-

betacool

O nieoczekiwanych efektach wielkich zmian, czyli o tym jak klękałem przed Lutrem. Część 1

Makulektura z 14 listopada 2021r.

Kościół w Szestnie

 

Szkoła Nawigatorów – numer protestancki – luty 2018, Klinika Języka, Szczęsne 2018, s. 228

 

Ks. Wojciech Szmyd T.J. - Profesor teologii moralnej, Kary kościelne, Wydawnictwo Księży Jezuitów, Kraków 1929, s. 192

 

Dedykuję Ainolatak i Parasolowi – na pamiątkę pewnej letniej wycieczki i pewnego zamkniętego kościoła

 

Dzisiejsza gawęda zaprowadzi Nas w stronę cmentarza i spraw poważnych, by nie rzec ostatecznych. Właśnie o nich opowie Nam stara książka, której autorem jest "profesor teologii moralnej" ks. Wojciech Szmyd. Sięgniemy do niej głębiej dopiero w drugiej części tej opowieści. A póki co, zacznę od głębokiej retrospekcji, bowiem sprawy dotyczące percepcji przemijania, a nawet odnalezienia prywatnej drogi na cmentarz, zaczynają się zwykle dużo, dużo wcześniej; często wtedy, gdy nie mamy zielonego pojęcia, że coś ważnego się właśnie w naszym życiu doczesnym rozstrzyga... 

Moje dzieciństwo wiąże się przede wszystkim z dwoma oddalonymi od siebie o ledwie 6 kilometrów miejscami – Mrągowem i Szestnem. Urodziłem się i mieszkałem w Mrągowie. To pięknie położone miasto na Mazurach, do którego w latach pięćdziesiątych, jednym z repatrianckich pociągów trafili moi dziadkowie i mój tata.

Mama, będąc małym dzieckiem, trafiła do Szestna jeszcze w roku 1945. Tak naprawdę to podczas pierwszej repatriacji trafili tam jej rodzice. Z dziejowej zawieruchy wyniknęły więc wielkie migracje ludności, a ich malutkim odpryskiem były moje, dużo mniejsze i zupełnie prywatne przemieszczenia, polegające na tym, że w niektóre wakacje wraz z siostrą, migrowałem sobie na wakacje z miasteczka Mrągowa do Szestna na wieś.

Przed wiekami ranga tych ośrodków była zupełnie inna. To Szestno było miejscem dużo ważniejszym. A jego wagę wyznaczał krzyżacki zamek i bardzo stary kościół. Z zakonnego zamku dziecięca pamięć wyławia jedynie ruiny okraszone jakimiś ciemnymi, schodzącymi pod ziemię dziurami. Rumowisko rudych cegieł okalała fosa na tyle głęboka, że dało się w niej pływać. Snująca się wokół pozostałości zamku rzeczka potrafiła wylać na okoliczne łąki. Kiedy zimą zamarzała, tworzyła hektary zamienionych w lodowisko rozlewisk, na których uczyłem się jeździć na łyżwach. Gdy późną wiosną woda wolno ustępowała, łąki zamieniały się w wylęgarnię tysięcy żab. Każdy stawiany na podmokłej łące krok powodował, że wokół postawionej stopy wzbijało się ponad trawę stado maleńkich żabek. My - jako dzieci próbowaliśmy je łapać. Czasami dla zabawy, ale częściej na wyraźne zlecenie wybierających się na węgorze dorosłych.

Głównymi beneficjentami tej żabomasy, były stada bocianów. Ich liczebność najbardziej było widać pod koniec lata, gdy ćwicząc wielki odlot, wzbijały się ponad łąki. Próbowaliśmy je nawet liczyć, ale trudno było je porachować, bo zdarzało się, że nad naszymi głowami krążyła ich grubo ponad setka.

A potem wszystko gwałtownie zaczęło się zmieniać. Melioracja osuszyła podmokłe dotąd łąki. Fosa wokół zamku zamieniła się w wąską i płytką strugę. Żaby nie miały hektarów podmokłych łąk do wylęgu, bociany nie miały czym się żywić, więc niemal z roku na rok bardzo ich ubyło. Węgorzy w okolicznych jeziorach także było mniej, tyle że nie z powodu mniejszej ilości żab, lecz dlatego że PGR-owscy wynalazcy odkryli, że ryby nie koniecznie trzeba łowić, lecz można je dużo skuteczniej tłuc prądem. Wielkie zmiany dotyczyły nie tylko przyrody, lecz także ludzi. Na początku lat osiemdziesiątych zaczęli „znikać” nasi rówieśnicy, którzy nosili mało polskie nazwiska. To nie były oczywiście sprawy kryminalne spowodowane działalnością tajemniczej czarnej wołgi. Powodem znikania naszych kolegów, a co gorsza - sympatycznych i ładnych koleżanek, były kolejne migracje. Wśród dorosłych mówiło się, że Mazurzy wyjeżdżają do Niemiec. Szukali w RFN-ie lepszego, łatwiejszego życia, ale coś po sobie pozostawiali…

I tu opowieść znowu powędruje do Szestna. Jak już wiecie we wsi stał kościół. Wyglądał na bardzo stary. Przyglądałem mu się nie raz, bowiem każdy przyjazd i wyjazd wiązał się pekaesowym przystankiem usytuowanym prawie na wprost wejścia do kościoła. O ile w dzieciństwie kościół od zewnątrz oglądałem wiele razy, to jego wnętrza przez wiele lat nie widziałem wcale. Wrota były zamknięte, a dorośli ostrzegali że jest to kościół ewangelicki, co nie mówiło mi wiele, ale gdzieś tam z ich komunikatów wnioskowałem, że jest on obdarzony jakimś religijnym defektem, którego istotę pewnie kiedyś mi dokładnie wyjaśnią jacyś bardzo mądrzy ludzie, o ile uda mi się kiedyś na swojej drodze takich napotkać. Wnętrze kościoła było więc tajemnicą ale do czasu..., właśnie tego czasu, gdy ze szkół zaczęły znikać nasze klasowe koleżanki. Wraz z nimi bowiem lepszej przyszłości w RFN-nie szukały całe ewangelickie rodziny. W Szestnie na początku lat osiemdziesiątych została ich garstka, a utrzymanie starego kościoła kosztuje… Encyklopedia Warmii i Mazur stwierdza, że:

„Na początku lat 80. kościół został wydzierżawiony przez społeczność wyznania katolickiego”.

Z opowieści, które pamiętam, negocjacje nie przebiegały w najserdeczniejszej atmosferze, ale mniej więcej wtedy dane mi było zobaczyć wnętrze kościoła po raz pierwszy. Szczerze powiem, że zrobiło ono na mnie ogromne wrażenie. Czuło się bowiem, że obcuje się z czymś starym i bardzo klimatycznym. Choć poszczególne elementy wnętrza nie pochodziły z tej samej epoki, to pojedynczo i razem fascynowały i zaskakiwały. Sami zobaczcie: niezwykły drewniany bogato malowany sufit i napędzane (jeszcze w latach osiemdziesiątych) siłą ludzkich kończyn organy:

źródło:http://encyklopedia.warmia.mazury.pl/images/thumb/2/28/Parafiaszestno2.jpg/432px-Parafiaszestno2.jpg

przecudnie malowane i rzeźbione stare drewniane ławki:

źródło: https://sztukaxxw.umk.pl/gallery/16/medium/1.jpg

Do tego ambona i ołtarz. Na samym jego szczycie biały, karmiący swe pisklę ptak. Nieodparcie kojarzył mi się z bocianem. Jako wchodzące w czasy licealne dziecko, wyobrażałem sobie, że przed wiekami, jakiś rzeźbiarz zachwycił się tutejszymi lokalnymi stadami boćków i postanowił nadać swemu dziełu zwieńczenie o bardzo lokalnym charakterze.

źródło: http://www.aktywnynarowerze.pl/photos/gallery/41/img/896a20d8d72fa74ee09224da7c48a3b4-n.jpg

Dopiero będąc na studiach dowiedziałem się, że ten ptak to stary chrześcijański symbol poświęcenia i ofiary – pelikan. Przyznam, że ta lekcja chybionych skojarzeń niewiele mnie nauczyła, bowiem o innych niejawnych znaczeniach znajdujących się na ołtarzu rzeźb, dowiedziałem się podczas pewnej letniej wycieczki z bardzo rzetelnie przygotowanej, znajdującej się przed kościołem tablicy. Chodzi mi konkretnie o takie dwa rumiane oblicza:

źródło: http://www.aktywnynarowerze.pl/photos/gallery/41/img/5f4aa20df0982ca9b49adef691bff5eb-n.jpg

źródło: http://www.aktywnynarowerze.pl/photos/gallery/41/img/2e48f68834e5f635d0ba7b0483cf3916-n.jpg

Owe rumieńce i długie loki wokół twarzy mogłyby oczywiście wyrażać rzeźbiarskie wyobrażenia o nieco przerośniętych, acz wyjątkowo zdrowych cherubinach. Niestety mocno w tej teorii zgrzyta sumiasty wąs pierwszej postaci. Oblicza obu panów trącą raczej surowością i zdecydowaniem, a w każdym razie zdecydowanie nie trącą anielskością i rozmodleniem. Kim że więc są, ci dwaj panowie? Prawda "zapodana" na przykościelnej tablicy okazuje się dla świadomego rzymskiego katolika mało strawna. Otóż są to rumiane podobizny świeckich bohaterów protestanckich – Gustawa II Adolfa i Marcina Lutra.

O ile z identyfikacją męskich postaci, historycy sztuki uporali się bezproblemowo, o tyle niektóre żeńsko-osobowe wyobrażenia pozostały nadal anonimowe i dalekie od skojarzeń z surowym protestantyzmem. Może ktoś z Was będzie miał jakieś teorie dotyczące filuternego uśmiechu i głęboko odsłonionego kobiecego uda:

źródło: http://www.aktywnynarowerze.pl/photos/gallery/41/img/0c5b7674afa9ce90cff59ddf7b0bd0a7-n.jpg

A może ktoś wyjaśni na czyje to odważnie wypięte piersi z całych sił stara się nie spojrzeć pewien śliczny aniołek:

źródło: http://www.aktywnynarowerze.pl/photos/gallery/41/img/763b9aeea5f34679c80a4d37edbd2a25-n.jpg

Może się mylę, ale wydaje mi się, że rodowód tych dalekich od protestanckiej ortodoksji kobiecych wizualizacji, pozostanie nie wyjaśniony.

Tak czy inaczej, nie tak wielkie w końcu własnościowe przemiany dotyczące jednej wiejskiej świątyni, sprawiły, że nie raz dane mi było w ostatnim czterdziestoleciu, klękać przed samym Marcinem Lutrem…

Ten stan rzeczy mógłby budzić we mnie pewne opory, by nie rzec obawy. Jestem jednak osobą, która na szczęście, potrafi nawet w bardzo niekomfortowych sytuacjach, spojrzeć na otaczającą mnie rzeczywistość pod takim kątem, by dostrzec także jej jaśniejsze strony. To nie jest w kościele w Szestnie takie trudne. Oto bowiem w samym sercu ołtarza króluje zupełnie nie zatroskana obecnością Lutra i Gustawa II Adolfa, radosna figura:

źródło: http://www.aktywnynarowerze.pl/photos/gallery/41/img/2a74cab7507f2a83d9209af222968b96-n.jpg

Tak o owym fenomenie kościoła w Szestnie pisze portal zachwalający odwiedziny w Mrągowie i okolicach:

„Po zniszczeniach wojennych trudno obecnie znaleźć równie piękną świątynię na Mazurach z oryginalnym wyposażeniem (…). Każdego zwiedzającego od razu po przekroczeniu progu zachwyca bogato wyposażone wnętrze. Uwagę przykuwa późnorenesansowy lub wczesnobarokowy ołtarz przedstawiający dwie główne sceny. Scena dolna - główna przedstawia Matkę Bożą w otoczeniu apostołów św. Piotra z kluczami i św. Pawła z mieczem. Dlaczego Matka Boska znalazła się w ewangelickiej świątyni (Ewangelicy nie uznają kultu Matki Boskiej)? Figury zostały uratowane z pożaru w roku 1618, a więc należą do najstarszych na Mazurach. Nie ma informacji, kiedy i przez kogo zostały wykonane, ale po wyglądzie (charakterystyczne wysokie czoło, ułożenie szat) można stwierdzić, że w późnym średniowieczu. Główne przedstawienie ołtarzowe było podczas mszy przykrywane właśnie z powodu nieuznawania kultu maryjnego. Na ołtarzu widnieje data 1647. Jest to jednak prawdopodobnie data renowacji, a nie fundacji jak można by się sugerować”.

Sprawa cudownej i nieprzerwanej obecności Matki Boskiej w koronie, wydaje się znacznie starsza niż opisywane tu dzieje ołtarza. Nie wiadomo dokładnie, kiedy kościół stał się ewangelicki. Być może już w 1525 r. W każdym razie z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że parafia w Szestnie była jedną z pierwszych, które przeszły na luteranizm. Jakim cudem figura Maryi znalazła się na powstałym w czasach wojny trzydziestoletniej ołtarzu? Może dawno temu, przed wiekami, jakiś rzeźbiarz pracujący nad ołtarzem, stwierdził że jakość wykonania rzeźby należy uznać za wartość większą niż doraźne doktrynalne zmiany i wkomponował ją odnawiany ołtarz? A co działo się potem? Czyżby kolejni włodarze świątyni, zauroczeni figurą uznawali jej artystyczną wartość, a może zwyczajnie i po ludzku obawiali się zrzucenia z ołtarza Matki Boga? Kto wie, może tylko dlatego, że przed wiekami Szestno, z prężnego ośrodka, przemieniło się w cichą i omijaną przez dziejowe zawieruchy wioskę, Maryja w złotej koronie mogła ocaleć na ewangelickim ołtarzu przez cztery wieki z okładem i dotrwać do czasów, gdy jej figury nikt już wstydliwie nie skrywał... Prawdziwy cud - tak wiele zmian, a Jej urokliwy majestat, niezmiennie królował nad tym miejscem i króluje do dziś.

Od wspomnianych tu już kilkukrotnie lat osiemdziesiątych, do kościoła w Szestnie uczęszczała moja babcia. Wtedy jeszcze przed kościołem nie było tablicy mówiącej o tym, że klęczy przezd Lutrem, więc chyba nic nie mogło rozproszyć jej różańcowych modlitw. Nie wiem, czy zdążyła w swoich błaganiach wspomnieć o miejscu pochówku. Lubię sobie wyobrażać, że tak właśnie było. Dziś za jej duszę można się pomodlić na małym uroczym cmentarzu, który znajduje się na pagórku za kościołem z figurą Maryi, która przetwała wszystkie dziejowe zmiany i zawieruchy.

 

C.D.N.

 



tagi: kościół  marcin luter  protestantyzm  gustaw ii adolf  mrągowo  szestno  ewangelicy  figura matki boskiej  ołtarz  bociany 

betacool
14 listopada 2021 21:04
36     1771    24 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

MarekBielany @betacool
14 listopada 2021 23:47

Chyba ilustrator był na wycieczce w daleki wschód ?

 

 

zaloguj się by móc komentować

K-Bedryczko @betacool
15 listopada 2021 00:16

Bardzo piękna opowieść.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool
15 listopada 2021 09:50

Rumiany plus za ten cud!

Tak jak w zeszłym roku podczas naszego wypadu pocałowaliśmy klamkę, tak w tym udało się wejść, bo akurat panie sprzątały rano kościół. Mnie też zaskoczył, delikatnie mówiąc, mało protestancki dekor na ławce, bo tam jakoś więcej tych cycków można się dopatrzeć :) Z rumieńców autorytetów się uśmiałam, może artysta inspirację znalazł podczas popisów obwoźnych jesterów  ;)

I rzeczywiscie jedno co wierciło w głowie wycodząc z kościoła, jak to możliwe, ze Maryji nie porąbano w XVI wieku i nie zniszczono później. Zaiste cud! Może bliskość św. Lipki pomogła?

Polecieliśmy jak zwykle w riuny zamku, a tam na ławeczce z piwem dwóch młodych wytatuowanych lokalsów (tzn w wakacje lokalsów, bo na stałe na robotach w Holandii), na pytanie czy nie myślą o powrocie usłyszeliśmy do czego, nic już tu nie ma, Niemce wykupują.

A nazwisko Szmyd też budzi wspomnienia... w mojej dużo straszej siostrze jeden taki się durzył w szkole. Też zniknął z rodzicami za zachodnią granicą mając już nazwisko Schmidt. Wracał jeszcze na wakacje, bo część rodziny została. Siostra wtedy w prezencie dostawała jakieś geszenki. Byłam jeszcze nieodrostkiem, ale nieziemski zapach zielonego jabłuszka mydełka Fa wrył mi się w olfaktoryczną pamięć :)

Następnym razem zajrzę na pagórek w poszukiwaniu Twojej Babci.

zaloguj się by móc komentować

bolek @betacool
15 listopada 2021 11:45

Mistrzu suspensu! Już nie mogę się doczekać na dalszy ciąg opowieści :-)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool
15 listopada 2021 13:11

Śliczności! I cuda nad cudami! Kościól musiał być wcześniej katolicki, a potem może z rąk do rąk przeschodził (zwłaszcza w czasie wojny trzydziestoletniej), skoro tak cudne i kolorowe wyposażenie się ostało, dalekie od luterskiej kirchy. Piękna Madonna widać nad domem swego Syna czuwała... A te rumiane "podobizny" protestanckich autorytetów jakoś się dziwnie dyskretnie wpisują w cały barokowy wystrój.

zaloguj się by móc komentować

betacool @MarekBielany 14 listopada 2021 23:47
15 listopada 2021 14:42

W Indiach chyba nie był, bo by raczej podmalował protestanckie lica na niebiesko...

zaloguj się by móc komentować

betacool @K-Bedryczko 15 listopada 2021 00:16
15 listopada 2021 14:42

Bardzo piękna recenzja.

zaloguj się by móc komentować

betacool @ainolatak 15 listopada 2021 09:50
15 listopada 2021 14:50

Im dłużej się zastanawiam, tym bardziej skłaniam się ku teorii, że tak zwany ludowy (czytaj lokalny, wiejski) protestantyzm był chyba dużo mniej drapieżny od tego metropolitalnego. Mała lokalna parafia, która powoli traciła na znaczeniu i prości ludzie, którzy doskonale znali położoną o kilkanascie kilometrów daej Świętą Lipkę...  Do tego grube na 2,5 metra !!! mury wieży i ciężkie wrota... Taka Maryjna forteca...

 

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @bolek 15 listopada 2021 11:45
15 listopada 2021 14:53

Ja w  sumie też.

zaloguj się by móc komentować

betacool @jolanta-gancarz 15 listopada 2021 13:11
15 listopada 2021 14:56

Wszyscy, którzy są w Mrągowie jadą oglądać adolfińskie (hitlerowe) bunkry. Szestno jest po drodze, ale jakoś prawie nikomu nie po drodze... 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool 15 listopada 2021 14:50
15 listopada 2021 15:42

Zajmujące...Św Lipka - kaplica z figurką spalona w 1525 roku po hołdzie pruskim i wystawiona szubienica. To mogło być rzeczywiscie inspirowane odgórnie. A okoliczna ludność, która widziała, ze nawet to nie pomogło w zniszczeniu kultu, wręcz przeciwnie, być może zaczęła się obawiać skutków zamachu na Wielką Panią. Ale masz rację, radykalizm nie mógł iść od nich.  

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @ainolatak 15 listopada 2021 15:42
15 listopada 2021 17:17

"Już w średniowieczu ustalił się zwyczaj organizowania pielgrzymek do Świętej Lipki, do której dla uzyskania odpustu i w nadziei uzdrowienia przybywali pielgrzymi nie tylko z Prus i Warmii, ale również z Mazowsza. Ostatni wielki mistrz krzyżacki Albrecht Hohenzollem w 1519 r. pielgrzymował pieszo i boso z Królewca do Świętej Lipki.

W 1525 wiara katolicka została zakazana w państwie pruskim, a kult świętych uznano za zabobon. Tłum z Kętrzyna obrabował i zburzył kaplicę, lipa została wycięta, a figurkę utopiono w Jeziorze Wirowym. W 1618 r. katolicy odzyskali swobody wyznaniowe, a sekretarz króla Zygmunta III Stefan Sadorski wykupił całą Świętą Lipkę. Administracja i prawo użytkowania Świętej Lipki zostały przekazane Jezuitom".

źródło: https://www.swlipka.pl/dla-pielgrzyma/historia

A tu o Szestnie: http://dziedzictwo.ekai.pl/@@szestno_kosciol_ewangelicko__augsburski_

"W kościele na szczególną uwagę zasługuje ołtarz główny, którego całość stanowią dwie podstawowe sceny. Scena dolna - główna przedstawia Matkę Bożą w otoczeniu apostołów Św. Piotra i Św. Pawła. Charakterystyczne fałdy szat wskazują na to, iż figury te powstały w ostatnich latach XV wieku. Te trzy figury ołtarzowe uratował z pożaru w 1618 roku proboszcz Stopka".

Ten 1618 to był widać bardzo gorący rok, w którym "negocjacje" przebiegały w sposób bardzo dramatyczny i mało wyszukany...

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @betacool 15 listopada 2021 17:17
15 listopada 2021 18:29

Fiu fiu...rozwścieczony tłum z Ketrzyna...Jak bym o Jedwabnym słyszała :)

Raptem 8 lat później to własnie z kętrzyńskiego woja utworzono najstarszy pułk armii pruskiej (wschodniopruski pułk grenadierów królewskich) a Kętrzyn to jedne wielkie koszary, które w rok nie powstały...

 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool 15 listopada 2021 14:50
15 listopada 2021 18:57

Też mi się tak zdaje. Mazurzy przecież pochodzą z Mazowsza. Osadnicy mazowieccy orginalnie katolickiego wyznania. Nawet za Hitlera był tam opór przeciw niemieckości i parcie na polskość o czym w "Na tropach smętka" Wańkowicza. Ze 5 razy ją przesłuchałem.

Świetne są te "ewangelickie" zabytki kultu Maryjnego w Szestnie, jak i kultu nieco mniej Maryjnego. Tak jak cała historia. Miałem podobny kościoł w Piszu pod wezwaniem św. Jan Chrzciciela. I to tam ochrzcił mnie właśnie Jan Chrzciciel. Dokładniej tamtejszy proboszcz. Z ewangelickich śladów pozostał tam głównie mur pruski i bardzo stara wieża kościelna:

https://thumbs.dreamstime.com/z/ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82-w-pisz-polska-48041385.jpg

 Ołtarz jest z 17 w. i jest wybitnie barokowy, bardziej jezuicki niż luterski:

Chociaż może i luterski bo brakuje Matki Bożej. Ambona też barokowa:

Na ścianach i na suficie znajdowały się piękne malunki, chyba z XIX w. które wydatnie łogodziły moją niecierpliwość w oczekiwaniu na koniec Mszy Św. Był Jan Chrzcieciel chrzczący Jezusa Pana. Ale na suficie byli też Adam i Ewa zaraz po spożyciu owocu, i chyba drugi z nimi w skórach zwierzęcych, Kain i Abel i coś tam jeszcze,. Ten pierwszy był znacznie ciekawszy ze względu rzecz jasna na przepiękną Ewę. Czegoś eksopzycja męskiej muskulatury Adama nie interesowała mnie, a nawet wydawała się nieprzyzwoita. Ale Ewa, nie powiem, nie powiem.
Niestety. Zdarzyło się nieszczęście. Z nieznanych powodów  w latach 90. dzieje Adama i Ewy zostały zakryte tynkiem i białą farbą. Dziwię się, bo obrazy które zostały mi w pamięci, mówią mi o bardzo dobrym 19-wiecznym albo i 20-wiecznym rzemiośle malarskim. Być może wilgoć i koszty konserwacji. 

Krótka notka o Chrzcicielu w Piszu. Na marginesie głowa św. Jan Ch. na tacy to herb Pisza: 

"Kościół zbudowano w końcu XVII wieku, w 1843 roku został przebudowany. Najstarszym zabytkiem świątyni jest wieża zwieńczona od 1739 roku krzyżem. We wnętrzu kościoła na uwagę zasługuje ołtarz główny z okresu późnego renesansu, odnowiony w 1696 roku oraz barokowa ambona pochodząca z 1701 roku. Z XVII wieku pochodzą m.in.drewniany krucyfiks oraz chrzcielnica.

Legenda mówi, że kościół posiadał podziemne przejście łączące go z sąsiadującym zamkiem.
O samych podziemnych tunelach krążą opowieści mówiące, że ciągną się pod dnem koryta rzeki Pisy. Dwa lata temu, tuż przy brzegu rzeki znajdującym się na wysokości kościoła opadło na kilka metrów w dół dno rzeki. Mówi się też, iż w piskich podziemiach ukryta jest mityczna „bursztynowa komnata”."

Była też wieża tuż nad rzeką. Coś jakby baszta. Przed wojną była tam podobno protestancka szkoła niedzielna. Była jeszcze za moich czasów, ale została zburzona. 

Był w Piszu zamek krzyżacki. Zastąpił go masywny budynek archiwum i milicji, teraz policji:

https://medievalheritage.eu/wp-content/uploads/2017/01/Pisz-archiwalne-z-1684r.jpg

Nadto Pisa, zakole Pisy. Tu miejsce które bardzo często nawiedzaliśmy, pływanie, zabawa po pachy na cały upalny dzień:

http://bajdarka.pl/images/rzeki/pisa/biwak1.jpg

Zdjęcie z sieci, ale zamieszczam je również jako reklama Bajdarki, centrum turystycznego http://bajdarka.pl/splywy-kajakowe-kanoe/polska/splyw-kajakowy-pisa

Jezioro Roś, Śniardwy puszcza piska, cała okolica, lasy, grzyby, leśne jeziora, Niegocin, Nicponiek, to był raj mojego dzieciństwa. Wujowie i stryj brali nas tam na ryby i na ogniska.

Pisz dzisiaj to miejscowość turystyczna która dorównała w konkurecji Rucienemu Nidzie. Świetny port dla żaglówek tuż przed ujściem Rosi w Pisę. Ale żadziej tam bywam.

Babcia wysyłała mnie do sklepiku p. Małeckiej, masło, mleko, świetne sery, bo w Piszu była, niestety była, świetna mleczarnia. Zabiła ją konkurencja ze strony mleczarni ełckiej. Do niedawna jeszcze posłem z PiSu z Piszu był Jerzy Małecki. Nie wiem czy rodzina legendarnej p. Małeckiej.  

Rynek z przeszłości, z klombami i drzewami, bardziej mi się podoba, i z teraz 

https://polska-org.pl/photo/file.action?thumbFit300x180=&id=7199659

https://radioolsztyn.pl/wp-content/uploads/2021/03/AdobeStock_302731464-1320x537.jpg

zaloguj się by móc komentować

betacool @betacool
15 listopada 2021 19:43

Jeździłem z tatą na grzyby do lasów wokół Pisza. Ze dwa razy tak pobłądziliśmy, że prawie do niego doszliśmy ale miasta nigdy porządnie nie zwiedziłem.

Dzięki  tobie dziś przyjrzałem się niektórym detalom. 

Słuchaj pod amboną jeden z jej męskich filarów trzyma księgę. Czy dobrze widzę... siedzi na niej mały kotek?

zaloguj się by móc komentować

DYNAQ @betacool
15 listopada 2021 19:49

Ech,Pisa...spławialiśmy nią z Wilkas k Giżycka łódki AZS UW do bazy nad Zalewem Zegrzyńskim .Na meandrach zobaczyłem widok który mam przed oczami do dziś: za zakrętem  płynęły Omegi których kadłuby kryły się w brzegach a po zielonych łąkach bezszelestnie sunęły ich białe żagle...W czsie flauty podholowała nas łódka wyposażona w legendarny ,polski silnik GAD. Jedyny raz w  życiu widziałem taki silnik.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool 15 listopada 2021 19:43
15 listopada 2021 20:15

To byłoby niezłe z tym kotkiem. Ale to jest raczej wół, symbol św. Marka Ewangelisty. Jego Ewangelia zaczyna się od Jana Chrzciciela. 

Wy pewnie autobusem do Rucianego i z tamtąd lasami w kierunku Pisza. Szeroki Bór to już prawi Pisz, jeszcze parę kroków. Pewnieśmy się na was gdzieś natknęli. My też za grzybami. Czasem całym oddziałem, dziadek, tata, mam, wujkowie, ciotki i dzieciaki. Jak natrafiliście, kiedyś na wrzeszczącą hałastrę to byliśmy my. Ale grzybiarze trzymają się od siebie na odległość rzutu kozikiem. Tak więc komunikacja możliwa tylko na blogu.

Na Jagodnym i na Pogobiu wiadrami jagody.

Pisz polecam. Fajny jest ratusz, muzeum, z wypchanymi kormoranami, rysiem, żbikiem, itp., nadto bulwary nad Pisą. Puszczę znasz. Na wschód od Pisza bardzo fajne jeziorko Kocioł z agroturystyką.  

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @DYNAQ 15 listopada 2021 19:49
15 listopada 2021 20:17

"Omegi których kadłuby kryły się w brzegach a po zielonych łąkach bezszelestnie sunęły ich białe żagle"

Niezłe. Szkoda że nie zrobiłeś zdjęcia.

zaloguj się by móc komentować

DYNAQ @Magazynier 15 listopada 2021 20:17
15 listopada 2021 20:23

Ba! Wtedy ,na spływie żywiliśmy się na okrągło pulpetami w słoikach + chleb ,na nic innego nie było nas stać...a o telefonach z aparatem fotograficznym jeszcze się nikomu nie śniło.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Magazynier 15 listopada 2021 20:15
15 listopada 2021 20:25

Marek to lew. Wenecja to przecież Marek i lew, więc może nie kotek, nie wół, a mały lwek...

zaloguj się by móc komentować

betacool @DYNAQ 15 listopada 2021 20:23
15 listopada 2021 20:28

Te pulpety z dawnych lat wcale takie złe nie były, zwłaszcza ze świeżym chlebem i na świeżym powietrzu.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool 15 listopada 2021 20:25
15 listopada 2021 21:16

Róźne się przypisuje te symbole Ewangelistom, ale prawie jestem pewien że to wół. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @DYNAQ 15 listopada 2021 20:23
15 listopada 2021 21:18

Pulpety były świetne. I jeszcze paprykarz ze szprotów. I nawet te benzoesany czegoś wtedy były lepsze ...

zaloguj się by móc komentować

betacool @Magazynier 15 listopada 2021 21:16
15 listopada 2021 21:39

Wiem już raz to dyskutowaliśmy, ale jestem ciekaw , czy znalazłbyś z takimi wątpliwościami posłuch w Wenecji.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool 15 listopada 2021 21:39
15 listopada 2021 22:04

Nawet bym nie próbował. Wenecki lew jest skrzydlaty, napowietrzny, to ten co ryczy i szuka kogo by pożreć. Lew Judy św. Marka czy św. Mateusza mógłby tam zawitać ale w pierwszej kolejności żeby oskubać weneckiego z piórek.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @betacool
16 listopada 2021 08:06

Jeśli chodzi o udo i pierś, wygląda mi to na stymulację grzechu. Przychodzi mi na myśl co powiedział sam Luter, że im więcej grzeszysz człowiecze tym więcej Bóg ma do odpuszczenia. Przecież sam Bóg nie może się doczekać, żeby odpuścić grzechy. Taka filozofia "dla ubogich" w wykonaniu samego "miszcza". :))

zaloguj się by móc komentować

betacool @Andrzej-z-Gdanska 16 listopada 2021 08:06
16 listopada 2021 11:25

To nawet pasuje do takiego cytatu z "miszcza":

„Bądź grzesznikiem i niech twoje grzechy będą ogromne, ale niech twoja ufność w Chrystusa będzie silniejsza i raduj się w Chrystusie, który jest zwycięzcą nad grzechem, śmiercią i światem. Będziemy grzeszyć przebywając tutaj, gdyż to życie nie jest miejscem, gdzie mieszka sprawiedliwość. (…) Żaden grzech nie może nas od Niego odłączyć, nawet gdybyśmy mieli tysiące razy każdego dnia zabić czy popełnić cudzołóstwo”

(źródło: Let Your Sins Be Strong, [w:] The Wittenberg Project, The Wartburg Segment, tłum. Erika Flores, [w:] Dr. Martin Luther, Sämmtliche Schriften, list nr 99, 1 VIII 1521. – por. także Henri Denifle, Luther et Lutheranisme. Etude Faite d’apres les sources, tłum. J. Paquier, A. Picard, Paris 1912-13, t. II, s. 404).

A tu więcej takich mądrości, gdyby ktoś chciał sie nieco poedukować:

https://pch24.pl/500-lat-protestantyzmu-35-absurdalnych-cytatow-z-marcina-lutra/

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool 16 listopada 2021 11:25
16 listopada 2021 14:15

Dobre. To jest właśnie to. 10/10. Kiedyś o tym słyszałem, ale nie mieściło mi się w głowie że to można zwizualizować. Do dnia dzisiejszego. Jaką by tu dać emotkę, najlepiej osła z błyskiem w oku i uśmiechem od ucha do ucha i półlitrówką w pysku jak z gwinta pociąga. Iluminacja jednym słowem. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @Magazynier 16 listopada 2021 14:15
16 listopada 2021 16:18

Emotki rytu luterskiego. Na to bym nie wpadł...

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @betacool 16 listopada 2021 11:25
16 listopada 2021 16:51

Trochę się boję, bo jeszcze mi się spodoba. :)

Z człekiem na starość dziwne rzeczy sie dzieją i czasami on nic o tym nie wie lub tak ściemnia, że wszyscy mu uwierzą.

zaloguj się by móc komentować

Teresa @Magazynier 15 listopada 2021 21:16
17 listopada 2021 20:04

Lew symbolizuje św. Marka, a wół Mateusza. Postacie zwierzęce pochodzą ze starszej tradycji, a przypisane Ewangelistom na zasadzie skojarzeniowej (jak zresztą cała literatura biblijna). Wół symbolizuje św. Mateusza, bo jego ewangelia pisana była dla żydów, a wół był najcenniejszym zwierzęciem ofiarnym. Na tej zasadzie ludzka twarz to św. Łukasz, piewca "ludzkiej twarzy" Boga, a orzeł symbolizuje św. Jana - o "orlim" wzroku.

zaloguj się by móc komentować

Teresa @betacool
17 listopada 2021 20:10

Dziękuję za ciekawy artykuł, a przy okazji za całą Pana pracę; zawsze czekam na Pana artykuły.

Mam małą uwagę odnośnie figur. Jest jeden z odłamów (z wczesnego okresu reformacji), który nie zabraniał przedstawień MB i świętych; ewangelicki bodajże, ale tego nie pamiętam.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Teresa 17 listopada 2021 20:04
17 listopada 2021 23:49

Mnie takoż zawsze było dane oglądać ambony z identycznym zestawem ewangelistów i symboli.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Teresa 17 listopada 2021 20:10
17 listopada 2021 23:50

Idzie zima, wieczory długie, mróz zetnie ogródek, powinno się to przełożyć na więcej wpisów.

Piękne dzięki za dzięki.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Teresa 17 listopada 2021 20:04
20 listopada 2021 09:17

W Słowniku symboli Kopalińskiego: "Lew jest dawnym emblematem św. Marka ewangelisty, patrona Wenecji ... Lew o czterech skrzydłach - wiatr południowy. W alchemii reprezentował siarkę."

Kopaliński oczywiście nie jest orędownikiem ortodoksji. Ale to co Kopaliński, Pani i Gospodarz mają w pamięci odnośnie symboliki ewangelistów może być faktyczną starszą tradycją. Protestanci natomiast mogli to zakwestionować i wprowadzić swoją interpretację. Dlatego w Piszu na Ewangelii św. Marka trzymanej przez św. Jana Chrzciciela jest wół albo byk. W moją pamięć i w teksty które ja czytałem na temat tych symboli mogła wejść ta właśnie inna nietradycyjna interpretacja. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool 16 listopada 2021 16:18
20 listopada 2021 09:25

:-))))

Na marginesie: Wybroniłem się z negatywnej oceny i jeszcze pożyję. Okazało się że szmaciarskie oceny ze strony studentów nie liczą się jeśli ich jest 6 i mniej na grupę. Ale żeby znaleźć te dane trzeba sobie zainstalować mobilną aplikację mojej szkółki. Na zwykłej stronie internetowej nie ma ich. Oprócz tego banalny elearning liczy się jako osiągnięcie, czego wcześniej nie wiedziałem. Zostałem wtajemniczony ...

Iluminacja i emotyka rytu luterskiego.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować