-

betacool

O monetach błaznów i niewiniątek

O monetach błaznów i niewiniątek

 

Dzisiejszy wpis będze podróżą, w które zazwyczaj zabiera nas Pioter. Przyjrzymy się nieco bliżej pieniądzom, choć tym razem nie tym drukowanycm, ale bitym, czyli produktom menniczym. By obejrzeć pierwszy z tych obiektów, będziemy musieli raz jeszcze uważniej spojrzeć na „Stańczyka” Matejki”. W opracowaniach dotyczących tego obrazu możemy napotkać informację, że „zza jego koszuli wystaje medalion z Matką Boską – ważny dla Polaków symbol religijny, łączony z patriotyzmem”.

Z mojego ostatniego wpisu dotyczącego wspomnień Stanisława Pomian-Srzednickiego wiemy, że presja kierowana na symbole religijne Jasnej Góry była bardzo mocna. Wektory jej wywierania bardzo się zmieniały. Narodowy symbol próbowano nurzać w sosie obyczajowych skandali. Istnieje jednak kierunek dokładnie przeciwstawny, polegający na uwiarygadnianiu tymi symbolami bardzo nieciekawych postaci. Takim działaniom było nam dane przypatrywać się z bliska, gdy częstochowski obraz nosił w klapie człowiek, którego błazeński sztych doprowadził do zajęcia okolic tronu.

Stwierdzenie, czyj wizerunek nosi na swym medalionie Stańczyk z obrazu Matejki nie jest jednak proste. Próbowałem dokonywać zbliżeń dostępnych zdjęć. Nie dało to zupełnie nic. Postanowiłem przyjżeć się innym przedstawieniom Stańczyka w obrazach Matejki. Dużo wyraźniej widać medalion zawieszony na piersi błazna w „Hołdzie pruskim”. Jednak i tu próby powiększeń nie dały nic. Nie pozostaje mi nic innego niż zakup biletu do muzeum w Sukiennicach…

Już Wam wyjaśniam skąd się wzięły moje watpliwości. Otóż biorą one swe źródło w tekście Lelewela p.t. „O monetach błaznów i niewiniątek z powodu dzieła Rigolotta kilka słów Joachima Lelewela”.

Tekst ten powstał i nie zainteresował prawie nikogo. Jest to raptem kilkanaście stoniczek, których zbadania do dziś nie podjął się nikt. Po jakiś koszmarnie długich próbach odnalezienia czegokolwiek na jego temat, znalazłem wzmiankę, że jest zagadkowy. Ten typ naukowego podejścia dotyczy wielu innych pism Lelewela. O jego szkicach historycznych ludzie uniwersytetu potrafią napisać, że są tak bełkotliwe i ze sobą sprzeczne, że badacze mają z ich interpretacją twardy orzech do zgryzienia. Naukowi wyjadacze zdają sobie sprawę z tego, że na wielkich i trudnych do zgryzienia orzechach łatwo połamać zęby, a trudno zdobyć uczelniane punkty. Broszurka o monetach błaznów wydaje się być modelową ofiarą tego systemu. Bez słowa naukowego komentarza, została wystawiona na pastwę takich jak ja desperatów, szukających mocniejszych wrażeń poznawczych. Nic tylko skorzystać!

Pierwsza strona intrygująca, bo znajdujemy na niej odwzorowania monet, albo czegoś, co na monety wygląda. Niektóre są przedziurawione i wyglądają jak medaliony do zawieszenia na błazeńskiej szyi. Co ciekawe, wiele z nich zawiera czytelny i duży ładunek symboli religijnych, a znajdująca się na górze strony (moneta oznaczona numerem 5) to najwyraźniej Madonna z Dzieciątkiem na ręku. Przez chwilę dziwię się, że te przedmioty Lelewel tak jednoznacznie definiował i nazywał monetami błaznów, bowiem w niektórych takich motywów dopatrzeć się niełatwo. Drugie określenie jest jeszcze bardziej intrygujące – „monety niewiniątek”. Dlaczego niewiniątek? Długo się przyglądam i chyba zaczynam rozumieć. Jedna strona monety zawiera motywy błazeńskie, druga strona jest niewinna jak postać Ukrzyżowanego, Matki Boskiej z Dzieciątkiem, jak postać świętego, jak postać biskupa, albo jak czyjś herb.

Zagłębiam się w tekst - zaczyna się ciekawie, bo dowiaduję się, że mikroskopijny nakład broszury miał spore problemy z tak zwanym zaistnieniem:

„Henryk Kałussowski w Bruxeli drukarnię mający, wraz francuski artykuł pochwycił, na polski przełożywszy, niezwłocznie w 1837 wydrukował w jednym numerze miesięcznika swego, który przepadł, w 50-ciu oraz egzemplarzach odbitki, która też znikła”.

Czytam dalej. Na stronie szóstej, Lelewel używając Salomonowej wyrażonej łaciną sentencji, lojalnie ostrzega: „Liczba głupców jest nieskończona”.

Nie zrażam się, bo przy ich nieskończonej liczbie jeden więcej (czyli dajmy na to ja) nie zrobi żadnej różnicy, wiec brnę w tekst dalej:

„Rigollot naprzód oprowadza z sobą czytelnika po całej Pikardji, wstępuje z nim do wszystkich miast, idzie na wszystkie ludu uroczystości, na wszystkie bieży wybory papieżów, kardynałów, patriarchów, biskupów błazeńskich; widzi na nie powolne przyzwolenie, czasem ochoczy udział kanoników, dziekanów i proboszczy, którzy razem tańczyli, swawoli, hulali”.

Po tym fragmencie, czuję się trochę raźniej, bo to takie trochę znane mi już klimaty, które znam z Rzeczpospolitej Babińskiej – tańce, hulanki, swawole, osoby świeckie i duchowne, do tego obdarzane w trakcie pląsów znaczącą tytulaturą. Lelewel krótko wspomina o tych bachanaliach i wraca do monet.

„Wszystkie te ołowie opatrzone w legendy, czyli otokowe napisy. W polu monet widać krzyże, obrazy świętych, albo zagadki do rozwiązania, rebusy do wytłumaczenia, gdzie często też same się powtarzają przedmioty, jak: garnek, kociołek, przewiejaczka (zapewne chodzi o maszynę służącą do zwijania papieru w zwój), lilija, kość do gry, kamień, bóg, biskup, relikwiarzyk (paix) w kształcie małego budyneczku, globus, ptaki, zwierzęta; widać w nich litery i nuty muzyczne których zastosowano do licznych użyć”.

Symbolika rozległa, ale po trosze już mi znajoma. W oczy kłują te herbowe lilie, a w uszy - nuty. Przy okazji oznaczeń muzycznych Lelewel przytomnie zauważa, że każda z nut związana jest z sylabą, po tym objaśnieniu rzuca takie zdanie:

„wróćmy do rebusów, w których używano nut, tym bardziej że one były często ułożone przez kantorów chórowych”.

Zdanie jest nieco dwuznaczne, ale zakładam, że Lelewel mówi w nim o tym, że muzycy byli specami od układania rebusów.

Potem imć Lelewel obrazuje nam wierszem sposób na rozwiązywanie rebusów:

„W myśl Pikardów tkanki

Dla polskiej gmatwanki

Wziąwszy, niebo, człek, rak,

Mamy, człek nieborak”.

 

a zaraz po strofach rymowanki, rzuca bardzo ciekawe zdanie:

„Dla wyczytania rebusów, często trzeba tylko mianować, policzyć przedmioty naznaczone, i znaczenie z tego wyniknie”.

Co znamienne „błazeńskie monety” Lelewel chwilę wcześniej nazwał liczmanami.
Pioter przyglądając się Lelewelowskim „monetom” zwrócił uwagę na brak nominałów i od razu zastrzegł, że są to liczmany. Tyle, że te „klasyczne” służyły jako pomoce w rachunkowości. Historia tych przyrządów jest bardzo długa, ale mnie zainteresował okres od średniowiecza do Odrodzenia. Tak pisze o nim wikipedia:

„(liczmany) wykonane najczęściej w formie miedzianych, mosiężnych lub brązowych (z rzadka srebrnych) żetonów, bitych przez mennicę. Na pierwszy rzut oka od monet różniły się tylko brakiem określonego nominału. Najstarsze liczmany tego rodzaju pochodzą prawdopodobnie z Włoch z XIII wieku. W Norymberdze od przełomu XV i XVI wieku istniało centrum ich produkcji, funkcjonujące przez trzysta lat. W drugiej połowie XVI wieku zaczęto bić liczmany w Polsce (najstarszy egzemplarz pochodzi z 1550 r.), wcześniej sprowadzano je z zagranicy. Od drugiej połowy XVII wieku znowu zaczęto sprowadzać je z zagranicy. Nazywano je podskarbiówkami, ponieważ były wykorzystywane w kancelariach podskarbiowskch”.

Może ja się mylę, ale w tekście Lelewela o rachunkowości w pojęciu księgowym nie ma prawie nic, jest za to nieodparte ciążenie ku rebusom i ich rozwiązywaniu.

Pada takie oto zdanie:

stosunki między legendami a rebusami, często wytykają i ułatwiają objaśnienie ostatnich”.

Jeśli próbuje odczytać to zdanie dosłownie, to wychodzi mi coś takiego… Rebus pozostaje w związku z „legendą” i ułatwia jej objaśnienie. Może mój wniosek będzie błędny, ale co tam – zaryzykuję. Liczman, czyli moneta błazna zawiera klucz do odczytania najpierw krótkiego rebusu, a potem związanego z nim dłuższego tekstu. Jednym słowem służy do deszyfrażu. 

Ja do dziełka Lelewela jeszcze kiedyś powrócę. Jednak najpierw muszę wrócic do Fuggerów i Hanzy. Zanim tu uczynie, proponuję Wam test na to, czy uważnie oglądacie obrazy. Rzućcie raz jeszcze okiem na Stańczyka z „Hołdu pruskiego”. Tym razem spójrzmy jednak nie na jego pierś, lecz na to co trzyma w dłoni. Przedmiot jest ozdobny niczym królewskie berło. Ale to nie berło - to ozdobny flet. Jeśli przejrzymy cały obraz to bez trudu dostrzeżemy jabłko królewskie, ale berła znaleźć nie umiem. Jedynym przedmiotem, który je przypomina jest trzymany przez błazna instrument. Stańczyk trzyma go w dodatku w bardzo niewygodny sposób, obejmując go gestem dość dobrze znanym nie tyle z wielkich imprez czasów renesansu, co ze współczesnych nam koncertów grup heavy metalowych. Tyle, że Matejko na takie koncerty nie uczęszczał, więc dłoń Stańczyka i inne jego atrybuty wzięły się ze zwykłego malarskiego natchnienia...

***

Na początku tego wpisu lekko nawiązaliśmy do współczesności i do świętych obrazków wpiętych w klapy polityków. Teraz zrobimy małe salto. Znany nam z niedalekiej przeszłości polityk, był wybitnym specem i od literatury sowizdrzalskiej, od „Okrętu błaznów” i innych renesansowych dzieł i ówczesnych subkultur. Piszę oczywiście o Bronisławie Geremku. W jednej ze swych książek opowiada nam on barwnie o korporacji żebraczej, która okazuje się być organizacją ponadnarodową, której szefowie pozostają nieznani szeregowym członkom, bowiem istnieje wielostopniowy system wtajemniczeń i specjalizacji. Bossowie spotykają się w najlepszych karczmach, dzieląc się wiadomościami, rynkami i pieniędzmi. Od czasu do czasu zdarzają się nieprzewidziane zdarzenia, którym trzeba jakoś zaradzić. Wtedy trzeba zwołać „zgromadzenie generalne”:

Oto fragment rozdziału „Zwierciadło szarlatanów i korporacje żebracze”:

W najbliższym czasie (…) ma się odbyć (…) zgromadzenie wielkiej liczby żebraków w grotach Albano. Postanowiono zwołać to zgromadzenie generalne, aby dokonać zmiany żargonu w związku z tym, że język ich został zdradzony i odkryty. Ma tam zapaść uchwała, że ktokolwiek zdradziłby tajemnicę języka, ma zostać ukarany najsrożej – puginałem”.

Oczywiście czystym przypadkiem takie dykteryjki nie bardzo świętej pamięci pana Bronisława ukazały się w roku 1989 – tak to wtedy wkraczał na scenę naszej historii „Świat „opery żebraczej”...

https://allegro.pl/oferta/bronislaw-geremek-swiat-opery-zebraczej-8509600276

P.S.

Grzebiąc w otchłaniach internetu i próbując znalźć cokolwiek o "monetach błaznów" natknąłem się na takie znaleziska:

Na monecie dwufuntowej wyróżnia się charakterystyczny wzór kapelusza błazna oraz błąd, który ma duże znaczenie dla kolekcjonerów. Polega on na zapisie na zewnętrznej krawędzi waluty, o której mówi się, że jest odwrócona. 
Błąd na rzadkiej monecie czynią ją jeszcze bardziej wartościową. Jeden ze sprzedawców wystawił na sprzedaż właśnie taką monetę. Jej wartość jej została oceniona na 2000 funtów. Sama moneta jest jednym z zestawu trzech projektów monet Williama Shakespeare'a wydanych z okazji 400. rocznicy śmierci znanego dramaturga. Warto zaznaczyć, że rok 2016 był rokiem referendum związnego z Brexitem.

Jak widać monety związane z Szekspirem dały trochę co bystrzejszemu pospolstwu zarobić. 

Czy będzie to możliwe u nas - trudno powiedzieć. Moneta z błaznem ukazała się bowiem w tym roku!

Jakość nie najlepsza więc opiszę słowami. Na awersie pokazano fragment kurtyny Henryka Siemiradzkiego przedstawiający grupę Natchnienia, Piękna i Prawdy oraz Tragedię, Komedię i Błazna bawiącego się marionetkami.

2019, kurytna, błazen i jego marionetki, grupa Piękna i Prawdy i wybory między Tragedią a Komedią...

 



tagi: joachim lelewel  liczmany  monety błaznów  bronisław geremek 

betacool
22 września 2019 01:25
22     2756    14 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Pioter @betacool
22 września 2019 07:38

Co do nominałów to niezupełnie jest tak jak napisałeś. Do XVIII wieku nominał na monecie to rzadkość, a jeśli już jest to wygląda zupełnie inaczaj niż dziś i w różnych regionach różnie się nazywa. Weżmy najpopularniejszą monetę śląską zwaną greszlem - czyli 3 halerzówkę (3/4 krajcara = 1/3 grosza)Wybijano ją w ogromnych ilościach dlatego, że Ślązacy nie lubili miedzi po doświadczeniach inflacji kipperowej w cesarstwie i inflacji boratynkowej w Rzeczypospolitej. Moneta wielkości 16 mm i o wadze około 0,5 g A to brandenburski dreier, o takich samych parametrachi polski półtorak o identycznych parametrach. Nominały niby różne (1/3, 1/96, 1/24) odnoszące się do do jednostek obrachunkowych tych państw - odpowiednio grosza czeskiego, guldena czy złotego polskiego. I monety te kursowały sobie niby niezależnie na Śląsku, w Brandenburgii i w Polsce, a faktycznie były pod jednym nominałem przyjmowane wszędzie. Ich rzeczywisty nominał to bowiem "jabłko cesarskie" (królewskie).

To drobnica. Grubsza moneta nie miała żadnych oznaczeń - miała za to odpowiednią wagęa bankierzy i kupcy byli wyposażeni w odpowiednie wagi monetarneSzczególne miejsca handlowe - jak np Amsterdam czy Rzeczpospolita - drukowały dla kupców tabele walutowe, gdzie po odpowiednich sprawdzeniach przez domy bankowe i kupieckie znajdowały się wizerunki monet i ich wartośćW Rzeczpospolitej było to cała księga, która została przeznaczona dla urzędników skarbowychTe monety błaznów (liczmany, żetony) różniły się od monet obiegowych głównie tym, że były wykonane z ołowiu badź mosiądzu.

zaloguj się by móc komentować

valser @betacool
22 września 2019 09:44

Bylem w ubieglym roku w Sukiennicach. To maksymalne powiekszenie zdjecia samego Stanczyka jakie wychodzi z mojego komputera.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool
22 września 2019 09:54

Na jednej z tych monet jest korona i puginał. Jak w powieści "Pan Samochodzik i niesamowity dwór" - w wężach splecionych w koronie strąconej....;-)

zaloguj się by móc komentować


Pioter @betacool
22 września 2019 10:46

Chyba zbiję kolejne lustro w tym labiryncie. W Dülken mieliśmy protoplastów Iluminatów. W Pikardii mamy coś ciekawszego - hrabiego błaznów - comte de Buffon i ekcyplopedystów - A konkretnie Jerzego Ludwika Leclerc, autora 36 tomowej Historii Naturalnej (z ośmioma tomami suplementu).

Niestety pochodzenia tytułu hrabiego błaznów nie jestem w stanie prześledzić. Tu musiałby być ktoś biegły we francuskim, niemiecki i angielski się nie przydają do śledztwa.

zaloguj się by móc komentować

smieciu @valser 22 września 2019 09:44
22 września 2019 19:22

Ja na tym medialionie widzę w kapeluszu twarz z zasłoniętym prawym okiem. Aczkolwiek to pewnie tylko złudzenie: mózg tak ma że szuka w niewyraźnych liniach w pierwszej kolejności zawsze twarzy.

Ciekawe jednak jest ta końcówka sobolego szala (?) gdzie jakby ukrywała się jakaś postać z baranią głową. Ale może to kolejne złudzenie :)

zaloguj się by móc komentować

betacool @valser 22 września 2019 09:44
22 września 2019 22:38

Wielkie dzięki. 

W sumie czuję się trochę tak jak Ewaryst, bo cokolwiek by było po widocznej stronie, to i tak możnaby Stańczykowi przywalić...

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
22 września 2019 22:44

"Chyba zbiję kolejne lustro w tym labiryncie"

Ten jeden raz poszedłbym za Lelewelem prosto do samego końca. Tam na pewno można znaleźć nowy początek - tak mi się przynajmniej wydaje. 

zaloguj się by móc komentować

genezy @betacool
23 września 2019 00:00

Gest dłoni błazna też niemy nie jest.

zaloguj się by móc komentować

smieciu @genezy 23 września 2019 00:00
23 września 2019 00:54

Wykonawszy kilka prób na szyjce od butelki stwierdzam że nie jest to dłoń w naturalnym stanie spoczynku :)

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @Pioter 22 września 2019 10:46
24 września 2019 08:28

małe sprostowanie

Buffon to wioska obok Manford, którą kupił a potem sprzedał ojciec Leclerca, a ten ostatni ponownie odkupił.

Buffoon/ bouffon (inaczej wymawiane) ze staro włoskiego buffone po raz pierwszy użyte we francuskim tekście w 1584 roku, oznacza błazna, głupka, który robi miny

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool
24 września 2019 08:32

zupełnie jak ten wspólczesny błazen z Matką Boską na piersi, zamienioną ostatnio na jestem komstytucją...

muzeum w Sukiennicach uwzględnimy w programie, trzeba tylko jakąś lornetkę zabrać ;)

zaloguj się by móc komentować

Pioter @ainolatak 24 września 2019 08:28
24 września 2019 09:10

Moim zdaniem ta wioska to ściema. Hrabia powinien zarządzać terenem odpowiadającym powiatowi, a nie małą wioską. W wiki piszą, że tytuł powstał w 1774 roku, za zasługi dla korony, ale chyba jest to żart Ludwika XV. Ale sama wioska ciekawa - położona w gminie o nazwie Złote Wybrzeże

https://fr.wikipedia.org/wiki/Buffon_(C%C3%B4te-d%27Or)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool
24 września 2019 10:36

Przy okazji czytania jak zwykle świetnego tekstu, przypomniało mi się, że na dworze Zygmunta Starego działało całkiem oficjalnie takie renesansowe skrzyżowania Szkła kontaktowego z Sokiem z buraka, czyli Towarzystwo oźralców i opilców. A rej tam wodził nie jakiś błazen, ale biskup przemyski Andrzej Krzycki, zarazem siostrzeniec samego biskupa Tomickiego (który od 1524 r. pełnił też funkcję nuncjusza papieskiego na Polskę). Wujaszek nazywał siostrzeńca pieszczotliwie "Luterkiem", a obaj z całego serca popierali mową, pismami i czynem traktat, uznający Albrechta Hohenzollerna świeckim księciem w Prusach. Do tego stopnia, że Tomicki stał się samozwańczym przedstawicielem papiestwa (jako nuncjusz) podczas negocjacji, aby nadać traktatowi z heretykiem pozory praworządności. A Krzycki podle drwił z biednego królewskiego sekretarza Tarły, który ośmielił się pochwalić wierszem polskie zwycięstwo w jednej z bitew wojny z krzyżakami 1519 - 1521. Nic dziwnego, że obok samego króla Zygmunta, stał się antybohaterem młodzieńczego wiersza późniejszego kardynała Hozjusza (wersy pogrubione), który tak oceniał hołd pruski i poprzedzający go traktat z Hohenzollernami:

Powiedz, ktokolwiek przeczytasz te sprawy,
Czyli nie nazwiesz monarchę szalonym,
Co mogąc łatwo skończyć z zwyciężonym,
Wzrok mu swój wolał pokazać łaskawy?
Pokazał temu, co niedawno jeszcze
Byłby niewdzięczny szarpał mu wnętrzności,
A oto wielbi ten czyn cnej mądrości
Chwała biskupów, wieszcz nad wieszcze!

Lecz bodaj myśl twa w rzecz wejrzeć umiała,
Zrozumiesz, jak się owa sprawa stała.

Tymczasem zdrajca, kanclerz Szydłowieck,i trzyma na obrazie Matejki złote jabłko królewskie...

Przy takich propagandystach wołanie arcybiskupa lwowskiego o właściwą ocenę postawy Albrechta było wołaniem na puszczy:

 “Jakżeż dotrzyma królowi polskiemu przysięgi ten, który jej nie dotrzymał Bogu?

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
24 września 2019 13:00

Bartolomeo Berrecci i Seweryn Boner - detal z "Hołdu Pruskiego" Jana Matejki

Myślę, że Hołd kryje jeszcze wiele nie rozpoznanych tajemnic. Podobno Stańczyk ma twarz Matejki. Wydaje mi się, że nie tylko on...

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool 24 września 2019 13:00
24 września 2019 13:04

Nawet w wikipedii to dostrzegli. Tyle, że nikt nie odważy się pospekulować, dlaczego Stańczyk i Berrecci mają tę samą twarz.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @Pioter 24 września 2019 09:10
24 września 2019 14:15

Takie były w Burgundii czasy, że prawie wszystko można było kupić. Jeszcze kilka generacji wcześniej przodkowie ojca Jerzego byli chłopami. Ojciec był niepozornym lokalnym prawnikiem. Dopiero ogromny spadek, jaki zostawił matce Jerzego jej wuj, umożliwił rodzinie zakup domu i ziemi w Montbard i wioski Buffon. Fortuna umożliwiła również zakup przez ojca stanowiska w lokalnym samorzadzie/parlamencie. Klasyczni nowobogaccy. Jerzy Leclerc jeszcze jako nastolatek który zaczął studia poznał młodego Anglika 2go księcia Kensington, który podróżował wraz z opiekunem. Jerzy dołączył się do tej wielkiej podróży i dla rezonu zaczął podpisywać Georges-Louis Leclerc de Buffon.

Po powrocie z podróży okazało się, że przestał byc już Buffonem - ojciec kiepsko zarządzając nieruchomościami sprzedał ją, jednocześnie ponownie się ożenił. Wytoczył więc ojcu proces o odzyskanie spadku po matce (był jedynym zdolnym do dziedziczenia), w wyniku czego uzyskał sporą rekompensatę pienieżną i odkupil wioskę/ kawałek Montbard i "arystokratyczny" tytuł. Z resztą ateista Buffon i cała jego kariera pełna jest ciekawych krzaczków.

 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool 24 września 2019 13:04
24 września 2019 14:35

przecież informacja, że Matejko się pomylił, zakłamując drugi plan - namalował zamiast gotyckich już renesanowe mury sukiennic - jest ważniejsza przecież ;)

 

 

zaloguj się by móc komentować

Pioter @ainolatak 24 września 2019 14:15
24 września 2019 17:06

Czyli tylko bufon, a nie de Buffon; ale w pewnym momencie ten bufon zaczął się pisać comte de Buffon. Może błędny trop, ale ... kto wie

zaloguj się by móc komentować

Pioter @ainolatak 24 września 2019 14:35
24 września 2019 17:07

Myślę, że żadnych błędów na obrazach Matejki nie ma. Są zbyt szczegółowe i zbyt wymowne.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @Pioter 24 września 2019 17:07
24 września 2019 17:52

Też tak myślę, tylko wikispece je widzą, ale ślepi na inne znaki. Myślę, ze matejko celowo te renesansowe tło umieścił. 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @Pioter 24 września 2019 17:06
24 września 2019 17:54

To jak się załapał do akademii mówi, że raczej bufon, z panami mecenasami :) 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować