-

betacool

Czyściciele, czyli nuda in extenso

makulektura.pl

 

Makulektura nr 60

 

 

Czyściciele, czyli nuda in extenso

 

Maciej Vorbek-Lettow, Skarbnica pamięci. Pamiętnik lekarza króla Władysława IV,

Ossolineum 1968, s.324

 

Ci, którzy choć raz oglądali film Luca Bessona „Nikita” musieli zapamiętać scenę z Victorem „czyścicielem”, którego zagrał Jean Reno.

Dobra sprzątaczka to taka, której nie widać i oczywiście przedmiot jej działań (usunięty brud) także pozostaje niewidoczny. Victor „czyściciel” także nie chciał intrygować swoją osobą świata, dlatego chodził w długim płaszczu z wysoko postawionym kołnierzem. Do tego nosił kapelusz i konieczne w zestawie typu „niewidka” przeciwsłoneczne okulary. W podręcznym neseserku miał 8 litrów kwasu i pojawił się na zlecenie głównej bohaterki filmu, czyli Nikity, bo wystąpił nieoczekiwany problem, czyli trup, którego trzeba było uprzątnąć.

Victor zabrał się do swej roboty dziarsko i co prawda w drodze do zleconej roboty trochę bałaganu narobił, ale przy okazji sprzątnął dwóch gości pilnujących windy. Potem nie przejmując się krwistymi śladami z klatki schodowej, zaczął prawdziwie czyścicielską robotę w mieszkaniu, w którym urzędowała Nikita. Swoje dwie ofiary (te z okolic windy) i trzecią nieswoją, zapakował Victor do wanny i bez zatykania korka zaczął utylizować kwasem. Tam się okazało, że zgon tej nieswojej ofiary był nieco nieostateczny, czego mentalnie nie wytrzymał partner Nikity, który zaczął do Victora mierzyć z rewolweru. Victor załatwił go jednym strzałem i miał w tej chwili do wyczyszczenia 3 ewidentne trupy i jednego nieewidentnego. Na to wszystko tak zwanego ciśnienia nie wytrzymała Nikita. Victor przywołał ją do jako takiego porządku, mocując jej rozedrganą mentalną korbę, wielkim sprężynowym nożem.

Jak widzicie sytuacja mogła się wymknąć spod kontroli, ale nie wtedy, gdy do czyszczenia zabrał się prawdziwy profesjonalista.

Przyznam, że ostatnio i ja uległem podczas zwyczajowej akcji (znanej tu jako lektura makulektur), pewnej nadzwyczajnej ekscytacji. Otóż zupełnie dla mnie niespodzianie okazało się, że Władysław IV miał lekarza, a lekarz ten oprócz tego, że próbował leczyć, to pisał także pamiętniki. Niespodzianka polegała na tym, że o chorobach mniej lub bardziej wydumanych króla Władysława miałem już okazję tutaj pisać streszczając artykuł niejakiego Rumbolda z Połocka. Ów Rumbold, tak naprawdę miał na imię Rysiek i pisząc artykuł p.t. „Zdrowie Władysława IV” był 25 letnim studentem, który w swej pracy wylał na ewidentnie nieżywego króla kolejne flachy kwaśnych ekstraktów. Rysiek o lekarzu-pamiętnikarzu wiedział, gdyż w swoim artykule go wspomniał, tyle że w kontekście podważającym wiarygodność medyka. Otóż Rumbold wymienił z nazwiska całą grupę czuwających nad zdrowiem Władysława IV lekarzy i stwierdził, że ich diagnozy lekarskie nie były rzetelne, bo byli na żołdzie króla i o pewnych wstydliwych przypadłościach wspomnieć nie mogli:

„Czyli, inaczej mówiąc, opinią medyków należy się posiłkować, ale ona siły obowiązującej nie ma i posiadać jej nie może”.

Czytając ten fragment nie mogłem się powstrzymać od wstępnych refleksji na temat opinii historyków, czy można się nimi posiłkować i na ile. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że Rumbold rozpisuje się o śmierci Władysława IV, a do pamiętników Vorbeka-Lettowa nie sięga?

Czyż by ich nie znał? A może, nie wiedzieć czemu, je pominął?

Czekając na paczkę z pamiętnikami zerknąłem do dwóch recenzji z „Przeglądu Historycznego” z 1969 roku.

Pierwsza z nich autorstwa Janusza Tazbira o pamiętnikach Vorbeka jest utrzymana mniej więcej w takim tonie:

Pamiętnik luteranina, Macieja Vorbeka-Lettowa, nie należy — jak stwierdzają jego wydawcy — do najwybitniejszych reprezentantów tego gatunku. Jeśli chodzi o poglądy, to lekarz nadworny najpierw Krzysztofa Radziwiłła, a później Władysława IV Wazy nie wykraczał poza poziom przeciętnego szlachcica, talentu lite­rackiego nie posiadał, a sam pamiętnik przypomina poniekąd kronikę średniowiecz­ną. Sporo jest w nim nudnych dokumentów rodowych, ze zbytnim pietyzmem in extenso przedrukowanych przez wydawców; dużo miejsca zajmują też mało inte­resujące wywody genealogiczne. Tym ostatnim niepotrzebnie poświęcono cały roz­dział wstępu. Zamiast „Zarysu genealogii Vorbeków-Lettowów” wolelibyśmy w nim znaleźć konfrontację „Skarbnicy pamięci” z tym, co wiadomo o Lettowie z innych ówczes­nych źródeł (…). Wydawcy nie dotarli niestety do tych materiałów. Ich uwadze uszła również inicjatywa Jerzego Chrystiana Arnolda, któ­ry w 1823 roku ogłosił w VIII tomie „Rocznika Towarzystwa Naukowego z Uniwersytetem Krakowskim połączonego” obszerne streszczenie i wyciągi z diariusza Lettowa, w oryginale oraz w przekładzie na język łaciński”.

Oprócz mocno zniechęcającego tonu, mogliśmy się na szczęście z recenzji dowiedzieć, że gdyby Rumbold z Połocka chciał dotrzeć do pamiętników Vorbeka, to powinno mu się to udać.

Druga recenzja z Przeglądu (autorstwa Tadeusza Wasilewskiego) dotycząca wydania pamiętników medyka też jest zniechęcająco-druzgocąca:

„Komentarze i indeks opracowane zostały bardzo niestarannie”.

Rety… Ja tu czekam na wspomnienia królewskiego medyka, żeby poznać jego wersję na temat śmierci monarchy, a tu rosnące grono Viktorów „czyścicieli” domyka mi drzwi przed nosem i mówi, że nie warto zaglądać… Komentarze niestaranne, mało interesująca genealogia, brak talentu literackiego…

- A trup? Przecież tam leży trup króla. Co o jego śmierci pisze Vorbek?

Panowie w postawionych kołnierzach profesorskich marynarek i zza nisko opuszczonych na nos okularów mówią:

- Nuda, nuda in extenso…

Wasilewski w postawionym kołnierzu płaszcza skrojonego jak dla oddelegowanego na placówkę w Sofii dyplomaty dodaje:

- Żałować wypada tylko, że pamiętnik się urywa się na dniu 21 lipca 1660 …

- Panowie – ja się pytam - Ale czego tu żałować, jak tu nuda i niestaranności?

Zapada niezręczna cisza, a ja się tylko domyślam, że ci troskliwi panowie, chcą mi po prostu oszczędzić mentalnego rozedrgania i sięgnięcia po jakiś sprężynowy nóż, żeby mi te zupełnie zbyteczne drgania wyregulować.

Myślę, że się im udało…. Co prawda obaj recenzenci mogą stać na straży jakichkolwiek drzwi jeno duchem, ale przez te drzwi żaden historyk jakoś się nie przebił, a przynajmniej (mimo usilnych starań) nie dane mi było do takiego opracowania dotrzeć. Do dziś wszyscy historycy powołują się w przypisach na gawędy Rumbolda z Połocka, nie potrafiąc rozszyfrować, kto się z tym pseudonimem ukrywał, ani jakim naukowym dorobkiem jako 25 letni student mógł się pochwalić…

Dobrze. Odsuńmy zatem truchła Viktorów „czyścicieli” i zajrzyjmy za drzwi, sięgnijmy do źródła. Prawdą jest, że łaciny tu sporo, zatem będę ją od razu zastępował frazami objaśniającymi z przypisów:

„ Przyszedłszy JKM do lepszego zdrowia tegoż roku po Wielkiejnocy 8 maja jechał do Merecza, stamtąd chcąc na Świątki przybyć do Warszawy; lecz Pan Bóg inaczej dysponował, zachorzawszy tamże, gdy mu inszego ratunku dać nie umiał albo nie chciał Doctor Casparus Krafft, Kolega mój, dał 9 ziaren antymonu w płynnym jajku, jeszcze nie z apteki JKMci, bo Hecker aptekarz królewski nie miał, ale [ze] szkatuły cyrulika niejakiegoż, Bóg wie jakiego przygotowania (…).

Nieszczęsne szkapie (czytaj końskie, b. silne) prawie lekarstwo do czego tak dobrotliwego Pana i szczęśliwie w pokoju złotym panującego króla nie przywiodło? By był dał który medyk innowierca, pewnie kazano by mu łeb uciąć, a słusznie, a że katolik, zatarto: i owszem, jedna duchowna osoba do mnie rzekła: Jeżeli co wspomnisz albo pisać będziesz przeciw Krafftowi, sam dobędę na ciebie pióra, a pokażę, żeś ty winien, a nie on”.

Mamy taką oto historię. Jeden z królewskich medyków (Vorbek) dostał wolne, by spędzić trochę więcej czasu z rodziną. Króla, który miał bardzo poważne militarne i polityczne plany, dopadły mniej lub bardziej poważne dolegliwości. Od swego innego nadwornego lekarza (Kraft), monarcha dostał kilka ziaren antymonu w płynnym jajeczku. Niestety mało zapobiegliwy medyk, znając nadzwyczaj wielką w owym czasie zapadalność na choroby i samego króla i jego bliskich, miał pustą apteczkę. Poszedł więc do pierwszego lepszego cyrulika, który coś tam w swej szkatule miał, a król niestety tej końskiej (zdaniem Vorbeka) kuracji nie przetrzymał. Próby dociekania, co się naprawdę wydarzyło, spotykały się z niepokojącymi komentarzami ze strony jakiegoś tajemniczego duchownego.

Dla mnie bomba, materiał na niezwykłe dociekania, bo przecież pytania lęgną się jak tegoroczne komary. Kim był Krafft?. Kim był Hecker? Skąd się wzięli na dworze Władysława IV. Kim tajemniczy duchowny? A może Vorbek miał coś na sumieniu, ale cień podejrzeń chciał rzucić na medycznych konkurentów?

Niestety odpowiedzi brak, bo przecież takie roje natrętnych pytań lęgną się tylko w mojej głowie. Panowie profesorowie ich sobie nie zadawali i nie zadają. Zero zdziwień, brak pytań, brak niepotrzebnej ekscytacji – pełen historyczny profesjonalizm. A z tekstu Vorbeka wieje nuda. Nuda in extenso.

A w mojej głowie lęgnie się jeszcze jedna myśl. Może by tak nieco rozszerzyć formułę przyznawania pewnych popularnych w swoim czasie nagród i zacząć przyznawać Victory naszym historykom? Victory-czyściciele.

https://allegro.pl/oferta/maciej-vorbek-lettow-skarbnica-pamieci-8210114683



tagi: władysław iv  vorbek lettow  nikita  victor czyściciel  profesor tazbir 

betacool
14 czerwca 2019 19:44
16     2125    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

boomerang85 @betacool
14 czerwca 2019 20:46

Ciekawa historia, zupełnie podobny scenariusz, jak w przypadku śmierci Batorego. Tam też Bucella pare dni przed śmiercią, gdy król czuł się dobrze, wyjechał ponoć na jakiś czas spędzić czas z rodziną. No a Simonius (chyba tak mu było), króla upijał winem. I obydwaj też protestanci... 

zaloguj się by móc komentować

betacool @boomerang85 14 czerwca 2019 20:46
14 czerwca 2019 21:53

Taaak. Uczono mnie, że Polska była krajem, w którym nie znano królobójstwa, a chyba go po prostu nie rozpoznano.

O Krafcie Vorbek napisał, że gdyby był innowiercą to za tak przeprowadzone leczenie zapłaciłby głową. 

Kraft to postać z tak zwanymi białymi plamami w życiorysie. 

https://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/jan-kasper-kraft

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

chlor @betacool
14 czerwca 2019 23:15

Ten antymon to zapewne emetyk, winian antymonowo potasowy. Używany kiedyś jako środek wymiotny, w małych ilościach oczywiście.

Fragment charakterystyki wg firmy Merck -

"Najważniejsze ostre i opóźnione objawy oraz skutki narażenia
działanie drażniące, Kaszel, Skrócenie oddech, Stan zapalny skóry, Sinica, ból, Zawroty głowy, pobudzenie, biegunka krwawa, Wymioty, Ból głowy, objawy porażenia, Śpiączka, śmierć".

zaloguj się by móc komentować


betacool @betacool 14 czerwca 2019 23:33
14 czerwca 2019 23:36

Dziewięć takich kulek byłoby rzeczywiście końską dawką.

Vorbek pisze, że medycy liczyli królewskie wypróżnienia.  Doliczyli się stu pięćdziesięciu.

zaloguj się by móc komentować

chlor @betacool 14 czerwca 2019 23:36
14 czerwca 2019 23:49

Zatrucie antymonem. Rtęć w postaci amalgamatów (mieszanek metali z rtęcią) nie jest trująca. O ile amalgamat został dobrze zrobiony. Truł ten drugi składnik amalgamatu.

zaloguj się by móc komentować


ainolatak @betacool
15 czerwca 2019 07:20

To jest tak ekscytujące, że aż boli i chce się płakać. To jest po prostu straszne.

Ja bym im jednak gali nie robiła, bo kandydatów do viktora-czyszcziciela historii byłoby tyle, że już w pierwszej edycji zabrakłoby nagród i zaczęliby jeszcze o nią rywalizować.

Ja bym ich dożywotnie posłała do obsługi śmieciarek i czyszcznia kanalizacji, albowiem do takiej pracy - biorąc pigułki gorliwego zapomnienia, dostarczane przez medyków z obcego centrum myślenia - mają największy potencjał i doświadczenie.

Dziękuję Ci, że jako niehistoryk zajmujesz się historią i takie rzeczy podajesz na talerz.

zaloguj się by móc komentować

boomerang85 @betacool 14 czerwca 2019 21:53
15 czerwca 2019 09:32

Mnie uderzył w przytoczonym przez pana linku fakt, że Kraft podał lek królowi zapodany przez jakiegoś przygodnego (a więc rozumiem, że nieznanego) cyrulika. 

Sprawdziłem znaczenie słowa "cyrulik" i za wiki jest to "osoba która dawniej zajmowała się zawodowo między innymi goleniem, kąpaniem, rwaniem zębów, nastawianiem złamań, puszczaniem krwi, a także nieskomplikowanymi operacjami i leczeniem lekkich chorób."

I teraz druga część: "Bardziej skomplikowanymi chorobami zajmowali się wykształceni na uniwersytetach medycy, natomiast balwierze wykorzystywali wiedzę ludową i doświadczenie.

I w związku z tym naszły mnie pytania, czy taki wykształcony lekarz, jak Kraft mógłby zechcieć posłuchać rad jakiegoś przypadkowo spotkanego znachora i jego rady zastosować w stosunku do króla? No i pytanie drugie, kto podstawił cyrulika członkowi świty królewskiej (bo takim chyba musiał być Kraft).

Warto odnotować fakt, że jeden z dwóch głównych lekarzy Batorego, bodajże Bucella także pochodził z Austrii. 

Ach ci przesympatyczni Habsburgowie...)

zaloguj się by móc komentować

betacool @boomerang85 15 czerwca 2019 09:32
15 czerwca 2019 09:44

Kraft to rzeczywiście człowiek Habsburgów. 

Niestety i w ten fragment historii dałem się potężnie wciągnąć, więc jeszcze kilka notek na pewno powstanie. Może nam się co nieco powyjaśnia.

zaloguj się by móc komentować

betacool @ainolatak 15 czerwca 2019 07:20
15 czerwca 2019 12:02

Ja bym się z publicznymi podziękowaniami za otrzymaną dawkę płaczu i bólu za  bardzo nie wyrywał, ale skoro jednak podziękowałaś, to polecam  się na przyszłość, bo będzie tego więcej.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool
15 czerwca 2019 14:29

"Kim tajemniczy duchowny?" No jak to kim? Prototypem czyściecla. Victor czyściciel pośmiertny. 

Ideę nagrody Victora czyściciela popieram obiema czystymi dłońmi. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Magazynier 15 czerwca 2019 14:29
15 czerwca 2019 15:02

Był prototypem czyściciela na odcinku historycznym, mówiąc dokładniej. 

Trudno jednak go zidentyfikować. Musi że jakiś duchowny senator przy dworze.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool 15 czerwca 2019 09:44
15 czerwca 2019 21:00

A tutaj drugi bohater śmiertelnej kuracji króla – aptekarz Jan Hecker, wywodzący się z mieszczańskiej rodziny niemieckiej osiadłej w Brodnicy, który pobierał nauki lekarskie i anatomiczne w Gdańsku. Potem praktykował w aptece gdańskiej. Przed 1646 rokiem przeniósł się do Warszawy, objął stanowisko królewskiego aptekarza i towarzyszył Władysławowi IV w licznych podróżach, spektakularnie zyskując jego uznanie.

Hecker nie tylko korzystał ze swojej apteki, ale lubił wypróbowywać na królu nowinki z różnych źródeł, np. balsam wyrobu żony dworskiego kapelmistrza, czy specjalny roztwór z ziół, który w marcu 1647 roku, w obecności Heckera przygotował nieznany wieśniak z Prus. Zapewne był takim samym fanem paracelsusowej jatrochemii jak i medyk Krafft.

Hecker towarzyszył królowi również w ceremoniach pogrzebowych jego jedynego syna Zygmunta Kazimierza (nad którego wychowaniem czuwał Niemiec, jezuicki kapelan Grzegorz Schnhoff ), zmarłego po ataku krwawej biegunki niecały rok wcześniej, jak to niektórzy gadali po zjedzeniu czereśni…

Kiedy 5 maja Władysław IV udaje się w Mereczu na polowanie, a po nim, w nocy doznaje nagłego ataku kamicy wraz z silnymi bólami nerek. Hecker aplikuje gorącą kąpiel, dolegliwości chwilowo ustępują, ale król ma nieustające pragnienie. 7 maja pojawiają się nowe bóle. Tym razem, jak to już opisałeś, kolega po fachu, Krafft podaje antymon otrzymany od jakiegoś „cyrulika jaki się w podróży nadarzył”. Zaczynają się bóle głowy, biegunki a po nich coraz większe osłabienie, bezsenność, pragnienie i wymioty. Wypisz wymaluj ww. przez Chlora objawy.

Zaledwie 3 dni później, po kilku próbach przyjęcia komunii św., w końcu się udaje z rąk nadwornego wspomnianego kapelana Schnhoffa – jak złośliwie pisze Karol Szajnocha – „zajmującego się najgorliwiej przygotowaniem króla na śmierć”.

Dziwne, że w Dziejach narodu polskiego za panowania Władysława IV. króla polskiego i szweckiego Kajetana Kwiatkowskiego (1823), w przypisie jest wzmianka o pamiętnikach biskupa Piaseckiego, w których biskup oskarżał lekarzy: Krautha i Matyssa, że źle przyrządzili antymon, przez co spowodowali malignę króla. Krauth to może być Kraft, ale Matyss? Był jeszcze jeden aptekarz obecny przy sekcji zwłok króla – Hans Merten, ale to chyba raczej nie o niego chodzi… kolejna niewiadoma. 

W kwestii podobieństw do śmierci Batorego, co wskazał Boomerang, Vorbek, po tym jak dostał pogróżkę, by nie opowiadać "bajek" na temat Kraffta: „niezgoda takowa między sobą lekarzy, przypomina nam podobną jaka zaszła po śmierci króla Stefana między lekarzami Szymonem Sinonim i Mikolaiem Bucellą…”

Co więcej, w tychże Dziejach… cytowany Vorbek-Lettowa miał napisać: „jeden znakomity rzekł: Jeżeli co wspomnisz albo pisać będziesz przeciw Krafftowi, sam zaostrzę na Cię pióro i pokażę, żeś ty winien, a nie on”. Czyli mamy znakomitego w miejscu duchownego...A może jednak duchowny?

Król umiera w nocy z 19 na 20 maja. Zarówno Hecker jak i Krafft służą po śmierci Władysława IV nowemu królowi. Ciekawe jak potoczyła się dalsza kariera Vorbeka.

Czekam niecierpliwie na cd

zaloguj się by móc komentować

betacool @ainolatak 15 czerwca 2019 21:00
15 czerwca 2019 21:13

To niesamowite co wydobyłaś,  bo jeśli "znakomitego" podmieniono w  tłumaczeniu na "duchownego" to mamy do czynienia z czyścicielską grandą i to do wysokiej potęgi. 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool 15 czerwca 2019 21:13
15 czerwca 2019 22:03

strona 408

https://books.google.pl/books?id=2dBbAAAAcAAJ&pg=PA229&lpg=PA229&dq=Jan+Teuber+władysław+IV&source=bl&ots=uxowoLwi5o&sig=ACfU3U3XjoT3WZC8VIpf3LfvWvufOACCSQ&hl=pl&sa=X&ved=2ahUKEwjz0Mnm4OviAhUmx4sKHb9oAlIQ6AEwCHoECAgQAQ#v=onepage&q=Jan%20Teuber%20władysław%20IV&f=false

co poniektórzy też lekko omijają zdania w cytatach z Vorbeka, np. tu znajdź różnice

zachorowawszy tamże, gdy mu inszego ratunku dać nie umiał albo nie chciał Doctor Casparus Krafft, Kolega mój, dał 9 ziaren antimonii praeparati in ovo sorbili (w płynnym jajku), jeszcze nie z apteki J.K.Mci, bo Hecker Aptekarz Królewski nie miał, ale [ze] szkatuły cyrulika [...]

https://docplayer.pl/37416664-Jan-hecker-aptekarz-warszawski-z-polowy-xvii-wieku.html

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować