-

betacool

Ech! Strach, że hej...

 

 

Wydaniu kolejnych tomów „Dziennika wypadków” autorstwa Karola Estreichera juniora towarzyszył niemały towarzyski szmerek, który rozchodził się po siedzibach prominentnych rodzin bardzo szacownego miasta. Opowiadał mi o tym całe lata temu Kazimierz Witek, który już od ponad ćwierćwiecza sprawuje pieczę nad dziedzictwem Estreicherów i który sprawił, że zapiski Karola juniora ujrzały światło dzienne. Świat ma to do siebie, że pan Kazimierz za jasną stronę mocy uznał racje Estreichera i starał się i nadal stara się go bronić jak tylko może. Okazuje się, że w niektórych miejscach dziennika, sam Estreicher zdaje się z bezwarunkowej obrony swojej osoby rezygnować. 

Ale wróćmy do okoliczności wydania dziennika. Pamiętam, że Kazimierz Witek opowiadał mi o ludziach, którzy często pod osłoną zmierzchu nawiedzali pałac Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych (które owo wydanie przygotowało i kolportowało) i kręcąc nosem płacili za opasłe tomiska, utyskując na to, że chciało się temu hultajowi tyle pisać, a oni muszą jeszcze za to słono płacić i takie ciężary dźwigać. Potem chowali kolejne kupowane tomy pod płaszcz, żeby broń Boże nikt nie zobaczył, co niosą. Wielu z tych ludzi, których określiłbym mianem „bibliofili z musu”, ostrzem swych zapisków Estreicher zamieniał w „mus z bibliofila”. W trakcie lektury wielu z posiadaczy tomów estreicherowych zapisków, najchętniej użyłoby owych dzienników jako rozpałki do pieca. Tyle, że większość z nich w trakcie lektury z wyraźnym zadowoleniem  stwierdzała, że na tle ukazywanego przez Karolka chlewu, to oni wypadają jak nadzwyczaj słodkie prosiaczki, więc w sumie przejmować się za bardzo nie ma czym. A że pan Karol był erudytą i potrafić nadać ześwinieniu sznyt, można by nawet rzec - pewnej światowości, to początkowe dość dołujące wrażenie zmieszania, by nie rzec zmiksowania, jakoś się ulatniało. Żeby nie być gołosłownym, przytoczę fragment tomu otwierającego cykl, a opisującego wydarzenia z lat 1939-1945 (on się nam jeszcze nie raz przyda):

"7 lipca (1945) sobota

Cofnięto wczoraj uznanie Rządowi polskiemu w Londynie. W czwartek Raczyński złożył notę protestacyjną. W środę lokal ambasady i inne lokale Rządu oddano Foreign Office.

8 lipca (1945) niedziela

Rozkradanie mienia państwowego na wielką skalę.

9 lipca poniedziałek

Ze zgorszeniem patrzę  się jak wszyscy rozkradają mienie państwowe emigracji: Pragier, Anders, Zaleski... każdy się chce zabezpieczyć. Są to miliony. Wszystko czyni się w imię miłości ojczyzny".

Powyższy urywek, w którym Estreicher strzela z grubego kalibru do przedstawicieli polskiej londyńskiej elity, którą Anglicy w trybie pilnym odesłali do lamusa historii to jeszcze nie koniecznie sznyt światowy. Sięgnę zatem do tomu ostatniego. Zapiski pochodzą z dnia 15 grudnia 1981 roku, czyli z początków stanu wojennego. To jest informacja bardzo istotna, bowiem Estreicher był jego wprowadzeniem bardzo poruszony. Wiedział już, że jest chory na raka, wiedział, że nadzwyczajne okoliczności mogą mu utrudnić leczenie. Miał też świadomość, że ma wrogów pośród wielu przedstawicieli partii i nie był pewien jak daleko i jak drastycznie wojskowy aparat będzie się rozprawiał z jednostkami, które korzystały z różnych systemowych luk. Estreichera zżerał strach i niepewność. Ta ostatnia dotyczyła zwłaszcza zawartości konta walutowego. Proszę o uważną lekturę, bo znajdziecie tu wiele wątków, które w kolejnych wpisach rozwinę, a także pewne słowa klucze, które pomogą w postawieniu pewnych hipotez:

„Nie należy się strasznie gorszyć i zaraz bić w wielki dzwon, że u szczytu władzy byli korupcjoniści. Nie należy się gorszyć, nie należałoby, bo ostatecznie okazuje się, ze korupcje, dochody, łapówki w każdym systemie istnieją. Taka jest grzeszna natura ludzka.

Także w demokracjach zachodnich, które rzekomo są moralne. Udowodniono, ze Spiro Agnew, wiceprezydent Stanów Zjednoczonych za Nixona brał łapówki, sam Nixon też nie postępował etycznie i wyrzucono go z prezydentury po aferze Watergate. Książe Bernard – małżonek królowej – brał łapówki, a i królowa holenderska nie była bez winy i po paru miesiącach usunięto ją z tronu. Królowa angielska Elżbieta II wychodzi niedobrze na tle afery szpiegowskiej Antoniego Blunta, który był przez królowa popierany (podobno ma coś wspólnego z handlem królewskimi dziełami sztuki). Prezydent Francji Giscard d’Estaign wziął „w prezencie” brylant wielkiej wartości od ludożercy, cesarza Bokassy.

Afery, łapówki, lewe dochody istniały i zawsze istnieją. Nie o to idzie. W nomenklaturze komunistycznej i socjalistycznej korupcja występuje tak samo jak w innych systemach rządzenia. Ale rzecz polega na tym, że ludzie socjalistycznej „nomenklatury” zarabiając, kradnąc, urządzając się łapczywie i bezwzględnie – jak złodzieje – nie dają żyć innym. Nie tylko kradną – mniejsza o to – ale niszczą wszelkie sposoby życia innych: zarówno te uczciwe, ciężką praca zdobyte, jak i te sprytem, podstępem czy różnymi kombinacjami!

Nikt z nas nie jest bez grzechu! Zacznijmy od siebie. Ja sam robiłem w życiu rozmaite kombinacje „lewe”, zarobiłem na niektórych z nich, ale zawsze z myślą, by uzyskane pieniądze przeznaczyć na jakieś cele rewindykacji (przecież nie dostałem na te cele walut w funtach czy dolarach, ale tylko bezwartościowe niemieckie marki). Brałem różne fałszywe rachunki za rzekome roboty i za te pieniądze kupowałem dla Muzeum UJ dzieła sztuki i zabytki. Sprzedawałem to czy owo z mniej wartościowych rzeczy, jakie były w moim posiadaniu (ale nie były moją własnością!) i za te pieniądze odnawiałem zabytki muzealne, spłacałem różne zobowiązania np. za zrobienie kopii, etc. Dość swobodnie postąpiłem z ruchomościami po Pusłowskim – zdecydowałem się urządzić jego meblami dworek Matejki w Krzesławicach, etc, etc… Zawsze – w ten sposób postępując - miałem do dyspozycji środki dla przeprowadzenia rewindykacji, urządzenia Muzeum UJ, Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych lub odnowy i urządzenia Kopca Kościuszki… A propos funduszów Kopca Kościuszki – nie prowadzę żadnych rachunków (jedynie pani Krystyna Bator) i zawsze dzięki temu są jakieś pieniądze do dyspozycji. Dzięki temu też Kopiec nie wali się… Śliskie były to posunięcia. Nieraz bałem się , nie spałem ze strachu po nocach, bo jestem wielki tchórz – ale tak postępowałem, bo zmuszał mnie do tego system.

Ale partyjni aferzyści czynią inaczej. Mają oni dość oficjalnych pieniędzy na rozmaite cele partyjne, ale nie umieją z nich korzystać, aby coś zrobić, zdziałać, założyć, poprzeć. Tego się boją, bo to mogłoby się obrócić przeciw nim. Niejaki mgr Franciszek Kuduk – z pod lichej gwiazdy dyrektor do spraw kultury w Magistracie krakowskim (nie jest to bynajmniej mały urząd – mnóstwo spraw całego środowiska od niego zależy) – tępił każdą inicjatywę. Ten łapownik, jak mówiono, i aferzysta „panował” w latach 1962-72. Nie pozwalał na rozwój żadnej instytucji, straszył ludzi, zachowywał się arogancko. Dopomagał mu drugi głupi, a złośliwy urzędnik od kultury, niejaki mgr Starzec.

Ci ludzie żyjąc bardzo wygodnie (dochody, dziewczyny, wycieczki zagraniczne, prezenty) wiedza jedno: nie należy innych popierać, a zwłaszcza jakiś tam inteligentów, artystów, pisarzy, aktorów, ludzi teatrów. Należy przede wszystkim nie dawać im żadnych dotacji, a raczej dawać głodowe, tylko takie, aby kierowane przez nich instytucje istniały (inaczej stanowiska kierowników wydziału nie miałyby uzasadnienia), ale należy pilnować, ażeby przypadkiem nie rozwijały szerszej działalności. Ich zdaniem działalność mała, bez znaczenia, wykoślawiona jest potrzebna, ale działalność prowadzona na serio jest szkodliwa! Szczególnie w Krakowie, gdzie w licznych rzeszach inteligencji rozbudzać może świadomość narodową. Taka działalność może być nawet groźna!

Ci ludzie, ci partyjni aktywiści, aparatczycy popierani przez Komitet Wojewódzki Partii, pilnie słuchający podszeptów z konsulatu sowieckiego nie tylko, że potrafią być nieuczciwi, ale nienawidzą społeczeństwa. Ono jest im potrzebne dla rządzenia, ale powinno być gnębione, zatroskane, zastraszane. A już najgorsze dla tych rządów socjalistycznych jest klasa inteligencji. Oni to – wszyscy inteligenci psują ustawicznie wygodne ich życie… partyjni arystokraci, szlachta partyjna zazdrości inteligentom tytułów naukowych. Owi dygnitarze nadają sobie fałszywe tytuły w szkołach partyjnych i w podległych im szkołach wyższych opanowanych całkowicie przez aparat partyjny (np. Szkoła Główna Planowania i Statystyki w Warszawie, Akademia Górnicza lub Politechnika w Krakowie). Mniejsze płotki, szaraczkowi aparatczycy każą sobie nadawać tytuły i w takich szkołach jak np. pedagogiczne lub kursy wieczorowe dla inżynierów - no i nie zapominajmy o licznych specjalnych (na wpół utajnione!) szkołach partyjnych.

Otóż istnienie autentycznej inteligencji, intelektualistów, uczonych i artystów psuje obraz i błędne tytuły dla fałszywych inżynierów, magistrów prawa, docentów szkoły partyjnej (np. niejaki Kurz). Stąd nienawiść i chęć niszczenia u tych ludzi.

Pieniądze, stanowisko, willa w mieście nie pomaga, nie jest w stanie zrzucić ciągle ujawniającego się braku wykształcenia. Typowy aparatczyk używa chętnie słowa humanizm, udaje, że jest „humanistą”, że zna się na sztuce, literaturze, kulturze. Niejaki Antoniszczak – aparatczyk, wiceprezydent Krakowa około 1970 roku, potem dyrektor budowlany, w 1980 roku wyrzucony z Partii i z posady za jakieś tam nadużycia – bezczelnie kłamał, że był polonistą, który polonistykę „studiował” podczas wojny we Lwowie. Kłamał - ale kto mógłby mu zaprzeczyć?! Kurz, dyrektor Wydawnictwa Literackiego i wicedyrektor Radia udaje, że jest „docentem”.

Nic tak nie charakteryzuje tych sytuacji, jak żona pewnego dygnitarza partyjnego, która przyszła do partyjnego kolegi męża, niejakiego kuratora Nowaka (obecnie wiceprezydent Krakowa) i pytała go wręcz, gdzie do liceum tj. do którego oddziału liceum ma za pisać syna by „uchodził za inteligenta”. Najczęściej dzieci tych dygnitarzy kierują do klas licealnych z głównym kierunkiem filologia angielska”.

Zauważmy, że w pierwszych akapitach Estreicher ustawił imponujące elitarno-arystokratyczne, acz nieco ubabrane tło, na którym pozawieszał portrety monarchów i prezydentów. Potem przyznał się do swoistej prywatnej "kombinatoryki", po czym na plan pierwszy wypchnął ciemny jak tabaka w rogu, ale pragnący inteligenckiej nobilitacji partyjny aparat. W ten oto sposób profesor Estreicher wytyczył linię cywilizacyjnego frontu i opisał swoich wrogów. Po drodze próbował nas przekonać, że w toczonych przez niego zmaganiach zasady wyznaczone przez klasyczne pojęcie etyki obowiązywać nie mogły. Dzięki temu nie zawalił się kopiec i były tak zwane porządne pieniądze na robienie jakiś kopii.

Z "Dziennika wypadków" wiemy już kogo Karol Estreicher nie znosił. Z książeczki, o której Coryllus już nie raz pisał, a i ja dzisiaj przedstawiam, dowiemy się do jakiej rzeczywistości tuż po zakończeniu wojny, a może jeszcze w jej trakcie Estreicher wzdychał:

"O, osobliwa międzynarodówko antykwarzy! Czy odżyjesz kiedyś, ty wspaniała, podziemna, ściśle tajna organizacjo, bardziej podziemna niż wszystkie rewolucyjne ruchy  świata, bardziej tajna niż wszystkie masonie, bardziej skuteczna niż wszystkie międzynarodówki? Siłą swej organizacji, konsekwencji a wzajemnych popierań przewyższająca kler, arystokratów i nawet zawodową dyplomację!

(...) Z czasem miałem się przekonać o jej potędze".

Nie będę tu powielał informacji z wpisu Coryllusa. Zauważę tylko, że od 2014 roku cena książeczki zgodnie z jego przewidywaniami trochę wzrosła. 

Poniżej makulekturowy egzemplarz. 

https://allegrolokalnie.pl/oferta/karol-estreicher-nie-od-razu-krakow-zbudowano

Za jakiś czas zapraszam na kolejną porcję dzienników i innych mniejszych dzieł Estreichera, z których postaram się wyłowić informacje mogące odnosić się do konfiturowego słoja z taką mniej więcej zawartością: "Bajki z myszy i paprochów, żwirek i skoczogonek"...

 

 

 

 

 

 

 



tagi: kraków  karol estreicher  dziennik wypadków  tpsp  antykwariaty 

betacool
7 lipca 2020 19:55
30     2643    13 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Paris @betacool
7 lipca 2020 21:55

Wstrzasajace  !!!

I stety,  ale do dzis w  "naszych  elitach"  pokutuje  ten sam "modus operandi",  ktory tak trafnie opisal ten  ZLODZIEJ  Estreicher...  do  dzis nic sie nie zmienilo w tym  temacie...

... tylko  prywata,  kombinatorstwo i uklady...  i nic wiecej. 

zaloguj się by móc komentować

ArGut @betacool
7 lipca 2020 22:03

>Proszę o uważną lekturę, bo znajdziecie tu wiele wątków, którę w kolejnych wpisach rozwinę, a także pewne słowa klucze, które
>pomogą w postawieniu pewnych hipotez

Rzuci kolega snop światła na ŚRODOWISKA/LUDZI, którzy lubią pana Karola Estreichera juniora za jego uroczy sznyt ?

zaloguj się by móc komentować

MarekBielany @betacool
7 lipca 2020 22:51

Snopek spada z góry.

Tak tam można zobaczyć słońce.

zaloguj się by móc komentować

betacool @Paris 7 lipca 2020 21:55
7 lipca 2020 23:44

Nie chciałbym mącić jednoznacznego osądu, ale Gospodarz pisał o tym, że lektura "Dziennika wypadków" budziła jego szczerą sympatię do Estreichera.

http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/o-pochodzeniu

zaloguj się by móc komentować

betacool @ArGut 7 lipca 2020 22:03
8 lipca 2020 00:02

To nie jest taka prosta sprawa. W walce o honorowe uczestnictwo w okopach Karola Juniora utworzyły się co najmniej dwa fronty. Oto  nekrolog zamieszczony przed laty w  Gazecie WyborczeJ: 

http://nekrologi.wyborcza.pl/0,11,,93464,Ignacy-Igol-Trybowski-inne.html

Mówi z grubsza o tym, że zmarły prezes TPSP był autentycznym spadkobiercą spuścizny Estreichera, a po nim przyszedł Dyzma (mowa o Kazimierzu Witku, który doprowadził do wydania "Dziennika wypadków") i wszczął jakieś niekulturalne awantury.

Nie sądzę, byś się przedarł przez to gęste krakowskie powietrze bez przewodnika i zdołał ujrzeć w miarę klarowny obraz. Spróbuję rzucić więcej światła ale nie będzie łatwe. 

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

umami @betacool
8 lipca 2020 00:03

Ależ to wdzięcznie napisane, przyjemnie czytać. 
Ciekawe z tym malowaniem kopii. Machulski ten wątek w swoich filmach poruszył 2 razy. Drugi raz w Vinci i tam tych kopii Leonarda było ze trzy, a pierwszy raz w VIP-ie. I to akurat dotyczyło Stańczyka.
— Ładna kopia. — mówi Malajkat do VIP-a, granego przez jakiegoś francuskiego aktora.
— Kopia wisi w muzeum. — ten odpowiada.
Po tych żwirkach i mchu, to ja bym nie był taki pewny tych oryginałów w Krakowie.

zaloguj się by móc komentować

umami @umami 8 lipca 2020 00:03
8 lipca 2020 00:09

Akcja działa się w jakimś domku myśliwskim.

zaloguj się by móc komentować

betacool @umami 8 lipca 2020 00:03
8 lipca 2020 00:11

Myślę, że słowo "kopie" jest rzeczywiście kluczem, tyle że na razie nie mam materiałów dotyczących ich malowania. 

zaloguj się by móc komentować

adamo21 @betacool
8 lipca 2020 01:05

Ciągle powraca to samo pytanie: Czy istnieją święci i bezgrzeszni? Do kogo można wznosić oczy i kierować modlitwy nasze?

zaloguj się by móc komentować

cbrengland @betacool
8 lipca 2020 04:27

A dla mnie Kraków pozostanie na zawsze taki ☺:

Zaczarowana dorożka

"...

Zaczarowana dorożka

Zaczarowany dorożkarz

Zaczarowany koń​​​​​

zaloguj się by móc komentować

ArGut @betacool 8 lipca 2020 00:02
8 lipca 2020 06:26

Fakt, taki przekaz idzie z tego nekrologu. Pisząc Kazimierz Witek pisze kolega o Zbigniewie Kazimierzu Witku. To dla mnie spaja w pewną całość moje zdziwień i informacji gdzie ważne miejsce zajmuje "elitarny" Wydział Elektryczny Akademii Górniczo - Hutniczej.

Na "grafiku" Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych pan Igol wpisuje się we fragment taksonomii o nagłówku - zarząd "estraicherowski" a pan Witek już nie. 

 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @ikony58 8 lipca 2020 00:32
8 lipca 2020 06:34

"Dodajmy jeszcze, że w dzieciństwie mały Michał był ministrantem ..."

Z jego pokolenia  (ur. 1946 r.) mało który nie był.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @betacool
8 lipca 2020 07:51

Dajcie spokój, ludzie, którzy siedzą w tak zwanej kulturze, mają w dupie, pardon, to co się o nich mówi i pisze. Oni są uwikłani w międzynarodowe transakcje i należą do organizacji, o jakich nikomu się nie śniło. Muzea zaś to tymczasowe magazyny przedmiotów, które raz się eksponuje, a innym razem ukrywa, zależnie od tego jaka jest koniunktura. Te dyrdymały o inteligencji sprzeciwiającej się aparatowi, to podstawa wszystkich akademickich hagad. Inteligencja to po prostu przedstawiciele handlowi organizacji zajmujących sie handlem antykami i starodrukami. Tyle. 

zaloguj się by móc komentować

betacool @ikony58 8 lipca 2020 07:50
8 lipca 2020 08:09

Ja bym przypomniał jeszcze ten fragment:

Później Karol Estreicher młodszy, z pozycji człowieka doświadczonego, którym był pisząc swoje wspomnienia, ale nie zapominając przy tym, że prawdziwa literatura karmi się konwencją, zaczyna po dziecinnemu opisywać jak działała w czasach jego ojca mafia antykwaryczna zajmująca się dostarczaniem bogatym klientom książek naprawdę wartościowych i jak poprzez swoją działalność mafia ta kontrolowała podaż informacji istotnych, dostępnych tak zwanym luminarzom nauki, czyli profesorom uniwersytetów oraz dyrektorom wielkich placówek muzealnych. Cieszy się przy tym Estreicher jak dziecko, uważa, że to fantastycznie, bo przecież ludzie kochający książki dla nich samych, są warci tego, by ich podziwiać i naśladować. Było tak: centrum handlu antykwarycznego ówczesnej Europy był Mediolan, a konkretnie składy niejakiego Simona D’Azurro, w tym Mediolanie mieszkał także brat Fabiana Himmelblaua, o czym dowiadujemy się mimochodem, na końcu tekstu, kiedy Estreicher opisuje okoliczności śmierci starego antykwariusza. Pan D’Azurro na polecenie bogatych klientów, z których dwóch jedynie Estreicher wymienia z nazwiska, wyszukuje poprzez swoich ludzi, różne rzadkie i cenne książki. Naprawdę rzadkie i naprawdę cenne. Takie jak ten XII wieczny rękopis. Prócz funkcji handlowej ma sieć owa także inną funkcję, o której już wspomniałem, kontroluje mianowicie prawdę, a poprzez tę kontrolę kształtuje obraz rzeczywistości tysięcy ludzi, bo tak zwana popularyzacja wiedzy i ten kaganek oświaty nie istnieją rzecz jasna bez źródeł. Te zaś są, jak powiadam, pod kontrolą, nie profesorów UJ bynajmniej, bo ci dostają do rąk rzeczy wyselekcjonowane, ale pana D’Azurro i jego kumpli. Nie tylko ich, bo ważni są w tym jeszcze klienci antykwariuszy rozsianych po całej Europie – od Odessy po Londyn. No więc Estreicher wymienia dwóch klientów, którym stary Fabian dostarczał różnego towaru, jeden z nich to król Wielkiej Brytanii Edward VII, a drugi to JP Morgan. Ten ostatni kupił kodeks biskupa Maciejowskiego. Ja nie wiem co to jest ten kodeks, ale może jacyś specjaliści wiedzą i nas w tym temacie objaśnią. Tak jak już napisałem relacja Estreichera z wizyty w starym antykwariacie przy ul. św. Tomasza w Krakowie jest po prostu wstrząsająca, jeśli oczywiście przeczytamy ją tak jak należy, a nie tak jak to się czyniło do tej pory.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @betacool
8 lipca 2020 09:03

Dzięki za sympatyczny tekst!

Zażartuję:

dzięki takim tekstom (uff!) mogę również uchodzić za uczciwego do sześcianu. Trzeba tylko mieć przy sobie "takie papiery" jak przytoczony tekst, żeby w razie czego "okazać".

zaloguj się by móc komentować

betacool @Andrzej-z-Gdanska 8 lipca 2020 09:03
8 lipca 2020 09:34

Dziękuję, że mogłem poprawić samopoczucie, ale proszę zwrócić uwagę, że on jest tak zbudowany, żeby lepiej poczuli się prawie wszyscy, a zwłaszcza Estreicher.

zaloguj się by móc komentować

Andrzej-z-Gdanska @betacool
8 lipca 2020 09:53

Odwrócę sytuację, bo czasy się zmieniły:  co mnie tam obchodzi Estreicher, jak teraz ja mogę ładnie wyglądać w takim kontekście i w takim towarzystwie. :))

Ale dzięki niemu.

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool 7 lipca 2020 23:44
8 lipca 2020 10:05

Coz...

... rozni mnie od szanownego Gospodarza - od Pana - rowniez,  przepasc intelektualna,  tzn.  nie znam i nie wiem czy dane mi bedzie w zyciu zapoznac sie z "dziennikiem wypadkow"...  dlatego tez na podstawie wpisow Panow i licznych przeciekawych komentarzy pozostaje przy swoim  jednoznacznie krytycznym osadzie...

... choc przyznac musze, ze  czesto  wielcy  hochsztaplerzy budza sympatie. 

zaloguj się by móc komentować


Paris @umami 8 lipca 2020 00:03
8 lipca 2020 10:15

Pamietam ten watek w filmie...

... ale  nie mialam takiego skojarzenia i swiadomosci z tym zwiazanej.

Co do  "oryginalow" w Krakowie... ba,  nawet w Paryzu - to mam  WIELKIE  "watpliwosci"  !!!... a nawet co sie tyczy tej ostatniej  wykupionej  "kolekcji"  Czartoryskich przez PAD'a. 

Ten  "filantropizm"  i  "szczodrosc"  ZLODZIEJSKA  tej rodziny  -  i nie tylko tej  -  "dla narodu i potomnych"  po prostu  "zwala z nog"  !!!

zaloguj się by móc komentować

Paris @gabriel-maciejewski 8 lipca 2020 07:51
8 lipca 2020 10:19

Genialne...

... i tak bylo i jest  nadal  !!!

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Paris 8 lipca 2020 10:05
8 lipca 2020 10:23

Ja trochę szydziłem, nie ma czegoś takiego jak przepaść intelektualna, niech Pani da spokój. Estreicher jest nie do obrony, to jest demaskacja ostateczna całego systemu. 

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool
8 lipca 2020 11:00

Zapewne...

... "przepasc intelektualna"  to  nieadekwatna figura  do wielkiego  OCZYTANIA,  bo to wlasnie je mialam na mysli... i  glownie tej  mozliwosci  Panu i jeszcze paru ludziom na SN  szczerze zazdroszcze... ale jest jak jest i tak musi byc.

A co do Estreichera - to  autentycznie  jest to  CALKOWITA,  OSTATECZNA   DEMASKACJA  SYSTEMU... absolutne  ZAORANIE  SIE  "akademii"...  bardzo wielu ludzi nie tylko w Polsce  ma tego swiadomosc,  z czego  bardzo,  naprawde ogromnie sie ciesze,  tak bardzo, ze nie potrafie tej radosci ujac slowami  !!!

 

Chapeau bas,  Panie Gabrielu  i  vivat  SZKOLA  NAWIGATOROW   !!!   !!!   !!!

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @Wolfram 8 lipca 2020 10:07
8 lipca 2020 11:57

No to ładnie się wszystko splata. Krążymy wokół Ludwika Świętego..

zaloguj się by móc komentować

Paris @betacool 8 lipca 2020 11:57
8 lipca 2020 15:52

Nawet bardzo ladnie.

zaloguj się by móc komentować

Janusz-Tryk @betacool
8 lipca 2020 16:22

Spodobał mi się ten fragment: "Najczęściej dzieci tych dygnitarzy kierują do klas licealnych z głównym kierunkiem filologia angielska" :D

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @betacool 8 lipca 2020 08:09
8 lipca 2020 17:04

Z Mediolanu pochodzi szef Rotschild Consulting & Co. Russia, Giovanni Salvetti, który dwa lata temu napisał książeczkę dla dzieci "Artur i jednorożec". Napisał po włosku ale od razu została przetłumaczona na angielski i rosyjski. Nie wiem czy jest chińskie. To jest historyjka chłopca z ubogiej rodziny z 16 w., obdarzonego talentem malarskim, który trafia na służbę w domu gubernatora, czy kogoś takiego, ale źli ludzie obwiniają go za ich własną kradzież siedmioramiennego świecznika i trafia do więzienia, gdzie nadzorca więzienia odkrywa jego talent i (uwaga!) eksploatuje dla własnych korzyści. Któregoś dnia pegaz namalowany przez Artura ożywa i uwalnia go, po drodze zgarnia dzbanek w którym nadzorca chował pieniądze za obrazy Artura. Co ciekawe Artur nazywa się Bontempis, a jest to dziwnym trafem nazwisko producenta elektrycznych instrumentów dla dzieci z Mediolanu. Tak to sze kręczy.  

zaloguj się by móc komentować

tadman @Wolfram 8 lipca 2020 10:07
8 lipca 2020 23:20

Zaglądam do angielskiej wiki i czytam, że biskup Maciejowski kupił tę biblię w czasie swoich studiów we Włoszech i był pierwszym udokumentowanymwłaścicielem tej biblii. Dlaczego nasza wiki nie pisze wyczerpująco choćby o naszych sprawach?

zaloguj się by móc komentować

Wolfram @betacool
10 lipca 2020 00:52

Dlaczego nasza wiki nie pisze wyczerpująco choćby o naszych sprawach?

Powinniśmy ją pisać sami - wiedząc, iż istnieją strażnicy narracji, którzy mogą i będą ingerować - nikt za nas tego nie zrobi.  Nieminiej - nawet to, co jest na temat tego dzieła czyta się z wypiekami na twarzy.

p.s.

parę dni temu pojawił się na SN temat Polskiego Instytutu Rozrachunkowego - temat w Wiki też praktycznie nie istnieje, nazwa instytucji pojawia sie jedynie w życiorysach, np.:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Alfred_Siebeneichen

kontrprzykładem mogą być wpisy szczególowo omawiające kolejne etapy/odcinki jakiegoś reality schow w TV. I one są uznawane przez cenzorów Wiki za wpisy encyklopedyczne (jeden z typowych argumentów kasowania wpisów - brak encyklopedyczności). To jest taki poziom zidiocenia (moim zdaniem celowego), że węgiel w piwnicy kiełkuje.

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować