-

betacool

O teoriach powodowanych brakiem zdjęć z lądowania Amerykanów na globusie

Makulektura z 12 kwietnia 2021 r.

 

 

Zbigniew Kazimierz Witek, Karol Estreicher junior, Losy spuścizny, Kraków 2007, s. 876

 

Dzisiejszy wpis miał dotyczyć zupełnie innych globusów, w każdym razie nie tych, które jako najcenniejsze naukowe zabytki, z dumą przechowywane są krakowskich muzeach. Pogodziłem się już jednak z tym, że niektórych tematów nie wybieram ja, tylko one wybierają mnie. Tak stało się i tym razem, bowiem wygrzebując materiały o globusach pochodzących z pewnego bogatego miasta (o których tekst jeszcze powstanie), odnalazłem opisy niezwykłych zdarzeń dotyczących podwawelskich kulistych artefaktów.

W 2016 zawitała do Krakowa grupa amerykańskich naukowców, którzy mieli bacznie przyjrzeć się globusowi zwanemu jagiellońskim. Wikipedia mianuje go jednym z pierwszych globusów w historii kartografii. Jest on zarazem najstarszym zachowanym, na którym zaznaczono nowy kontynent – Amerykę. Globus Jagielloński powstał prawdopodobnie w tym samym warsztacie rzemieślniczym co Globus Lenoxa przechowywany jak relikwia w Nowojorskiej Bibliotece Publicznej. Globus Lenoxa (o połowę większy) również ma wyrytą Amerykę Południową, która podobnie jak na Globusie Jagiellońskim, jest opisana bez użycia słowa „Ameryka”. Globus Jagielloński powstał ok. 1510 roku. Jest pozłacany i ma wielkość sporego jabłka. Swą nazwę zawdzięcza profesorowi chemii Tadeuszowi Estreicherowi, który mając 29 lat odkrył go dla świata nauki, publikując w 1900 roku pierwszą poświęconą mu pracę naukową p.t. „Globus Biblioteki Jagiellońskiej z początku wieku XVI, w Krakowie”.

Nieprecyzyjnie rzecz ujmując, ów cenny zabytek znalazł się przed czterema laty pod lupą amerykańskich naukowców. Nieprecyzyjnie – bowiem badania odbywały się wcale nie za pomocą lupy, lecz przy użyciu superczułej aparatury służącej do wykonania cyfrowych zdjęć najwyższej jakości. Od strony naukowej całe przedsięwzięcie zabezpieczał Chet Van Duzer – historyk kartografii, który zarządza projektem Lazarus podjętym przez Uniwersytet Rochester w stanie Nowy York. Owo przedsięwzięcie ma służyć detalicznemu przyjrzeniu się starym księgom, rękopisom, mapom i obiektom takim jak globusy, by odsłoniły jak najwięcej skrywanych jeszcze tajemnic. Dzięki temu projektowi możemy podziwiać kilka niezłej (ale chyba nie tak znowu oszałamiającej) jakości fotek globusa Lenoxa.

Amerykańscy naukowcy tłumaczą, że „obecnie ponad 90 procent obiektów w muzeach na całym świecie nigdy nie będzie oglądanych przez publiczność, czy to z powodu braku powierzchni wystawienniczej, czy też z powodu zniszczeń, do których doszło”.  Wyznaczając cele projektu Lazarus, posuwają się do bardzo wysublimowanych określeń: "remedium na niewidzialność", „zmysłowa pełnia, która dogłębnie zwiększy naszą zdolność rozumienia i uczenia się”.

Owo zaklęcia pełne pokus, okazują się jednak aż do dziś, wabiącym nas w pustkę syrenim śpiewem. Zdjęć Globusa Jagiellońskiego na stronach Uniwersytetu Rochester niestety nie uświadczymy. Jest to o tyle dziwne, że specjalistyczne zdjęcia Amerykanów, po digitalizacji w 3D, miały zostać bezpłatnie udostępnione w internecie, umożliwiając dokładne przyjrzenie się globusowi badaczom z całego świata. Nie wiem, dlaczego ładowanie do internetu zdjęć w formacie 3D trwa ponad 4 lata, bo pamiętam, że wrzucenie łopatą kilku ton węgla do piwnicy zajmowało mi jedno popołudnie. Zapewne pracowałem w zupełnie innym formacie, w którym chodziło o wprowadzenie zaledwie jednej d... w możliwie szybki stan spoczynku. W robocie uniwersyteckiej chyba jednak nie o to chodzi...

Z braku zapowiadanego przez Amerykanów laku, pozostało mi odnalezienie dostępnych zdjęć, a także przejrzenie dziennikarskich relacji z owych krakowskich oględzin. Wyszukiwarka proponuje nam następujący niezbyt obfity zestaw fotograficzny. Zapewniam, że jakość zdjęć globusa i tak jest lepsza niż wszystko co do tej pory w internecie się pojawiło.

Naukowych materiałów na temat badań też nie ma. Po niewielkim dziennikarskim odzewie, wnioskuję, że sprawa zainteresowała jedynie "Wyborczą". Na temat amerykańskich prac powstały dwa teksty. Z jednego z nich dowiadujemy się, że mapy i globusy mają swoich badaczy i jak w każdej dziedzinie najbardziej intrygujące są tajemnice i detektywistyczna robota:

„ - Mapy nie służą tylko do tego, żeby doprowadzić nas z jednego miejsca do drugiego - śmieje się dr Van Duzer. - Każda z nich, a szczególnie te stare, symbolizuje miejsce człowieka w świecie, jego związek z innymi ludami zamieszkującymi Ziemię, a nawet z Bogiem [a np. katedry są obrazem bożego Jeruzalem na ziemi]. Lubię, kiedy mapa ma w sobie jakąś tajemnicę, której odkrycie wymaga detektywistycznej wręcz pracy”.

I słuchajcie, ledwo rzekł słowo o detektywistycznej robocie, to pojawiła się skrywana dotąd tajemnica, o której nie zapomniała donieść niezrównana "Wyborcza":

W artykule p.t. „Mapy – dlaczego nie mówią prawdy” możemy przeczytać:

" - To technologia zwykle używana do odkrywania tego, co kryje się pod uszkodzeniami starych map. W tym jednak wypadku jest nieco inaczej. Globus Jagielloński jest zachowany w świetnym stanie, jest jednak na tyle niewielki, że gołym okiem nie widać wielu jego szczegółów. Dzięki obrazowaniu możemy sprawdzić, czy jest przechowywany w dobrych warunkach i nie ma żadnych mikrouszkodzeń, a także lepiej przyjrzeć się mistrzowskiej ręce, która go stworzyła - tłumaczy Van Duzer.

- Zgodnie z tym, co czytałem w książkach poświęconych geografii z okresu renesansu, może to być pewna wskazówka. Mamy też pewne podejrzenia, że globus został stworzony na podobieństwo innego, już istniejącego, a jego twórca mógł nie mieć nic wspólnego z geografią i tylko skopiował widziane wcześniej mapy. To jednak tylko nasze spekulacje - podkreśla Van Duzer.

Jak się jednak okazuje, już podczas wykonywania zdjęć udało się dokonać paru odkryć.

Oprócz kilku rys na powierzchni znaleziono między innymi przyklejone łatki, co oznacza, że ktoś usiłował go restaurować, o czym muzeum wcześniej nie miało pojęcia”. (podkreślenia i pogrubienia moje).

Przyznam, że jestem w nielichym kłopocie, bo ja po niedługiej internetowej kwerendzie wiedziałem, kto bardzo długo majstrował przy Globusie Jagiellońskim.

By jednak znaleźć te informacje, trzeba było się zapuścić poza obszar polskojęzyczny komputerowej sieci. Oto w październiku 2019 roku pani Emily Wolfe zamieściła artykuł p.t „Old News: The case of the two Jagiellonian globes” (Stare wiadomości. Przypadek dwóch jagiellońskich globusów), który na dobrą sprawę odświeżał relację gazety „The Pits News” z roku 1940. Artykuł ów opowiadał o uroczystym otwarciu kolejnej (siedemnastej) sali narodowej na uniwersytecie w Pitsburgu.

Tym razem była to sala poświęcona Polsce (z „Dziennika wypadków” Karola Estreichera juniora dowiadujemy się, że zaprojektował ją Adolf Szyszko-Bohusz).

„Michał Kwapiszewski, polski urzędnik przemawiający podczas uroczystości poświęcenia, powiedział trzeźwo, że sala wykładowa - jako pomnik polskiej kultury - ma „większą wartość, niż można było przewidzieć”.

„Ta sala jest kontynuacją tysiącletniej tradycji polskiej kultury i sztuki” - powiedział Kwapiszewski, (…). „Dopóki naród nie zostanie całkowicie zniszczony… nowoczesna cywilizacja i całe dziedzictwo jej sztuki i nauki będzie kontynuowane”.

"Pokój Polski wzorowany był na wnętrzach Zamku Królewskiego na Wawelu, z meblami z drewna orzechowego, kolorowym malowanym sufitem i sześciobocznymi „okrągłymi” szybami. W jedną ścianę wmurowano kamień węgielny z Collegium Maius, najstarszego budynku Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Na ścianie wisiała kopia obrazu Jana Matejki przedstawiająca polskiego astronoma Kopernika, a przed wykuszem pokoju stała rekonstrukcja XVI-wiecznego Jagiellońskiego globu ziemskiego”.

Orędowniczką sprowadzenia kopii globusa jagiellońskiego była Ruth Crawford Mitchell.

„Szczególnie 10-calowy globus Jagielloński był od dawna powodem do dumy dla Polski, a Ruth Crawford Mitchell - reżyserka i inicjatorka inicjatywy Nationality Rooms - od początku wiedziała, że ​​chce, aby w pokoju polskim Pitta znalazła się replika. Globus, datowany na około 1510 r., był jednym z pierwszych, który przedstawiał Amerykę, a oprócz tego, że pokazywał mapę świata z XVI wieku, pełnił funkcję zegara i kalendarza. W latach trzydziestych XX wieku był eksponowany w Sali Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Jagiellońskiego”.

Jednak replika sprawiła pani Mitchell wielkie rozczarowanie. Ale o tym za chwilę.

Emily Wolfe pisze, że na początku lat trzydziestych Tadeusz Estreicher zatrudnił polskiego ślusarza Henryka Waldena. Karol Estreicher w „Dzienniku wypadków” podaje nazwisko Waldyn i to jest jego poprawna wersja.

Pan Henryk, pod okiem Karola Estreichera, miał stworzyć kopię globusa. Pan Tadeusz to „światowy znawca Globusa Jagiellońskiego”, który jak wiemy już w 1900 roku ów kulisty artefakt po raz pierwszy dokładnie opisał, ale w życiu wybrał inną dziedzinę niż historia sztuki, czy muzealnictwo. Był bowiem chemikiem.

Ów niecodzienny tandem, czyli cyzeler artystyczny Henryk Walden i profesor chemii Tadeusz Estreicher, przyjęli zlecenie od pani Mitchell. A ich drobiazgowa praca, która wyglądała tak jak na poniższym zdjęciu, trwała całe pięć lat.

źródło: https://ti2ju6ltpkpzdxc3qeasy7rhq4--pittnews-com.translate.goog/wp-content/uploads/2019/10/Image-from-iOS-1-342x475.jpg

Pani Wolfe pisze, że archiwa Uniwersytetu w Pittsburgu zawierają „pozornie niekończący się strumień listów i telegramów od Mitchell do Waldena, Estreichera i wielu polskich urzędników rządowych pomagających w projekcie Polish Room. Rzemieślnik raz po raz błagał o więcej czasu, powołując się na niezwykłą dbałość o szczegóły niezbędne do odtworzenia skomplikowanego globu - czterokrotnie większego od oryginału - ku zadowoleniu Estreichera".

Ostatecznie, Walden potrzebował pięciu lat, aby ukończyć globus, przy prawie dwukrotnie wyższym od pierwotnych szacunków koszcie. Kiedy w końcu globus dotarł do Pittsburgha w 1938 roku, Mitchell i jej komitet byli rozczarowani, gdyż replika nie miała mechanizmu zegarowego pozwalającego jej działać jak oryginał. "Niemniej jednak jagielloński globus Pitta, który zajął zaszczytne miejsce na sali, otrzymał entuzjastyczne recenzje od kanclerza Johna Bowena i innych mieszkańców miasta”.

Jak widzimy sprawa sporządzenia kilkukrotnie większej kopii toczyła się ku zadowoleniu Tadeusza Estreichera. Nieco to dziwne, bowiem uczynienie repliki w skali 1:1 wydawało się rozwiązaniem dużo prostszym. Wystarczyło bowiem zrobić formy i odlewy i wiernie odtworzyć stary artefakt. Droga na skróty nie wchodziła jednak w grę, a dwaj panowie rekonstruktorzy postanowili działać w skali o wiele większej i dodajmy dużo bardziej czasochłonnej. Warto postawić pytanie, z czego tak bardzo zadowolony był Tadeusz Estreicher i czy chodziło tylko o dwukrotne przekroczenie pierwotnego budżetu? A może zasadniczym powodem zadowolenia był ów kupiony czas i długi proces rekonstrukcji ? Co jeśli, ten większy egzemplarz, miał być okazją do sporządzenia jeszcze jednej kopii, a powstawanie większej kuli i piękne zdjęcie z procesu jej powstawania, miało odwrócić uwagę na tym, czego na fotografii nie widać.

Zapytacie skąd takie przypuszczenia? Ano biorą się one stąd, że nawet po zakończeniu tworzenia kopii, Tadeusz Estreicher traktował Globus Jagielloński niczym swój osobisty gadżet. Po pięcioletnim „wypożyczeniu” z UJ-u, artefakt nadal bowiem znajdował się pod "osobistą pieczą" profesora chemii.

Nie wiemy jakim kluczem kierowali się przedwojenni muzealnicy typując w roku 1939 uczelniane skarby przeznaczone do ewakuacji i ukrycia. Wiemy natomiast, że nasz globus na takowej liście się nie znalazł i pozostał zupełnie przez nich zapomniany i poza wszelką muzealną ewidencją.

O okupacyjnych losach tego artefaktu opowiadają wspomnienia z listopada 1973 spisane przez Jadwigę Schoen na prośbę profesor Wandy Żankowskiej - Jasińskiej:

„Pewnego wieczoru, wkrótce po aresztowaniu profesorów, w budynku chemii zjawił się oficer niemiecki z zapytaniem o miejsce przechowywania Globusa Jagiellońskiego, który jeszcze przed wybuchem wojny widział na wystawie nauk przyrodniczych w sali refektarzowej. Dla dr Jadwigi Schoen wizyta ta była ostrzeżeniem przed możliwością grabieży przez Niemców cennego zabytku. Nie zdradzając, że wie cokolwiek na jego temat, natychmiast po odejściu oficera udała się do żony prof. Estreichera, która przekazała jej klucze do szaf w gabinecie profesora w Zakładzie Chemii Nieorganicznej. Wraz z córką w jednej z szuflad znalazły globus, który dr Schoen przeniosła schowany w teczce do swoich kuzynów mieszkających przy ul. Wiślnej, skąd po kilku dniach zabrała go do swojego domu znajdującego się przy ul. Biskupiej 10. Wydawało się, że tam globus będzie mógł bezpiecznie doczekać końca wojny. Jednak po pewnym czasie wieczorem do domu dr Jadwigi Schoen przyszedł doc. Schwarz z Generalnego Gubernatorstwa w towarzystwie Pietrasa, pracownika Biblioteki Jagiellońskiej. Znowu padło pytanie o miejsce przechowywania Globusa Jagiellońskiego. Z całym opanowaniem odpowiedziałam, że nie wiem i że najlepiej, jeśli z nimi pojadę do Zakładu na Olszewskiego i tam go poszukamy – pisze w swoich wspomnieniach doc. Jadwiga Schoen. Podczas gdy samochód oddalał się w stronę Uniwersytetu, z mieszkania przy ul. Biskupiej tylnymi schodami wyszła siostra dr Schoen z globusem, który zaniosła do państwa Kostków, mieszkających przy ul. Kopernika. Tam został on ukryty na strychu. W tym samym czasie w Zakładzie Chemii Organicznej dr Schoen najpierw poprosiła, by dokładnie opisać jej globus, a następnie udała, że przypomina sobie, jakoby globus został wysłany na wystawę do Pittsburgha (nie dodała, że wysłano kopię, a nie oryginał). Jej wersję niespodziewanie potwierdził pan Pietras, który zapewne zorientował się w prowadzonej przez nią niebezpiecznej grze. Tak zakończyła się ostatnia próba poszukiwań Globusa Jagiellońskiego przez Niemców”.

Jak czytamy, jeden z najcenniejszych zabytków UJ leżał sobie spokojnie profesorskiej szufladzie, czekając aż ktoś sobie o nim przypomni. Warto zauważyć, że obiekt, który wymknął sie ewidencji naszych rodowitych muzealników, był dobrze zapamiętany i poszukiwany przez Niemców, którzy ostatecznie uznali, że cenny artefakt wylądował w Ameryce.

Zastanawiający jest także inny fakt. Oto w roku 1973 na prośbę pewnej pani profesor, Jadwiga Schoen spisała swoje wspomnienia. Cóż skłoniło owe panie do nagłego utrwalenia okupacyjnych przeżyć jednej z nich? Mogę się oczywiście mylić, ale być może powodem było nagłe zainteresowanie kolejnego już Estreichera (tym razem Karola juniora) innymi starodawnymi przyrządami astronomicznymi UJ. Jego aktywność na tym polu wzbudziła pod koniec 1972 roku sporo kontrowersji. Możemy o tym poczytać w "Dzienniku wypadków" pisanym przez pana Karola, który argumentuje zasadność swojego mało ortodoksyjnego podejścia do renowacji starych eksponatów:

" 12 listopada 1971, piątek

(...) Dziś stwierdziłem uszkodzenie na tarczy globusu Bylicy. Zawinił Sternadel, kiedy mu się przy niesieniu globus wysunął z ręki. Ale naprawdę winne są środki masowego przekazu, które ciągle żądają przedmiotów z Muzeum jako rekwizytów do przedstawień. Nie ma obrony.

Także na wystawach niszczą się eksponaty. Na Wawelu, u Szablowskiego zniszczono torquetum. Było wypożyczone na wystawę do Budapesztu. ("Dziennik wypadków" t.4 , s. 526)

 

28 sierpnia 1972, poniedziałek

Do Polski przyjechali przedstawiciele Smithsonian Institution z Waszyngtonu, zapewne na koszt Piszka. Zachowanie ich było agresywne i bezwzględne, ale za tym czerepem rubasznym kryło sie zainteresowanie dla Muzeum UJ. Fotografują tu i w Bibliotece Jagiellońskiej. Najmniej przyjemna była pani konserwator z działu globusów. Bardzo pewna siebie. Na łańcuszku miała koronę Dawida. Znamienne.

Upadam pod ilością zajęć i kłopotów administracyjnych. Do tego jeszcze ... (tekst się urywa) ("Dziennik wypadków", t. 4, s. 630)

 

19 września 1972, wtorek

Wiesław Łabędzki odnawiał narzędzia Bylicy, torquetum, astrolabium, globus. Ma manię chwalenia się, gadania czego to on nie umie i jak, plotkuje na temat prac konserwatorskich. Przed niejakim profesorem Wnukiem wygadał, że złocił i uzupełniał niektóre drobne częsci instrumentarium Bylicy. Profesor Wnuk chodzi teraz i trąbi po Krakowie, że wszystkie częsci "rozbitego i zniszczonego torquetum są nowe", "że na Wawelu i w Budapeszcie zniszczono instrumentarium" i tym podobne głupstwa. Kłopot, irytacja - co z tym fantem robić...?" ("Dziennik wypadków" t.4., s.636)

 

24 września 1972, niedziela

Prace nad odnowieniem instrumentów Marcina z Olkusza (Bylicy).

Zdecydowałem się odnowić je przez pozłocenie. Ciężka to praca w krakowskich warunkach. Prace przeprowadza Wiesław Łabędzki. Wielki jest nieporządek w jego pracowni. Jest też niepunktualny i niesłowny, ale to dobry fachowiec. Trzeba go jednak ciągle pilnować.

Złocenie przedmiotów jest jedynym sposobem ich konserwacji. Ciągłe czyszczenie doprowadza do zniszczenia powierzchni, poprzez mechaniczne ścieranie. (Dziennik wypadków, t.4, s. 636-637).

 

16 października 1972, poniedziałek

Snowden - współpracownik Piszka, milionera polsko-amerykańskiego, który chce zafundować wystawę Bylicy w Stanach - przyjechał do Krakowa. Niestety jest nieprzyjemny i brutalny. ("Dziennik wypadków" t. 4, s. 640)

 

22 grudnia 1972

W ciągu roku 1972 instrumenty Bylicy znajdujące się w Muzeum UJ zostały poddane bardzo zasadniczemu odnowieniu.

Zarówno globus nieba, jak i torquetum i astrolabium (duże) z herbami i podpisami Bylicy były bardzo zniszczone. W roku 1950 i 1951 złożył je w całość i oczyścił, konserwator metalu Pieńkowski (w pracowni na Wawelu), dorobił im brakujące części, etz. Rekonstrukcję dwóch płyt torquetum zaprojektował Tadeusz Przypkowski – on też jeden wie, co jest tam oryginalne, a co nie. Jak wszystko, co Przypkowski zrobił przy narzędziach astronomicznych i ta rekonstrukcja przeprowadzona była solidnie.

W ciągu 20 lat narzędzia uległy jednak solidnej korozji. Metal ściemniał, a wystawy na które były wysyłane także nie pomogły. Na Wawelu złamano jedną z części i bardzo brzydko naprawiono. Była o to cała sprawa – irytowała się Szablowski, ale nie wiem dlaczego na mnie.

Narzędzia poprzez ściemnienie stały się mało efektowne. W związku z wystawą w Paryżu postanowiłem, aby je odnowić, to znaczy odczyścić i ozłocić, zwłaszcza, że pierwotnie były złocone. Podjął się tego plastyk w metalu , Wiesław Łabędzki. Kiedyś uczył się prac złotniczych i pozłotniczych u rzemieślnika krakowskiego Waldyna- dobrego fachowca. Łabędzki był bardzo niesłowny, ale oczyścił mechanicznie wszystkie wspomniane wcześniej instrumenty i w ciągu lata i jesieni wyzłocił je austriackim złotem dukatowym i rosyjskim metodą elektrolityczną.

Instrumenty zyskały na szlachetności. Zyskały na kolorze i blasku. Wystąpiła ich niezwykła forma. Koła, płyty wskazówki, wspaniałe ryty figur astronomicznych oraz liternictwo.

Mgr Nira Zakrzewska zaczęła protestować, że błyszczą zanadto, że są zbyt nowe, ale ja nie zważałem na wszystko. Odzłocenie było koniecznością. Metal teraz nie sczernieje. Został zakonserwowany i zabezpieczony przed wpływami atmosferycznymi w najszlachetniejszy sposób.

Przypominam sobie, jakie przed laty, Birkenmajer i Ameisenowa wstręty robili i jakie szerzyli krytyki, gdy instrumenty Bylicy złożyłem w całość i wystawiłem w Collegium Maius. ("Dziennik wypadków", t.4, s.

Jeśli przeczytamy owe zapiski uważnie, to powinniśmy dojść do przekonania, że stare eksponaty astronomiczne były wypożyczane do "różnych przedstawień", że wymykały się z niezdarnych rąk i ulegały zniszczeniom podczas wystaw. Trzeba było potem coś tam dorabiać, a potem profesor Wnuk trąbił po Krakowie, że wszystkie części są nowe. Do tego kręcili się wysłannicy różnych zachodnich instytucji, w sprawach wypożyczeń instrumentów na zagraniczne wystawy. Robili zdjęcia i byli "nieprzyjemni i brutalni".

Zmęczony tym wszystkim Karol Estreicher zaniósł instrumenty Bylicy do ucznia przedwojennego cyzelera Waldyna i wyzłocił je dukatowym metalem. W sumie nie wiemy do końca, czy pod warstwą złota nie kryją się jakieś elementy z puszek po "skumbriach w tomacie". Powinien się w tym orientować Tadeusz Przypkowski, który "rekonstrukcję zaprojektował". O tym, że Karola Estreichera juniora z Tadeuszem Przypkowskim łączyły bardzo szczególne relacje, opowiem Wam w kolejnym wpisie. W nim także pan Karol opowie nam nieco o PRL-owskim rynku antykwarycznym.

Ale my wróćmy jeszcze do Globusa Jagiellońskiego. Amerykańscy naukowcy stwierdzili bowiem, że ma on "przyklejone łatki". Z mojej wiedzy laika wynika, że łatki przykleja się na dziurkach. Z żadnego ze zdjęć zamieszczonych w "Wyborczej" nie widać, by powierzchnia globusa była "dziurawa". Zupełnie inaczej wygląda globus na fotografii z dzieła z roku 1900, w którym po raz pierwszy opisał go Tadeusz Estreicher. Kulisty zabytek owe dziurki na starej fotografii posiada.

źródło: https://archive.org/details/rozprawywydziau23filogoog/page/n11/mode/2up?view=theater

Prawdopodobnie owe otwory służyły kiedyś do wprowadzenia klucza napędzającego mechanizm. Gdyby ktoś zdecydował o ich "załataniu", to dawałby nam czytelny sygnał, że ani na nakręcaniu mechanizmu, ani na zaglądaniu do wnętrza kulistego artefaktu mu nie zależało. O istnieniu/nieistnieniu otworów moglibyśmy się przekonać, gdyby Amerykanie zdecydowali sie na publikację zdjęć, a póki co, możemy snuć teorie powodowane brakiem porządnych zdjęć z lądowania Amerykanów na jagiellońskim globusie.

P.S. A tu proszę - dla kontrastu - porządne zdjęcie słoja, w którym Karol Estreicher zamknął pozostałości po akcie erekcyjnym UJ.

źródło: https://bi.im-g.pl/im/1c/05/12/z18896412V,Sloj-ze-szczatkami-dokumentow-fundacyjnych.jpg

Dlaczego porządne? A dlatego, że nawet przy niewielkim powiększeniu widać, że żarłoczne skoczogonki, które zdaniem Estreichera miały zjeść szacowny dokument, wcinając pergamin, defekowały szczątkami zadrukowanych gazet. Władze UJ kilka lat temu obiecały przeprowadzenie dokładnych analiz, tego fenomenu ale do tej pory milczą. Pewnie czują się raźniej, skoro swych obietnic nie spełniają także amerykańscy badacze...

To tyle na dziś. Książkowym dodatkiem miał być IV tom  estreicherowskiego "Dziennika wypadków", ale ktoś już go docenił i tom powędrował w świat. Podobnie sprawa się miała z dużą częścią spuścizny Karola Estreichera juniora. Ona także w znacznej części się ulotniła, o czym traktuje ta prawie 900-stronicowa dokumentalna księga. Będę jeszcze i do niej zaglądał.

https://allegrolokalnie.pl/oferta/zbigniew-witek-karol-estreicher-losy-spuscizny

 

 

 



tagi: wyborcza  karol estreicher  globus jagielloński  globus bylicy  tadeusz estreicher  jadwiga schoen  pitsburg  henryk waldyn  lazarus  tadeusz przypkowski  skoczogonki 

betacool
12 kwietnia 2021 21:15
66     2574    16 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

OjciecDyrektor @betacool
12 kwietnia 2021 21:46

Niezła gangsterka z tymi zabytkami. Pocieszam się że i bez kontaktu z tymi zabytkami można - używając szarych komórek - odgadnąć jak to było naprawdę. 

Mapy, atlasy i globusy służyły do dezinformacji....w notce Gospodarza o podobieństwach pozwoliłem sobie nawet na podanie przykładu: Magellanowi ktoś wcisnął "tajną" lipną mapę, gdzie Ameryka Płd. kończyć się miała u ujścia La Platty.....no i biedaczek popłynął aż do cieśniny, którą do dziś wszyscy wolą omijać, wybierając "mniej ryzykowny" przyladek Horn...;)....

 

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @OjciecDyrektor 12 kwietnia 2021 21:46
12 kwietnia 2021 21:55

http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/podobne-do-podobnego-czyli-triumf-odrodzenia

 

To ten link do notki Gospodarza...bo ich trochę o podobnych tytułach było...tam też umieściłem w dalszych komentarzach wynurzenia moje - tezy,opierając się na globusie i mapach....na szczęście ciut lepszych, bo papierowych....

P.S. złota Estreicher użył aby koszt podnieść...tak jak w "Miś"iu....Amerykanie bogaci, to można ich naciągnąć...

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @betacool
12 kwietnia 2021 22:03

Rewelacyjny tekst !

Od siebie mogę jedynie dodać, iż "wypożyczanie rozmaitych eksponatów do "mediów" (zwłaszcza telewizji) było w PRL-u praktyka nagminną, odgórnie zadekretowaną i nikt się temu nie dziwił, w sensie, ze nikt z  dyrekcji muzeów, nie mógł postawic takim praktykom veyta. Media to była tuba władzy, a ich funkcjonariusze od propagandy stanowili cos na kształt  kasty kapłańskiej ateistycznego kultu. To zresztą temat na obszerną notkę.

Ale przytoczę jeden epizod.

W 1983 r. brałem udział w rekontroli NIK (jako pracownik Radiokomitetu na Woronicza w Warszawie  - Dział Techniczny), oraz jednoczesnie  jako były inspektor NIK, tzn. po moim pierwszym pobycie NIK-u). Jednym z tematów tej kontroli, który  przeprowadziłem w asyście "normalnego" kontrolera z NIK, była gospodarka instrumentami muzycznymi w tej dziedzicznej twierdzy nomenklatury (redakcje programowe), jaka był i jest moloch na ul. Woronicza.

Otóż problem był taki, ze magazyn (byle jaki) dla instrumentów muzycznych był połozony bardzo daleko od pomieszczeń studyjnych. I, dajmy na to transport dużego fortepianu czy kontrabasu, które miały stanowic element scenografii, był bardzo uciąziwy wewnętrznymi korytarzami i windami towarowymi. Magazyny to poziom "minus jeden", albo parter, a studio poziom nco jankniuej plus jeden, a na dodatek w innym, odległym  skrzydle kompleksu budynków Radiokomitetu.

No wiec, aby uproscic sobie zycie, ekipy techniczne upychały takie instrumenty jak najbliżej pomieszczeń studyjnych, nie zdając je ich po nagraniu programu doo magazynu. Gorzej, gdy scenograf wpadł na pomysł, abyczarnego , oryginalnego "Steiway'a", który kosztował kilkadziesiat tysiecy USD, przemalować na zielono, albo biało, bo tak mu się "komponował" w scenografii.
Nikt nawet okiem nie mrugnął, tylko brano farby i przemalowywano. Ale,mzeby upchnąc w tych pobliskich zakatkach jak najwięcej onstrumentów (aby były pod reka) ukłądano je na boku (te "Steiway"e", Harfy, kontrabasy), aby na nie połozyć kolejne. Rzecz jasna, instrumenty tak przechowywane, odkształącały sie i nie mogły juz słuzyć do celu , w jakim były zakupione. Mogły stanowic cos w rodzaju gazonu,ktory przestawia sie z miejsca na miejsce po kolejnym przemalowaniu.

Z czasem, instrumenty"znikały", a do tego zniknięcia wystarczał "protokól zniszczenia" Część tych najbardziej cennych mozna było zapewne oglądać później u wiedenskich antykwariuszy.

Albo tez trafiały do wyposazenia apartamentów nomenklaturowych notabli. No, ale w tych miejscach nikt nieuprawniony nie mógł ich zobaczyć..

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @OjciecDyrektor 12 kwietnia 2021 21:46
12 kwietnia 2021 22:08

a były juz wówczas "niepne mapy" siegające na południe od ujscia La Platy?

A Magellena to był pewnie "pierwszy naiwny" i nie wiedział nic o ówczesnnie istniejacych  mapach?

Chyba tylko  Marsjanie mieli wóczas te "nielipne" mapy Ameryki Południowej?

 Pan się trochę zanadto nie rozpędza?

zaloguj się by móc komentować

smieciu @betacool
12 kwietnia 2021 23:16

Ciekawy tekst ale ciężko cokolwiek ustalić.

Amerykanie sobie w 2016r. globus zanalizowali ale nie wiemy po co to robili ani co z tego wyniknęło. W latach 30 tych pani Mitchell zapragnęła ściągnąć globus do Ameryki ale z jej biogramu nie wynika by była jakąś specjalistką od zabytków. Wiemy natomiast że jakiś człowiek męczył się 4 lata nad stworzeniem kopii lepszej od oryginału ale gdy ta dotarła do Ameryki tamci byli zawiedzeni brakiem mechanizmów. Czyli na czym im w końcu zależało? Na mapie czy mechanizmach? Jeśli chodzi o mechanizmy to widać poważny błąd na zdjęciu. Oś ziemska na globusie jest nachylona pod kątem 30 stopni choć powinno być 23 stopnie co jak się wydaje jest banalne do ustalenia. Jeśli tu jest błąd to czego oczekiwać po reszcie mechanizmu? Który jednak mimo wszystko przykuwa uwagę. Nie mam zielonego pojęcia o takich konstrukcjach ale przykładowo ciekawi ta najbliższa powierzchni globusa siatkowa konstrukcja, która gwiaździście się zbiega u góry z lewej strony. Co niby ma pokazywać ten punkt? Biegun magnetyczny? Z globusa wynikałoby że 500 lat temu był dużo mocniej przesunięty niż dzisiaj. Wiadomo że się przemieszcza, wle w takiej skali i dokładności trudno oceniać jak daleko był wtedy choć jeśli ta obręcz pod którą się znajduje oznacza koło podbiegunowe to dokładnie pod nim. Z grubsza by się zgadzało.

Póki co nic więcej nie przychodzi mi do głowy.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @stanislaw-orda 12 kwietnia 2021 22:08
12 kwietnia 2021 23:22

Ciekawy komentarz na temat instrumentów muzycznych....co do map, to niech mi Pan wierzy ale NAPRAWDĘ dobre mapy to i w dzisiejszych czasach top secret....zwłaszcza terenów trudnodostępnych, na których znajdują się złoża surowców. Niech Pan popyta kogoś z kapitanów statków o dobre mapy, mapy dna morskiego, linii brzegowej, mielizn i innych niespodzianek....zwłaszcza na akwenach o statucie międzynarodowym.....zapewniam Pana, że info jakie Pan uzyska mocno zastanowi Pana....

 

Mam w swoich zbiorach coś ok. 500 map i wiem jak one się mocno potrafią różnić....dodam jeszcze że na obszarach bliżej równika i w ogóle na półkuli południowej wyznaczanie kierunku północnego jest sprawą nader skomplikowaną...nie wystarczy zwykły kompas....nie będę rozwijał tematu, ale patrząc na reprodukcje wielu starych map nie uwierzę, że autor nie chciał wprowadzić w bład.....przesiedziaem tysiące godzin nad mapami i to różnymi.....to daje mi prawo do takuej a nie innej opinii.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @smieciu 12 kwietnia 2021 23:16
12 kwietnia 2021 23:25

"30 a 23 stopnie" to przypomina ostrzenie noża... siekiery raczej.

Ale precyzja !

zaloguj się by móc komentować

smieciu @MarekBielany 12 kwietnia 2021 23:25
12 kwietnia 2021 23:31

Chyba jest bo to globusowe koło podbiegunowe ma prawidłowe 23 stopnie.

zaloguj się by móc komentować

smieciu @betacool
12 kwietnia 2021 23:36

Może jednak można tą wewnętrzną obrącz przesuwać względem zewnętrznej i ustawić prawidłowo. Jest między nimi szpara, która sugeruje taką możliwość.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @smieciu 12 kwietnia 2021 23:16
12 kwietnia 2021 23:37

Nie 23 stopnie a 67 stopni....takie jest nachylenie osi ziemskiej....Niech Pan zada sobie pytanie czy w 1510 ludzie wiedzieli o tym i ilu wiedziało.....bo to kopia miała byc tego z 1510...

 

Biegun magnetyczny przy budowie globusa jedt nieistotny...ważny jest biegun geograficzny

No i ciekawe, że ktoś przed wyprawą Magellana pokusił się o przedstawienie Ziemii jako kuli....do czasu zakończenia tej wyprawy OFICJALNIE były tylko podejrzenia, ale na tyle graniczące z pewnością, że uwierzono Kolumbowi w 1492 iż płynąc na zachód dopłynie do Chin, które w powszechnej świadomości ludzi leżały na wschodzie.

Tak więc wiedza była....wiedza uprzedza wszelkie mapy i globusy....ale jak wuedza jest m8cno reglamentowana, to ZAWSZE istnieje pokusa jej zafałszowania aby konkurent poniósł szkodę. 

I jak coś nie gra z globusem/mapą/atlasem, to tak należy interpretować. Kiedyś nie uprawiano nauki dla sławy naukowej czy w celach altruistycznych....nie stosujmy współczesnych wyobrażeń naszych do tego co działo się 500 lat temu.

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @betacool
12 kwietnia 2021 23:51

Takie notki czyta się jednym tchem...Dziękuję!

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool
13 kwietnia 2021 07:27

Po co on to podminił? I który żydowski fechmistrz zabrał oryginał?

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @OjciecDyrektor 12 kwietnia 2021 23:37
13 kwietnia 2021 07:41

" No i ciekawe, że ktoś przed wyprawą Magellana pokusił się o przedstawienie Ziemii jako kuli....do czasu zakończenia tej wyprawy OFICJALNIE były tylko podejrzenia, ..."

A przecież już Eratostenes  (III wiek przed Chrystusem):

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/jak-mierzono-wszechswiat

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @stanislaw-orda 13 kwietnia 2021 07:41
13 kwietnia 2021 09:30

Na początku przepraszam za błąd...oś ziemi faktyvznie jedt nachylona 23 stopnie a nie 67...wziąłem inny punkt odniesienia, a odniesieniem jest oś obrotu orbitalnego.....ale ciekawi mnie, kiedy odkryto ten kąt nachylenia, bo jeśli po 1510, to mamy doczynienia z falsyfikatem...

O Eratostenesie czytałem u p. Anny Świderek (prof. od hellenistyki - wydała trochę intetesujacych książek); jak również wiem że i fakt krążenia wokół Słońca też był znany nauce greckiej...ale te rzeczy dowodzą, że wiedza prawdziwa była ukrywana i tylko wtajemniczeni znali ją.....Gospodarz już opisywał ten mechanizm działający również teraz, w naszych czasach...

 

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

ThePazzo @betacool
13 kwietnia 2021 09:37

Notka super - Pan samochodzik się chowa :) +

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @betacool
13 kwietnia 2021 09:39

Od dawna wszędzie tam, gdzie pojawia się Estraicher, zapala mi się w głowie latarnia. Ciekawe, co my mamy w swoich zbiorach muzealnych, co uważamy za oryginały, a nimi już nie są, bo ktoś pozlocil... 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @OjciecDyrektor 13 kwietnia 2021 09:30
13 kwietnia 2021 10:15

Nie była ukrywana, tyle, że mało kto się nią interesował.

Najpierw trzeba było znac biegle grekę oraz łacinę, no być obeznanym z terminologią stosowną do tematu.

Wie Pan ilu było w czasach Kopernika w Europie ludzi parających się astronomią (a nie głównie astrologią) ?

Było ich może z dziesięciu.

zaloguj się by móc komentować

Autobus117 @stanislaw-orda 12 kwietnia 2021 22:03
13 kwietnia 2021 10:59

kradli owszem, ale cała reszta to bajki.

zaloguj się by móc komentować

betacool @OjciecDyrektor 12 kwietnia 2021 21:46
13 kwietnia 2021 11:11

Postaram się w kolejnych tekstach o tej zabytkowej gangsterce trochę więcej napisać.

Co do intencjonalnych fałszerstw, to chętnie bym taki tekst przeczytał. Z tego co pamiętam rodzinka Le Marie aspirowała do miana odkrywców południowego przejścia Ameryki Południowej.

Trochę o nich już pisałem:

http://betacool.szkolanawigatorow.pl/japonia-pod-panowaniem-holendrow-wyznania-handlowego-i-nieco-pozniej

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @OjciecDyrektor 12 kwietnia 2021 21:55
13 kwietnia 2021 11:15

Z tym złotem to bardzo ciekawa sprawa, bo Karol Estreicher junior uzbierał go przez czas komuny, całkiem sporo. O ile dobrze pamiętam  - ponad kilogram. Ono się po jego śmierci ulotniło, o czym opowiadają także "Losy spuścizny".

Estreicher twierdził, że je zbierał na rekonstrukcję korony Bolesłąwa Chrobrego. Szlachetny pretekst, czyż nie?

zaloguj się by móc komentować

betacool @stanislaw-orda 12 kwietnia 2021 22:03
13 kwietnia 2021 11:19

Z tego opisu wynika, że był to swoisty samograj, których chyba był większości w to zaangażowanych ludzi na rękę.

Tym lepszy, że za tę rekę NIKt na dobrą sprawę nie złapał.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Autobus117 13 kwietnia 2021 10:59
13 kwietnia 2021 11:19

A cóż ty możesz o tym wiedzieć?

Linia autobusowa 117 biegła długie lata ul. Odyńca, a przy niej pobudowano w środkowym PRL-u  wojskowo-milicyjne osiedle.

 Kojarzysz?

 

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @betacool 13 kwietnia 2021 11:19
13 kwietnia 2021 11:21

Nawet nie miał zamiaru łapać.

Jak to szło?

Jakoś tak:

Łun łunemu, łun łunemu i łun łunemu.

zaloguj się by móc komentować

betacool @smieciu 12 kwietnia 2021 23:16
13 kwietnia 2021 11:26

Rozczarowanie pami Mitchell brało sie zapewne stąd, że otrzymała produkt niezgodny z oczekiwaniami. Pytanie kto taki produkt otrzymał? A globus, jak widzimy budził potężne międzynarodowe zainteresowanie, gdy "nasi" zamykali go w szufladach. Pyttanie dlaczego Tadeusz Estreicher go w szufladzie zamknął, gdy jeszcze w latach trzydziestych eksponat brylował na wystawach.

Zauważmy, że w latach siedemdziesiątych nikt już Globusem Jagiellońskim głowy już sobie nie zawracał. Nadzwyczajne zainteresowanie przeniosło się na instrumenty Bylicy.

zaloguj się by móc komentować


betacool @gabriel-maciejewski 13 kwietnia 2021 07:27
13 kwietnia 2021 11:31

Ten "Dziennik wypadków" to taka masa nazwisk i informacji, że trudno się na początku w tym połapać, a to jakaś śmierć oficera milicji, który miał otwarte przejście przez bramki na lotniskach, a to jakiś trup wiszący w bibliotece. W kolejnych odcinkach trochę tych splątanych węzłów spróbuję rozwikłać.

 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool
13 kwietnia 2021 11:32

Waldenów w wiki jest jak psów, łącznie z polskim talmudystą Aaronem W. z przełomu 19 i 20 w. i angielskim MP z 15 w. A wszystko zaczyna się od Piotra Walgo, scusi, Waldo i Waldensów. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @ThePazzo 13 kwietnia 2021 09:37
13 kwietnia 2021 11:33

Kolejna będzie nawet bardziej przypominała "nienackie" klimaty. Dzięki.

 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @gabriel-maciejewski 13 kwietnia 2021 07:27
13 kwietnia 2021 11:33

Chodzi o ten mechanizm w środku?

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool 13 kwietnia 2021 11:31
13 kwietnia 2021 11:34

Trupa w bibliotece ominąłem, ale sprawę Przypkowskiego prześledziłem dokładnie. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool
13 kwietnia 2021 11:37

Skoczogonki jak na dłoni łącznie ze starodawną polską majskułą, czy jak to się tam nazywało, z XIV w.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Matka-Scypiona 13 kwietnia 2021 09:39
13 kwietnia 2021 11:40

Mam takie same odczucia. Jak mawiał Tytus Papcia Chmiela: "Nie wszystko złoto, co się świeci".

zaloguj się by móc komentować

betacool @gabriel-maciejewski 13 kwietnia 2021 11:34
13 kwietnia 2021 11:44

Ja dwa dni temu miałem z pewnym dziełkiem Przypkowskiego  ciekawą przygodę na Allegro. Napiszę o tym w następnej notce, bo będzie leżało w kontekście.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Magazynier 13 kwietnia 2021 11:32
13 kwietnia 2021 11:47

Też przedstawiciele ginących zawodów? Cyzeler - któż dziś używa takich słów?

zaloguj się by móc komentować

tadman @betacool
13 kwietnia 2021 13:00

Złoto, pięć lat pracy i ile możliwości przewalenia funduszy. W moim mieście jest teatr - ruina i cały czas coś przy nim majstrują, chyba od 30 lat. Gdyby tak podliczyć utopione pieniądze to byłby teatr z prawdziwego zdarzenia i w pełni funkcjonalny.

zaloguj się by móc komentować

Pioter @betacool 13 kwietnia 2021 11:15
13 kwietnia 2021 13:16

Czyli tej korony, która cesarzowi musiał odesłać Mieszko II? I którą został koronowany na króla Czech Varitlav II w 1085? I która zapodziała się już w czasach Przemysła Otokara i sami czesi jej nie umieli przez wieki zlokalizować, więc Przemysław zrobił sobie nową?

Jak chciał to zrobić, skoro żadne jej rysunki, ani sensowne opisy się nie zachowały?

 

zaloguj się by móc komentować

Autobus117 @stanislaw-orda 13 kwietnia 2021 11:19
13 kwietnia 2021 13:53

nie nie ubowo to twoja domena ja jeździłem 117 od madalińskiego do centum

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Autobus117 13 kwietnia 2021 13:53
13 kwietnia 2021 15:17

Ale przyznaj, tak szczerze, że zazdrościsz.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Pioter 13 kwietnia 2021 13:16
13 kwietnia 2021 15:22

Takich konkretów to niestety nie znajdziemy. Myślę, że pan Karol budował sobie "alibi" na wypadek zaiteresowania ilością posiadanych walut i kruszców odpowiednich służb.

zaloguj się by móc komentować

Autobus117 @betacool
13 kwietnia 2021 15:24

tak przyznaję, zwłaszcza statusu "etatowego bezpartyjnego". Ogarnij się, stary jesteś, bronisz zielonych fortepianów?

Wychodzę bo nie chcę zaśmiecać notki. 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Autobus117 13 kwietnia 2021 15:24
13 kwietnia 2021 17:02

Odejdź  w pokoju, bo wciąż niczego nie rozumiesz, a twoje fobie uniemożliwiają ci zrozumienie.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool 13 kwietnia 2021 11:47
13 kwietnia 2021 17:39

Z ginących zawodów to znajduję tam Bruno Waldena oficera SS (zm. 1946) i komandora Stefana de Waldena: wojna bolszewicka, torpedowiec Wicher w 1939, offlag w 1945, te sprawy, ale potem ... (sorry za ot) ... w 1947 roku przewodniczył misji morskiej w Londynie, prowadząc rozmowy w sprawie powrotu do kraju pozostających tam polskich okrętów. 27 czerwca tego roku podpisał protokół odbioru niszczyciela „Błyskawica” i na jego pokładzie popłynął do Polski. Również w 1947 roku awansował do stopnia komandora oraz powrócił do służby w Sztabie Generalnym.

W 1948 roku opublikował w „Przeglądzie Morskim” artykuł Ostatnie dni „Wichra” 30 VIII–3 IX 1939. Po powrocie na Wybrzeże został szefem Oddziału Historycznego w Sztabie Głównym Marynarki Wojennej. Przeszedł do rezerwy w stopniu komandora, po czym rozpoczął pracę w Urzędzie Morskim w Gdyni, jako naczelnik wydziału. Był również ławnikiem Izby Morskiej. Zmarł w 1976 roku i został pochowany na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku (rejon IX, taras III wojskowy-3-8).

zaloguj się by móc komentować

smieciu @betacool
13 kwietnia 2021 17:42

Jeszcze jedna ciekawostka.

Weźmy tą siatkę o której mówiłem że skupia się na płn. biegunie magnetycznym. Czyli ta siatka z takich bardziej owalnych prętów znajdująca się najbliżej powierzchni globusa. Weźmy też mapkę, którą umieściłem pokazującą wędrówki tego bieguna. Jeśli przedłużymy tą czerwoną linię w kierunku koła podbiegunowego to wypadnie ona tam niemal dokładnie na 90 stopniu szerkości zachodniej. Biorąc ten globus na serio musimy przyjąć więc że nieco wyżej leżący pręt, już taki płaski oznacza siłą rzeczy ten właśnie południk.

Pierwsza moja myśl - jejku jak to się idealnie zbiegło z zerowym południkiem przechodzącym przez Greenwich. Dzielimy glob na 4 a tu jeden z tych czterech południków przechodzi przez Greenwich a drugi przez biegun magnetyczny. Przecież uczymy się się w szkołach że nasza współczesną siatkę narzucili Brytole. Angielska wiki oznajmia przykładowo że Wielka Brytania ustaliła ten swój zerowy południk w 1721r. a wcześniej inne kraje miały swoje zerowe południki, lecz dopiero wiadomia siła Angoli narzuciła światu swój południk i cały układ siatki.

Tak, ciekawy zbieg okoliczności. Ale jeszcze lepszy jest na tym globusie niby z 1510r. Zaczynamy od tego południka magnetycznego i przesuwamy się o te trzy płaskie południki na prawo co 30 stopni razem 90 stopni. Gdybyśmy mieli współczesny globus to powinniśmy się właśnie znaleść nad południkiem zerowym. A gdzie znajdujemy się według globusa? Może perspektywa jest niejasna ale wydaje się że znaleźliśmy się dokładnie nad przyspawanym niżej do lini pola magnetycznego południkiem. Jedynym takim na tej siatce patrząc na ten obrazek. Wyjątkowa linia, którą ktoś zaznaczył 500 lat temu a która dzisiaj jest południkiem zerowym...

Z jednej strony może być to trochę zaskakujące. Że 500 lat temu zaznaczono południk, który mieli wymyślić Angole w 1721r. Ale można spojrzeć inaczej. W roku kiedy powstawał globus, południk, który przechodził przez biegun magnetyczny miał konkretną właściwość. Jeśli się na nim znajdowałeś to kompas wskazując północ magnetyczną wskazywał też geograficzną. Im bardziej oddalasz się na wschód czy zachód od tego płudnika tym większe jest przekłamanie między wskazaniami kompasu a rzeczywistym kierunkiem geograficznym. W tamtych czasach miało to dużo większe znaczenie niż dzisiaj kiedy półnoć magnetyczna i geograficzna jest niemal w tym samym miejscu.

Tak czy siak logicznie było właśnie ten południk, dzisiaj 90 stopień szerokości zachodniej uznać za zerowy i podstawowy i w ten sposób zbudować siatkę geograficzną. Jeśli ktoś wtedy, 500 lat temu, pozbyłby się narodowych lokalnych uprzedzeń to byłoby ze wszech miar naturalne. I dlatego dzisiaj możemy sobie zadać pytanie: czy nasza siatka jest taka a nie inna gdyż zbudowano Greenwich i Angole narzucili nam południk, który przezeń przechodzi czy też może ... Greenwich zbudowano celowo na 90 południku licząc od magnetycznego a Angole jedynie przestawili cyferki. Zamieniając 90 na 0 ku chwale Imperium.

Co oznaczałoby starą dobrą wiedzę kartograficzną.

zaloguj się by móc komentować

smieciu @betacool
13 kwietnia 2021 18:19

Cały ten globus ogólnie wygląda mi na dzisiaj wydający się średnio dokładną kopię fajnego narzędzia nawigacyjnego. Być może faktycznie z przed 500 lat. Mając te linie magnetyczne i siatkę kartograficzną na dokładniejszym sprzęcie żeglarz czy podróżnik mógł się szybko orientować w sytuacji. Wystarczyło że zmierzył kąt między wskazaniem kompasu a przykładowo położeniem Gwiazdy Polarnej pokazującą prawdziwą północ. Te kąty są właśnie są podstawą krzyżujących siatek globusa. Tej niższej magnetycznej i wyższej geograficznej. Dzisiaj uczymy się że żeby namierzyć szerokość geograficzną trzeba było wynaleźć dokładne zegary. Ale niekoniecznie chyba. W tamtych dawniejszych czasach kiedy biegun magnetyczny leżał daleko od geograficznego, te kąty były na tyle wyraźne że taki przyrząd w jakiś sposób zastępował zegary. Zwłaszcza w okolicach Europy, Afryki.

zaloguj się by móc komentować

chlor @betacool
13 kwietnia 2021 18:45

No tak, ale kompas pokazuje biegun magnetyczny tylko w pewnym przybliżeniu. Linie ziemskiego pola magnetycznego nie biegną "równolegle" wzdłuż południków lecz dość chaotycznie falują. Są mapki Ziemi z rzeczywistym przebiegiem linii pola, dość dziwnie to wygląda.

 

zaloguj się by móc komentować

chlor @chlor 13 kwietnia 2021 18:45
13 kwietnia 2021 18:46

O jej, to do śmieciu było..

zaloguj się by móc komentować

smieciu @betacool
14 kwietnia 2021 17:48

Myślałem jeszcze o tym globusie i jestem 100% pewien że to było bardzo zmyślne urządzenie nawigacyjne. Idea, która przyświecała konstruktorom wydaje się być oczywista: skoro słońce pada na Ziemię to jeśli na Ziemi ustawimy globus identycznie tak jak prawdziwą Ziemię to słońce będzie padać identycznie.

W szczególności przykładowo jeśliby ktoś nad prawdziwą Ziemią umieścił w odpowiedniej odległości kawał płaskownika pokrywający się z biegiem południka to słońce rzuciłoby na Ziemię cień. Ten cień w południe dnia zakreśliłby cienką linię o której możnaby powiedzieć że pokazuje długość geograficzną. Zresztą sama nazwa południk oddaję tą ideę.

Tutaj mamy podobne płaskowniki (co mnie właśnie zastanowiło - dlaczego płaskowniki), które mogą rzucić cienki cień na globus zakreślając linię na której należy szukać miejsca gdzie się znajdujemy. Jeśli kulę globusa udałoby się ustawić idealnie jak Ziemię to znając szerokość geograficzną (a tą względnie łatwo obliczyć używając słońca w południe) to równie łatwo byłoby znaleźć przecięcie tych lini: szerokości geograficznej oraz cienia pokazującego długość i tym samym znaleźć miejsce gdzie się znajdujemy, dokładne współrzędne.

Cała trudność sprowadza się do ustawienia samej globusa i zwłaszcza odpowiedniego obrotu kuli w jego środku. Tak by cień znalazł się tam gdzie trzeba. Tutaj trzeba wziąć pod uwagę dzień roku, zorientowanie wobec rzeczywistej północy geograficznej oraz tego co napisałem wyżej: tych kątów wyznaczanych przez linie pola magnetycznego. Owe kąty tak naprawdę stanowią jedyną poważną trudność w całym przedsięwzięciu. Tzn. wcześniej ktoś, co niekoniecznie musiało być łatwe, musiał wyznaczyć współrzędne bieguna magnetycznego ale gdy już udało mu się to zrobić to możliwości pojawiają się ciekawe. W każdym razie te kąty trzeba było jakoś sprytnie przeliczać na ustawienie kuli globusa. Jak to zrobić to osobne zagadnienie ale z pewnością da się uczynić. Wynikiem papierowym mogłoby być coś w stylu znanych ze szkół (jeśli ktoś chodził w odpowiednim czasie) tablic trygonometrycznch gdzie przykładowo znając wartość sinusa może poznać wielkość kąta. Tutaj mielibyśmy coś podobnego: znając wielkość kąta tablica pokazywałby ci jak obrócić kulę globusa. W istocie cały geniusz mechanizmu, który stałby za całym tym globusem byłby właśnie ten mechanizm. Można się domyślać że mogło istnieć jakieś pokrętło, na którym ustawiałeś ten kąt, który pokazał ci kompas i kula globusa odpowienio się obracała.

Tak by w południe dnia rzucony nań cień, pokazywał, linię na której się znajdujesz.

Na zdjęciu wyżej widać że urządzenie mogło być bardziej zmyślne ale to już trzebaby trochę eksperymentów i nieco większego główkowania czy przypadkiem ustawiając wszystko dokładnie to punkt w którym jesteś nie pojawiłby się jakoś zupełnie elegancko - jakieś przecięcie cieni czy coś w tym stylu.

W każdym razie jak zgaduję sporo ustawiało się ręcznie odpowiednio manipulując tymi wszystkim obręczami. Gdzie mamy zresztą wyryte daty roku, stopnie itp. Ale cały trik, kluczowy główny mechanizm mógł być ukryty w środku kuli globusa a te dziury na nim są pozostałościami po pokrętłach gdzie ustawiałoby się kąt, który potem odpowiednio ustawiał kulę globusa.

Tak to według mnie wyglądało. Nie mogło być inaczej ;)

A jeśli faktycznie działało jak mówię to, zbudowawszy takie urządzenie naprawdę dokładnie wystarczyło przykładowo jeździć z takim globusem po Ukrainie by łatwo ustalać wszystkie odległości, rysować piękne mapy bez posiłkowania się satelitami, zegarami czy wieżami triangulacyjnymi. Oczywiście idealnie by nie było ale naprawdę całkowicie wystarczająco dokładnie.

 

PS. w dwóch poprzednich komentarzach pisałem o szerokości a powinna być długość... (nieładnie ;) ).

zaloguj się by móc komentować

smieciu @smieciu 14 kwietnia 2021 17:48
14 kwietnia 2021 18:06

Z tą Ukrainą to może nienajlepszy przykład. Taki, dużo dokładniejszy globus, był raczej przydatny do szybkiego szkicowania wielkich obiektów - jak kontynenty, rzeki, państwa. Jeśli ktoś miałby rysować dokładne mapy Ukrainy to nie taszczyłby globusa ale mały zeszycik z tabelami dokładnie przeliczającymi kąt magnetyczny z geograficznym na długość geograficzną. Plus kilka nie rzucających się w oczy przedmiotów astronoma i można rysować mapę.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @chlor 13 kwietnia 2021 18:45
14 kwietnia 2021 20:39

Dokładnie tak. Ludzie nie zdaja sobie sprawy, że w rejonach oddalonych yroche od bieguna magnetycznego kompas ich zgubi. Dlatego każda porządna mapa podaje deklinacje magnetyczne, czyli jaka poprawke trzeba zrobić na wskazania kompasu. W Europie t3 piprawki sa minimalne, stąd nie podaje sie ich, ale jyż w półn. Afryce jest inaczej...i to ssmo na Syberii wschodniej. A ma równiku i półkuli południowej to już musowo trzeba uważać. 

Ten globusik to estreicherowska podróbka....żeby nie powiedzieć fałszywka. Amerykanie się zorientowali, ale puścili to płazem, bo pewnie bali się (albo odkryli) że ich lenox to też lipa.

zaloguj się by móc komentować

betacool @smieciu 14 kwietnia 2021 17:48
14 kwietnia 2021 22:58

Nasi muzealnicy (w którymś z dwóch linkowanych artykułów) twierdzą, że nie próbowali uruchamiać mechanizmów, globusa, żeby go przypadkiem nie uszkodzić.

Może się boją, że w XXI wieku nie potrafiliby zrekonstruować XVI wiecznej maszynerii?

zaloguj się by móc komentować

smieciu @betacool 14 kwietnia 2021 22:58
15 kwietnia 2021 00:10

Skoro nie mieli koncepcji czemu ma to służyć to może dobrze że nie kręcili ;) Oczywiście też globus ten nie jest fałszerstwem Estreichera gdyż ten ani pewnie nie rozumiał o co w nim chodzi ani nie miał żadnego motywu by to robić ani też pewnie nawet nie znał podobnego mechanizmu ani nic mu to nie przyniosło.

Tak sobie ciągle myślę o tym globusie i dochodzę do kolejnych wniosków. Wspomniałem o tych tablicach trygonometrycznych i tak przemyślawszy sprawę oraz przypatrzywszy się stojącemu u mnie konkretnemu globusowi oraz przypomniawszy sobie co nieco o żeglarstwie doszedłem do wniosku że właśnie dokładnie one jedynie były potrzebne jako podstawa działania globusa. Konkretnie tablice tangensów. Te kąty zmieniały się w sposób tangensowaty. Taki przykład zakładając że znajdujemy się gdzieś na równiku: Najprostrzy trójkąt można zbudować z następujących boków: południka 90 stopni (dzisiaj) długości zachodniej rozciągającego się od bieguna magnetycznego do równika o długości łatwiutkiej do wyliczenia zakładając że zna się obwód Ziemi (musieli go znać bo inaczej nie potrafiliby wyliczyć gdzie znajduje się ten biegun). Potem kolejny bok wzdłuż równika o długości od miejsca gdzie się przecina z południkiem 90 stopni do miejsca gdzie się znajdujemy. O długości nieznanej, tej właśnie której szukamy. Ale ponieważ znamy kąt a te dwa boki tworzą przyprostokątne to bierzemy tangensa i łatwiutko z tablicy obliczamy tą szukaną przez nas długość. Tą samą czynność analogicznie można przeprowadzić na każdym równoleżniku.

Wiki informuje nas że Europa zainteresowała się tablicami trygonometrycznymi w XV wieku i ogólnie sugeruje zajęcie się funkcjami trygonometrycznymi między innymi na użytek żeglarstwa właśnie. Czyli czasowo wszystko się zgadza. Kiedy powstały tablice mógł powstać i globus. Który musiał mieć w środku mechanizm kręcący kulą w sposób „tangensowaty”. Pobieżne googlanie nie odkryło przede mną takiego mechanizmu ale czemu miałby nie powstać? Musiał być sprytny ale z drugiej strony stał za nim dzisiaj pospolity tangens. Mimo wszystko jednak naprawdę ciekawe jak to rozwiązano.

Trudno mi jednoznacznie stwierdzić na ile była to tajna wiedza a na ile coś oczywistego. Z jednej strony idea wydaje się być prosta a z drugiej nie spotkałem się wcześniej z metodą, którą wyżej w komentarzach opisałem ;) Weźmy wiki, ta wyraźnie nas informuje że kluczem był czas, dokładne zegary, które pozwalały obliczyć różnicę czasową między zajściem danego zjawiska astronomicznego a tym samym odległość od punktu wyjściowego. Amerigo Vespucci nie znał najwyraźniej mojej metody ;)

Co sugeruje że jakoś mało kto o niej wiedział. Ja też szczerze mówiąc nie wiem czym na to wpadł nie ujrzawszy tego globusa gdzie linie pola magnetyczneg są tak wyraźnie zaznaczone stanowiąc ważną część. Kolejną poszlaką że był to jakiś rodzaj tajnej wiedzy sugeruje obrazek pokazujący wędrówkę pola magnetycznego, który umieściłem na początku. Dlaczego zaczyna się od roku 1831? Skoro na każdym statku był kompas i położenie tego bieguna musiało być istotne przy wyliczaniu kursów itp. Ja pamiętam jak pływałem żaglówką po Zatoce Gdańskiej 20 lat temu i jedną z czynności którą pokazał nam kapitan była właśnie kalibracja kompasu. Były specjalne punkty orientacyjne, porównywało się to ze wskazaniem kompasu czy jego odchylenie zgadza się. To samo musiano robić 500 lat temu. I muszą być informacje jak to się zmieniało na przestrzeni czasu. Ale jakoś tego nie ujawniają.

Bo może wyszłoby w końcu na jaw że dla niektórych kompas nie służył do wyznaczania północy gdyż w tatmych czasach biegun magnetyczny był daleko od geograficznego i w takiej przykładowo Anglii pokazywał raczej zachód niż północ... Ale służył do czego innego - właśnie do tego co opisałem. Dopiero we współczesnych czasach można było zrobić legendę jak to kompas pomógł w odkryciach geograficznych. Sorki ale wyznaczenie północy bez kompasu nie jest wielką filozofią... Z drugiej strony w Chinach akurat faktycznie kompas pokazywał z grubsza północ.

Tak, tak. Wydaje mi się że to naprawdę dobry trop. Ten globus to prawdziwy skarb! Pokazuje że niektórzy nie musieli czekać na wynalezienie dobrych zegarów. Aczkolwiek trzeba przyznać że ta metoda w pobliżu obu południków 90 stopnia nie sprawdzi się ze względu na zbyt małe kąty. Ciekawi mnie czy są jeszcze jakieś inne globusy na których ktoś postanowił umieścić linie pola magnetycznego. Tak pięknie zbiegające się na kole podbiegunowym.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @smieciu 15 kwietnia 2021 00:10
15 kwietnia 2021 00:15

Daj to na to, a nie koment

:)

To jest łatwe.

:)

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @smieciu 15 kwietnia 2021 00:10
15 kwietnia 2021 07:56

Kompas znsmy jest od co najmniej końca XIw. Tzn. w Chinach pojawił się opus tego urządzenia, co oznacza że mógł być i ecześniej stosowany. W Europie też jakoś tak od XIIw. jest znany, co oznacza, że kupcy europejscy już wtedy mieli kontakt z Chinami i podpatrzyli (albo przekupili kogoś by im zdradził zasadę działania tego kompasu). 

No ale to oznacza, że o opłaskiej Ziemi, to gadano tylko po to, aby wprowadzić w błąd (dezinformacja). Trygonometria to wynalazek Greków. A oni bylu dodkonałymi nawigatorami. Oni wiedxieli nie tylko że Ziemia jest kula ale także ile ma obwodu. I ta wiedza nie zginęła. Była tylko dla wtajemniczonych. 

Globusy to taki gadżet dla bogatych. Fachowcy posługiwali się mapami. Globusy do niczego im nie były potrzebne. Stąd na globus trzeba patrzeć jak na zabawkę zrobiona dla głupków, którzy maja problem z wyobrażeniem sobie obrazów  geometrycznych. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @smieciu 15 kwietnia 2021 00:10
15 kwietnia 2021 08:08

Przypkowki - spec od rekonstrukcji globusa Bylicy, był fachmanem od zegarów słonecznych  - zwłaszcza od konstrukcji i rekonstrukcji.

Jeśli otwory do nakręcania Globusa Jagiellońskiego są rzeczywiście "załatane" to moim zdaniem świadczy to o tym, że jest podróbą.

 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool 15 kwietnia 2021 08:08
15 kwietnia 2021 08:11

Albo że wyciągnął z globusa mechanizm, rozmontował śrubka po śrubce i wyciągł zębatka po zębatce. 

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @betacool 15 kwietnia 2021 08:08
15 kwietnia 2021 09:26

Bycie fachmanem od zegarów słonecznych ma tę zaletę, że nie trzeba tworzyć żadnych zębatek i innych mechanicznych części...nie mówiąc o tym, że idpada problem łatania otworów...:)

Ten Estreicher to taki Pomysłowy Dobromił...czego się tknął - tzn. znalazł/odkrył - to zabytek-unikat. 

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @betacool
15 kwietnia 2021 09:43

Mój "globus" jest za mały, żeby pojąć te wszystkie zawirowania i tajemnice związane z takim małym "globusikiem jagiellońskim". Czyta się jednak z zaciekawieniem. Życie bez tajemnic byłoby nudne.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Magazynier 15 kwietnia 2021 08:11
15 kwietnia 2021 09:44

Albo wsadzone są  do środka współczesne odlewy.

zaloguj się by móc komentować

betacool @OjciecDyrektor 15 kwietnia 2021 09:26
15 kwietnia 2021 09:52

Warto zauważyć, że ewentualne zarzuty o nieoryginalność części odsuwa w stronę Przypkowskiego:

on też jeden wie, co jest tam oryginalne, a co nie.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Andrzej-z-Gdanska 15 kwietnia 2021 09:43
15 kwietnia 2021 09:53

Zawirowania i tajemnice obejmą nie tylko globusy. Solennie zapewniam.

zaloguj się by móc komentować

smieciu @Magazynier 15 kwietnia 2021 08:11
15 kwietnia 2021 16:26

Tego właśnie według mnie chcieli się dowiedzieć Amerykanie, którzy przyjechali zeskanować globus. Czy tam jeszcze jest. Być może taki mechanizm zębatkowy czy inny obliczający tangensy wcale nie jest trywialny. Trudno stwierdzić, dzisiaj robią to kalkulatory, procesory. Chyba nic jednak już w środku nie ma gdyż Amerykanie nie wrócili by się do tego dobrać. Skoro dziury były już w 1900r. to pewnie wcześniej ktoś go zdemontował.  Gdyż w tych otworach powinny być według mnie jakieś pokrętła ustawiające kąt jak pisałem. Nie ma pokręteł, nie ma niczego, nie ma najważniejszej mechanicznej części tego globusa. Ale tak po prawdzie mając tablice tangensów można i palcem obracać tą kulę. Fajnie byłoby tak czy siak dorwać ten globus i wypróbować czy działa jak myślę.

zaloguj się by móc komentować

mniszysko @smieciu 15 kwietnia 2021 16:26
15 kwietnia 2021 17:21

I też materiał (złoto) z którego ten globusik został wykonany świadczyłby o tym, że to sprzęt nawigacyjny. Jeśli był przeznaczony do używania na statkach a więc w środowisku o dużej wilgotności i liczyła się łatwość przesuwania tymi wszystkimi siatkami, aby je nie zniekształcić, to musiał taki globusik zostać wykonany z materiału odpornego na korozję. 

Ale to takie dywagacje kompletnego profana.

zaloguj się by móc komentować

Pioter @mniszysko 15 kwietnia 2021 17:21
15 kwietnia 2021 17:35

Złoto jest zbyt miękkie do takich celów. I zbyt drogie. Dla potrzeb okrętów raczej takie cudo byłoby wykonane z mosiądzu i ewentualnie posrebrzone (lub złocone), żeby nie wdała się korozja.

zaloguj się by móc komentować

smieciu @betacool
15 kwietnia 2021 18:05

Zwykły globus nie miałby też tak wielu możliwości regulacji. Po co np. globusowi regulacja kąta nachylenia osi ziemskiej - jak na zdjęciu, gdzie widać, od czego zacząłem - 30 stopni. Jeśli jednak trzeba było go ustawić dokładnie jak Ziemię to potrzebował takich regulacji. Przykładowo, jeśli popłynąłeś z nim na równik to należałoby go nie postawić ale właściwie na boku położyć. Ale ten globus został jak się wydaje tak sprytnie zbudowany że całą konstrukcję można tak gibnąć że kula będzie jakby na boku. Dodatkowo konstrukcja ta nieźle go zasłania. Kula w niej niknie co też sugeruje że chodzi o te mechanizmy a nie kulę - mapę. Amerykanie tak swoją drogą mieli przecież znakomitą kopię samej powierzchni kuli robioną przez 4 lata :) Nie musieli przyjeżdżać by znaleźć jakiś detal na tej, jak się wydaje, dość umownej mapie. Tutaj wyraźnie wszystkie te mechanizmy są najważniejsze.

Nie zdziwiłoby mnie też jeśli tego tajemniczego głównego mechanizmu nigdy w niej nie było. Weźmy historię wyżej opisaną przez betacoola. Amerykanie kazali skopiować globus a dostali kopię kuli :) Tak też mogło być oryginalnie. Gdzieś 500 lat temu stał ten oryginalny znakomity przyrząd, cudo ówczesnej techniki i nawigacji. Ktoś dostał zadanie skopiowania i skopiował. Wszystko co widział... Ale ale do środka zajrzeć nie mógł. I tak powstała nasza kopia. Owszem bardzo cenna ale bez kluczowego mechanizmu.

Tak swoją drogą jest pewna naturalna myśl w idei tego globusa jako przyrządu nawigacyjno astronomicznego. W zbudowaniu czegoś w rodzaju modelu, który ułatwi łatwiejsze wyobrażanie sobie astronomicznej pozycji Ziemi. Po co robić samą prostą kulę z podstawką, taki globus, który kupujemy dzisiaj. Taka mapa, ówcześnie byłaby owszem przydatna ale troszkę jak zabawka. Co innego zrobić cały przyrząd. Włożyć wysiłek w te wszystkie mechanizmy by czemuś służyło to kosztowne przedsięwzięcie. Słowem ciekawe czy globusy na samym początku nie były właśnie pomyślane jako rodzaj narzędzia. Najpierw astronomicznego, który tutaj został przerobiony w przyrząd nawigacyjny. A to co my dzisiaj pojmujemy jako globus jest już właśnie maksymalnie uproszczoną zabawką, którą zaczęto wytwarzać później.

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @betacool
15 kwietnia 2021 20:54

Pamiętam jak w 1986 byłem w księgarni w Niepokalanowie. Długa półka grzbietów o budowie zegarów.

Przejrzałem jeden tom.

"To prawdziwa inżynieria" - cyt. z kolegi 30+ lat później na temat jednej takiej tu książki.

Gdybym miał pieniądze, to kupiłbym w ciemno. O zegarach.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @smieciu 15 kwietnia 2021 18:05
15 kwietnia 2021 21:07

Do wyznaczania prawidłowej pozycji statku nie potrzebny jest żaden globus. Potrzebna jedt wiedza i bardzo proste  narzedzia jak cyrkiel i ekierka oraz papier no i umiejetność wdrapywania się na najwyższy punkt na statku, czyli maszt. Czy widział Pan kiedyś globus na statku? Ja nie. Nawet w filmach nie zobaczysz Pan, a właśnie ekierkę i cyrkiel. 

Globus to gadżet dla szczurów lądowych. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować