-

betacool

Rekolekcje dla inteligentnych mężczyzn

Ks. Edmund Elter T.J., Religia I jej nakazy. Konferencje rekolekcyjne dla inteligentnych mężczyzn, Wydawnictwo Księży Jezuitów, Kraków 1933, s.126

Zdarza się, że w moje ręce wpadają książki, które w przedziwny sposób odnoszą się do naszej jak najbardziej namacalnej rzeczywistości, choć są one bardzo stare. Ta, której okładkę oglądacie ma prawie 90 lat. Przykro to stwierdzić, ale błąkała się ona przez te dziesiątki lat i nie była czytana, bowiem rozcięte były tylko jej pierwsze strony, a 80 kolejnych nie ruszonych żadnym ostrym narzędziem. Gdy się ma w rękach taki materialny dowód człowieczego nietknięcia, to do głowy przychodzą różne dziwne myśli.
- Może inteligentni mężczyźni nie potrafią posługiwać się nożem? - Może byli zbyt leniwi, a może pierwsze strony zniechęcały do lektury? - Może ten tytuł nie był najszczęśliwszy - marketingowo zupełnie chybiony, bo w jakiś sposób wykluczający kobiety. One co prawda mogły zaryzykować i dać książeczkę do ręki swojemu mężowi, czy bratu i zapytać się, czy czuje, że ta materia go nie przerosła. Chociaż nie, takie pytanie nie byłoby chyba fair...
A może jest jeszcze inaczej, może wszyscy faceci na świecie są tak bojaźliwi, że nie znalazł się dotąd żaden odważny, który by się z tym swoistym testem na inteligencję zmierzył.
Tak jakoś wyszło, że padło na mnie. Panowie wybaczą, ale ja postąpię bardzo perfidnie i zamieszczę tu duży fragment tego dzieła, a Wy sami uznacie, czy te rekolekcje dla inteligentnych mężczyzn są rzeczywiście dla Was.
Najpierw kilka słów od ks. Edmunda Eltera, który wygłaszał te w większych miastach przedwojennej Polski. Z mojego pobieżnego rekonesansu wynika, że spowiadał także siostrę Faustynę. Oto wstęp do konferencji rekolekcyjnych:

 

Po wstępie nie pozostaje mi nic innego jak zostawic Was sam na sam ze slowami księdza.

Przeczytacie fragment konferencji VI - "Obowiązek religijny w zakresie politycznego życia" (pisownia oryginalna).

„Tak, moi Panowie! Prawo wyborcze, jakkolwiek zewnętrznie czyli pod względem formalnym, nosi na sobie cechy przywileju – w warunkach w jakich obecnie żyjemy, dla nas katolików, przywilejem nie jest, ale jest ścisłym obowiązkiem! Jest ono bowiem jednym ze środków jakiemy wszyscy rozporządzamy, by biegowi spraw publicznych nadać właściwy kierunek; a do nadania tego właściwego kierunku w obecnych warunkach my, katolicy jesteśmy obowiązani.
Gdyby społeczeństwo nie dzieliło się na dwa zasadnicze różne obozy, z których jeden na sztandarze wypisał hasła społecznego i moralnego przewrotu; gdyby ogół obywateli odznaczał się przynajmniej w stopniu wystarczającym poczuciem ładu, udział w wyborach nie byłby moralnym obowiązkiem.
Społeczeństwu bowiem nie groziłoby niebezpieczeństwo, że do steru łodzi państwowej dostaną się ludzi, co ją wyprowadzą na burzliwe morze przewrotu. Skoro jednak pełno jest takich, co zamaskowani, lub z odkrytą przyłbicą stają do walki pod hasłem: „Ni Boga, ni pana!”, co świętokradzką ręką chcą poburzyć ołtarze, zgasić płomień rodzinnego ogniska, zerwać wątek tradycyj, jakie Naród snuje – wtedy wszystkich, co w Boga wierzą, którym droga jest Ojczyzna, najświętszym jest obowiązkiem jak jeden mąż stanąć i głośno zawołać: „My chcemy innych, by nami rządzili!”
Jeżeli głos ten siłą przeważy – ster państwa w bezpieczne ręce się dostanie; w razie przeciwnym rządy obejmą prawnie ci, co nietylko u szczytu gmachów państwowych zatkną sztandar radykalizmu, ale którzy nie uszanują żadnej świętości: ani Ojczyzny, ani Kościoła, ani nawet ludzkiego sumienia! Biada temu, kto swoją gnuśnością i absenteizmem choć w drobnej mierze się do tego przyczyni! Sądu Bożego z pewnością nie ujdzie!
Jak bardzo ten absenteizm ludzi wierzących mści się na losach państwa, ile przynosi ujmy chwale Boga, ile w skutkach swoich powoduje w duszach spustoszenia – dowodem jest Francja.
Bo czemu tam kult Boży zamknięty w ciasnych murach kościołów? Czemu prześladowane zakony? Czemu rodziny przerzedzone i rozbite? Czemu dusza ludu prostego przeżarta niewiarą? – Bo ster rządów, a zatem kierunek życia narodu, od lat dziesiątków przeszedł w ręce ludzi bez Boga. A czemu?... Czy zabrakło wierzących? Czy wiara ich była słaba? Nie! Jeżeli chodzi o siłę napięcia indywidualnych uczuć względem Boga, francuz-katolik nie ustępuje żadnemu innemu w świecie. Przyczyny gdzieindziej szukać trzeba.
Po upadku trzeciej monarchji katolicy, zapatrzeni w polityczny ideał przeszłości, od życia publicznego świadomie odsunęli się nabok. Przez długie lata w większości swej nie brali udziału w wyborach, i w ten sposób niebacznie przyczynili się do utrwalenia radykalnych rządów w państwie. Cierpkie owoce fałszywego swego kroku muszą dziś z całym narodem spożywać.
Prawda, spełnienie obowiązku wyborczego przy powszechnych wyborach wymaga pewnych ofiar, zwłaszcza ze strony człowieka o większej kulturze. – Nieraz trzeba zrobić ofiarę ze swoich upodobań, pewne ustępstwo z mniej zasadniczych punktów swoich politycznych przekonań; może nawet oddać swój głos na nie całkiem sympatyczną sobie listę, jeśli konieczność stworzenia jednolitego frontu przeciwko czynnikom wywrotu tego wszystkiego się domaga; przy oddawaniu głosu trzeba się nastać w ogonku w bardzo nieprzyjemnych warunkach i nie zawsze w uprzejmem otoczeniu i.t.d., ale kto na te drobne ofiary nie jest gotów się zdobyć  - ten nie jest godzien ani Chrystusa, ani swego Narodu!
Od żołnierza żądamy, i słusznie, by nie schodził z zagrożonej pozycji – a to jest żołnierstwo nasze ! Dezertera piętnujemy – a absenteizm wyborczy – to dezercja! Najpoważniejsi teologowie powiadają, że zaniechanie obowiązku wyborczego bez bardzo poważnej racji może być w naszych warunkach nawet grzechem ciężkim. Dlaczego? Po tem, com wyżej powiedział  - chyba jasne".


Nic więcej od siebie nie dodam. 
Tu dowód, że książeczka istnieje naprawdę. Ostatnie jej dwie stroniczki zostawiłem nie rozcięte. One są puste i przeznaczone do notatek, które być może poczyni jakiś inteligentny męzczyzna. Ja mam zamiar za tydzień napisać tam tylko kilka słów, a nabywca oceni, czy otarły się o mądrość.

https://allegrolokalnie.pl/oferta/ks-edmund-elter-religia-i-jej-nakazy

W związku z tym, że książka od lat nie komunikowała się ze światem, poproszę tych, którzy zgadzają się z naukami księdza Edmunda o pozostawienie plusa, a tych, którzy się nie zgadzają - inteligentnego komentarza lub inteligentnego milczenia.

 



tagi: francja  jezuici  wybory  edmund elter  inteligentni mężczyźni 

betacool
8 lipca 2020 21:44
15     2527    31 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Janusz-Tryk @betacool
8 lipca 2020 22:38

Ja tylko inteligentnie wybiorę cytat:"może nawet oddać swój głos na nie całkiem sympatyczną sobie listę, jeśli konieczność stworzenia jednolitego frontu przeciwko czynnikom wywrotu tego wszystkiego się domaga" :)

zaloguj się by móc komentować

umami @betacool
9 lipca 2020 00:10

Ja się zgadzam. Plusa dałem ale i komentarz chcę zostawić. Otóż dzisiaj obejrzałem, akurat leciał w telewizorze, jakiś odcinek Nocy i dni pt. Wiatr w oczy. To w tym odcinku mamy same zdrady, ruję i poróbstwo. No i wyczekiwaną rewolucję 1905 roku. Polacy wychodzą tłumnie na rynek, powiewają biało-czerwone i czerwone sztandary a kiedy wkraczają kozacy, to słyszymy Boże coś Polskę. No, pani Dąbrowska z tą czerwienią to pojechała, pomyślałem i sięgnąłem po tekst:

Nie minęło i kilka dni, gdy wielki strajk pocztowo-kolejowy ogarnął rosyjski zabór Polski. Stanęły również fabryki, a w obawie rozruchów zamykano częściowo i sklepy. Kaliniec, pozbawiony łączności z Warszawą, czerpał wiadomości o tym, co się tam dzieje, z gazet przywożonych dorożkami z pobliskich miast Wielkopolski.
— Wszystko stoi! — wołała pani Michalina Ostrzeńska. — Szósta część globu ziemskiego zamieniła się, no, po prostu w słup soli!
— Agnisia odcięta — stwierdziła pani Barbara, lecz nie wierzyła jakoś, by stąd mogło wyniknąć coś złego. Serce jej biło, czekała najdonioślejszych przemian, odgłosy tego, co się działo, napełniły jej wnętrze pulsującą treścią. A cóż dopiero, gdy niebawem, śród ciszy zahamowanego strajkiem życia, rozeszła się po Kalińcu wieść o manifeście cesarskim nadającym jakoby konstytucję!
Pani Barbara, wyciągnięta przez bratową, znalazła się na ulicy śród podnieconych tłumów. Wuj Daniel, nie poddając się ogólnemu wzburzeniu, chwytał żonę za poły futra twierdząc, że gotowa jest rzucać się w objęcia żołnierzom i policjantom. Pani Michalina była w istocie przeświadczona, że rząd nie ustąpił, ale po prostu „przekonał się”, odrodził, że we wszystkich sługach przemocy ocknęły się nowe dusze i serca. Bredziła coś o rozmowie, jaką miała niedawno w Petersburgu (Anzelm świadkiem) z jedną z wysoko postawionych osobistości i że to na pewno zrobiło swoje, chociaż ma się rozumieć strajki też dużo pomogły.
— Do czego pomogły? — pytał sceptycznie wuj Daniel.
— No jak to? Autonomia pewna! Autonomię co najmniej mamy już jak w kieszeni.
— W kieszeni tak, na to się zgodzę — powątpiewał wuj Daniel.
Gromadka rodziny i znajomych stała na chodniku, potrącana przez snujących się przechodniów. Rejent Holszański powtarzał najświeższe hasło dnia, słowa Wittego, że „Rosja przerosła formy istniejącego ustroju”.
— Co za wspaniały koniec tych wszystkich denerwujących niepokojów — cieszyła się rejentowa.
— No i koniec wreszcie tej przygniatającej nienawiści do Rosji — dodał Holszański zaciągnąwszy się papierosem. — Bo przecież jeżeli
co, to wolność jest tym jedynym na świecie zwycięstwem, które łączy najbardziej zawziętych wrogów.
— Dożyliśmy niezwykłych czasów — szepnęła pani Barbara.
Środek ulicy zgęstniał, odgłos kroków zabrzmiał bardziej rytmicznie. Zwarta grupa ludzi o młodych twarzach szła nie wiadomo dokąd, śpiewając:
Na barykady, ludu roboczy,
czerwony sztandar do góry wznieś...

Tuż za czerwoną płachetką, łopoczącą nad głowami idących, ukazała się druga, z białym orłem. Część pochodu śpiewała:
Boże, coś Polskę, przez tak liczne wieki...
Dźwięki dwu pieśni skłóciły się, lecz brzmiały razem dalej. Rozmawiający zamilkli, panowie mimo woli odkryli głowy. Nagle ktoś rozepchnął z impetem stojących. Pani Barbara zobaczyła, że ludzie nie idą już, lecz biegną. Słychać było krzyk: — Biją! — Biją! — Wojsko!!!
— Co się stało?! — zawołała.
— Stać! stać! — rozległo się dokoła. Ulica pustoszała, policjanci wołali: — Rozchodzić się! Rozchodzić!!! — Środkiem jezdni przekłusował oddział dragonów, a gdy zniknął, wszystko wróciło do poprzedniego stanu rzeczy. W wylocie ulicy znów pojawiła się
gromadka śpiewających manifestantów.
— To było jakieś nieporozumienie. Prowokacja — mówił pobladły Holszański.
— Wracajmy — nastawał Daniel Ostrzeński. — Po co my tu stoimy?
W ciągu następnych dwu dni Gazeta Kaliniecka wychodziła bez cenzury, a w Towarzystwie Muzycznym odbywały się wiece, na których wszystkie tak długo tłumione uczucia znalazły ujście w pięknych patriotycznych i rewolucyjnych mowach. Dziwiono się, czemu koleje dalej stoją, czemu robotnicy nie wracają do pracy, kiedy przecież, sądząc po manifeście, uzyskano więcej, niż się można było spodziewać. Nim jednak minął tydzień, pani Barbara, wracając z miasta ze sprawunkami, spotkała Holszańskiego, który oznajmił, że w Warszawie w sam dzień ogłoszenia manifestu wolnościowego wojsko tratowało publiczność, strzelano, bito nahajkami, są zabici i ranni.

Rzecz jasna w filmie nie ma słów o prowokacji ;)

zaloguj się by móc komentować

tadman @betacool
9 lipca 2020 09:07

Tak się w 1905 roku robiło, inaczej, zawsze się tak robi. Prowokacje, pisemka bez cenzury, wolnościowo-patriotyczne zebrania i manifestacje, a ochrana i jej szpicle pozornie bezrobotna pracuje ciągle, a potem aresztowania wg ułożonych list i element, któremu coś się chce lub ma moc organizatorską zostaje wyekstrahowany ze społeczeństwa. Jak się okazało takie działania nie pomogły władzy na długo.

zaloguj się by móc komentować


IanThomas @betacool
9 lipca 2020 11:17

Z pewną wstydliwością i obawą przeczytałem. Plusa zostawiłem. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @IanThomas 9 lipca 2020 11:17
9 lipca 2020 11:45

Przyznam, że i ja miałem duże obawy. Dobrze się czasami zmierzyć z tak bardzo zobowiązującą życiowo lekturą.

zaloguj się by móc komentować

IanThomas @umami 9 lipca 2020 00:10
9 lipca 2020 13:13

Jeżeli mnie pamięć nie myli, to grany przez Voita Ceglarski mówi, że to jest prowokacja. Na co wystąpił z tłumu pewien jegomość w binoklach i w meloniku, zapytał Ceglarskiego"co Pan ma na myśli, mówiąc prowokacja" i następnie mówi mu, że "pan pójdzie z nami". Mogłem coś przekręcić ale mniej więcej tak było.

zaloguj się by móc komentować

umami @IanThomas 9 lipca 2020 13:13
9 lipca 2020 14:46

Jest tam taka scena, czy pada hasło prowokacja to już nie pamiętam, ale uwaga!, ważne jest miejsce akcji. W filmie ma to ścisły związek z postawą wojska, że rozpędzają zgromadzenie, wołają żeby się rozejść. A Ceglarski z tym manifestem wolnościowym cara na ustach coś wykrzykuje do tych żołnierzy (powiedzmy, że krzyczy: prowokacja) i za to zostaje zgarnięty.

Mi natomiast chodzi o to, że z opisu autorki wynika coś trochę innego. Można nawet zaryzykować, że to ci czerwoni manifestanci są prowokatorami, albo że prowokacją jest to zderzenie czerwonych (rewolucjonistów) z tymi śpiewającymi Boże. coś Polskę (pobożnych patriotów).

W filmie to wygląda tak, jakby szli ramię w ramię, co wydaje mi się nieprawdziwe, bo trudno pogodzić zapędy rewolucyjne z postawą katolika i dlatego to wkleiłem tutaj, pod tekstem księdza Eltera.

zaloguj się by móc komentować

IanThomas @umami 9 lipca 2020 14:46
9 lipca 2020 15:29

Mnie także ta scena dziwiła, ale jednocześnie wiem od mojej matki, której dziadkowie wywodzili się z Zagłębia, że bardzo częstym widokiem na pogrzebach robotników były procesje z księdzem na czele i z czerwonymi chorągwiami w kondukcie.

zaloguj się by móc komentować

umami @IanThomas 9 lipca 2020 15:29
9 lipca 2020 16:12

Na pogrzebie, to jeszcze jestem w stanie zrozumieć, np. delegaci jakiegoś Związku.
Ale taka mieszana manifestacja, takie zjednoczenie? Tu Boże, coś polskę, a tu Na barykady? Nie śpiewali tego przecież jednocześnie, więc nie ma mowy o wspólnocie.
Zresztą:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Na_barykady

zaloguj się by móc komentować

karmel @betacool
9 lipca 2020 17:04

W tamtych czasach było łatwiej prawie sto lat i chyba żadnej niewiasty w ławach poselskich. A za to księża, a może nawet i biskupi? Ciekawe co ksiądz Elter na głowę państwa zapalającą menorę z okazji Chanuki? Pewnie by się zasumował.

zaloguj się by móc komentować

betacool @karmel 9 lipca 2020 17:04
9 lipca 2020 17:30

Pewnie by się zasumował, ale i tak by wyboru dokonał.

zaloguj się by móc komentować

chlor @ikony58 9 lipca 2020 17:55
9 lipca 2020 19:39

1948, dobry rok. Polska rozkwitała.

zaloguj się by móc komentować

betacool @ikony58 9 lipca 2020 17:55
9 lipca 2020 20:26

Dziękuję za życzenia.

Nie znam się na zakonnej polityce kadrowej. I nie uważam księdza Edwarda za nieomylnego.  Siebie również. Wiem kiedy książka trafiła do mnie i ze względu na okoliczności uznałem, że jej treścią warto się podzielić. 

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @betacool
10 lipca 2020 09:28

:)))

Swobodnie przechodzę pod tak wysoko postawioną każdym słowem (aż trzy!) poprzeczką, ale chociaż aspiruję.

Fakt, że tekst jest napisany po polsku oznacza jednak, że jest z tej Ziemi.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować