atmosfera lekko opadla to zrodzily sie pytania i watpliwosci   co do tego faktu. Ciekawe gdzie byla ta " budka telefoniczna "  ktora zapomniano wylaczyc?

zaloguj się by móc komentować

Paris @ikony58 23 stycznia 2020 17:52
23 stycznia 2020 19:12

Wiedzial...

... stary zbok urban  co robi  !!!

zaloguj się by móc komentować

Paris @ikony58 23 stycznia 2020 17:56
23 stycznia 2020 19:15

No nie moze byc...

... temu petakowi od Sakiewicza - OSZUSTOWI SMOLENSKIEMU -  Gmyzowi-trotylowi  cUs sie udalo "wyjasnic"  !!!

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool
23 stycznia 2020 19:23

Genialny wpis, Panie Betacool...

...  czekam  z  WIELKA  NIECIERPLIWOSCIA  na kolejne Pana wpisy nt.  tego  przebrzmialego  miSZCZa  "w laczeniu dziejow Polski z historia Europy"  !!!

 

Normalnie rozstrzelac smiechem tych wszystkich  debili,  co to tak  "doceniali"  tego starego zboka i wykolejenca  "docenta od prostytutek"  !!!

zaloguj się by móc komentować

edzio @betacool
23 stycznia 2020 23:36

Co moge napisac ? Pewnie jak zwykle - dziekuje. Pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool
24 stycznia 2020 10:13

To jest naprawdę niezłe. Przpuścili Siemieradzkiego przed dwa polskie domy aukcyjne, wywindowali cenę do ponad miliona funtów, zapłacili łapówkę w ministerstwie, żeby nikt nie pyszczył na temat dobra nadrodowego i szlus. A Matka Kurka kłóci się z Jurasem w imię zasad. I ma jeszcze do tego szczerych zwolenników. No dobrze, nieszczerych, ale rozumiejących mechanizm. Jesteśmy w ręku durniów i potencjalnych zbrodniarzy, niestety

zaloguj się by móc komentować


Paris @gabriel-maciejewski 24 stycznia 2020 10:13
24 stycznia 2020 11:42

Dokladnie tak...

... w rekach  DURNIOW  i  POTENCJALNYCH  ZBRODNIARZY... i nie miejmy co do tego  faktu  ZADNYCH  ZLUDZEN  !!!

zaloguj się by móc komentować

betacool @ikony58 23 stycznia 2020 17:52
24 stycznia 2020 12:05

Urban z oczywistych dla mnie względów, Geremka w pewnym momencie zaczął dazawuować. Z miejsca na naczelny intelekt komuny, przesunięto go w okolice kubła na śmieci, czyli w szereg włóczęgów. 

Udowodnił, że z grzebania w owym kuble da się żyć, ale Geremkowi tego darować nie mógł i próbował z całych sił ulokować go w miejscu z innym kubłem. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @Paris 23 stycznia 2020 19:12
24 stycznia 2020 12:11

Moim zdaniem Urban to taki wdzięczny przykład stworzenia, które ma za zadanie przypominać nam, w jak ohydne rejony można zawędrować oddalając się od prawdy.

On w tę rejony wędrował posługując się także coraz bardziej upadającym językiem. To bardzo kiepska droga. Nikomu nie radziłbym nią podążać.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Paris 23 stycznia 2020 19:15
24 stycznia 2020 12:12

Jaki trotyl, taka bomba.

zaloguj się by móc komentować

betacool @edzio 23 stycznia 2020 23:36
24 stycznia 2020 12:12

Dzięki zatem i pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski 24 stycznia 2020 10:13
24 stycznia 2020 12:16

Wpisz, wymaluj to co dziś machnąłeś w notce.

zaloguj się by móc komentować

betacool @jolanta-gancarz 24 stycznia 2020 10:26
24 stycznia 2020 12:17

Zdrój zapobiegliwości o dziedzictwo... choć może bardziej o dziedziczenie.

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool 24 stycznia 2020 12:17
24 stycznia 2020 12:46

Oczywiscie...

... ze li tylko o  DZIEDZICZENIE  chodzi... zawsze o samych swoich,  coby se radzili,  a czerwona komuna... te ich dete  fundacje czy sFiatowe korporacje mieszczace sie w piwnicach Amsterdamu albo innych garazach...  z glodu nie zdechla  !!!

Czekam na ciag dalszy, bo fantastyczny temat Pan poruszyl w czasie  tej  BLAZENADY  SEDZIOWSKIEJ,  co wlasnie odgrywana jest dla  CIEMNEGO  LUDA  w Polsce... z "ogromnym"  zaangaRZowaniem  merdialnej  presstytucji...  czyli  "4 waadzy"  !!!

zaloguj się by móc komentować

betacool @ikony58 24 stycznia 2020 15:03
24 stycznia 2020 15:38

Są i większe jaja tyle, że czeskie.

Klimt szacowany na 20 mln euro nie okazał się dziedzictwem.

https://www.rmf24.pl/kultura/news-nie-uznali-obrazu-klimta-za-zabytek-i-pozwolili-go-wywiezc,nId,2473905

zaloguj się by móc komentować


betacool @ikony58 24 stycznia 2020 15:03
24 stycznia 2020 15:45

Listy negatywnej oceny dziedzictwa przez nasze MinKult nie znalazłem, ale może ktoś ma większy talent do nurkowania w sieci.

zaloguj się by móc komentować

umami @ikony58 24 stycznia 2020 15:48
24 stycznia 2020 16:41

Jakoś nie chce mi się wierzyć w to załadowanie 300 obrazów do furgonetki, chyba, że miały rozmiar A4.

zaloguj się by móc komentować

teddyb @ikony58 24 stycznia 2020 15:01
24 stycznia 2020 18:02

 Czyzby zawisc w 'rodzinie" ?

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @betacool
24 stycznia 2020 18:26

"Za drobną opłatą można więc było u niego zdobyć publiczny „certyfikat” moralności."

Metoda cały czas w użytku.

Czekam na ciąg dalszy, bo te "bractwa żebracze" to jest coś na miarę wspomnianych błaznów, skoro nawet w "Eulenspiegel'u" jest wzmianka, to skojarzenie samo się nasuwa.

 

Ciekawostka ze sfery pop - W filmie "John Wick: Chapter 2" jest postać Króla Boweriego, człowieka który wypisał się z ligi skrytobójców i założył własne "imperium", on i jego ludzie udają żebraków, bezdomnych, żeby pozostać niezauważonym, nawet do wymiany informacji używa tylko gołębi pocztowych.
Film jest typowo rozrywkowy(głównie strzelanina), więc tym bardziej niespodziewałbym się, że twórcy aż taka "głęboko" sięgają z inspiracjami.

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool 24 stycznia 2020 15:38
24 stycznia 2020 18:38

No prosze...

... to Pepiczki tez "znaja sie"  na sztuce  !!!

zaloguj się by móc komentować

teddyb @ikony58 24 stycznia 2020 18:51
24 stycznia 2020 20:14

 Milosc z przymusu!  Zwlaszcza po wizycie w Moskwie  pewnego dysydenta .Pewien starszy pan na poczatku lat 90 opowiadal mi ,jakiego 'przyspieszenia "dostaly wladze do przemian po wizycie jednego z jezdzcow apokalipsy jak ich nazywal w Moskwie. On tez nalezal do tej wladzy ,a przynajmniej byl z nia zwiazany. Poczuli  oddech  przymusu zmian na plecach.Szybko wyczuli  jak wieje wiatr.Jak to kiedys ktos napisal "Caucescu   nie zalapal o co chodzi wiec skonczyl marnie".  Trzech tych jezdzcow juz nie ma wsrod zywych  .Zostal jeszcze jeden. Jak go zapytalem "dlaczego jezdzcy apokalipsy" to odpowiedzil" bo przynosza smierc i pozoge". Wtedy malo zrozumialem z jego slow .Teraz widac co mial na mysli ten starszy czlowiek. Rzeczywiscie prorocze slowa jak czlowiek popatrzy na nasza historie lat 90.

zaloguj się by móc komentować

porfirogeneta @betacool
24 stycznia 2020 20:59

No zbija kapitał, po to w to wszedł, żydowscy deweloperzy w Krakowie jakoś nikomu nie przeszkadzają, i myk w tym peryferyjnym mieście 15 tysi za metr, a czemu nie?

zaloguj się by móc komentować

betacool @Kuldahrus 24 stycznia 2020 18:26
24 stycznia 2020 21:49

Trafna konstatacja, że te tematy sowizdrzalkie splatają się z żebraczymi.

W książce Geremka jest kilkustronicowy podrozdział: "Sowizdrzał: wędrowny czeladnik, domokrążca i wesołek".

A tytuł filmu zachowam w pamięci.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @betacool
25 stycznia 2020 13:14

"W książce Geremka jest kilkustronicowy podrozdział: "Sowizdrzał: wędrowny czeladnik, domokrążca i wesołek". "

No proszę...

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool
25 stycznia 2020 17:22

Jak wyginęli błaznowie w Rzymie ...

"a od tego byłby już tylko krok, by zamiast czerwonych serduszek, na ulicach pojawili się łowcy włóczęgów i solidne szubienice rodem z elżbietańskiej Anglii."

Ależ ... wystarczyłby jeden pożądny burmistrz (jak ten paryski) z czasów św. Ludwika IX. Albo przynajmniej ktoś taki jak Pius V.

Niestety nic o tym nie mogę znaleźć, ale zakładam, że wraz z wygnaniem błaznów z Rzymu, tudzież zamknięciem żebraków w zakładzie przymusowej pracy - ach ten katolicki ordung - Pius V również zrobił pożądek z absolwentami uniwersytetu padewskiego, którzy od czasu Sykstusa IV (https://pl.wikipedia.org/wiki/Sykstus_IV#Mecenat_artystyczny_i_naukowy) czegoś bardzo zadomowili się w Wiecznym Mieście. Być może popełnił ten błąd że humanistów zamknął razem z żebrakami. Choć to mało prawdopodobne. Ale jak inaczej wyjaśnić to zjawisko selekcji, pardąs, znikania żebraków z tego zakładu? Jakiś puginał, winowat, autorytet musiał ich zmotywować do przeprowadzki lub powrotu. To prawda, że bardziej prawdopodobne, że onie tak sami z siebie, po dobroci. No i organizacja pomogła. Nie wykluczone jednak że pomogały również organizacje sojusznicze.  

"Ale zarówno samo zjawisko – pojawienie się wolnej siły roboczej – jak i jawiący się z coraz większą siłą w działaniach legislacyjnych ethos pracy zapowiadały właśnie Anglię przyszłości”.

W ten wirtuozerski sposób profesor Geremek kwalifikuje angielską drogę walki z włóczęgostwem, jako społeczną cenę wzrostu gospodarczego i zahacza o legislacyjne umocowania ethosu pracy... moglibyśmy dość swobodnie sięgnąć po dzieło profesora i argumentować, że chodzi nam tylko o legislacyjne wzmocnienie ethosu pracy i o zapowiedź Polski przyszłości."

Dialektyka historyczno-meandryczna, co się zowie. Geremek jest wszak jeszcze bardziej do przodu niż brytyjski naukowiec światowej sławy. Wirtuozeria polega tu na artysytycznym oddelegowaniu pojęcia "tania siła robocza" w sferę poetyckich domysłów i mgły. Mistycznej, rzecz jasna, mistycznej mgły. I wprowadzeniu pojęcia wolnej siły roboczej. Wolna siło robocza świata jednocz się ... najlepiej z Wolnymi Miastami. 

PLUSSSSSSSS.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Magazynier 25 stycznia 2020 17:22
25 stycznia 2020 18:31

Tak.

Wolna siła robocza + wolne miasta = etos pracy niewolniczej

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @ikony58 25 stycznia 2020 17:31
26 stycznia 2020 15:45

Ziemianki. Najtańsze. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować